Pierwszy legalny album Papoose'a wydawał się jeno snem złocistym, majaczącym na horyzoncie przeczulonego na swoim punkcie rapera, którego ksywka oznacza tyle, co "indiańskie dziecko".
Mc rodem z Bedstuy, znanego wam z twórczości Hovy i Notoriousa, światu pokazał się jeszcze w poprzednim tysiącleciu, natomiast dopiero w 2006 roku ogłosił pierwszy wielki sukces. Otóż dzięki znajomościom z Kay Slayem i Busta Rhymesem samozwańczy król ówczesnego rynku mikstejpów załapał się na koryto w nieistniejącym już Jive (dziś RCA Records), triumf ten podkreślając przez ujawnienie kwoty 1,5 miliona martwych prezydentów, którą za owe koryto miał od wytwórni dostać. Amerykański sen wydawał się być bardzo bliski spełnienia.
Ciekawscy zapewne wyłowili news o tym, że w okresie wielkiego hajpu zgłosił się do niego sam Nasir Jones, proponując mu przejście do Def Jamu (do którego akurat on wtedy też przechodził, pamiętacie słynny rozejm między nim i Jayem?), były też sygnały z Interscope, który oferował ponoć 700 tys. dolarów.
Wiecie, jak to jest z fanami nowojorskiego hip hopu. Prawdziwość, niesprzedajność, 5 elementów jednym tchem nawet z założonym full nelsonem, pogarda dla komercji i taniego blichtru, szydzenie z dirty southu i wszystkiego, co odbiega od norm napisanych przez dziadków, którzy dziś wstydzą się swoich konserwatywnych dzieci.
Cóż, jak to zwykle bywa, życie weryfikuje obiecanki, i jakiś czas temu w przypływie szczerości Pap wyznał, że wybrał akurat Jive, bo oferował on najwięcej zielonych. Poleciał na kasę wiedząc, że Jive miał perfidną taktykę odsuwania premier płytowych na święte nigdy. Jestem jakoś dziwnie przekonany, że jakby wybrał mniejszą sumę, ale za to pewniejszą, związaną stricte z hip hopem markę, dziś nagrywałby trzecią solówkę.
A tak to cała filozofia elitarności nowojorczyków poszła się pierdolić, ostro i bez zabezpieczenia.
No, ale wracając do meritum- każdy z nas lubi przysłowiowe stare, dobre czasy, Papoose jak widać i słychać, najwyraźniej też je bardzo lubi, dlatego raczy nas płytą, która brzmieniem nawiązuje do tychże. Jedynym problemem w tej sielance jest to, że w prawym dolnym rogu mojego monitora nieubłaganie widnieje data: 2013-04-13.
Mc rodem z Bedstuy, znanego wam z twórczości Hovy i Notoriousa, światu pokazał się jeszcze w poprzednim tysiącleciu, natomiast dopiero w 2006 roku ogłosił pierwszy wielki sukces. Otóż dzięki znajomościom z Kay Slayem i Busta Rhymesem samozwańczy król ówczesnego rynku mikstejpów załapał się na koryto w nieistniejącym już Jive (dziś RCA Records), triumf ten podkreślając przez ujawnienie kwoty 1,5 miliona martwych prezydentów, którą za owe koryto miał od wytwórni dostać. Amerykański sen wydawał się być bardzo bliski spełnienia.
Ciekawscy zapewne wyłowili news o tym, że w okresie wielkiego hajpu zgłosił się do niego sam Nasir Jones, proponując mu przejście do Def Jamu (do którego akurat on wtedy też przechodził, pamiętacie słynny rozejm między nim i Jayem?), były też sygnały z Interscope, który oferował ponoć 700 tys. dolarów.
Wiecie, jak to jest z fanami nowojorskiego hip hopu. Prawdziwość, niesprzedajność, 5 elementów jednym tchem nawet z założonym full nelsonem, pogarda dla komercji i taniego blichtru, szydzenie z dirty southu i wszystkiego, co odbiega od norm napisanych przez dziadków, którzy dziś wstydzą się swoich konserwatywnych dzieci.
Cóż, jak to zwykle bywa, życie weryfikuje obiecanki, i jakiś czas temu w przypływie szczerości Pap wyznał, że wybrał akurat Jive, bo oferował on najwięcej zielonych. Poleciał na kasę wiedząc, że Jive miał perfidną taktykę odsuwania premier płytowych na święte nigdy. Jestem jakoś dziwnie przekonany, że jakby wybrał mniejszą sumę, ale za to pewniejszą, związaną stricte z hip hopem markę, dziś nagrywałby trzecią solówkę.
A tak to cała filozofia elitarności nowojorczyków poszła się pierdolić, ostro i bez zabezpieczenia.
No, ale wracając do meritum- każdy z nas lubi przysłowiowe stare, dobre czasy, Papoose jak widać i słychać, najwyraźniej też je bardzo lubi, dlatego raczy nas płytą, która brzmieniem nawiązuje do tychże. Jedynym problemem w tej sielance jest to, że w prawym dolnym rogu mojego monitora nieubłaganie widnieje data: 2013-04-13.
Mógłbym wam tu mordeczki moje wyjaśniać, jak bardzo pouczająca i smutna historia jest to, ale wydaje mi się, że nawet najgorzej rozwinięte Pelsony potrafią wyciągnąć pewne wnioski same. Ubierając cały ten wydawniczy galimatias w pewne klamry i dokonywując podsumowania, człowiek nie może przejść obok sprawy bez mimowolnego złośliwego uśmiechu, ale i mądralińskiego pokiwania głową nad morałem.
Jasne, mam taką swoją sadystyczną satysfakcję, że człowiek, którego Rakim nazwał najlepiej reprezentującym Nowy Jork raperem młodego pokolenia, człowiek, który zainteresował cały świat po występie u Busty Rhymesa i okopał się po przeciwnej mi moralnie i estetycznie stronie barykady, tyle wycierpiał i stał się pośmiewiskiem nie tylko w internecie. Nie będzie chyba odkryciem koła na nowo stwierdzenie, że w 2013 na płytę Papoose'a czekali tylko najwierniejsi z wiernych, najbardziej bezkrytyczni z bezkrytycznych, najbardziej wyrozumiali... no dobra, długie to się robi, ale chyba mniej więcej łapiecie. Należą oni zapewne do grona osób najlepiej poinformowanych o tym, że "The Nacirema Dream" był wg plotek (ale i strony internetowej Papka) gotowy już w 2006 roku, wypromowany na następną bombę z Wielkiego Jabłka i panaceum na zadyszkę, na którą cierpiała wschodnia scena.
Przykro musiało być raperowi, gdy z dumą zaniósł dzieło życia do menedżera, a zamiast sowitego opadu szczęk po prezentacji materiału, usłyszał mniej więcej coś takiego:
- Eee, jak się pan nazywa? A tak, Papoose.
Słuchaj jesteś świetny, naprawdę świetny, wszyscy cię tu lubimy, siedzący tu obok Greg cię uwielbia, cała wytwórnia wierzy w ciebie, ale wiesz...
Mamy zamiar teraz wydać tak znaczących i świetnych artystów, jak Aaron Carter czy Jordin Sparks. Mamy wrażenie, że mógłbyś do tego grona nie pasować...
Ale nie martw się, wszystko jest już pozałatwiane, twój debiutancki album ma datę wydania 2021-04-21, a teraz chodź tu, pokażmy im, jak przyjacielsko ściskają się faceci wychowani na Brooklynie! No, głowa do góry!
Resztę historii dopisało życie. Pap męczył się z wydawcami przed następne 7 lat, wsiąkł znów w podziemie produkując kolejne nic nieznaczące mikstejpy, zrobił się też odrobinę złośliwy, postanowił bowiem chyba, olewając znane przysłowie mówiące, że człowiek całe życie się uczy a i tak umiera Pelsonem, na przekór zdrowemu rozsądkowi wydać ów nagrany w 2006 materiał w formie niezmienionej. Tak postawiona sprawa rzuca nowe światło na postępowanie diabelskiej wytwórni, bowiem to, co miałem okazję na tej płycie usłyszeć, nie nadawałoby się na wydanie i promowanie nawet w poprzedniej dekadzie, i zaraz zobaczymy, dlaczego.
ŻE CO? ŻE CO? ŻE COOOOOO???!?!?!?!
Twe pytanie zasadnym jest, drogi kolego Pelsonie, bowiem właśnie ono towarzyszyło mi przez praktycznie cały czas tego dopustu, jakim było słuchanie "TND". Ok, wiem, Lil Wayne (tfu) ma bardzo często pokraczne i głupie linijki, i za to wszystkie dobre chłopaki go nienawidzą, ale to dopiero przy lekturze najnowszego dzieła Papoose'a przypomniałem sobie, dlaczego kiedyś to właśnie on, a nie Weezy, nazwany został najgorszym panczurem rapgry. W przekroju płyty usłyszałem wiele pociesznych i niesamowicie czerstwych stwierdzeń, które przecież z założenia mają nas niby rzeczywiście po tych naszych fizysach rzymskich patrycjuszy (ja przynajmniej taką mam) hmmm... pancznąć.
