wtorek, 26 marca 2013

Lil Wayne- I Am Not a Human Being II [26.03.2013]







Jako jednemu z głównych promotorów dirty southu w polskim internecie i jednemu z głównych grabarzy truskulu tamże, przyjemnie jest mi ogłosić, że pocieszny, skrzeczący karzeł, będący najjaśniej świecącą gwiazdą całej sceny spod linii Masona/Dixona, dalej nagrywa, jest niezmiennie powodem wysokiego ciśnienia niejednego losowego cymbała z talii zacofanych, zapatrzonych w Nowy Jork marud i ma się ogólnie bardzo dobrze (nawet, gdy nadaje ze szpitala). A jak Lil Wayne ma się dobrze, to i hip hop ma się dobrze. A jak hip hop ma się dobrze, to i sieah ma się dobrze, i ten blog ma się dobrze.
Jeden z nielicznych raperów, którzy wydali udaną i równą tetralogię (a praktycznie chyba jedyny), deklaruje po raz drugi, że nie jest istotą ludzką, i jestem w stanie mu uwierzyć. Tako mówię ja, sieah, co truskulom się nie kłania.

 


Nie skłamię żadnej z dwóch osób, które przeglądają ten blog, gdy powiem, że "I Am Not a Human Being II" nie był na szczycie listy moich najbardziej oczekiwanych, a zapowiedzianych projektów, nawet biorąc poprawkę na to, że jedynka była nawet dobra. Weezy ma to do siebie, że wydaje sporo materiału, czy to na legalach, czy mikstejpach, i sztuką godną każdego uważnego słuchacza jest właściwe dozowanie i dobieranie sobie efektów jego twórczości. Mógłbym tu walnąć jakimś wyświechtanym już w czasach Bernarda z Clairvaux frazesem o tym, że Jego Skrzekliwość można albo kochać, albo nienawidzić, ale byłoby to powtórzeniem jedynie linijek, które zapewne gdzieś już o nim nie raz, nie dwa pisałem. Lil Wayne to persona zdecydowanie zbyt wielowymiarowa, by patrzeć na nią przez pryzmat suchych faktów.
Suche fakty są takie, że płyta zadebiutowała z wynikiem 217 tysięcy, czyli ilością nieosiągalną nie tylko dla zwykłych śmiertelników, ale nawet dla waszych idoli z dupy, i choć uwielbiam się pastwić nad Big K.R.I.T'em (że też musiał cymbał te kropki w ten swój nick wstawiać), to najbardziej niecierpliwie czekam na wyniki z pierwszego tygodnia innej wielkiej legendy internetu, niepowtarzalnego "z-człowieka-1,5-miliona-dolarów-do-Canibusa-w-2-lata", Papoose'a. Jakbym prowadził jeszcze cykl "Minął tydzień", który tak chłodno przyjęliście, to na pewno bym hektolitry jadu wylał na człowieka, który ma pancze jeszcze gorsze niż Wayne, a to dlatego, że pisane na serio. Możecie mówić, że internet kłamie, że sieah kłamie, ale nie możecie powiedzieć, że liczby kłamią.
Suchych faktów niestety, jak widzicie, uniknąć nie możemy, ale nikt nie powiedział, że wam się będzie chciało je czytać. Pomogę wam, pogrupuję kawałki tego tekstu w taki sposób, byście mogli wybrać sobie to, co was interesuje. Jeśli jakiś dział was zainteresuje, po prostu kliknijcie w podpisane owym interesującym podtytułem zdjęcie paskudnego, małego murzyna. Jedziemy z tym koksem, tako mówi sieah, co za Niemkę truskulową pójść nie chciał (acz Polki by rozważał, spierdoliłyście swoją szansę, jak możecie z tym żyć?).



I AM NOT A wściekła dygresja na początek BEING

Ciekawym zjawiskiem, które ostatnio zaobserwowałem, a o którym warto wspomnieć, jest psychiczna przemiana dawnych zapiekłych hejterów Lil Wayne'a. Pamiętam te zacięte, wkurwione mordy, które po "Lollipop" pomstowały, wygrażały raperowi pięścią, a nawet groziły piękną szarżą dobrych chłopaków ułanów na czołgi z logiem YMCMB.
Bojów z tymi mordami stoczyłem wiele, nikt ich pewnie tylu nie stoczył... no, ale do rzeczy. Jakież było moje zdziwienie, gdy ostatnio zajrzałem na pewne forum (no dobra, wiecie jakie, ale tak tylko piszę, by było ciekawiej), spojrzałem na temat o "I Am Not a Human Being II" i co ja tam paczę? Te same mordy, które jeszcze 5 lat temu opłakiwały smutną śmierć hip hopu w łożu perfidnego węża Cartera, teraz kroją się na luzaków, narzucając na swoje fałszywe plery fartuszki obiektywnych wujciów, tym razem opłakujących słabnącą formę Wayne'a, i, co mnie najbardziej chyba rozbawiło, narzekających, że to nie ten sam Wayne, co na "Tha Carter 3".
Czyli tak jakby chcą nam powiedzieć, że martwi ich, że Tunechi nie jest już taki sam, jak na płycie, którą swego czasu namiętnie opluwali. Kto mi wyjaśni, co takie Janusze z wąskim postrzeganiem świata, takie skurwiele z chwiejnym kręgosłupem mają w głowie, ma u mnie coca-colę. Mówią "weź tu zrozum kobiety", a ja im na to- "weź zrozum Polaczka prowincjusza przekonanego, że trzeba samplować jazz i soul".
Biedne Janusze rozpaczają nad tym, że Lil Wayne rapuje tylko o seksie, o swoim kutasie, o tym, że jego parafrazy "życie jest jak dziwka" Nasa starczyłyby już na zapełnienie dwupłytowego wydawnictwa (bez żadnego gościa, nawet na refrenie), ronią januszowe łzy też nad hashtag rapem, nad autotune'em, nad śpiewaniem, nad featuringami, i ogólnie nad brakiem innowacji. Oczywiście czyniący dokładnie to samo (podmieniając tylko rzeczowniki) Sean Price czy Masta Ace, będący synonimem wtórności i odcinania kuponów, to wiarygodne legendy prawdziwego rapu.
Sieah, ten, co przez flow Roca Marciano morduje okrutnie całe rodziny chomików, pyta się was, czy to aby na pewno sprawiedliwe.
Zostawiając już krytyków z tyłu, ułatwię wam trochę zadanie na przyszłość, także w kwestii podchodzenia do "I Am Not a Human Being II".

