
10 raperów, których krytykowanie może zakończyć twoje dobre relacje z autorem bloga.
Czyli, inaczej, kolejna ściana tekstu w której sieah pierdoli na temat, który nikogo nie interesuje.
Większość z was, przygłupy, szczyci się swoją rzekomą obiektywnością w spojrzeniu na muzykę, uważacie się za bezstronnych, rzeczowych krytyków dźwięków wszelakich. Do pisania o muzyce w internecie zakładacie nawet swoje najlepsze lakierki, a stara wam starannie prasuje mankiety dnia poprzedniego, dzień przed dniem świętym, który święcić w końcu musicie. Siadacie potem przed monitorem i pierdolicie te swoje smuty, których nawet sami potem czytać nie możecie, niepomni na słynne zdanie przypisywane m.in. Frankowi Zappa- Talking about music is like dancing about architecture. Mnoży się potem liczba cymbałów-blogerów, którzy nie kryją nawet swoich inspiracji pomysłami innych.
[w tle]
ekhem
A no tak, nie o tym miało być :)
W każdym razie, wracając do obiektywności, każdy z nas, szanowni koledzy, ma trudności z przyznaniem się, że w swoich recenzjach tego czy innego rapera faworyzuje go, bo ma do jego rapu stosunek sentymentalny, fanbojowski, psychofanowski. Zawsze trzeba wtrącić jakieś zdanie niby pokazujące nas w świetle bezpartyjnych fachowców. Praktyka pokazuje, że owi nie istnieją, każdy ma jakieś poglądy, jakieś autorytety, do których odwołać się musi.
Wszyscy jesteśmy ludźmi, wszyscy więc mamy takie sytuacje, że w obliczu konfliktu opowiadamy się po którejś ze stron, a fakt, że jedną konkretną wybieramy ślepo i często bez rozpatrzenia wszystkich za i przeciw przecież nie świadczy, że jesteśmy nieobiektywni, prawda?
Nie ośle, nieprawda.
Tobie pastuchu z Polski B zapewne brak odwagi, by się przyznać, za których raperów byś oddał swoje, i tak niewiele warte, życie.
Czas więc by zrobił to ktoś bardziej kompetentny od ciebie.
Oto raperzy, od których lepiej się odpierdzielić, o ile nie chcecie zrobić sobie wroga w postaci mojej. Wiem, że to nic groźnego i że ja też jestem tylko statystą ze strony internetowej, ale każdy podnieść swoją wartość czasem musi.
Idole
Pomniki, sieah nie widzi wad, nawet jeśli są.




Tu bez niespodzianek chyba co? W w większośći typów te ksywki padały. Nie ma co, znacie mnie dobrze.
Hov- człowiek sukcesu, genialny, długowieczny i wpływowy raper. Każdy (raper) chce być Hovą, ale Hov dalej żyje- pamiętacie z czego to? Co ciekawe, na początku swojej przygody z rapem nie byłem zwolennikiem tego pana, pamiętam pierwsze posty na hip-hop.pl i moje mini-wojenki z fanami... Jaya, w których wskazywałem na to, czemu Nas wygrał (były to jednak z perspektywy czasu dość głupie argumenty, nie będę cytował). Potem jednak przejrzałem na oczy, i od jakichś paru lat jestem najbardziej irytującym fanem Cartera nad Wisłą. Będę bronił wszystkiego, nawet płyt z R.Kellym, spróbuj mnie.
Thank you, the-step-the-fuck-back-Freeway God.
Face- mogę się poszczycić tym, że byłem jednym z pierwszych sajkofanów Face'a w Polsce, choć może w przypadku rapera dość, jak na dwie oceny 5/5 w "The Source", niszowego, może to się wydawać dziwne. Skromny człowiek z zasadami, przelewanymi w swoje zawsze emocjonalne i szczere rapsy- tak powinni się zachowywać wszyscy porządni ludzie. Cóż, choć moja kopia "The Fix" jest w tandetnej tekturze (wasza też?), niemniej wpływ Face'a na rap z południa, na rap w ogóle, respekt, świetna liryka, pogodne nastawienie, ciekawa osobowość, prawdziwy uliczny cred- to wszystko składa się na to, że dziś bez Scarface'a nie wyobrażam sobie swojej top 10, wszech czasów.