Spójrzcie proszę na poniższe linijki, i powiedzcie mi, czego ja w poniższych literkach nie rozumiem?
I bust through the door ready to let my iron boom
I’mma turn this livin' room to the dyin' room
Turn the bathroom to the blastroom
Bedroom to the deadroom
Plain left 'em red, dead, doom
Spójrzcie proszę na poniższe linijki, i powiedzcie mi, czego ja w poniższych literkach nie rozumiem?
I bust through the door ready to let my iron boom
I’mma turn this livin' room to the dyin' room
Turn the bathroom to the blastroom
Bedroom to the deadroom
Plain left 'em red, dead, doom
"Motion Picture"
I’m nice, I rock ice just like Ice
Anyone Vanilla Ice, Ice T, just ice
Ice Cube, ice dudes, make the right moves
I’m a leader, niggas follow me just like rules
Anyone Vanilla Ice, Ice T, just ice
Ice Cube, ice dudes, make the right moves
I’m a leader, niggas follow me just like rules
I got more dead presidents than a cemetery
Nacirema Dream, it’s American spelled backwards (łoooo, aaa... to dlatego taki tytuł płyty, motyla noga no, bez kitu, ma chłopak talent do łamigłówek!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!)
"Nacirema Dream"
Your mama could hang, call her Saddam Hussein
They know I stay with the strap like parts spelled backwards (no Pelson jego mać, dwa razy ten sam zabieg na jednej płycie, ma Papek tupet)
"On Top Of My Game"
You ain’t put in no work since a tardy
Man, you washed like the laundry
You a ex murderer like Ashanti
Man, you washed like the laundry
You a ex murderer like Ashanti
"Faith"
To naprawdę nie wszystko, wybrałem tylko te najgorsze, ku uciesze i na pożytek owieczek czytujących tego bloga.
Wiecie, miałem już w tym roku okazję słuchać naprawdę dużej ilości propozycji od raz lepszych, raz gorszych raperów. Żaden (nawet Edo G, tak, nawet on) nie uraczył mnie takim festiwalem durnych, niedorzecznych, niegodnych nawet najdalszych zakamarków kochanego datpiffa zdań z podmiotem i orzeczeniem. No Pelson w Pelsona pelsonowany, serio, jestem wypłukany jak pralnia? Poprawcie mnie, jeśli się mylę, ale nawet na recenzowanym niedawno "I Am Not A Human Being II" nie było takich kwiatków.
Ktoś, jakiś Pelson z Polski C (czy gdzie tam Rzeszów się znajduje) mi powie- no ale czepiasz się, każdy ma gorsze linijki, czemu tak tutaj ciśniesz i robisz Papowi z Pelsona jesień średniowiecza?
Ma otóż, młody padawanie, Pap problem taki, że na panczach opiera się jego rzemiosło, obwołany został dawno temu ich królem, i każdy wymaga od niego wysokiego poziomu w tej akurat materii. Każdy raper (poza najbardziej wybitnymi tekściarzami), po jakimś czasie funkcjonowania na rynku odnajduje swoją niszę, której trzyma się już do końca, odstępstwa od niej zaliczając zwykle do porażek (vide Common i jego ostatni album).
Papoose nie jest najlepszy w swojej niszy, ba, nie jest nawet już średniakiem. To może jego fanów zaboleć najbardziej. Brak błyskotliwych linijek to poważna wada, ale jest coś jeszcze.
Chłopak przespał moment, w którym pancze, strojenie groźnych min do kamery i butowanie chłopaczyn za rzucone spod niewłaściwego kąta spojrzenie, przeszły do lamusa. Dzisiaj rządzi A$AP Rocky, dziś rządzi Kendrick Lamar i J.Cole, dziś panoszą się metroseksualni Lil B i RiFF RaFF, nie jakiś kolejny klon Prodigy'ego i Havoca. Wojnę o rząd dusz wygrał Jay-Z, nie Big L. Pap jakimś cudem tego nie zauważył, i mentalnie utknął w 2003 roku, kiedy NAPRAWDĘ wszystko inne było. Z każdego letargu można się obudzić, owszem, ale "TND" to wytwór umysłu oderwanego od realiów, zupełnie jakby ktoś mu coś do drinka dorzucił... zaraz, zaraz... RICK ROSS, JA CIĘ OBSERWUJĘ!!!
Wiecie, miałem już w tym roku okazję słuchać naprawdę dużej ilości propozycji od raz lepszych, raz gorszych raperów. Żaden (nawet Edo G, tak, nawet on) nie uraczył mnie takim festiwalem durnych, niedorzecznych, niegodnych nawet najdalszych zakamarków kochanego datpiffa zdań z podmiotem i orzeczeniem. No Pelson w Pelsona pelsonowany, serio, jestem wypłukany jak pralnia? Poprawcie mnie, jeśli się mylę, ale nawet na recenzowanym niedawno "I Am Not A Human Being II" nie było takich kwiatków.
Ktoś, jakiś Pelson z Polski C (czy gdzie tam Rzeszów się znajduje) mi powie- no ale czepiasz się, każdy ma gorsze linijki, czemu tak tutaj ciśniesz i robisz Papowi z Pelsona jesień średniowiecza?
Ma otóż, młody padawanie, Pap problem taki, że na panczach opiera się jego rzemiosło, obwołany został dawno temu ich królem, i każdy wymaga od niego wysokiego poziomu w tej akurat materii. Każdy raper (poza najbardziej wybitnymi tekściarzami), po jakimś czasie funkcjonowania na rynku odnajduje swoją niszę, której trzyma się już do końca, odstępstwa od niej zaliczając zwykle do porażek (vide Common i jego ostatni album).
Papoose nie jest najlepszy w swojej niszy, ba, nie jest nawet już średniakiem. To może jego fanów zaboleć najbardziej. Brak błyskotliwych linijek to poważna wada, ale jest coś jeszcze.
Chłopak przespał moment, w którym pancze, strojenie groźnych min do kamery i butowanie chłopaczyn za rzucone spod niewłaściwego kąta spojrzenie, przeszły do lamusa. Dzisiaj rządzi A$AP Rocky, dziś rządzi Kendrick Lamar i J.Cole, dziś panoszą się metroseksualni Lil B i RiFF RaFF, nie jakiś kolejny klon Prodigy'ego i Havoca. Wojnę o rząd dusz wygrał Jay-Z, nie Big L. Pap jakimś cudem tego nie zauważył, i mentalnie utknął w 2003 roku, kiedy NAPRAWDĘ wszystko inne było. Z każdego letargu można się obudzić, owszem, ale "TND" to wytwór umysłu oderwanego od realiów, zupełnie jakby ktoś mu coś do drinka dorzucił... zaraz, zaraz... RICK ROSS, JA CIĘ OBSERWUJĘ!!!
Piękne słowa mówią wszystko, lecz nie zmienią nic
Im dalej w las, tym bliżej do Leszka Pękalskiego, głosi ludowe przysłowie, a z nimi zawsze warto być zaznajomionym, tym bardziej, że ten poczciwina wszak niedługo powróci do świata wolnych ludzi. Ciekawa musi być perspektywa takiego gagatka po opuszczeniu murów więziennych, ciekawa historia i duże szanse na przypowieść z morałem.
Niewiele ciekawego za to wynika z ogólnej tekstowej warstwy "The Nacirema Dream". Wiecie, znana była pewnego czasu na Sadybie historia o trupie, którego mały chłopiec szturchał badylem, i im bardziej go szturchał, tym bardziej ten trup nie reagował i pozostawał obojętny na bodźce (morał z tego niestety wymknął mi się z pamięci). Takim właśnie trupem emocjonalnym byłem podczas odsłuchu tych wszystkich nużących opowiastek Papoose'a, których mamy tutaj trochę, w końcu nie samymi dennymi panczami rap naszego bohatera stoi.
Wzbudzające jakieś tam emocje "Motion Picture" to historia zemsty Papa na niewiernych kolegach, którzy ośmielili się poddać w wątpliwość jego męstwo i odstrzelić. Ok, oddam sprawiedliwość Papowi, wysłuchałem tego kawałka z ciekawością, zmartwiło mnie jedynie to, że zdecydował się wpakować kulkę w waginę pewnej kobiety, niszcząc najpiękniejszy przecież organ, jaki Matka Boża 2.000 lat temu, zaraz po dinozaurach i smokach, wymyśliła. A to przecież była dziewczyna z małego miasta, żyjąca w jej samotnym świecie, która wzięła pociąg donikąd... No, sami wiecie.
"Mother Ghetto" to mocna, uliczna opowieść o tym, co się dzieje w Bedstuy, o poczynaniach miejscowych urwisów i tym, kto komu cukierki sprzedaje.
"6 A.M." to pierwszy koncepcyjny track na "TND", historia została pomyślana tak, że szpącących w swoich światach Jadakissa, Jima Jonesa i samego Papa dopadają o owej szóstej godzinie panowie policjanci, wyważając drzwi i oznajmiając zdecydowanym głosem, że, za przeproszeniem, Pelson na ziemię i Pelson się nie ruszać bo Pelson roz-Pelson-lę. Nie ruszyło mnie to specjalnie, ale jakieś tam propsy za chęć urozmaicenia się panom należy.