Tak, Lil Wayne jest wtórny.
Tak, Lil Wayne zapętlił się na temacie seksu.
Tak, Lil Wayne ma zamiłowanie do pokracznych panczy.
Tak, Lil Wayne używa autotune'a, którego nawet ja średnio lubię.
Tak, Lil Wayne próbuje śpiewać, ze szkodą dla siebie i śpiewu.
Tak, Lil Wayne używa hashtagów, jak totolotek generuje kolejne wariacje na temat życia jak dziwka.


Wnioski te strasznymi są, tym bardziej przerażającymi, że to przecież odkrycie z 26.03.2013 roku.
Nikt do tej pory tych prawd nie znał, nie spisał, uderzyły one w nasze patriotyczne buźki z totalnego zaskoczenia. Pamiętacie te epickie, złożone storytellingi na "Carter 3"? :(:(:(
Co się stało z przeładowanymi podwójnymi rymami linijkami, smakowitymi cutami z Grand Puby i niezapomnianymi skreczami znanymi z poprzednich projektów tego rapera? Dlaczego się tak zmienił?
W końcu każdy z nas, naciskając "play" na wieży/winampie liczył na to, że Wayne jak zawsze ucieszy nas dawką świetnego, ambitnego rapu...
Dostrzegacie tu absurd?
To jest w ogóle problem dzisiejszego Polaka cebulaka: hipokryzja i naginanie faktów do własnoręczne ukutej, perfidnej wg niego tezy.
Teraz sami sobie odpowiedzcie- ile macie w sobie z takiego właśnie cebulaka?
Sieah, ten, co z truskulami się nie wita, cebulaka w sobie nie stwierdził.



I AM NOT A dublerka w sex scenie BEING

No tak, spytacie, co ma dublerka do tematu tekstów, którymi się w tym spoilerze zajmiemy?
Obawiam się, że musi to pozostać jedną z tajemnic wiary, jak wieczne dziewictwo Marii i, co chyba gorsze, 33-letni prawiczek zabrany siłą z ziemskiego padołu, tylko po to, by polecieć do Domu Ojca, w którym niestety na zbyt wiele rozpustnic liczyć nie można... 1980 lat bez seksu, a tobie po 2 tygodniach przerwy śmieją się oczka na widok dziury po starym kontakcie, tak wielką łaską wiary obdarowany mógł być zaiste jedynie syn boży.
1980 lat społeczeństwo radziło sobie również dobrze bez drugiej części "I Am Not a Human Being II", i powiem wam, nie stałoby się nic, jakby to wydawnictwo światła dziennego nie ujrzało. Nie chodzi tutaj bynajmniej o to, że Lil Wayne jakoś tam drastycznie stracił formę, ale raczej o to, że poboczne projekty rzadko wychodzą mu tak dobrze, jak niepowtarzalna tetralogia. Jak na moje lepiej skoncentrować się na rozbudowywaniu dynastii Carterów, tym razem o piątkę, a nie tracić czas na "Rebirthy" czy nieludzkie istnienia.
Płytę zaczyna track niepoważny, co niejako staje na przekór pewnej tradycji, jakkolwiek byście nie szukali, większość ostatnio wydanych albumów ma na pozycji #1 coś znacznie głębszego, niż reszta tracklisty. Nad koncepcją stojącą nad takim zabiegiem jeszcze się głowię, dajcie mi tydzień, będzie o tym wpis (a przynajmniej pseudo-wpis z adnotacją "work in progress" :)), co już samo w sobie może być zaprzeczeniem twierdzenia, że Weezy jest wtórny.
Sieah, ten, co truskulom ręki nie podaje, wtórnością gardzi.
Co tam nasza kochana mordeczka chce nam na tytułowym tracku tym swoim skrzeczącym głosem przekazać?


I'm in the crib butt naked bitch
She said my dick could be the next black president

And had a dream that my dick turned to Megatron
But my girl, was sleeping with Decepticons

I can make ya bitch root for me like I grew her
Bodies in the sewer, tampons in manure
(że co kurwa??!!)

Zdradzę od razu, że za poważny track robi tu "God Bless America", i robi to robienie naprawdę dobrze, ciekawe, jakby brzmiała cała płyta Wayne'a zrobiona tak całkowicie poważnie? Zastanawialiście się?
Ale spekulacje spekulacjami, a proza życia prozą...
Poziom cukru w cukrze może być chwiejny, poziom koniny/padliny/antybiotyków rakotwórczych w pysznym zdrowym polskim mięsku może być podejrzany, ale poziom Wayne'a w Waynie to niezmiennie 100%.

Widać to też w "Days and Days":

And yo main girl is a ho, I go Wayne's World in her throat
She swallow so many nuts, you fuck around, find a squirrel in her throat


co powoduje wyplucie dowolnego, wysokoprocentowego napoju spożywanego w trakcie odsłuchu i ponowne zapytanie- CO KURWA? NIE, ON TEGO NIE POWIEDZIAŁ!

A to?

That pussy feel just like heaven on earth
Six feet deep, dick shovel in the dirt, R.I.P. - Rest In Pussy


To naprawdę pomysłowy, dobrze zbudowany dwu-wers, w którym można się doszukać drugiego dna na niejeden sposób.
Podobnie jak ten z "Trippy":

I'm smoking on that strong, got me coughing like im getting buried
I've been fucking Mary-Jane, I knew her when she was just Virgin Mary


Takich właśnie dziwnych, bezsensownych i, nie ukrywajmy, głupkowatych gierek słownych od Weezy'ego oczekuję.

