Nagrać klasyka, stawianego w jednym rzędzie z "Ready To Die", "Reasonable Doubt", "Enter The Wu-Tang" i "Illmatic", pozostać w rapgrze, nachapać się, a przy najbliższej okazji zaserwować coś kojarzącego się z opus magnum, by fani się nabrali. Tak?
Nie, nie tak.
"Infamy" otwiera nowy cykl na blogu, największych rozczarowań i nieporozumień w historii tego gatunku. Omówimy raczej wpadki utalentowanych niż stały poziom ułomnych, więc na Lil B czy Wakę nie liczcie. Szkoda, że otwiera go tak zasłużony dla brzmienia Nowego Jorku duet. Ale litości być nie może.
Jak będziesz wskazywać na 50 Centa jako głównego sprawcę upadku marki Mobb Deep, to wspomnij "Infamy", wróć myślami do 2001 i zastanów się głęboko.
Nie, nie tak.
"Infamy" otwiera nowy cykl na blogu, największych rozczarowań i nieporozumień w historii tego gatunku. Omówimy raczej wpadki utalentowanych niż stały poziom ułomnych, więc na Lil B czy Wakę nie liczcie. Szkoda, że otwiera go tak zasłużony dla brzmienia Nowego Jorku duet. Ale litości być nie może.
Jak będziesz wskazywać na 50 Centa jako głównego sprawcę upadku marki Mobb Deep, to wspomnij "Infamy", wróć myślami do 2001 i zastanów się głęboko.
Trzeba przyznać, Mobb Deep to duet, jak na swoje szcześkościskowe, uliczne i zawadiackie teksty, dość komiczny. Historia beefów, zwłaszcza Prodigy'ego, jest dość długa i niestety niezbyt korzystna dla niego. 2Pac, Jay-Z, Keith Murray, Saigon, nawet Joe Budden- wszyscy oni w jakiś sposób krzywdzili tego pana, kalecząc jego uliczny cred, niszcząc karierę muzyczną, pozbawiając resztek godności. Sam fakt, że P do dziś jest obecny w rapgrze uważam za cud, choć ową obecnością wielkiego szumu bynajmnniej nie robi. Kontrakt z G-Unit był ostatnią przemową nad grobem Mobb Deep (i to mimo, że wydany tam album był bardzo solidny).
No, ale "Infamy" nie wyszło w 2012 roku, więc można sobie takie podsumowania zostawić na inny, równie obiecujący cykl na moim blogu, który również tragicznie skończy się po 1 wpisie.
No, ale wracając do "Infamy"- na oko wszystko wygląda dobrze. Havoc na produkcji, na featach znane bridżowskie zakapiory (Noyd, Infamous Mobb, Littles), z okładki spozierają dwaj nieweseli, cwaniaccy murzyni- nic tylko kolejny uliczny klasyk, albo chociaż solidny zestaw tego, co w panach najlepsze (jak na "Murda Muzik").
Że było inaczej, to już wiecie.
Miałem ostatnio okazję słuchać płyty Mc Eitha pod tytułem "Last Man Standing", kto wie, czy nie najgorszej zachodniej próby inkorporowania nowych trendów w muzyce do własnej twórczości. Zastanawiałem się przy okazji tworzenia tego wpisu, czy te same motywy, spod znaku martwych prezydentów, kierowały Niesławnymi z QB. W porównaniu do nieprzejednanej, hardkorowej i nierzadko krwawej ilustracji tekstowej poprzednich płyt, wzbogacanej często w mroczne storytellingi, liryka na "Infamy" jest ograna, nudna i wyraźnie, wyraźnie słabsza. Aż czasem nachodzi człowieka wrażenie, że panowie chcieli dorównać do słabszych, bo lepsi mniej zarabiają.