Do tracków koncepcyjnych na pewno zaliczyć należy też "Cure", którego powstaniem głęboko zdziwiona była niby featurująca tu Erykah Badu, gdzie podmiot liryczny próbuje wziąć nas pod włos łzawym i niestety dość tandetnym wcieleniem się najpierw w nowotwór, a potem w wirusa HIV. Jeżeli chorych na te paskudne rzeczy ludzi faktycznie toczy od środka taki mdły, kanciasty jak piksele w pierwszym Quake'u i wyzuty z wszelkich emocji robal papuzowaty, to nie dziwię się, że umierają w męczarniach. Pomysł dobry, wykonanie fatalne, po instrukcję "jak się to dobrze robi" odsyłam do Cunninlynguist ficzuring Gibbs Freddie.
Nie lepiej jest na "Pimpin Won’t Die", w którym raper grobowym tonem opowiada o przegranych szansach dziewczyn i chłopaków z getta, zabijając skutecznie apetyt na takie tracki ludziom zakochanym w nieszczęśliwie dzieciatej Brendzie. Katastrofalny refren i wspomniany ton powodują raczej złośliwy grymas, a nie sugerowaną uczoną zadumę...
Komedią jest też "Law Library (Part 8)", edukujące, na pewno chłonących w mig taką wiedzę, murzynów z ulicy o ich prawach w przypadku kontaktów z 911. Serio 7 części wcześniej powstało? Aż sobie chyba je przesłucham. Ciekaw jestem, co następne? Jak zjeść bezę i nie stracić street credu?
Symptomatycznie za to jest "What’s My Name", opowiadającym o pełnej niuansów relacji małżeńskiej Papoose'a i Remy Ma. W skrócie- on zaliczy coś na boku, ona jemu wybaczy, zadziałać to może też w drugą stronę. Wilk syty, owca cała.
Co tam jeszcze nam kochani do przetoczenia po chodniku zostało?
"R.I.P.", z którego nie wypada żartować z racji tematyki, zastanawia tylko pod jednym względem. Otóż babichna Papa miała 17 dzieci, i o dziwo żadnego nie znaleźli w beczce, co jest bez wątpienia faktem dla nas budującym. Fanów Magika zbuduje za to "Alphabetical Slaughter Part II", czyli okręt flagowy twórczości bohatera niniejszej recenzji, w którym to postanowiono chytrze zrobić backmasking podkładu i zaprosić grabarza kariery Kay Slaya tylko po to, by Pap mógł po raz kolejny uraczyć nas z deka wypalonym już konceptem ciskania linijek na wszystkie litery alfabetu. Ani to fajne, ani dobrze zrobione, ani odkrywcze, ani nawet śmieszne.
Jak cała warstwa tekstowa zresztą. Jestem ludzkim chłopem, lubię znajdować zalety, mordy często zarzucają mi, że biorę oceny z Pelsona i je zawyżam ("człowiek 3/5" czyli Hack już nawet namierzał moje IP), ale tym razem jakoś mi ciężko takowe wyłuskać, mimo szczerych chęci. Uparłem się jednak i szukałem uparcie!
I wyszło Pelson na moje, jest zaleta! Na "Turn It Up" Papoose ciśnie naprawdę dobrze! No, ale wielu raperów uważa bit Premiera za okazję do pojechania życiówki, i nasz mały Indianiec tutaj się stara. Pancze dalej czerstwe w Pelson, ale słychać jakieś faktycznie dobre chęci zaistnienia.
Niesprawiedliwością jednakowoż byłoby stwierdzenie, że ani razu podczas słuchania "TND" nie ożywiłem się.
Pierwszy raz, gdy usłyszałem wersy o niedobrej, męczącej i opresyjnej ochronie w klubach (wybaczycie, że zapomniałem gdzie konkretnie?)- Papoose, no Pelson no, a pamiętasz, co zrobili Proofowi, czy trzeba ci to napisać wielkimi literami?
Drugi raz- gdy Pap stwierdził, tu akurat pamiętam, że na "On Top Of My Game", że 2Pac miał w zwyczaju wykrzykiwać, cytuję, Yay Yay!!!! Ja sobie nie przypominam...
Trzeci raz- gdy zobaczyłem, że ten bumelant i znany cwaniak Archie nawet tutaj się pojawił:
I call em a bunch of meatheads like Archie
fejm jak widać rośnie, a hejterzy Pelsony cicho.
No dobra, ok, niech wam będzie, był i czwarty raz, gdy podskoczyłem na swoim wygodnym, dyrektorskim fotelu.
W tradycyjną euforię, typową dla swoich gościnnych występów, wprawił mnie znany z używania autotune'a, Ron Brownz, rujnując nawet niezły "Get At Me".
Niestety, na tym koniec. Satysfakcja ze znalezienia faktycznych zalet czyni mnie głuchym na wasze drwiny, hejterzy prowokacyjni.
Jeśli coś mogło uratować niedomagającego MC, na jakiego wyszedł Papoose, to muzyka. W końcu w 2006 wychodziło sporo fajnie wyprodukowanych rzeczy, więc nawet jeśli faktycznie ta płyta czekała te 7 lat w piwnicy, to nie musiało to oznaczać problemu dla całego projektu.
Jeden szybki rzut oka na listę producentów i zabłysła iskierka nadziei, stary dobry Dame Grease, Dj Premier, Buckwild, Heatmakerz, StreetRunner- nie są to ksywki obce fanom nowojorskiego stylu robienia podkładów. Zwykle jest tak, że znane nazwiska na wykazie producentów oznaczają jakościowy awans nawet najbardziej drewnianego rapera o 2 klasy. Niestety, tym razem drewno, wbrew fizycznym doktrynom Andrzeja Ż (ps. "Kuraś"), zatonęło marnie.
Ok, bit Premiera to naprawdę klasa, słychać dostojność i dopracowanie charakterystyczne dla legendarnego producenta Gang Starr, fajnie i bangersko wypadł też "On Top Of My Game" czy osadzone w murzyńskiej bluesowej krainie "Faith", ale reszta? Przeciętność co najwyżej.
Nie pomógł dęciak w "Die Like A G", zaszkodził podłej jakości cykacz w "Where I Come From", zadziwiła recenzenta cała kolekcja bitów może i faktycznie nowojorskich, ale tych z kategorii ruff rydersowych paździerzy z pięknych lat 1999-2002 (Motion Picture, Mother Ghetto, Nacirema Dream, 6 A.M.).
Nudzi powolne i niemrawe "Cure", usypia tym kalekim pianinem "Law Library (Part 8)".
Odpowiedzialni za "Nacirema Dream" Heatmakerz chyba okrutnie zapomnieli, jaki kultowy status sobie wyrobili wśród fanów Dipset, a Buckwild to w ogóle powinien występować tu pod jakimś aliasem, jak poeci za cenzury, by nikt go za rok czy dwa nie rozliczył z jego tandetnego tutejszego występku.
Produkcja nie jest ani klimatyczna, ani dopasowana pod Papa, ani ciekawie różnorodna.
Nie jest ani klasyczna, ani modna, nie trafi ani do młodych fanów, którzy odejdą znudzeni brakiem innowacji, ani do starych wyjadaczy, którzy po prostu mają lepsze pozycje z klasycznego nurtu do sprawdzenia w tym roku.
Kto więc zostanie i będzie namiętnie słuchał "TND"? Podejrzewam pewne grupy o takowe chęci, ale naprawdę, jak chcecie dobrej rady, to Kinbaku Shibari da wam więcej frajdy.
Z "człowieka-1,5-miliona" do "człowieka-1,5/5" w 7 lat, kuracja długa, bolesna, nieperspektywiczna, bezsensowna, ale w ostatecznym rozrachunku skuteczna.
Nie będę wam ściemniał, nie czekałem na tę płytę uboższy o kilogram paznokci, nie spodziewałem się przełomu, nie chciałem nawet płyty godnej top 10 roku 2013, zadowoliłbym się (platonicznie of kors) płytą nawet tak przeciętną, acz solidną, jak nowa propozycja od N.O.R.E. (który to as znał rzekomo prawdziwego Noriegę? Jeezy?).
Na "The Nacirema Dream" nic nie zagrało. Nie ma ani zaskakujących, dobrych tekstów, ba nie ma też nawet nie zaskakujących, ale dobrych, nie ma progresu w kwestii panczy, nie ma nowych rozwiązań w kwestii flow czy przekazu (w amerykańskim znaczeniu tego słowa, czyli "delivery"), nie ma nawet rzemieślniczej jakości produkcji muzycznej, nie wypalił koncept płyty jako zwierciadła mniej lub bardziej ziszczonego amerykańskiego snu, nie popisali się goście, a z kolei trudno, trudno przychodzi mi spisywanie zalet...
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie udało się też to, co w płytach z gadaniem do sampli jest najważniejsze, priorytetowe- replay value (nie ma, NIE MA dobrego polskiego odpowiednika). Nie wiem jak wy drodzy przyjaciele i przyjaśmiecie, ale ja zupełnie nie mam ochoty na ponowne spotkanie z "TND".