Niestety, częściej zdarzają się tracki, na których Wayne nie jest ani śmieszny, ani porywający, ani zaskakujący, ani nawet żałosny. "No Worries" zawiera całą masę linijek, a zero perełek do wypisania, na dodatek pomylił szczura z myszą, a każdy normalny człowiek wie, jaka jest różnica. Salut wielki dla inteligencji szczurów, przebiegłe paskudztwa, a myszy to przecież faktycznie takie lemingi z legend prawicy smoleńskiej.
Co ciekawe, Wayne zrobił recycling tego samego wersu na "Rich As Fuck", tym razem prawidłowo przypisując szczurzą naturę niezapomnianemu Mistrzowi Splinterowi. Sami przyznacie, użyć tego samego wersu na jednej płycie- na to nie odważyłby się żaden MC poza jednym.
Przyznam się też, że niektóre linijki są nawet dla mnie zastanawiające, jak choćby ta z "Trigger Finger":

Better turn to God, 'fore I turn to Godzilla
How the fuck you gon' talk shit to diarrhea

O ile dobrze rozumiem, Weezy klaruje nam tu, że jest sraczką, a ty ze swoim pomniejszym gównotokiem nie powinieneś z nim zadzierać... Ryzykowne. Tak ryzykowne, jak pójście na konfrontację z sieahem, czyli tym, który w poniedziałek zawsze rytualnie spluwa na portret J Dilli
Cóż, tekstowo było lepiej na "Tha Carter IV", za dużo tutaj linijek, które po prostu przelatuję wzrokiem/słuchem bez żadnej reakcji.
Trochę chyba więcej beki oczekiwałem, może kolejnej lasagne, może czegoś tak kontrowersyjnego, jak wersy o Emmecie Tillu, które odbiły się echem tak szerokim, jak niedawne wersy grubego klawisza o gwałceniu.
Nie doczekałem się fajerwerków, większych emocji (nawet na wyraźnie groźniejszym "Gunwalk"), a kawałek z niskobudżetową Nicki Minaj, Triną, powinien szybko odejść w zapomnienie.
Niczego ciekawego nie prezentują sobą też kawałki, w których Wayne raczy nas swoim pociesznym wokalem, który na szczęście jest na tyle komiczny i niepoważnie ekspresyjny, głównie na "Hello", że można przymknąć na złe wykonanie.
Obsesja Wayne'a na punkcie seksu, na punkcie seksu z twoją dziewczyną (cooo? wyszła na babskie spotkanie ta? a ty uwierzyłeś?!), na punkcie tego, w co mogą go cmoknąć hejterzy jest wyrazem ograniczonego, ale barwnego postrzegania świata przez tego człowieka. Ja to tak widzę- Wayne naprawdę taki jest, nie jest tak, że kończy nagrywać zwrotki, odkłada mikrofon, zakłada okulary i wgłębią się w lekturę o programowaniu w Assemblerze. Jak tylko jest zabawny, porywający- nie przeszkadza mi to, że rapuje o tym samym wymieniając tylko zestaw panczy.
Jak dla mnie tych aspektów na "I Am Not a Human Being II" jednak trochę brakuje. Złapałem się na tym, że odrobinę nudziłem się przy kolejnym podobnym tracku, coś, co nie zdarzało mi się poprzednio przy lekturze dokonań tego rapera. Zawsze Wayne'a traktowałem jako przyjaznego, jowialnego rapera, który z powodu zespołu Downa jest traktowany przyjacielsko i z lekkim przymrużeniem oka. Lepiej dla niego, by tak zostało, nie ma co wystawiać mojej wątłej cierpliwości na próbę...
Wiecie, nawet wtórnym trzeba umieć być. Jay-Z rapuje ciągle o tym samym, a kupiłbym wszystko od niego (no, może poza sekstejpem, chyba, że takim, na którym jest kamerzystą, a Beyonce robi to z innymi kobietami, np. z Ritą Orą, która przecież miała wodzić naszego Hovę na pokuszenie). Wydaje się, że bez odpowiedniego paliwa, pewnej dozy pomysłowości, Wayne jest w swojej wtórności gorszy od ludzi, którzy jego styl inspirowali.
Nie mogę za to mu odmówić tradycyjnie wysokiego poziomu flow i tradycyjnie dobrego replay value całego projektu. No, ale to niekoniecznie jego zasługa.
No dobra, nie jest to też zasługa sieaha, czyli tego, który „Illmatic” poniża, z Nasa i Kelis do rozpuku się śmieje, a i z Carmen i "K.I.S.S.I.N.G." sobie folguje, ale sami przyznacie, że i tak go lubicie (i sieaha, i Nasa).



I AM NOT A Żuroma na nich nie stać BEING

Przede wszystkim- goście.
Pytał się mnie tu któryś z was o featuringi, w sensie że które bym zostawił, a które spuścił w klozecie.
W swej antycznej mądrości odpowiedziałem wtedy:

Zostają- Gunplay, Drake, Nicki, Juicy, Big Sean
Przeboleję- 2 Chainz (x2)
Do wyjebania- reszta.


Nie zmieniam tego nawet o jedno polskie słowo (zauważcie przebiegłość tego zdania). O dziwo dobrze wypadł 2 Chainz w "Days and Days", Gunplay tradycyjnie już pozamiatał, Drake zrobił, co jego, Juicy J też (szkoda, że w "Gunwalk" nie dostał zwrotki tylko marny refren). Elegancko wypadł Big Sean, świetnie, naprawdę świetnie wypadli Nicki Minaj i zwłaszcza Cory Gunz w deluksowym "Lay It Down", choć to może dziwić tylko tych, którzy nie pamiętają jego brawurowych szarż w singlu z czwartego Cartera. Jak zawodzi was pamięć, to polecam wam ćwiczenie na pamięć- powiedzcie, kto jest najlebrzym recenzentem murzynieckiego rapu? Podpowiedź- ten, który typom prześladującym Commona w szkole serdecznie ręce uściskał.
A po drugiej stronie karuzeli koszmarne jęczenie Soulja Boya, nudziarz Gudda Gudda, kosmita Future oraz puszczalskie i bezsensowne pierdolenie Triny, Jak na moje to więcej plusów dodatnich niż ujemnych, cieszę się, że Wayne nie eksperymentował i nie zaprosił Lil B czy Lil Mouse'a (czy jak było temu gówniarzowi). Szkoda natomiast, że nie ma Buczera, wielką niesprawiedliwością dziejową było obsranie tego zacnego rapera przez Tunechiego.