Thank you, the-not-caring-for-his-child God
K-Rino- w tym wypadku mogę śmiało powiedzieć, że byłem PIERWSZYM psychofanem Erica w Polsce. Rzadko się go widywało na forach przed "moją" erą. Wrócę znowu do początków mojej przygody z rapem- rok 2005, wkręcanie się w kulturę, raperów, fora internetowe poświęcone tej tematyce, budowanie swoich pierwszych rankingów. Jako, że wtedy byłem zawziętym zwolennikiem Nowego Jorku i konserwatystą (do tego stopnia, że prowadziłem anty-południowe krucjaty na ... allhiphop.com i ich Ill Community), negowałem praktycznie wszystko z rejonu spod linii Masona-Dixona. Dopiero K-Rino otworzył mi oczy. I dziś jestem po drugiej stronie barykady. Najlepsze storytellingi, koncepty, pancze, wybitna technika a przy tym pokorne trzymanie się swojego kursu przez dużo ponad 20 lat w raprze. Za Keja oddałbym wszystko, może poza życiem i zdrowiem, no i poza rodziną, no i poza rzeczami materialnymi, no i te niematerialne też oszczędźcie... No dobra, nie tak wiele znowu bym oddał, macie mnie. W każdym razie to jeden z moich prawdziwych, stałych ulubieńców. Nawet jak na okładkę swojej płyty znowu będzie pozował w ceracie.
Thank you, 20-albums-deep-still-no-success God
Giancana- era G Rapa w hip hopie już dawno minęła, kolejne pokolenia świeżaków mniej lub bardziej udanie próbowały albo go naśladować, albo zastąpić, a Luzacki Geniusz Rapu nie chce zejść z #1 w moim rankingu wszech czasów. Nawet nie wiem, od której zalety zacząć, od którego nurtu, który on zapoczątkował, od którego rapera, którego zainspirował. Każdy kto mnie zna, wie, że G Rap to mój prawdziwy psychoidol (?), prawdopodobnie większy od poprzednich 3. To G Rap, a nie Rakim, jest God MC.
Tutaj nigdy nie było żadnych zwrotów akcji, zawsze gościa lubiłem i lubić będę. Podstawowa lektura dla każdego fana rapu, nieważne, po której stronie w konflikcie truskul[klasyczność]-dirty south[swag] się opowiadasz.
Thank you, the-i-invented-everything God
Faworyci
Arcymistrzowie, specjalne miejsce w pamięci, na zawsze.




Tu już pewnie niektórzy zaskoczeni.
2Pac- wyjaśniłem we wpisie "top 10 wszech czasów". Niemniej- żaden zdechły raper nie wzbudza takich emocji, jak Pac. Jakby na scenie pojawił się hologram J Dilli, to byłoby to wydarzenie co najwyżej lokalne. Do dziś nikt nie pobił charyzmy i pewności siebie, jaką prezentował 2Pac. I nie widać nikogo na horyzoncie. Nie daj się zwieść armii zaślinionych nastolatków uznających Shakura za boga- raper ten to ikona, muzyki z jednej strony, bezsensowności przemocy z drugiej. Tyle lat po śmierci przemawia w dalszym ciągu z taką samą mocą.
Thank you, the-how-is-it-up-there? God
Shady- jedyny, poza Beastie Boys, biały raper z pasmem sukcesów to zarazem jeden z najbardziej utalentowanych ludzi w całej grze. Niepozbawiony dramatyzmu (uzależnienie, rodzina, Proof), Eminem w dalszym ciągu tak samo elektryzuje publiczność. W dalszym ciągu to Eminem okupuje listy sprzedaży, niezależnie od koniunktury, kryzysów i sukcesów innych. Ja już dawno się przekonałem, że składać wersy jak Shady potrafi tylko Shady. Dodać do tego spore grono wypromowanych raperów, niezły nawet film, niepodrabialną osobowość i prezencję sceniczną oraz niezrównany potencjał do wygrywania beefów- mamy prawdziwego idola nowożytności.