Jakby tego było ma to Remy Ma, kojarzona może przez część z was raperka powiązana z Terror Squadem i zarazem żona człowieka 1,5/5, nie dość, że jest obleśną grubą larwą, to jeszcze dodatkowo siedzi w pierdlu. Nie ma tu miejsca na zwycięstwo dla Brooklyńczyka. Żona DMX'a, tak samo brzydka, przynajmniej jest normalną matką.
Niespecjalnie mnie to rusza, wątpię też w waszą ewentualną empatię dla człowieka, którego zgubiła własna chciwość.
Jeżeli bardzo chcieliście, by ta płyta wyszła, rozczarowaliście się i teraz pomstujecie, to spieszę was uspokoić. Każdy popełnia błędy, każdy może wyjść na prostą. Jest wielu raperów, których najlepsze płyty nie były debiutem, i wielu takich, którzy wyciągnęli wnioski z w własnych potknięć.
W końcu, kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci Pelsonem.
A co do Papoose'a, to wypelsoniaj.
Żartuję mordo, lubię twoją fizjonomię zdziwionego, wygłodzonego bywalca kenijskiego buszu, jeszcze się spotkamy.
NIE SPODZIEWALEEM SIE TEGO, MOZE BYC CIEKAWIE. PIONA SIEACH ZMIEĆ Z POWIERZCHNI ZIEMI TEGO MARNEGO PSEUDO-TRUESCHOOLA
OdpowiedzUsuńSprawdzałeś może kiedyś coś od młodych, aroganckich swaggerów New Boyz?
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=herLMUn2-U0
PS. Dajesz jakąś szansę tym panom z linku poniżej?
http://www.youtube.com/watch?v=9WUn-IbtLIA
A na recenzję Ricanstruction można liczyć?
OdpowiedzUsuńsieah poszedłbyś z nią na randkę?
OdpowiedzUsuńhttp://cdn4.nwgimg.com/wp-content/uploads/2013/02/BCSz8X1CYAEghOk.jpg
Masz już plan jaką polską płytę zrecenzować jeśli większość zagłosuje na tak?
OdpowiedzUsuń1. Nie.
OdpowiedzUsuńNie.
2. Nie
3. Nie wiem, może jakąś wylosuję? Albo wy podpowiecie.
PS: "sieah poszedłbyś z nią na randkę? "
OdpowiedzUsuńz którą?
Jezusie nazareński i katolick-narodowo polski Boże Sieah, przecież Ty w jakiś pracoholizm nam wpadniesz, zmniejsz tempo.
OdpowiedzUsuńRecenzja polskiej płyty obowiązkowo powinna się tu znaleźć, koniecznie coś takiego zrób, będzie ciekawiej niż recka nowego Papa, o którym bez czytania wiem, że napiszesz że emeryckie pierdolenie spóźnione o jakieś 5 lat.
PS może byś zrobił jakiś cykl krótkich recenzji? Takie dwa, może 3 akapity na temat płyt, które przesłuchałeś, ale nie chce Ci się porządnie recenzować? Na pierwszy ogień mógłby wibratorowy Wilk pójść, bo ciekaw jestem Twojej opinii na jego temat i chcę wiedzieć, czy odwoływać zamówienie płytki, czy mogę jej bez wstydu słuchać.
Najlepiej zrób coś podobnego do "minął tydzień" tyle, że z miesiącem. Rzadziej będzie się ukazywać więc odzew będzie większy, fejm się będzie zgadzał i wzrośnie zajawka, a my będziemy mieli pewny(mam nadzieję) wpis. Mogły by się znaleźć tam mini recenzje płyt z danego miesiąca. Poza tym propsy za ostatnie ożywienie bloga.
OdpowiedzUsuńZawsze uwielbiałem Twoje recenzje w pigułce, robiłeś to chyba w ramach podsumowan. Brakuje mi tego... :(
OdpowiedzUsuńschwarz, właśnie recenzja Papuza powinna być, koniecznie z beką z tejże okładki ( a gdzieś dopiero czytałem, że sieah nie kupuje płyt na których widnieją twarze nieskażonych głębszą myślą murzynów ). Papuz chyba zrobił Panu recenzentowi na złość, bo wiedział, że tenże i tak nie kupi tej wypociny na której jest bit Premiera ( wystarczający powód, żeby spuścić to w kiblu ) . A i prosiłbym również o bekę z tego jak " 1.5 million dolla man " stał się " przez chciwość nie sprzedaję nawet 1 płyty man " HEHEHHEHEHEH.
OdpowiedzUsuńStrzelam że ocena 3/5. Takie przeczucie.
OdpowiedzUsuńNowy track gej-rapera z Chi-Town jest, takie tam info z dupy i nie na temat.
https://soundcloud.com/rich-daily/congratulations
Ja też chcę recenzji w pigułce
OdpowiedzUsuńsieah' zrecenzuj nową płytę rapera Tede (popularnie wieprz), bo bity na jakich ten grajek leci można by spokojnie podrzucić na solo Jaya-Z, no i raper-knur nagrywa najbardziej podobny do amerykańskiego mainstreamu i klasyków lat dziewięćdziesiątych - rap, który jest na luzie, MC nie sili się na kaznodzieję, taki po prostu rap w stylu 'bujaj się prostytutko' i też grubas jako jedyny chyba w podgatunku zwanym polski rap potrafi zaaranżować tak niebywale trudny element utworu jak refren
OdpowiedzUsuńPamiętam jak Papuz zaczął wydawać te setki mixtapów większość lamusów ogłosiła go zbawcą hip-hopu, który odzyska rapgrę dla Nowego Jorku. Prawie 10 lat później i Pap chuja zdziałał, pozostając nawet w cieniu swojego uwczesnego mixtapowego rywala - Saigona. Zawsze uważałem go za typa którego wersy lepiej się czyta niż się ich słucha.
OdpowiedzUsuńI a propos kolegi wyżej - jaka jest twoja opinia o Ricanstruction? Ja po 6 latach czekania na nowy krążek od China łyknąłem go jak młody pelikan, ale nie mogę się pozbyć wrażenia, że gdyby Yellow Nigga się skupił i wydał jedno płytowe wydawnictwo z tym co najlepsze na obu krążkach moglibyśmy mówić o klasyku.
1. Pudło :)
OdpowiedzUsuń2. Myślałem o Tede, jeszcze może popytam kumpli, którzy siedzą w polskim rapie i chodzą w koszulkach WSRH (czyli patologia)
3. Podoba mi się ta płyta, i mam takie samo zdanie o jej długości, no, ale chyba każdy ma podobne.
Sieah co myślisz o tym co się dzieje teraz w bay area,jaki masz stosunek do hyphy, Twoje klimaty czy raczej wolisz brzmienie z 90's bay. Słuchałeś coś Mac Dre? jakie masz zdanie o nim?
OdpowiedzUsuńA coś w Bay Area się dzieje?
OdpowiedzUsuńHyphy fajnie się słuchało, ale hajp na tego typu muzykę przeminął, podobnie jak na crunk czy snap.
Mac Dre- jakieś pojedyncze thizzle słuchałem, musiałbym sobie przypomnieć by wydać osąd.
Coś tam w Bay się dzieje, E-40 wydaje co rok jakieś podwójne albo potrójne albumy, Too Short coś tam nagra, Yukmouth nie zamula, The Regime coś wypuściło(choć bay to nie do konca jest) The Jacka czasem zarzuci jakimś fajnym albumem. Aktualnie młode koty w Bay bawią się w hyphy albo powrót do korzeni. Z młodych polecam : IamSu, D-lo, Young Gully, DB tha General, J. Stalin(młody raczej nie jest), Droop-E(sprawdź kawałek "N The Traffic"). No i oczywiście Cały czas nagrywa weteran, Brotha Lynch. Dobre albumy wychodzą, choć z drugiej strony nikt z Bay mainstreamu nie podbija.
OdpowiedzUsuńAno że E-40 i Too Short nagrywają to wiem. Dzięki za polecenie innych.
OdpowiedzUsuńJak sądzisz która składanka wytwórni jest lepsza, GOOD Music czy MMG vol 2 ?
OdpowiedzUsuńObie dobre, ale wole Self Made vol. 2
OdpowiedzUsuńPopieram ziomka, co chce, żebyś Tedego zrecenzował, może nie daj Boże ci się spodoba
OdpowiedzUsuńPodbijam, byłoby śmiesznie :D
OdpowiedzUsuńTej Sieach, poleciłbyś jakiegoś fajnego cloud-rapera (nie lubie dzielić na podgatunki no ale trudno) powiedzmy w stylu Neako albo J-Green'a?
Wiadomo, że nie Asap'a czy Space'a bo tych znam.
Swoją drogą jak nie słuchałeś to J-Green'a polecam, a konkretnie Codeine Dream vol. 3, fajna płytka. Słychać Memphis.
Nie wiem kogo już znasz, ale może Blue Sky Black Death? (+ projekt z Nacho Picasso).
OdpowiedzUsuńMain Attraktionz.
Produkcje Harry'ego Frauda.
Squadda B.
No i Lil B...
A jak chcesz spis to może ten choć nie bardzo wiem, w jakim sensie Exquire, Soulja Boy i Schoolboy to cloud, podchodź więc ostrożnie.