Kocham natomiast tych wszystkich murzynów odpowiedzialnych tutaj za produkcję. Pominę fakt, że na intro przygrywa profesjonalny pianista Eric Lewis czyniący z wstępu konkurs szopenowski, ważne jest to, że Wayne nie stracił wyczucia bangerów. Syntetyczne, klawiszowe bangery to jest coś, z czego dobrze już tego ancymonka znamy, są za to na szczęście także inne akcenty. Emanujące oldskulem, klasyczne wręcz "Rich As Fuck" stoi w takim kontraście do szybkiego i ekspresyjnego przekazu Wayne'a, że aż zasługuje na 4 replaye, podobnie zresztą jak podobnie surowe, acz znacznie bardziej dudniące basem "Trippy" od samego Juicy J'a, speca od masakrowania szyb w każdej 14-letniej Astrze. Na gitarę elektryczną z "God Bless America" nie wyrwiesz może niczego na końcu świata (czyli w Radomiu), ale spędzisz miło czas przy klimatycznym, i odmiennym od hukającej i krzykliwej reszty, podkładzie.
Podoba mi się też pościelowe "Romance" od bliżej nieznanego mi Detaila, bardzo wkręciłem się też w bit jednej z wschodzących gwiazd, Majka-któremu-się-to-uda, do "Bitches Love Me", bóg pokarze mnie za sympatię do pop-rockowego "Back To You" i "Hot Revolver" (z deluksa), a jak jest faktycznie tak miłosierny, to wybaczy niechęć do "Lay It Down", który jest zbyt dziwaczny nawet jak na standardy Wayne'a, no, ale kto się spodziewa czegoś normalnego od Hudsona Mohawke.
Całość wygrał jednak wg mnie "Beat The Shit"- kwintesencja swagu, headbangerowości, syntetyku i cykajacej głupoty tak piękna i wciągająca, że aż niewiarygodna.
Inny i ciekawy jest też "Days and Days", pokazujący, jak przenieść sampel z bluesa i rnb na teren potężnych basów, prawie-trapowych klimatów.
Nie powiem, fajnie nam przygrywa muzyczka na tej płycie, choć nie da się napisać, że pozwala zapomnieć o kulejącej czasem formie gospodarza, bo Wayne jest na takie zabiegi zbyt wyrazisty, co jest swoistym paradoksem- sami pomyślcie: bity mają zamaskować to, że nie zawsze mi się chce, ale nie dają rady, bo jestem postacią zbyt dużego kalibru...
Jest naprawdę dobrze, są różne klimaty, są różni producenci, są przeskoki, może nie żonglowanie, ale zacne wykorzystanie znanych konwencji. Wayne dolarami bez problemu opłaci zdolnych producentów, by robili za niego to, czego jemu się akurat nie chce, i dzięki temu zarobi następne dolary, by owym producentom zapłacić jeszcze raz za to samo. Immortal Technique nie ma racji, świat kapitalistycznego hip hopu jest piękny.




I AM NOT A serwer jest cierpliwy ale kończ kurwa już BEING

Zastanawiałem się, jakim mądrym zdaniem, sentencją godną cytowania zakończę tę chaotyczne wypociny.
Po długich naradach z kolegami, takimi, co to nigdy o Rawkus nie słyszeli a ruchają, imprezują i są szczęśliwi bardzo, postanowiłem napisać wstrząsającą prawdę- "I Am Not a Human Being II" będzie pierwszą od jedyneczki Cartera płytą Wayne'a, której nie kupię od razu, przed premierą, z wypiekami na twarzy. Dołożę ją do kolekcji, z racji fajnej okładki i paru bangerów później, przy okazji jakichś wyprzedaży albo innych takich (nieaktualne, patrz post scriptum). Nie jest to album zły, na pewno nie zasługuje na tak niskie oceny, jakie dają mu bitchfork czy rateyourmusic, ale nie jest to zakup konieczny na dzień dzisiejszy. Płytę tworzą głównie podkłady, zjawisko, które występuje raczej u znacznie mniej utalentowanych od Dwayne'a raperów, szkoda. Aha, tak, "Long.Live.A$AP" powinni być w owej hierarchii priorytetów zakupowych u was wyżej.
Sieah, ten, co się cieszył, że hip hop umarł, i na wszelki wypadek wykopał truchło Guru i dodał parę zamaszystych ciosów kilofem od siebie, nie rozpacza za bardzo tylko dlatego, że druga część pobocznego cyklu nie jest klasykiem, i nie przejmuje się tym, że mówienie o sobie w 3 osobie to powód do kontaktu ze specjalistą. Sieah czeka na piątą część Cartera ze stoickim spokojem, bo wie, że będzie to wydawnictwo co najmniej tak dobre, jak część czwarta.
A że nie będzie tak dobre jak trzecia czy druga? Cóż, możemy się w takim razie tylko przyjemnie rozczarować.






P.S.: Na marginesie- karygodnym jest dla mnie lekceważące odnoszenie się do tej płyty przez samego autora. Takie cytaty w stylu "chujowy ten album, ale bierzcie go, bo nowy". Wayne nie traci w moich oczach praktycznie żadnym występkiem, wybaczam mu wiele, ale tutaj zdecydowanie przegiął. Wiecie, to coś w stylu oceniania znośnego wypracowania szkolnego, które autor kończy zdaniem "i dlatego Joachim Brudziński jest podobny do Konrada Wallenroda, ty kurwo.
KONIEC.
Jaś Kowalski, klasa 2a", no coś się nie zgadza... (Jasiu przecież jest w 2b!!!)
Znaczy ok, ja wiem, że takie podejście ma wielu raperów i komicznym byłoby święte oburzenie z tego powodu, ale pewnych rzeczy z szacunku dla słuchaczy po prostu się nie mówi, tyle.
Odmawiam w takim razie zakupu, a ocenę obniżam o 0,5. Może jak minie wkurwienie to podniosę z powrotem.