Thank you, the-did-you-really-burn-the-polish-flag God
Yeezy- Kanye to wyjątkowa postać na nieboskłonie, pamiętamy jego dość skromne początku na "Blueprint" czy "The Fix". Przez te 10 lat urósł do statusu jednej z największych gwiazd w historii tej muzyki. Przekorny, potrafiący stawiać naprawdę szokujące tezy (choćby te o sobie i Biblii) dodaje do tego naprawdę genialne pomysły na muzykę, jest najważniejszym producentem minionego dziesięciolecia i jednym z ważniejszych raperów, choć przecież raperem wielkim nie jest. Przyznam się, nie wróżyłem mu sukcesu w rywalizacji, kto sprzeda więcej, on swojego "Graduation" czy 50 Cent jego "Curtis". Zwycięstwo w tym prestiżowym pojedynku było prawdziwym momentem przełomowym w jego karierze i końcem pewnej ery w rapie. Od tamtej pory nie mogę żyć bez kolejnych projektów szaleńca z Chicago.
Thank you, the kim-kardashan-made-me-wear-man-thong God
Bis- to taka trochę stara, mocno zardzewiała sympatia, dziurawiona wieloma nie do końca niestety udanymi posunięciami Propane'a. Szkoda trochę kariery, jaką ten człowiek mógł zrobić, szkoda, że LL się na niego uwziął tak solennie... Szkoda, bo Canibus ma niezrównany potencjał liryczny, genialny zasób słów i naprawdę świetne koncepty. Do tego jadowity, wkurzony głos, pretensja do całego świata i drobną, nerdziarską budowę. Idol jak się patrzy, zwłaszcza dla zakompleksionych spaślaków marzących o posiadaniu swojej własnej martyrologii. Normalni ludzie, tacy jak my, cenią Canibusa zwłaszcza za okres 2000-2003, w których to latach Bis był prawdziwym geniuszem. Teraz jedyne co się zdarza, to przebłyski. Niemniej- na allegro "Rip The Jacker" jest za 10zł- DLACZEGO BAŁWANIE JESZCZE NIE KUPIŁEŚ?
Thank you, the stop-being-so-fucking-bitter-and-get-over-it-Eminem-won God
Bardzo lubię
Sprawdzę wszystko, co wydadzą..


Tunechi- znienawidzony przez całe masy, przez całe masy uwielbiany. Lubię takie postacie- albo kochasz, albo nienawidzisz nienawiścią szczerą. Tak zaskakujących, pozytywnie zakręconych postaci w rapie nie ma zbyt wiele. Czasem ma się naprawdę wrażenie, że to, co Weezy wypluwa w mikrofon to bezsens i bełkot, ale wartość rozrywkowa tych wynurzeń jest po prostu kolosalna. I nie chodzi tylko o komiczne pancze czy hashtag rap. Sama idea radośnie podskakującego, groteskowego karła robiącego multiplatynową karierę kontrastująca z twoim raperem sprzedającym 35k płyty w pierwszym tygodniu jest warta zachodu.
Pamiętaj, sprawdź sam jego twórczość, nie sugeruj się zdaniem hejterów.
Thank you, the i-kissed-my-daddy-on-the-lips-and-remain-shameless God
Yellow Nigga- nikt się pewnie nie spodziewał. Tym lepiej. Jedynym problemem z Chino jest.. znalezienie jakiegoś reprezentatywnego zdjęcia w internecie (serio, sprawdźcie,99% nie przejdzie na tym heteroseksualnym blogu). Poza tym same pozytywy- piękna liryka, karkołomne, obrazoburcze pancze, mroczny, introspektywny brutalny design wszystkich jego projektów.
Można sobie mówić, że Chino tak koncentruje się na panczach, że resztę tekstu traktuje jako dodatek do nich jedynie, ale ja czekam na jego nowy album już 6 lat i doczekać się nie mogę, zapewniam was jednakże już dziś- jak to wyjdzie, to będzie czołówka roku.
Thank you, the fuck-you-too God
Warci wspomnienia:
Immortal Technique
Pharoahe Monch
Young Jeezy
Paris
Chuck D
Killah Priest
Big Daddy Kane
Ice Cube
GZA
Ghostface
Notorious B.I.G.
Nas
-------------------------------------------------------------------------
Gratulacje, padły chyba wszystkie odpowiedzi. Znaczy to, że:
a) jestem przewidywalny
b) macie dogłębną wiedzę na temat postaci z internetu. Tak, to może o was źle świadczyć.
Poza tym psujecie kurwa zabawę, mogliście napisać- nie wiem, powiedz.