Nie chodzi już nawet o to, że Prodigy raczy w 2001 pisać takie linijki:
Yeah, just bounce
Bounce, Bounce
Let's go, let's do it, let's get it correct
Let's ball, let's burn, let's all get bent
Let's party and celebrate success
Let's not ruin my fun, my gun will spit
Nigga find you a woman you can definitely rip
Ladies find you a man, go ahead get you some dick
What you thought? you a big girl, I'm a big boy
So let's not play these games, let's get to the point
Bitch get off me, I switch plans on you
There's plenty more bunnies for me
These niggaz got problems? I'll straighten that promptly
I'll be all over them niggaz so fast, they're so pussy
Go ahead push me to tear you up
Try me, blind me, force my guns
You ain't built for war, you built to bounce
So we gonna ride on you niggaz until the sun burn out
chodzi o to, że teksty Mobbów przestały wciągać, zostały w poprzednim stuleciu, ba, tysiącleciu.
Nie sprawdzili się panowie na gruncie imprezowych tracków, tracków o kobietach w luźniejszej konwencji, przestali być interesujący jako ulicznicy- marka MD poniosła katastrofalną porażkę.
Tak jak w 1995 czy 1996 Prodigy tworzył historię, tak w 2001 chce własny rozdział dramatycznie zamknąć, nieudolnie naśladując własne pomysły z poprzednich projektów, dodając do nich koszmarne wypełniacze i żałosne próby robienia singli przyjaźniejszych radiu.
Sytuacji nie ratuje zagubiony Havoc na produkcji, który także strzelił sobie w skroń rodząc obraźliwe dla wiernych fanów, wątpliwej konduity noże w plecy jak "Clap" i "Kill That Nigga". Wątpliwe i mało ciekawie dopracowane sample, wkurzające pętle, ocierające się o tandetę i polski rap zagrywki melodyczne, tasiemcowatość i klockowatość całości= nie o take hip hop walczyłem.
Nie ma na "Infamy" żadnego progresu, żadnej ambicji jak również żadnej rozrywki.
To była najgorsza odpowiedź na "Blueprint", "Takeover" i najgorsze przywitanie nowego wieku, jakie można sobie wyobrazić. Świat popędził do przodu, Mobb Deep zostali na peronie ze swoimi dziecinnie brzmiącymi w świetle faktów pogróżkami w stronę Jaya, przewałkowanymi już sto razy patentami i skompromitowanym wizerunkiem.
Jakby ten cd wyszedł za kadencji tego bloga, to miałbym używanie.
Na koniec pozostaje spytać, jak się czuło te 800.000 osób, które tego gniota raczyli za własne, ciężko zarobione pieniądze nabyć.
No, ale "Infamy" nie wyszło w 2012 roku, więc można sobie takie podsumowania zostawić na inny, równie obiecujący cykl na moim blogu, który również tragicznie skończy się po 1 wpisie.
No, ale wracając do "Infamy"- na oko wszystko wygląda dobrze. Havoc na produkcji, na featach znane bridżowskie zakapiory (Noyd, Infamous Mobb, Littles), z okładki spozierają dwaj nieweseli, cwaniaccy murzyni- nic tylko kolejny uliczny klasyk, albo chociaż solidny zestaw tego, co w panach najlepsze (jak na "Murda Muzik").
Że było inaczej, to już wiecie.
Miałem ostatnio okazję słuchać płyty Mc Eitha pod tytułem "Last Man Standing", kto wie, czy nie najgorszej zachodniej próby inkorporowania nowych trendów w muzyce do własnej twórczości. Zastanawiałem się przy okazji tworzenia tego wpisu, czy te same motywy, spod znaku martwych prezydentów, kierowały Niesławnymi z QB. W porównaniu do nieprzejednanej, hardkorowej i nierzadko krwawej ilustracji tekstowej poprzednich płyt, wzbogacanej często w mroczne storytellingi, liryka na "Infamy" jest ograna, nudna i wyraźnie, wyraźnie słabsza. Aż czasem nachodzi człowieka wrażenie, że panowie chcieli dorównać do słabszych, bo lepsi mniej zarabiają.