76 komentarzy:

  1. CoCieToObchodzi26 marca 2013 21:34

    Ta recka musiała się tu znaleźć, nie było innej opcji. Czekam z ręką wiadomo chyba gdzie.
    Szejdi i Rojs na propsie nie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też czekam, zawiódłbym się jakby nie było Wayne'a tu; dzisiaj odebrałem oryginał z empiku, niesłuchany jeszcze, mam nadzieję, że nie zawiedzie.

    OdpowiedzUsuń
  3. MEGA, że recenzujesz to sieah!!!! Super prezent od Ciebie , na pewno dobrze będę się bawił podczas czytania :)
    I takie pytanko jak obstawiasz, bo to ciekawy pojedynek :
    9 kwietnia

    Tyga vs. Kid Cudi? Kto opchnie więcej sztuk? Ratchetowy południowy - kalifornijczyk czy mocno emocjonalny lonely stoner?

    OdpowiedzUsuń
  4. http://www.popkiller.pl/sites/default/files/styles/large/public/xxlfreshman2013.jpg?itok=9zR0bWI5

    Mam nadzieję , że zrobisz swój komentarz tak jak w poprzednim roku.

    OdpowiedzUsuń
  5. ślizg mówi że nowy Wolf, tylera the wibratora = album roku, więc rapbzdury też powinny wydać informację prasowaną na ten temat, no nie? LEAK JEST W SIECI!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. 1. Sądzę, że Tyga opchnie więcej. W cyklu "minął tydzień" zamieściłem narzekania twitterowe Cudiego na promocję i starania wytwórni o rotację jego nowych tracków w mediach. Tyga nie ma takich problemów.

    2. Na pewno będzie komentarz, ale dosłuchać musze parę rzeczy.

    3. Na ślizgu to co tydzień wychodzi album roku ;) Że niby Wibrator wydał płytę z takim statusem? Rapbzdury informują, że to bzdura (choć oczywiście posłucham).

    OdpowiedzUsuń
  7. sieah bardziej podobał Ci się ten okres oczekiwania
    IANAHB --> Carter IV
    czy
    IANAHB II --> Carter V

    Chodzi mi o to czy po IANAHB jedynce bardziej byłeś spragniony IV części Cartera, czy może teraz, czego wtedy oczekiwałeś po IV a czego teraz po V-tce, bo wiem że jesteś wielbicielem Lil Weezy'ego.

    OdpowiedzUsuń
  8. CoCieToObchodzi27 marca 2013 18:14

    Czekam na reckę Wibratora, równowaga musi być. Poza tym miło by było znowu poczytać jak zjeżdżasz jakieś ścierwo. Dawno nie było wkurwionej recenzji, czas to zmienić.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie rozkminiałem tak tego przyznam się, ale na "CIV" czekałem bardzo, bardzo niecierpliwie, na "CV" czekam też, ale chyba już nie z wstrzymanym oddechem.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wkurwiona była recenzja Joe Buddena nowego, ale trafiła do szuflady :)

    OdpowiedzUsuń
  11. co uważasz o Live Love A$AP ( mixtape ) czy to jest powiew świeżosci dla całej gry, " new big thing in music industry " jak to powiedzieli recenzenci.

    OdpowiedzUsuń
  12. Prochu na nowo nie wymyślił, koła też, raczej usprawnił dobrze znane rozwiązania.

    OdpowiedzUsuń
  13. CoCieToObchodzi29 marca 2013 16:46

    Masz zamiar sprawdzić "Constant Energy Struggles" Ces Cru? 13 z tego co pamiętam oceniłeś wysoko.

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak się napatoczy to czemu nie. Dobry materiał był na 13.

    OdpowiedzUsuń
  15. Jest opcja, że dasz notkę, chociaż w jakichś podsumowaniach nt. drugiego rozdziału Greatest Story od Saigon'a ?

    OdpowiedzUsuń
  16. sieah z tego co tu sobie obserwuje Twoje wypocinki to lubisz Kanye Westa. Co w takim razie sądzisz o 808's Heartbreak? Co prawda wydaje mi sie, że kiedyś coś tam sie do tej płyty odnosiłeś, ale już nie za bardzo pamiętam w jakim kontekście.

    OdpowiedzUsuń
  17. To, co wielu innych sądzi, najgorsza w dyskografii sukienkowego, wracam może do 2, 3 kawałków, a może do żadnego.

    OdpowiedzUsuń
  18. Jaką dałeś ocenę napisanej do szuflady recenzji "No Love Lost"?

    OdpowiedzUsuń
  19. ciekaw jestem Twojej recki Tylera, bo Wolf jest zaskakująco niezły. Z Goblinem po pierwszym wymęczonym osłuchu zakończyłem przygodę, bo tej kakofonii nie szło zdierżyć a Wolfa przesłuchałem już dwa razy i mam ochotę na trzeci

    OdpowiedzUsuń
  20. Jak to możliwe, że król swagu Rocky pogonił w pierwszym tygodniu tylko 135 tyś. a Weezy po wielu mizernych zwrotkach gościnnych w 2012 ( z paroma przebłyskami ) w pierwszym tygodniu IANAHB 200 tyś. ? Co jest grane?

    OdpowiedzUsuń
  21. 1. 2,5/5
    2. Sprawdzę Wibratora na pewno, ale czy zrecenzuję to nie wiem.
    3. Lil Wayne konsekwentnie budował swój fanbase od lat 90-tych, ewoluował, zaliczał regresy i progresy, wyruszał w nieznane sobie wcześniej rejony, powoli budował kontakty z największymi raperami w historii (pierwszy tak naprawdę wielki featuring u niego na płycie to Jay-Z dopiero w 2008 roku), kładł podwaliny i pomagał tworzyć potęgę CM->YM->YMCMB. A$AP Rocky przyszedł na gotowe, od razu dostał wielki kontrakt, nałożył sukienkę i próbował kreować hype. Droga tych dwóch raperów do sukcesu jest diametralnie różna i nie wiem, czy akurat pod tym względem jest sens ich porównywać. Rocky'emu daleko póki co do przywdziania korony króla mainstreamu, i jego reklamowana chyba wszędzie oprócz "Naszego Dziennika" płyta, niezdolna do nawiązania walki z pobocznym tak naprawdę projektem TUnechiego, tego dowodzi.