Jakiego dobrego południowca z młodych polecasz ? Chodzi bardziej o brzmienie niż region.
OdpowiedzUsuńZależy, kogo znasz...
OdpowiedzUsuńNo znam tych trochę już zasłużonych których zna każdy Jeezy, Ross, T.I itp. Z młodszych to Meek Mill,Chief Keef,Trinidad,KRIT,Waka,Gunplay,Big Sean, Tyga, Ace Hood,Yela,Kid Ink,B.O.B,Montana i pewnie jeszcze kilku o których zapomniałem.
OdpowiedzUsuńco sieah sądzi o albumie z 2004 roku pt. "Madvillainy"?
OdpowiedzUsuń1. z takich całkiem nowych to może przydupas Krita- Big Sant? Niedawno album wydał Rich Boy, Freshman któregoś tam roku wg XXL, i parę fajnych bangerów tam się znajdzie. Spróbuj obadać też Trademark Da Skydiver & Young Roddy.
OdpowiedzUsuń2. Bardzo dobra płyta, dwóch ekscentryków, choć pewnie niektórzy mnie znienawidzą, jak powiem, że Jaylib jest równie dobry.
Zaliczasz Kanye'go do grona gej raperów ? W końcu jego 2 pierwsze płyty i MBDTF nie miały za dużo wspólnego z tym "podgatunkiem", no może MBDTF trochę tak.
OdpowiedzUsuńJakaś krótka opinia o nowej płytce Tyga? Tak w jednym zdaniu :) ?
OdpowiedzUsuńSouljaBoy jest w tamtym zestawieniu, bo nagrał z Clamsem Casino ("All I Need" + "The World Needs Change"). Mr Muthafuckin eXquire ma EP na której jest Fraud, BSBD i SGPurrp (nie słuchałem całości).
OdpowiedzUsuń1. Kanye może i czasem wygląda ciotowato, ale czy gej rap? Może czasem.
OdpowiedzUsuń2. To chyba za mało jednak, by zaliczyć ich do cloudowców.
Dzięki za listę i raperów, Nacho już zaczynam sprawdzać, część z reszty też pewnie sprawdzę dopóki dopóty mam zajawkę na ten podgatunek.
OdpowiedzUsuńA co do Schoolboya to jeśli Soulja i eXquire są na tej liście według kryteriów podanych przez Archiego to Q powinien na niej być tym bardziej, nie nagrał żadnej cloudrapowej płyty ale piosenek cloudrapowych ma znacznie więcej.
I teraz pytanie, czy rapera do danego gatunku klasyfikuje płyta, cała twórczość czy może już jedna/dwie piosenki? Wiadomo, że jeśli np. dwie piosenki jak te Soulja Boya to pod ten gatunek moglibyśmy wcisnąć trylion raperów...
1. Tyga- rozczarowanie, płyta zrobiona po łebkach, na odwal się, z paroma zapychaczami zbędnymi, i przykład partactwa przy załatwianiu "featuringu" Shakura.
OdpowiedzUsuńDobrze, że chociaż beki dostarczył.
2. Nie wiem doprawdy, ostatnio słuchałem mikstejpu Torae, na którym to pojawiły się takie oto kawaliny- jeden i dwa. Dla przypomnienia dla nieświadomych, Torae to nowojorski truskulowy nudziarz, a tu mamy bity, na których równie dobrze mogliby rapować odpowiednio Meek Mill i Young Jeezy.
Więc byłbym przeciwnikiem kwalifikowania raperów po jednej piosence do jakiegoś podgatunku (czy nawet dwóch, Archie).
A jak się przypisuje rapera do podgatunku? Warren G nie wymyślił g-funku, a każdy wie, że go robił. Utożsamianie się z jakimś modnym trendem wiązałbym chyba z twórczością w dłuższym okresie.
Co myślisz na temat "reinkarnacji" Snoopa? Przesłuchasz czy raczej masz wywalone na ten projekt?
OdpowiedzUsuńNie czekam.
OdpowiedzUsuńJak nie będzie co robić, to może posłucham.
http://www.hiphopdx.com/index/singles/id.24092/title.jay-z-f-common-open-letter-pt-ii-j-period-exclusive- Open letter part 2 z Commonem co sądzisz ? może dopiszesz coś do poprzedniego wpisu ?
OdpowiedzUsuńNie ma chyba czego dopisywać, Common chciał się przylansować i przy okazji przekazać coś afroamerykańskiego.
OdpowiedzUsuńCloud rap jest biedny w takich true reprezentantów, więc rozbudowali listę o osoby, które w pewien sposób były powiązane z tym podgatunkiem i stąd Soluja. Nie słucham go, więc nie wiem czy czasem nie miał bitów w tej stylistyce od kogoś innego poza Clamsem. Mr. Muthafuckin eXquire ma taki trochę odpływający klimat na "Lost in Translation". A co do Q to słuchając "Habits & Contradictions" to się wynudziłem, a nie odpłynąłem. Jedynie "Sacrilegious" i "There He Go" zrobiły na mnie wrażenie. "2 Raw" też spoko. No, ale nie wiem gdzie tam na albumie ten cloud.
OdpowiedzUsuńZ tej listy to polecam typa zwanego Haleek Maul i jego EP pt. "Oxyconteen". Do tego świeżynkę z tamtego miesiąca zwaną "Damare Shizukani" od Ethel Wulfa (reprezentanta BLVCK RVIDXR KLVNU a.k.a. 275).
Schoolboy miał kawałek z A$AP-em, może to już wystarczyło, by go dodać do cloudowców.
OdpowiedzUsuńJa nie wytrzymałem nawet do końca płyty Spaceghosta, więc pewnie jego protegowanego też nie zdzierżę.
To EP + ma nastrojowe, cloudowe bity. O tym co wyprawia się na majku nie wspominam, bo wiadomo jaki (przeważnie) reprezentanci tego podgatunku mają skill. Fajnie się tego słucha w nocy.
OdpowiedzUsuń1. Słyszałeś, że nowe Quasimoto wychodzi jakoś przed wakacjami? Czekasz z ręką wiadomo gdzie?
OdpowiedzUsuń2. Jak piszesz recenzję, to słuchasz albumu od dechy do dechy, żeby wyłapać, co w niej jest chujowego czy jak już wiesz, że jest chujowe - to nie sprawdzasz dalej?
3. Z tych polskich płyt, proszę Cię, nie oceniaj żadnego Tedego ani innych komercyjnych rapieruf(Elliminati bardzo dobre). Tylko murzyny!
Sprawdzałeś nowego Ghosta? Na ślizgu spuszczanko, a jak na rapbzdurach?
OdpowiedzUsuńwww.youtube.com/watch?v=2zNSgSzhBfM Zajebisty teledysk do Cant hold us. Jak dla mnie klip roku. Sprawdź.
OdpowiedzUsuń1.
OdpowiedzUsuńa) Czekam, ale żeby jakoś niecierpliwie, to nie powiem.
b) Każdej płyty słucham do końca, choć czasem jest to naprawdę trudne (vide "Goblin")
2. Sprawdziłem dziś, ciekawa płyta. Więcej powiem albo w mini, albo normalnej recce.
3. Bardzo fajny, jak i cała płyta. Musisz jednak przyhamować ze ślizgowym ogłaszaniem co tydzień premiery "czegoś roku".
Znana nam już ekipa próbuje sił w nowym singlu
OdpowiedzUsuńhttps://soundcloud.com/octobersveryown/dj-khaled-no-new-friends
Będzie powtórka z " Im On One " ?
Jakoś tak bez podjarki ten track...
OdpowiedzUsuńhttp://www.amazon.com/L.L.-Cool-J/e/B000APXJKI
OdpowiedzUsuńStream Authentic wujcia LL'a, po pierwszych 3 trackach nawet obiecująco.
Co sądzisz o 50 Cencie, uważasz go za dobrego rapera ? Przewidujesz sukces nowego albumu, czy raczej skończy jak Xzibit, DMX lub The Game ? Prawdę mówiąc wszystkie single przypadły mi do gustu i 50 nie dał się zjeść gościom(poza Eminemem i może Kendrickiem) sądzę,że może to być jednym z największych zaskoczeń tego roku artystycznie i komercyjnie. Wydaje mi się ,że ma jednak sporo większy fanbase niż The Game, sama ksywka jest już na swój sposób "legendarna" i rozpoznawalna dla niedzielnych słuchaczy. Poza tym mam duża sympatię do niego i życzyłbym mu powrotu na szczyt.
OdpowiedzUsuńUważam go za poprawnego rapera.
OdpowiedzUsuńSukcesu nie przewiduję, ostatnie projekty nie przypadły mi do gustu, a The Game ma na dzień dzisiejszy dużo lepszą dyskografię.
Nowa płyta zapewne nie przyniesie 50 Centa w całkowicie nowych szatach, jeżeli będzie to cokolwiek powyżej 3,5/5 to będę szczerze zaskoczony.