Nie chodzi już nawet o to, że Prodigy raczy w 2001 pisać takie linijki:
Yeah, just bounce
Bounce, Bounce
Let's go, let's do it, let's get it correct
Let's ball, let's burn, let's all get bent
Let's party and celebrate success
Let's not ruin my fun, my gun will spit
Nigga find you a woman you can definitely rip
Ladies find you a man, go ahead get you some dick
What you thought? you a big girl, I'm a big boy
So let's not play these games, let's get to the point
Bitch get off me, I switch plans on you
There's plenty more bunnies for me
These niggaz got problems? I'll straighten that promptly
I'll be all over them niggaz so fast, they're so pussy
Go ahead push me to tear you up
Try me, blind me, force my guns
You ain't built for war, you built to bounce
So we gonna ride on you niggaz until the sun burn out
chodzi o to, że teksty Mobbów przestały wciągać, zostały w poprzednim stuleciu, ba, tysiącleciu.
Nie sprawdzili się panowie na gruncie imprezowych tracków, tracków o kobietach w luźniejszej konwencji, przestali być interesujący jako ulicznicy- marka MD poniosła katastrofalną porażkę.
Tak jak w 1995 czy 1996 Prodigy tworzył historię, tak w 2001 chce własny rozdział dramatycznie zamknąć, nieudolnie naśladując własne pomysły z poprzednich projektów, dodając do nich koszmarne wypełniacze i żałosne próby robienia singli przyjaźniejszych radiu.
Sytuacji nie ratuje zagubiony Havoc na produkcji, który także strzelił sobie w skroń rodząc obraźliwe dla wiernych fanów, wątpliwej konduity noże w plecy jak "Clap" i "Kill That Nigga". Wątpliwe i mało ciekawie dopracowane sample, wkurzające pętle, ocierające się o tandetę i polski rap zagrywki melodyczne, tasiemcowatość i klockowatość całości= nie o take hip hop walczyłem.
Nie ma na "Infamy" żadnego progresu, żadnej ambicji jak również żadnej rozrywki.
To była najgorsza odpowiedź na "Blueprint", "Takeover" i najgorsze przywitanie nowego wieku, jakie można sobie wyobrazić. Świat popędził do przodu, Mobb Deep zostali na peronie ze swoimi dziecinnie brzmiącymi w świetle faktów pogróżkami w stronę Jaya, przewałkowanymi już sto razy patentami i skompromitowanym wizerunkiem.
Jakby ten cd wyszedł za kadencji tego bloga, to miałbym używanie.
Na koniec pozostaje spytać, jak się czuło te 800.000 osób, które tego gniota raczyli za własne, ciężko zarobione pieniądze nabyć.
Nie dorównasz ilości wpisów z 2011 sieah, jesteś marnym leniem. Ale na szczęście w kwestii jakości wpisów jest wyraźny progres- te recenzje "track po tracku" były lekko żenkowe. pozdro z Radomia, wiesz kto.
OdpowiedzUsuńsieah, skończyłeś się na "Kill 'Em All"!
OdpowiedzUsuńŻeś najebał tych nowych cyklów, panie, a każdy po jednym odcinku i siema. A jako że to zgadywanie raperów było nawet spoko, czekam na drugą część, KIEDY?
OdpowiedzUsuńNa pewno będzie kontynuacja wszystkich z nich, spokojna twoja rozczochrana.
OdpowiedzUsuńCo jak co, ale to Progidy (ogólnie Mobb Deep) pogrzebali Paca w swoim dissie.
OdpowiedzUsuńMam "Infamy" na oryginale :(
OdpowiedzUsuńMaccaveli- murzynie błagam, mówisz o dissie, który, choć nagrany trochę wcześniej, był na płycie wydanej miesiąc po zejściu 2Paca. Równie dobrze mogli go na "Infamy" zdissować. Meli H & P szczęście, że 2Paca nie było już na tym świecie, bo zostaliby upokorzeni face to face, jak Nas. A do pamięci mas weszła raczej linijka o anemii niż cokolwiek z "Drop a Gem On 'Em"
OdpowiedzUsuń"Amerikaz Nightmare" było gorsze.