    OdpowiedzUsuń
  22. '808s & Heartbreak' to dobry i normalny album, ale nie dla truskuli, bo tam stężenie rapu w rapie jest najniższe chyba w historii muzyki, którą można do szufladki 'rap' kwalifikować. 'Amazing' czy 'RoboCop' nadal genialne kawałki full. Kanye geniusz, ciekawe czy przebije MBDTF, ale chyba się nie da

    OdpowiedzUsuń
  23. Co ty to sieak odpierdalasz?

    OdpowiedzUsuń
  24. CoCieToObchodzi30 marca 2013 21:42

    Może wrzucił przypadkiem część recki, zdarzało się.

    OdpowiedzUsuń
  25. Zaglądasz czasem jeszcze na SLG? Widziales co tam sie wyprawia w temacie o I AM Not a Human Being II?

    OdpowiedzUsuń
  26. Teraz jak powiedziałeś zajrzałem- nic nowego, w końcu to Lil Wayne, zawsze budzi skrajne emocje, niemniej hader, fan Lil B, Roca Marciano, Ka i Aesop Rocka plujący się tam na lewo i prawo wygląda komicznie, choć w sumie to istota jego działalności forumowej.
    chojnemu z kolei przykro, bo Papież Dirty Southu Big Krit poległ na listach sprzedaży, musi więc odreagować.
    Każdy temat o Waynie na Ślizgu ma takiego Dimhila, na jakiego zasłużył.

    OdpowiedzUsuń
  27. sieah czemu podchodzisz z takim dystansem do Big Sean'a? Przecież wymyślił on hashtag rap #BigSean
    ma on oryginalną arogancką stylówę, swoją charyzmę, ale potrafi również chwycić za serducho kawałkami takimi jak " Memories " czy " Hometown " , Kany nie wziął by go bez powodu, a zazwyczaj piszesz, że musi się rozwijać, że taki średniak. Nie wiem czy nie traktujesz go jako kolejnego tępego ratchet rapera. Mam nadzieję, że czekasz na Hall OF Fame :)
    pzdr!

    OdpowiedzUsuń
  28. Pochodzę z dystansem do Big Seana, bo nie rokuje on wg mnie nadziei na stanie się kimś więcej niż raperem z:

    -oryginalną arogancką stylówą
    -swoją charyzmą
    -zdolnością do tworzenia piosenek chwytających za serducho

    takie zdolności posiada aktualnie co drugi raper w mainstreamie.
    Nie pamiętam, bym jakoś Seana cisnął, skąd w ogóle wziąłeś pomysł na zadanie tego pytania?

    OdpowiedzUsuń
  29. Po prostu widziałem, że średnio oceniłeś na śłizgu Finally Famous, a w recenzji na glamrap pociskałeś
    "Nieustannie rozwijający się Big Sean bez wątpienia musi rozwijać się dalej, bo czasami jego zwrotki mogą skłonić brew do zdecydowanego ruchu w górę:" ,,, Na pewno długa droga jeszcze przed nim, " dla mnie to trochę brzmi jakbyś ironicznie z niego kpił, a no i wyliczyłeś go w minusach Cruel Summer - " Big Sean, 2 Chainz, Cyhi nie są wielkimi MC's "

    OdpowiedzUsuń
  30. No więc podtrzymuję to, choć ostatni mixtape Seana był naprawdę dobry.

    OdpowiedzUsuń
  31. Czemu nie piszesz już dla glamrapu?

    OdpowiedzUsuń
  32. Co sądzisz o zwrotce 2paca na albumie Tygi ?

    OdpowiedzUsuń
  33. Skąd zdjęcie Bad Meets Evil w nagłówku?

    OdpowiedzUsuń
  34. 1, Już odpowiadałem na to.
    2. Z internetu.

    OdpowiedzUsuń
  35. Haha, wiem, że z internetu, ale co ono oznacza. Że się jarasz, że będzie jakiś artykuł, czy po prostu z respektu.

    OdpowiedzUsuń
  36. Zwykłe zdjęcie, bez ideologii żadnej :)

    OdpowiedzUsuń
  37. Big Sean nie wymyślił hashtagów, on je spopularyzował: http://blogs.houstonpress.com/rocks/2011/07/a_brief_history_of_hashtag_rap.php?page=2 Z resztą chyba o to do niego Luda się burzył, bo sam też używał.

    OdpowiedzUsuń
  38. Archie, to właśnie jest nie prawda, bo Drake i Kanye propsowali Sean'a za wynalezienie hastag'u nie uwzględniając wcześniejszych dokonań raperów w tej kwestii, a chyba są oni jednak dosyć osłuchani no nie? Przez tyle lat by tego nie zauważali tego stylu? Przecież prędzej czy później jakiś raper by to spróbował poprowadzić na swój teren i dzisiejsi raperzy zrobili to ale od Big Seana. Poza tym to co pisali raperzy jak MF Doom, Jiggaman, czy Killa Cam
    to tylko i wyłącznie przypadek, oni wtedy nie uważali tego za hashtag, więc śmiało można powiedzieć, że to Sean opatentował hashtag korzystając jedynie z inspiracji. To tak jak mieć bułkę i dodać keczup nazywając to już hamburgerem, czyli gotowym produktem który możemy rzucić w obieg. Znak towarowy #BigSean powinien pozostać na każdym dzisiejszym hastagu Boyeee :)

    OdpowiedzUsuń
  39. A niech ma sobie znak towarowy czegoś, co jest używane teraz do zarzygania w takich ilościach, że niektórzy zadają sobie pytanie "o co w ogóle ta afera". Wziął jakiś Big Sean czy inny idiota zabieg stosowany od późnych lat osiemdziesiątych, nazwał to hashtagiem zainspirowany twitterem i teraz co drugi raper składa jakieś gówniane wersy tylko dlatego że to jest modne.

    OdpowiedzUsuń
  40. Gunplay co za zwrotka! A chciałem go wyrzucić z listy gości...