Fifty nie ma już takiego potencjału komercyjnego jak 8 lat temu, dziś zarówno jego muzyka jak i wizerunek dla przeciętnego odbiorcy mainstreamu są mocno nieświeże. Czasy nakoksowanych czarnuchów z plastikowymi klamkami w mainstreamie minęły bezpowrotnie, mamy zupełnie inną modę, do której Fifty pasuje jak świnia do siodła. Sukcesu komercyjnego nie będzie, bo przecież jego płyty sprzedawały się w dużym stopniu dzięki nakręconym modą na niego ludziom, a olbrzymi fanbase to on miał ale właśnie 8 lat temu, teraz to większość pewnie w ogóle rapu nie słucha.
OdpowiedzUsuńUważasz, że jeszcze któryś z Freshmanów wygra życie jak Macklemore ( złoto, pół miliarda na YT, 10 stron bow downów na ślizgu) ?
OdpowiedzUsuńNie wróżyłem rok temu sukcesu Macklemore'owi, więc wolę nie próbować nawet przewidywać ;)
UsuńSieah, słuchasz rapu z poza USA? Jak tak to zapodaj jakieś ksywki.
OdpowiedzUsuńJeżeli jesteś znawcą rapu spoza USA to możesz się tylko rozczarować moją listą. Są tam raczej oczywiste rzeczy (Hilltop Hoods, Bliss N Eso, Classified, Kardinal Offishall, K-os, K'naan, Swollen Members).
UsuńZ ostatnich moich odkryć, które może i ty chcesz poznać, to świetna płyta z Anglii- Lowkey- Soundtrack to the Struggle z 2011 roku.
Ostatnio też zajawka na dawno zapomnianego MJ Cole'a (nie mylić z kolegą z Roc Nation), jak lubisz uk garage to też polecam.
A z kangurowatych Draphta może kojarzysz? http://www.youtube.com/watch?v=ki6YTXyITaQ
UsuńNie znam.
UsuńPotencjał komercyjny na pewno się zmniejszył, mimo tego że 50 nie do końca odnajduje się w dzisiejszych trendach, może nagrać dobrą płytę( jak np. Game ). "My life" miało nie małą rotacje, fakt głównie dzięki Eminemowi inne single też widywałem przełączając Vive itp. Sądzę, że sama ksywka i goście zapewnią mu większą sprzedaż niż Game'owi. Nowe single są jakby bardziej świeże niż jego wcześniejsze dokonania np kawałem z Kendrickiem, "My life" które dla mnie brzmi trochę jak kawałek klimatem zbliżony do Recovery (nie tylko ze względu na Ema) tylko "Major Distribution" to typowo Centowy track. Patrząc na lajki na Facebook'u 50 jest popularniejszy niż Drake. Wiadomo ,że to nie jest wyznacznik i większość to randomowi słuchacze, ale to właśnie oni napędzają mainstream, zawsze jest to jakiś wyznacznik popularności. Sądzę, że dojdzie z nową płytą przy wydaniu jeszcze jakiegoś w miarę hitowego singla do poziomu komercyjnego Snowmana.
OdpowiedzUsuńFajnie by było, jakby jakiś raper z Nowego Jorku, JAKIKOLWIEK, poza Jayem, potrafił się utrzymać na komercyjnym topie przez więcej niż 5 lat.
UsuńHova nie będzie tworzył wiecznie...
Diddy się jakoś trzyma jeśli mówimu o JAKICHKOLWIEK. Poza nim Cudi i Nicki(jeśli nie odpłynie za daleko w remizowe klimaty) moją spore szanse.
UsuńChodzi mi o ścisły związek dolarów z wydawaną muzyką. Ostatnia płyta Diddy'ego ta last train to paris nawet do złota nie dobiła, mimo WSZECHOBECNEGO singla.
UsuńNicki póki co ma na koncie 2 płyty, poczekajmy, 50 cent dwie pierwsze płyty też opchnął w ilościach niewyobrażalnych.
Kid Cudi jest z Cleveland.
Serio nie było złota ? Ten singiel mnie zmylił, do dziś słyszę w myślach ten refren. Przy Cudim to mój błąd teraz doczytałem. 50 miał na tyle pecha, że 3 płytę wydawał w okresie kiedy gangsta rap ustępował w mainstreamie poza tym zniszczył go pojedynek komercyjny z Kanye'm, który przypieczętował zmianę stylu w głównym nurcie.
UsuńPamiętam ten pojedynek i pamiętne zdjęcie, wtedy byłem przekonany, że zwycięzca z tego zdjęcia (mali zawsze przegrywają życie) wygra także na liczby. Kurde, jak to dawno już było...
UsuńMam około 190 wygrałem życie :)
UsuńA nie było przypadkiem tak, że Kanye wygrał w USA, ale w Europie i na całym świecie więcej sprzedał Fifty? Jakoś taki mi się wynik tego pojedynku zakodował, ale może coś pokręciłem
OdpowiedzUsuńJakimkolwiek patriotą byś schwarz nie był, to pewnie dobrze wiesz, że w USA ludzi obchodzi USA, a Polska to dla nich śmieszny tandetny kraik, ochłap po ZSRR.
UsuńDane o sprzedaży z reszty świata to nie jest wydarzenie tylko zazwyczaj statystyka i dodatkowe godziny roboty dla księgowych, w przeciwnym wypadku mielibyśmy co miesiąc Kanye Westa i Eminema w Krakowie, a tak mamy Cappadonnę i dead prez.
Sądzę, że obu panom chodziło o prestiżowe zwycięstwo w Stanach, co zresztą chyba widać po ogłoszonym zwycięzcy.
Nie no doskonale zdaję sobie sprawę z faktu, że dla obu murzajców liczyła się sprzedaż w USA, po prostu taka ciekawostka z tą Europą i światem. Wiadomo, że Gayfish wygrał z Centem tym samym definitywnie kończąc modę na plaistkowych gangsterów i jednocześnie rozpoczynając epokę, która nadała określeniu "gejrap" nowe znaczenie.
UsuńLowkey dobry chłopak, ale z tego co wiadomo zaprzestał nagrywek na rzecz studiowania. Chętnie poczytam co sądzisz na jego temat, czy na temat jego solówki, jeśli kiedyś poleci notka na jego temat.
OdpowiedzUsuńhttp://www.glamrap.pl/2/13062-big-sean-potwierdza-ze-nagra-z-eminemem
OdpowiedzUsuńhttp://www.glamrap.pl/2/13061-slaba-sprzedaz-nowego-albumu-tygi
PS.
( Ja bym kupił jakby okładka była inna hehe )
Przydaj się do czegoś i poleć, jakbyś mógł coś w stylu Lupe Fiasco z pierwszego Food & Liquor :) Czyli taki młody lekko gejrapowy styl bez przesłodzonych tracków z ostatniego F&L i trzymanymi w ryzach consciousrapwymi zapędami?
OdpowiedzUsuńMoże nie widziałeś mojej recenzji Trip Lee- The Good Life (porządny gejrapowy zaangażowany rap chrześcijański)
UsuńSpróbuj też:
XV- Popular Culture
Skyzoo- A Dream Deferred
John Regan- Sorry I'm Late
Jon Connor- Salvation (mniej gejowskie)
Od razu pomyślałem też: Fashawn, ale jego pewnie już ogarniasz.
XV i Skyzoo (no i Fashawna rzecz jasna) znam już ale Regana i Connora chętnie obadam. Dziękuję pieknie
UsuńMickey Factz - Mickey MauSe (koncept album, świetny i za darmo)
UsuńSieah a masz może płytkę Regana na dysku i byłbyś skłonny ją gdzieś wrzucić? Pytam bo nie sposób ją znaleźć w sieci, wszystkie linki padły.
UsuńFactza zaraz obadam, dzięki za polecenie
Polecisz jakąś równie dobrą i podobną płytę do recenzowanego w 2010 roku albumu PackFM'a ? Nie chodzi o samą warstwę muzyczną ale o ten prześmiewczy klimat budowany dzięki skitom. Przyjmijmy, że wcześniej nie słyszałem nic podobnego.
OdpowiedzUsuńKlasyka skitów czyli debiut De La Soul i płyty Redmana, zabawne skity były na Ghostface Killah- Fishscale, dziwiłbym się, jakby ktoś się nie śmiał ze skitów na "Late Registration" Westa, "Word Of Mouf" & "Chicken & Beer" Ludy i "Crime Pays" Camrona. Śmieszne były przerywniki na "Dr. Octagonecologyst", a zabawny w całości był "Paullelujah!" MC Paula Barmana. Parę śmiesznych, lub ironicznych, akcentów też było na:
OdpowiedzUsuńUgly Duckling- Moving At Breakneck Speed
Ugly Duckling - Taste the Secret
The Coup- Steal This Album
Childish Gambino- Camp
Danny Brown-XXX
Zabawne płyty robi Busdriver.
The Pharcyde- Bizarre Ride II The Pharcyde
Beka z murzaja no nie sieah?
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=C-_LC3-lD54
Haha bez komentarza.
OdpowiedzUsuńBirdman wydaje książki i chce się brać za filmy. Czekam na film o YMCMB, lol.
OdpowiedzUsuńDobre skity były na "The College Dropout" Westa.
Czekam na "Decoded" z tekstów Birdmana, jest tam naprawdę wiele rzeczy, któych nie zrozumiałem.