OdpowiedzUsuń"bo zostaliby upokorzeni face to face, jak Nas"
OdpowiedzUsuńJaki konkretnie incydent masz na myśli?
Ten, o którym opowiadał Snoop Dogg jakiś czas temu, jak Pac nie przestraszył się większej liczby ludzi Nasa i skonfrontował swoją wizję z jego. Nas się przestraszył, a potem płakał po śmierci Paca.
OdpowiedzUsuńKontrakt z G-Unit był ostatnią przemową nad grobem Mobb Deep (i to mimo, że drugi wydany tam album był bardzo solidny).
OdpowiedzUsuńPrzecież oni tylko Blood Money tam wydali, więc o jakim drugim albumie piszesz?
poprawione, byłem pewny, byłem pewny, że wydali przez ten label jeszcze mixtape. dzięki.
OdpowiedzUsuńJa mówię o muzycznym poziomie dissu, który jest nieporównywalnie wyższy od Hit Em Up. Chociaż nie trudno zrobić diss lepszy od tej sterty bluzg. A co by było face-to-face to już możemy się tylko domyślać. Mobb Deep to jednak trochę wyższy kaliber niż Nas, przynajmniej wtedy i przynajmniej jeśli chodzi hood shit. Sytuacja z Jay'em chociażby to potwierdza.
OdpowiedzUsuńJestem ciekaw tego dissa MB plus Rugged Man na 2paca.. nie ma szans by wyciekło, a szkoda.. Płyta podbijam..słaba.
OdpowiedzUsuńmaccaveli- piszesz tak, jakby "Hit 'Em Up" było jakimś wielkim pociskiem w stronę MD. Porównujesz to dissu poświęconego praktycznie w całości 2Pacowi. Tymczasem "Hit 'Em Up" zawierało ledwie zaczepkę w ich stronę, ciężko tutaj akurat mówić, że MD wygrali, skoro Pac nie miał już okazji odpowiedzieć.
OdpowiedzUsuńa co do streetowości MD to skoro Keith Murray wypłacił liścia Prodigy'emu to nie widzę powodu, dla którego Shakur, znany z bezpośredniości nie mógłby zrobić tego samego.
anonimowy- byłoby ciekawie pod względem historycznym, dla niezorientowanych - http://ratheruggedman.net/2011/08/did-r-a-diss-tupac-can-kimbo-slice-be-a-pro-boxer-and-r-a-s-thoughts-on-watch-the-throne/ - 8 pytanie
Ja bym mimo wszystko nie brał wszystkiego co mówi Snoop jako pewnika. Jungle przedstawia tę konfrontację zupełnie inaczej twierdząc, że Pac był "shooked" (co zresztą kompletnie mnie nie dziwi). W dodatku był z nim Suge.
OdpowiedzUsuńno to słowo przeciwko słowu. słowo snoopa i outlawz vs. słowo jungle'a. pamiętaj jednak, że 2pac nie miał problemu z załatwianiem spraw osobiście- choćby z de la soul.
OdpowiedzUsuńNie sądzę również, żeby Nas wsparty gromadą szalonych queensowych ziomów był przestraszony. Sam na sam pewnie i tak by zbili pionę.
UsuńAlbum dostępny u nas w kraju. Dzisiaj widziałem, wbijam na bloga, a tu wpis o nim, lulz.
OdpowiedzUsuńsieah, zrobisz kiedyś wpis z top 10 producentów?
A ja to chamsko dodałem głos w ankiecie po meczu, hehe.
OdpowiedzUsuńI kiedy przeceniani? Za tydzień?
Na tej płycie There I Go Again, tylko lubię.
OdpowiedzUsuńCzy mogę liczyć w tej serii na "C True Hollywood Stories"?