    OdpowiedzUsuń
  41. Przecież przez lata to się pojawiał o w ilościach szczątkowych, ale było. Zastąpienie przecinka, średnika czy myślnika hashtagiem nic nie zmienia bo akcentowanie podczas rapu jest takie samo. Wers PM Dawna jest cały czas aktualny i ma taki sam sens jak w 1991. Sam Sean wypowiadał się, że on tego nie wymyślił a spopularyzował bo pewnie to usłyszał u Hovy czy tam kogoś innego.

    OdpowiedzUsuń
  42. Sieah a co z regularnymi wpisami tygodniowymi?

    OdpowiedzUsuń
  43. Anulowane. Dużo roboty a i tak nikt tego nie czytał.

    OdpowiedzUsuń
  44. no kiedy ta recenzja no ? bo już nie wiem co o płycie myśleć jak nie poznam twojego zdania ;)

    OdpowiedzUsuń
  45. sieah co myślisz o Skyzoo? Wiesz, że w tym miesiącu gra w Polsce 4 koncerty? ;)

    OdpowiedzUsuń
  46. Raper z gatunku usypiaczy, niemniej tekściarz co najmniej bardzo dobry.
    Ciekaw jestem, jaka będzie frekwencja na tych koncertach.

    OdpowiedzUsuń
  47. Sieah, co myślisz o Money'u B?

    OdpowiedzUsuń
  48. sieah może jakaś kontynuacja serii recki w pigułce, tak co najmniej raz w miesiącu? To by była fajna okazja, żeby sprawdzić płyty które Ci się podobają ( czyli mi też na pewno się spodobają :) . Tzn wiem, że to by było trochę więcej pracy, ale przecież dla Ciebie to pestka, a innych entertainerów nie czytam, sieah Twój swag jest niepodrabialny.

    OdpowiedzUsuń
  49. 1. mówimy o tym z Digital Undeground?

    2. Wróci seria, będzie niedługo + zaległa z 2012 dla ciekawskich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładnie tym z Digital Underground, ten który był na feat'cie w I Get Around z Shock'iem G.

      Usuń
    2. Kurde zaskoczyłeś mnie. Powinienem coś o nim sądzić? Lubiłem DU, solówek Money B nie sprawdzałem

      Usuń
  50. Co sądzisz o nowej płycie T.I ? Nie wiedziałem żebyś gdzieś wyraził opinie na ten temat. Według mnie przebił 2 poprzednie co raczej wielkim wyzwaniem nie było.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wpierdolę się trochę i o ile nie sprawdziłem jeszcze w całości nowego T.I.P.'a, to mogę stwierdzić, że ciężko będzie przebić Paper Trail, bo to true zajebista płytka była. No Mercy już trochę słabowało, ale co do Paper Trail to śmiem podważyć Twoje zdanie, że przebić je to nie było wyzwanie.

      Usuń
  51. A mógłby ktoś wyjaśnić laikowi ocb z tym hashtag rapem, bo za ni cholerę nie potrafię tego ogarnąć, a strasznie mnie to ciekawi.

    OdpowiedzUsuń
  52. 1. Szczerze mówiąc to T.I. ma naprawdę dobrą, równą dyskografię, równiejszą niż Wayne. Nawet "No Mercy" mi się podobało. Nowy album jest również bardzo dobry, idąc już raz obranym torem porównań tak samo dobry, a może nawet ciut lepszy od "Carter IV".

    2. Sprawa jest prosta- hashtag rap to taki zabieg, który z tekstu po prostu wymazuje zaimek (najczęściej "jak"), na "I Am Not A HUman Being 2" masz trochę przykładów tego, choćby:
    Long hair, don't care, (w domyśle: like) Hacksaw Jim Duggan

    Ale nie zawsze tak musi być, hashtag może być też dopełnieniem jakiegoś wersu lub porównania, taką myślą po średniku, do historii przeszedł zwłaszcza wers koleżki o ksywce Gudda Gudda:

    And I got her, nigga: grocery bag

    naukowcy do dziś starają się rozgryźć, o co mu chodziło.

    OdpowiedzUsuń
  53. A kiedy opinie o Freshmanach XXL?

    OdpowiedzUsuń
  54. nie żeby coś ale:
    http://sfshare.se/6h9rbky66ftp

    OdpowiedzUsuń
  55. Dlaczego Birdman nie wykopie mięsa armatniego z YMCMB takiego jak Gudda Gudda, Jae Millz, Lil Twist, Lil Chuckee, czy tam inny T-Streets , niesprzedającego nawet 1 kopii swojego nawet niewydanego nigdy i nie zapowiadającego się na wydanie albumu w ciągu najbliższych paru lat i nawet gdyby wydali od razu wiadomo by było, że to porażka komercyjna? Dlaczego nie wyleje ich skoro " MULA OVER ERRYTHANG " ?

    OdpowiedzUsuń
  56. T.I. najprzerówniejsza dyskografia oczywiście, tylko debiutu nie słuchałem, a oprócz tego żaden album na niższą ocenę niż 3+ nie zasługuje, król południa wiadomo od wielu lat

    OdpowiedzUsuń
  57. Dzięki, za wyjaśnienie tych hashtagów. :) A która płyta T.I. wg Ciebie najlepsza? Tak z ciekawości. Bo z Wayne'a celuje: CII/CIII.

    OdpowiedzUsuń
  58. 1. W weekend.

    2. Widziałem, dodane do kolejki, od razu zapowiadam że -1 do oceny za futro

    3. Każda armia potrzebuje mięsa armatniego. Jak spojrzysz w przeszłość to zauważysz, że większość wielkich labeli tak robiła, biorąc pod uwagę Roc-A-Fella byli tam raczej drewniani State Property, Bleek, Freeway czy Sigel, obok wybuchowych Diplomatsów, Westa czy samego Jaya. W No Limit na 10 zapisanych wykonawców rapować potrafiło statystycznie 0,5 rapera.
    Takie pionki są potrzebne, do bycia hypemanami, do tworzenia wizerunku wielkiego imperium. Niektórzy nawet służą w takim celu, w jakim dawniej służyły córki królów, do strategicznego, poprzez małżeństwa, zapobiegania konfliktom poprzez kontakty z realnym czy ewentualnym wrogiem. Big Sean wkręcający się w znajomość z Wayune'em najlepszym tego dowodem, choć oczywiście wychodzić za żadnego MC z YMCMB raczej nie zamierza.