Usuńhttp://1.bp.blogspot.com/-lhXRxpRWciA/UXJhO-vHDOI/AAAAAAAAOgA/WxdbaeEN454/s400/aaaaavb.jpg
OdpowiedzUsuńhttp://www53.zippyshare.com/v/42979934/file.html
Jest szansa na recenzje w tym tygodniu czy budujesz hype ?
OdpowiedzUsuńA co spieszy ci się?:)
UsuńSieah, jakie masz zdanie na temat Earla Sweatshirta z Odd Future? Twoim zdaniem większy potencjał niż Tyler, czy to tylko hype tak działa?
OdpowiedzUsuńZajawka na całe OF już chyba opadła.
UsuńEarla słuchałem jakiś czas temu, nie mam ochoty wracać.
Co sądzisz o Ace Hoodzie ? Wyróżnia się spośród reszty młodych trapowców tym ,że na prawdę umie rapować powiedziałbym bym nawet, że w kwestii umiejętności na micu jak i tekstowo jest najlepszym młodym południowcem, poza K.R.I.T'em i ma największy potencjał na nagranie dobrej płyty na której główną zaletą nie będą bity jak u większości rówieśników. Poza tym Bugatti to prze bangier. No chyba ,że jak wyżej udzielił mi się hype na niego w ostatnim czasie.
OdpowiedzUsuńAce Hood rozwala większość featuringów, na których się znajdzie. Legale i mikstejpy na dobrym poziomie, ma ciągoty do rozkmin, ale nie wiem, czy coś z tego będzie. Na pewno ma większy talent niż Tyga, wypada więc poczekać na to, jak na jego karierę wpłynie podpięcie We The Best pod label Birdmana.
Usuńhttp://www.glamrap.pl/2/13129-jay-z-szykuje-nowy-album
OdpowiedzUsuńBĘDZIE 500 STRON NA ŚLIZGU, SPUSZCZANKO ZALEJE RAPBZDURY :)
Jak Jay wydaje płytę, to zawsze jest to wielkie wydarzenie, niezależnie od tego, czego chcą hejterzy i NaSturbatorzy na forach.
UsuńA jak nie chcecie spustów nad wszystkim, co robi Jay (no, prawie wszystkim), to ten blog nie jest dla was.
Podbijam recenzję nowego Tedego, nie wróciłem od premiery do niej, usunąłem nawet z dysku, ale przynajmniej posłuchasz se dobrych beatów ( Tedzik nagrał z producentem, Sir Michem, już chyba z 4 płyty, nie chce mi się sprawdzać na wiki - brzmi to fajnie, południowo, choć czuć czasem że brakuje "tego czegoś".)
OdpowiedzUsuńEwentualnie proponowałbym coś, co nie wieje chujnią jak większość tego nudnego jak pizda polskiego rapu, jak np. ostatnie płyty Tego Typa Mesa (2011), Zeusa czy Bisza (2012), które większość hejterów polskiej sceny (jak ja) spokojnie potrafi docenić i uznać za udane.
Wybierasz się na kącert ASAPa (jasne, ze nie) lub Kendricka (mmm?)? W ogóle byłeś na jakimś rozpoznawalnym w świecie raperze?
Od siebie napiszę, że żałuję, że nie bylem na Stalleyu :(
Na A$AP-a pójdę, na Kendricka nie, nie chce mi się zapierdalać do Gdyni.
UsuńByłem na wielu koncertach rozpoznawalnych raperów ;)
@anonimowy, to jeszcze masz szansę, bo Stalley, podobnie jak Kendrick będą na kempie
UsuńZ tym "byciem na", Anonimowy kolego, postawiłeś się troszkę w niekorzystnym świetle. :D
OdpowiedzUsuńA co do recki polskiej płyty, jestem na tak, fajne urozmaicenie.
Co sądzisz o AZ zgadzasz się z tym, że to najbardziej niedoceniony raper w historii, jak często o nim mówią ? Na pewno jest bardziej otwarty brzmieniowo niż Nas i według mnie nie odstaje od niego za bardzo. Sądzę, że nie wybił się za wysoko tylko dlatego, że świat nie potrzebował drugiego Nasa. Jak byś ocenił jego dyskografię( jeśli znasz, jeśli nie oceń to co znasz)?
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy najbardziej niedoceniony, takich underrejtów jak on to można ustawić wzdłuż równika a i tak za mało miejsca by było.
UsuńTo na pewno jeden z lepszych nowojorskich przewijaczy, z niezła dyskografią, w której tylko "9 Lives" wydaje się całkowicie chybione.
Miał mocną serię 3 bardzo dobrych płyt (od "Aziatic" do "The Format") i dopiero przy okazji ostatnich dwóch, których słuchałem ("Undeniable" i "Legendary") spuścił z tonu.
AZ stracił swoją szansę na bycie kimś bardziej znanym, Nas porozumiał się z mainstreamem, zapraszał Dre, DMX-a, Puff Daddy'ego, nie pozwolił ostygnąć swojej marce i, choć nigdy nie udało mu się wyjść z cienia debiutu, to udało mu się mentalnie wyjść z ery Golden Age. AZ to nadal charakterny chłopaczyna ze słabo nasłonecznionej brooklyńskiej ulicy, który najwięcej fejmu po roku 1994 zdobył dzięki "I wouldn't stand a chance to try and sell like Shady, If I put out bullshit joints like AZ" 50 Centa. Prawdziwy hip hop się dziś nie sprzedaje, a co się nie sprzedaje, to ma zwykle małą rozpoznawalność, zwłaszcza jak nie ma się za sobą nachalnej promocji wytwórni.
Smutna prawda.
To przy okazji przestroga dla innych, nie chcecie by wasze ulubione murzaje się sprzedawały, a potem ronicie łzy, że nikt nie docenia. Musicie wybrać- prawdziwy chib chob albo obecność w mainstreamie, innej drogi nie ma.
Gdyby cały rap w momencie pierdolnął, nie było żadnego tracku, a ty miałbyś możliwość zachowania jednego jedynego, to jaki by to był?
OdpowiedzUsuńSerio takie pytania chcecie mi zadawać? Następne będzie o 5 tracków, które wziąłbym na bezludną wyspę, aż dojdziemy do ulubionego proszku do prania.
Usuńno to weź się do roboty i wrzuć wreszcie reckę Papa to ludzie nie będą zadawali takich głupawych pytań, tylko elegancko podzielą się na obrońców prawdziwego wielkojabłkowego chib chobu i zwolenników pozbawionych kręgosłupów moralnych muzycznych sprzedawczyków
UsuńNie chcę pytać o ulubiony proszek tylko o co myślisz o tych dwóch rankingach:
OdpowiedzUsuńhttp://rap.about.com/od/artist1/tp/Top-10-New-Rappers-2013.htm
http://rap.about.com/od/artist1/ss/Top-10-Producer-Rappers.htm
O Badassie wiecie co myślę, o Angel Haze też. Rockie Fresh dostał cudowne bity na ten swój mixtape, ale jak dla mnie to mdły dziamgacz, jak Currensy, próbujący też trochę być Drejkiem.
UsuńEarl bez podjarki, Casey Veggies- słuchałem tylko "Life Changes" i mnie nie porwało. Gunplay dobry wariat na featach, ale czy pociągnie tym krzykiem cały album? Meek nie pociągnął... Reszta niestety mi nieznana.
Drugi ranking- żaden ranking "raper+producent jednocześnie" bez Rakima i KRS-One'a nie jest poważny, ale powiedzmy, że ten jest naprawdę niezły w swojej niepoważności.
Żaden ranking raper+producent bez Necro nie jest poważny
Usuńsieah dlaczego Funkmaster Flex wypuszcza takie zajebiste mixtape, z takimi gościami
OdpowiedzUsuńhttp://www.datpiff.com/Funkmaster-Flex-Who-You-Mad-At-Me-Or-Yourself-mixtape.478380.html
w takiej jakości?
Czekaj zapytam go.
Usuńhttp://www.hiphopdx.com/index/news/id.23661/title.dmx-upset-over-oprah-winfrey-network-interview-about-addiction
OdpowiedzUsuńŚmiać się, czy jednak współczuć?
Kiedyś pięć płyt pod rząd na #1 Billboardu, PIĘĆ, słownie V albo 5.
UsuńCóż, Jay-Z ogłosił, że "TBA" będzie jego ostatnim albumem, ale zdecydował się wrócić. Większość ocenia tę decyzję jako trafioną.
DMX zapowiadał to samo po "Grand Champ". Powinien wtedy dać sobie spokój z high-life'em, pocałować swoją brzydką żonę na do widzenia i przesiedzieć jakieś 5 lat w porządnym zakładzie leczącym nałogi, zboczenia, perwersje, popieranie Korwina-Mikke i inne przypadłości.
W ogóle ktoś ma dłuższą rubrykę legal issues na wikipedii niż nasz X?
Chyba rekord ilości komentarzy pod jednym tekstem, na dodatek jeszcze nie wypuszczonym.
OdpowiedzUsuńFejmu przybywa albo jesteś bardziej pracowity z tym dodawaniem komentów jako Anonimowy. ;)
Fakt, prześcignięty został post z top 20 (95 komentów).