OdpowiedzUsuńCzy mogę liczyć w tej serii na "C True Hollywood Stories"?
OdpowiedzUsuń"Nie sądzę również, żeby Nas wsparty gromadą szalonych queensowych ziomów był przestraszony. Sam na sam pewnie i tak by zbili pionę." jeśli wierzyć znowu postronnym, to jak spotkali się sam na sam to 2Pac zażądał by Nassir nie odpowiadał na nadchodzący diss z płyty "7th Day Theory", Nas ponoć spękał. Szkoda, że w tej kwestii można już tylko na czyimś słowie przeciwko innemu budować swój pogląd świato (to hołd al polskiego rapu).
OdpowiedzUsuńarchie- możliwe, ale najpierw bym chciał top 10 grup. producenci to chyba najtrudniejszy temat.
CoCieToObchodzi- źle określiłem datę ankiety i jaka się zrobiła chujnia :)
maccaveli- to jedna z najgorszych płyt wszech czasów, oczywiście, że możesz liczyć.
Ha, to ja słyszałem znowu inaczej! Według moich info - Nas podbił do Paca i zażądał wyjaśnień, bo usłyszał, że na "7th Day Theory" będzie na niego diss. Pac stwierdził, że go nagrał, bo mówiono mu, że Nas również szykuje atak. Finał był taki, że Pac miał zdjąć diss z nadchodzącego albumu, bo cały konflikt był sztucznie napompowany. No ale nie zdążył.
UsuńNas mówił, że strzelili sobie Henneseja, że płakał (sic), jak 2Pac dissował go na "Against All Odds", ale myślęl, że jest to bardzo prawdopodobne, że ostatecznie się istotnie w tym House Of Blues pogodzili.
OdpowiedzUsuńNiemniej, jeśli istotnie było tak, jak mówi Snoop- http://www.crazypellas.net/hip-hop-culture-20/snoop-dogg-interview-nas-pac-beef-pacs-last-days-allhiphop-com-6678/ - to kiepsko to wygląda dla street credu Nasira.
po prostu dziwnie to wygląda-
OdpowiedzUsuń-hej Pac kocham twoją muzykę
-czarnuchu dissuje cię na nowej płycie a ty masz nie odpowiadać are we claer?
-kocham cię Pac
http://www.hiphopdx.com/index/news/id.19684/title.canibus-forfeits-in-pay-per-view-rap-battle
OdpowiedzUsuńWidzieliście?
Żenka trochę.
- Też cię kocham, w dupę, mocno.
OdpowiedzUsuńKiedy coś nowego na blogu ?
OdpowiedzUsuńciepło, dużo pracy, na dodatek euro. chwilowo nie mam czasu na pisanie o gadaniu do sampli. może w następnym tyg.
OdpowiedzUsuńOk, czekam. Twój fan
OdpowiedzUsuńNo to sieah masz już fanów, niedługo pojawią się fanatycy i będziesz mógł założyć sektę i zabawić się w Jim'a Jonesa, czy jak ten tam psychol miał.
OdpowiedzUsuńdaj spokój- przecież 90% komentarzy jest mojego autorstwa, tak naprawdę nikt się tym blogiem nie jara.
OdpowiedzUsuń[Wazelina ON] Ja się jaram. Do ulubionych nawet dodałem i na pasek zakładek we Frajerfoksie. Gdyby nie ten blog to bym się chyba nigdy o Diabolicu na ten przykład nie dowiedział. [Wazelina OFF]
OdpowiedzUsuńPrzesłuchałem nowy album P i jeżeli bity są całkiem spoko, to liryka jest 'co najwyżej' spoko. Szkoda trochę, bo wydawało się mi się, że jest to gość, który ma bardzo dużo do powiedzenia.
OdpowiedzUsuńJa też przesłuchałem, i wrażenia mocno negatywne. Za stary już jest P by robić cross-over.
OdpowiedzUsuńsieah lurkujesz
OdpowiedzUsuń