    4. "King" na pierwszym miejscu, potem "Trap Muzik". A z Wayne'em oczywiście trafiłeś, nie wiem, czy ktoś poważny może wskazać na cokolwiek innego, choć C1 i CIV wg mnie dobre, udane płyty.

    OdpowiedzUsuń
  59. Może trochę przesadziłem, brałem pod uwagę też ogólne przyjęcie i recenzje, jednak "No Mercy", "Paper Trail" i debiut trochę odstają i są według mnie najsłabszymi punktami w jego mimo wszystko równej dyskografii.W tekstach Tip się trochę zapętlił( za dużo o hejterach, mimo tego że w środowisku jest raczej szanowany). Ja jako psychofan jaram się umiarkowanie każdą z nich, mimo to reszta o wiele bardziej trafiła w mój gust.

    OdpowiedzUsuń
  60. Spoko jest to, że nikt tu nie hejci Wayne'a jak wszędzie gdzie pojawia się o nim jakaś wzmianka. Chyba jedyne takie miejsce w necie.

    OdpowiedzUsuń
  61. Zapewne dlatego, że hejterzy Wayne'a nie zaglądają tu, nie mają powodu.

    A co do zapętlenia na temat hejterów to chyba nikt nie pobije na tym polu Chamillionaire'a...

    OdpowiedzUsuń
  62. CoCieToObchodzi5 kwietnia 2013 20:36

    Hejterzy Weezka zawsze kojarzą mi się z gimbami od SSG czy innych RPSów co nie zdzierżą żadnego rapu o kasie i dziwkach, tylko ulica i prawdziwość. I oczywiście raper nie może być sprzedajny. Tylko raperzy klepiący biedę są prawdziwi.
    Może takie typy tu nie wchodzą bo propsy lecą na wszystko czego nienawidzą. ;)

    OdpowiedzUsuń
  63. Takie typy to raczej zakochane w O.S.T.R'ym trueschoolowe łepki dla których zagraniczny rap umarł razem z Big L'em. Nie mam pojęcia jak w 2013 roku można jeszcze hejtować Weeziego, ostatnio może trochę wypadł z formy ale mimo wszystko rozpierdala wszystkich "prawdziwych" raperów.

    OdpowiedzUsuń
  64. Zależy kogo masz na myśli jako prawdziwego rapera, bo w tej formie co on teraz jest, to nie rozpierdala nikogo raczej.

    OdpowiedzUsuń
  65. Sieah propsy za recenzję; oczywiście muszę się odnieść do paru rzeczy, które mnie w oczy kolą. Dlaczego wszędzie hejtowane jest "Hello"? Kurwa, oprócz rapu słucham też metalu i tego podobnych cudów i ten kawałek w takiej konwencji wypada naprawdę dobrze (nie licząc zwrotki tego pajaca na featuringu); nie brzmi jak przypałowy rap metal. Poza tym, jak ktoś może zdzierżyć "Romance"?, ani tekst, ani bit go nie ratuje. No i przede wszystkim bit do "Beat the shit"; mimo że jaram się bardzo utworem (Gunplay like a boss), to jakbym miał komuś puścić ten podkład, to nawet nie miałbym argumentów żeby go bronić; brzmi jakby go ktoś zrobił w 5 minut (tylko Wayne jest na tyle pojebany żeby go rapować pod coś takiego na LP).

    OdpowiedzUsuń
  66. No widzisz, 180 stopni różnicy między nami, bywa. Dziwi mnie natomiast twoja sympatia do "Hello"- moi znajomi rockowcy i metalowcy alergicznie reagują na Wayne'a.

    OdpowiedzUsuń
  67. A takie pytanie, bo w recenzji jedynie wspomniałeś o tym. Co możesz szerzej o Back to You powiedzieć?

    OdpowiedzUsuń
  68. sieah, bez przesady z tymi wariacjami na temat życia jak dziwka. Tutaj na szczęscie Weezy nie przesadził tak z odwołaniami do swoich starych linijek jak na "C4". Tam było to męczące.

    "chujowy ten album, ale bierzcie go, bo nowy" <-- Tu chodzi o ten wywiad w którym później dodał, że żartuje czy jebnął takim tekstem gdzieś indziej?

    PS
    Mocny fragment o Assemblerze.

    Będzie recka "Quickfix: Less Drama. More Music." od Krayzie Bone'a? Bardzo dobra EP-ka.

    OdpowiedzUsuń
  69. "Back to You"- hołd dla "Rebirth", wyszło tak, jak zwykle przy śpiewaniu Wayne'a, czyli komicznie, z zacnym źródłem sampla (Jamie Lidell- oryginał na youtube no i wiadomo, że fani gier Rockstar rozpoznają ten track w mig). Pancze oczywiście blisko dna, z trzecią nogą i byciem załadowanym jak software. Wracałem do tego tracka parę razy.

    "Tu chodzi o ten wywiad w którym później dodał, że żartuje czy jebnął takim tekstem gdzieś indziej?"
    To, i w materiale wysłanym do TMZ w czasie pobytu w szpitalu powiedział:
    "My bum-ass album coming out March 26... it's 26? You're gonna get that shit or you won't. If not, it's whatever."

    OdpowiedzUsuń
  70. W komentarzach wspomniany został Chamillionaire. Czy istnieje cień szansy na to, żeby na blogu pojawiła się Twoja opinia na temat tego rapera? Jakaś krótka notka na temat legalnych wydawnictw i ostatnich EP-ek od Koopy? Kilka zdań na temat jego kariery i przygód z wielkimi majorsami też by nie zaszkodziło.
    Oczywiście propsy za recenzje i "zdrowe" podejście do nowego albumu Weezy'ego. Pierwsza, nieprzesiąknięta bezsensownym hejtem recenzja AINAHB II, którą czytałem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dorzucam się do prośby o taki wpis.

      Usuń
  71. Może się pojawi, nie wykluczam.

    OdpowiedzUsuń