UsuńSami przyznacie, roboty mam wiele, samemu zadawać sobie długie pytania i jeszcze na nie wyczerpująco odpowiadać.
A potem kurwa mówicie, że się lenię.
Prawidłowa ocena sieah, to ŚCIERWO przejechane na jednym flow po 10 latach czekania nie zasługuje na nic więcej. A na ile oceniasz
OdpowiedzUsuńa) LiveLoveA$AP
b) LongLiveA$AP
a) 4/5
Usuńb) 4/5
Krzysieah sprawdź to gorące gówno i powiedz czy śmierdzi:
OdpowiedzUsuńhttp://www.datpiff.com/Trips-N-Slim-The-Preface-mixtape.473819.html
( kawałek z A$AP Rocky jest na bicie ala Theophilus London )
Dzięki, zobaczę.
UsuńSprawdzisz nową płytę od R.A. Rugged Mana? Dziś pojawił się nowy track z gościnnym udziałem Techa i Krizza.
OdpowiedzUsuńhttps://soundcloud.com/naturesounds/holla-loo-yuh
Umiarkowanie, może być wtopa jak "M.I.C. Tyson". R.A. to bożek Ślizgu raczej niż jakaś nadzieja wielka.
UsuńPropsy za reckę (nudne się to zrobiło, muszę coś innego wymyślić), takiej oceny się nie spodziewałem.
OdpowiedzUsuńA ty ile byś temu "dziełu" postawił?
UsuńSam nie słuchałem (tylko turn it up no i bekowe alfabetyczne coś), ale po wstępniaku spodziewałem się oceny rzędu 2.5-3 - taki o przestarzały średniak. A tu jednak klapa. Może zmuszę się za jakiś czas do przesłuchu i ocenie jak mi to leży, ale na razie odsłuchuje całą dyskografię Kanyego i potem Commona, także mam ciekawsze rzeczy do roboty. :)
UsuńJak byś porównał dzisiejsze południe do zachodu z lat 90'? Dzisiaj dominuje South i coraz bardziej słabnący New York. Przypomina mi to sytuacje sprzed 2 dekad kiedy to karty rozdawał zachód i wtedy zyskujący na sile East coast. W XXI w. g-funk i piszczały zostały zastąpione trapami i "plastikiem" południa. Poza tym oba brzmienia łączy skłonność do gangsterski, dziwek i samochodów w tekstach. Niby zachód ma Ice Cube'a Paca(obaj top 10) i więcej innych bardzo uznanych graczy i klasyków, ale nie wiadomo jak na to będziemy patrzeć za kilka lat.
OdpowiedzUsuńPoza tym jak sądzisz czy Black Hippy, Hopsin i inni świeżacy mogą przywrócić West Coast dawny blask ale już bez gangsterki w nieco ambitniejszej wersji ?
Dzisiejszy south faktycznie nie ma DZIŚ wiele wspólnego pod względem brzmienia z zachodem, ale wielcy pionierzy całego ruchu southowego, jak 8Ball i MJG, Geto Boys, Devin, UGK, Screwed Up Click, Master P i całe jego No Limit (szczególnie C-Murder który 2Paca kserował bezwstydnie, no, ale Paca kseruje sporo raperów), pożyczali wiele od g-funku i funku w bardziej bujającej formie, w której specjalizował się zachód.
UsuńRóżnica jest taka, że g-funk dominował na scenie max 2 lata, po premierze "Illmatic", "Ready To Die", niektórzy mówią nawet, że już po debiucie 9-ki z Shaolin oczy widowni wróciły na east coast, dirty south na obecnej scenie rozdaje karty już dłużej, ja bym stawiał, że od 2005/2006 roku, czyli po końcu wielkiego 50 Centa.
To kara dla wschodu za zadufanie.
Sądzę, że już to robią, ale do pełnego sukcesu potrzeba więcej płyt z ogólnoświatową rozpoznawalnością, bo na razie tylko debiut Lamara ma ten status.
Dobra recenzja full i normalna, a nawet jedna z lepszych ostatnio i zaśmiałem się ze dwa razy (nie licząc salw śmiechu przy przytoczonych linijkach Papoose'a)
OdpowiedzUsuńCzemu 'Mic Tyson' był wtopą? Znaczy mi się podobał, w całej swojej przeciętności był solidny i stylowy
Aha, pamiętam, że to miał być:
Usuń- rozpierdol
- klasyk
- wow
- jak on płynie mamo
- panaceum na Drake'a i Lil Wayne'a
- :bowdown: król wschodu #chojny
i wyszła z tego przeciętna solidność? To i tak niedobrze, nawet jeśli weźmiemy ten punkt widzenia pod uwagę, a nie mój, że to flaki z olejem na słabych bitach.
I jak tam "Indicud " ? Po mimo liku poszło 140,000 tysięcy w pierwszym tygodniu,
OdpowiedzUsuńJeszcze nie słuchałem, nadrabiałem dziś nowe płyty Swollen Members, Doppelgangaz i doprawdy zaskakującego protegowanego Apathy'ego...
Usuńdobry "Indicud"?
Kim jest ten protegowany?
OdpowiedzUsuńSprawdź sobie Hayze – The Smoker's Sectionn, i powiedz, że byś go skojarzył a Apem.
UsuńMan i feel you, wiem, że masz dużo roboty z materiałem :) Ciężko powiedzieć czy " Indicud " jest dobry, bo to w końcu jest Cudder- na początku nie będziesz wiedział o co biega , ale jak wkręci Ci się eksperymentalny ( chaotyczny ? ) styl Cudiego naszego to album nie będzie Ci chciał wyjść z głowy, serio . Ten koleś nie wie co to wtórność, ma tu mnóstwo różnych motywów i w każdym utworze stosuje inny. Musisz to sprawdzić, ja bym dał 4/5. ( jak zrozumie się Scotta Mescudiego )
OdpowiedzUsuńPS. A$AP Rocky pocisnął dobrą zwrotkę.
Sprawdzałeś Yonasa ? Jak dla mnie raper kompletny, zajebiste flow, dobre teksty, nie boi się eksperymentów, nagrywa dobre mixtapy i zadziwia mnie swoją zajawką(gadki z fanami, odpisuje na komentarze na yt itp.) sądzę, że może poważnie namieszać. Co o nim sądzisz i jak byś go porównał do tegorocznych freshmanów ?
OdpowiedzUsuńSłuchałem tylko "The Black Canvas" i bardzo fajny materiał. Raper faktycznie już bez żadnych braków warsztatowych, sądzę, że mógłby zastąpić w tegorocznym zestawieniu Dizzy'ego z korzyścią dla tegoż zestawienia.
Usuńsieah., gdybyś mógł jakie pytania byś zadał Papie?
OdpowiedzUsuńParę by się znalazło.
Usuń1) Czy to prawda, że to Kay Slay odradzał mu pójście z Nasem do Def Jam?
2) Czy był w końcu ten proces związany z "Ambulance"
3) Czy to prawda, że próbował odbić Remy Ma z pierdla?
4) Jakie relacje z Fat Joe i Cassidym?
5) Dlaczego nie poinformował Eryki Badu o użyciu jej wokalu?
6) W pierwszych zapowiedziach "TND" na liście producentów byli także Pharrell i Kayne West, czy Jive zabrało nagrane z nimi kawałki czy takowe nigdy nie powstały?
7) Czy "TND" spełnia kryteria poprawnej płyty wydanej w 2013 roku?
8) Skąd do kurwy nędzy na płycie wziął się Ron Brownz?
9) Jakby znowu był 2006 rok, to czy raz jeszcze wybrałby dolary i Jive?
10) Czy 1,5 miliona, które ponoć zatrzymał z kontraktu, wydał na pierdoły czy na przygotowanie "TND"?
10) Z twojej recki wynika że to jedno i to samo.
UsuńNa popkillerze zbieraja pytanie do videowywiadu, więc możesz spróbować szczęścia, może otrzymasz odpowiedź chociaż na jedno. ;)
O, popkiller, to już widzę te pytania typu "czy rap daje ci radość", "czy twoja muzyka ewoluuje" albo "co sądzisz o Polsce".
UsuńHaha, po to pytałem bo może coś wyślę a nie wiedziałem co, nie masz nic przeciwko temu jeśli je skopiuje i do nich wyślę?? jeśli ostatecznie zadadzą mu pytania typu jakie ty sieah. mówisz np. "Co sądzisz o Ajsapie Rokim" to są lamusy z nich do potęgi entej.
OdpowiedzUsuńJasne, wyślij.
Usuńhttp://www.youtube.com/watch?v=a2Gh3VdnXQs co myślisz? Jak dla mnie rozpierdol i żal, że na Trouble Mana nie trafiło. Jarando i czekam na 7 maja.
OdpowiedzUsuńRoss ma 100 razy lepszą linijkę o Bunkerze ("B.M.F.").
OdpowiedzUsuńStary, czym Ci aż tak "zawadził" Pelson? :)
OdpowiedzUsuńNo co ty ziom, zawsze oceniałem twoje zorientowanie w muzyce wysoko (na 3/5 konkretnie) a ty mi tu z takim czymś...
UsuńNie wiesz, że Pelson to pogromca Macklemore'a?