niedziela, 24 czerwca 2012

Raper raperowi wilkiem {cz. 1]



Rap to specyficzny rodzaj muzyczny, pod co najmniej jednym względem wyjątkowy. Nie, nie dlatego, że murzyni gadają tu do sampli, nie dlatego, że brudny włochaty kolega nie przygrywa na gitarce do wspaniałych metalowych baśni o Tolkienie. Nawet nie dlatego, że śpiewają bezkarnie o laskach i kasie. 
Elementem wyróżniającym akurat rap jest to, że wszelkie przechwałki przekazywane na trackach mogą zostać w każdym momencie zweryfikowane. Oznacza to, że nie zawsze opłaca się zgrywać gangstera, świrować maczosa i hustlera. Za rogiem może czekać przecież jakiś jeszcze bardziej charakterny człowieczyna... Są sytuacje, w których jedynie rękoczyny mogą rozwiązać dany problem. Że przemoc jest zła? Możliwe, ale ta seria na blogu pokaże, jak owa przemoc pomagała raperom kończyć konflikty, lub wręcz (dosłownie i w przenośni) je zaczynać. Dlaczego Big Pun rozbił butelkę na Jayu-Z? Czy Ja Rule faktycznie gonił 50 Centa z bejzbolem przez Queens, a Ghostface złamał szczękę Mase'owi? Te, i inne zagadki niedługo będą wyjaśnione. 
W tym wpisie jednak cofniemy się dużo, dużo dalej...

Konkretnie do przełomu lat 80-tych i 90-tych.
Wtedy, jak to wiemy, ludzie byli piękni, bogaci, świat był cudowny, a rap nieprzeżarty komercją. Nie było Lil Wayne'a, Rossa, Gucci Mane'a, Birdmana- słowem, nie było kogo hejtować.
Tak się wydaje na pierwszy rzut oka, bo już odrobinę głębsze spojrzenia na tamte czasy pokażą, że konflikty tliły się na potęgę.

Starzy wyjadacze pamiętają zapewne taką personę jak Melle Mel.
I to nie tylko z niesławnego wywiadu, w którym porównał 2Paca do Hitlera... oraz przedstawił Rakima i KRS-One'a jako dość miernych zawodników, niewartych top 10.
Melle to ikona oldskulowego hip hopu, świetny pisarz, świetny raper, jako pierwszy używający w odniesieniu do siebie określenia "MC", autor jednego z najbardziej monumentalnych dzieł w historii muzyki ("The Message").

Oto on:

Przemoc nr 1

Jak widać, kolega do ułomków nie należał. Mógł więc swoje w ringu pokazać.

Boleśnie przekonał się o tym Big Daddy Kane. Krążą opowieści, jak to w 1989 Melle Mel przegrał rymowaną bitwę o pas mistrzowski (tak, wtedy takie rzeczy się działy) z zapomnianym już dawno Mikey'em D. Po zdecydowanej wygranej Mikey D miał zamiar zabrać należne mu trofeum, lecz nic takiego się nie stało.
Wkurzony Melle Mel, będący wtedy wielką gwiazdą, pozwolił wygrać swojemu ego, nakazał Grandmasterowi Cazowi (pamiętacie?) pas ów zabrać i opuścić teren zmagań. Towarzyszyły temu donośne gwizdy i niezadowolenie publiki.
Jedynym, który odważył się honorowo zastąpić drogę Melowi okazał się, pnący się wtedy dzielnie po szczeblach kariery, młody raper Big Daddy Kane. Melle Mel ze wściekłością przepchnął go, zrzucił ze schodów i oddalił się z miejscówki.
BDK na szczęście wyszedł z całej sprawy bez szwanku, lecz Mikey D nigdy nie dostał tego zasłużonego pasa. Organizatorzy fortunnie i wspaniałomyślnie wręczyli mu nowy, ponoć znacznie większy, lecz niesmak pozostał.
Melle co prawda udowodnił, że ma krzepę, ale z drugiej strony chudy jak szczur, stroniący od przemocy Kane nie był dla niego żadnym przeciwnikiem.

Spotkał jednak swój swego, po dwóch latach...


Przemoc nr 2

We 1991 roku, na Brooklynie, miał otóż Melle Mel, z powodów mi całkowicie obcych, wystąpić w celebryckim turnieju bokserskim. Na turnieju znaleźli się też Freddie Foxxx, Dope E. (który, wg Foxxxa, miał bić się jak baba), miał pojawić się też Tim Dog, lecz ostatecznie stchórzył, podobnie jak LL Cool J. W walkach uczestniczyli też Kurtis Blow (whoa).
Pojawił się też pan z obrazka kilka linijek wyżej, wtedy jeszcze tak sobie kojarzony, Willie D z zupełnie obcej Nowemu Jorkowi grupy Geto Boys. Reprezentant południa, przez egomaniaków z Wielkiego Jabłka traktowany protekcjonalnie i lekceważąco.
To, co się wydarzyło potem, jest przedmiotem legend do dnia dzisiejszego. Wg relacji osób postronnych, ale także Freddiego Foxxxa, znacznie mniejszy i lżejszy Willie miał sprawnymi ciosami powalić Mela na glebę, i jednogłośnie wygrać pojedynek.
Sytuacja, choć odmienna od poprzedniej (w końcu ograniczona regułami sportowego zachowania) była wielkim ciosem, dosłownie też, dla wiarygodności Melle Mela.
Sytuację obrazuje skan artykułu z "The Source":


widać na nim Williego z podniesionymi w geście zwycięstwa rękami.

Jak widać, bilans Mela, przynajmniej ten oficjalny, nie imponuje. Oczywiście, wymagało to charyzmy i odwagi, by wyjść z buczącego klubu z nienależną nagrodą, ale 1/3 Geto Boys bezlitośnie obnażyła braki legendy w warsztacie fajterskim.
Te wydarzenia są prawdziwe, i są jednymi z pierwszych doniesień o przemocy wśród raperów.
Na szczęście przemoc nr 2 była znacznie bardziej sprawiedliwa i honorowa niż ta pierwsza.
Melle Mel potem przegrał jeszcze baaardzo prestiżowy pojedynek raperski z KRS-One'em, ciskał jadem w LL Cool J'a broniąc gasnącego Kool Moe Dee, pojawiał się gdzieniegdzie w wywiadach.
Ponoć rozmawiają do dziś z Williem, Mel w dalszym ciągu pragnie rewanżu... Jeżeli do niego dojdzie, na pewno się o tym dowiecie.


13 komentarzy:

  1. *
    Jeżeli do niego dojdzie, na pewno się o tym dowiecie ZA ROK.

    Poprawiłem.

    OdpowiedzUsuń
  2. zagłosuj w ankiecie, to może wcześniej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Po tym wpisie widać, że sieah. potajemnie słucha Blind Guardian.

    Poszedł głos na ten cykl.

    OdpowiedzUsuń
  4. a da sie zagłosować na kontynuowanie wszystkich ?

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie da się, ale to, że inne opcje przegrają nie oznacza, że odejdą w niepamięć. Ich kontynuacja będzie po prostu w późniejszym terminie.

    archie- słuchałem wielu rzeczy, z nie wszystkich jestem dumny.

    OdpowiedzUsuń
  6. To chyba cykl z największym potencjałem. Dzięki za info, nawet nie wiedziałem, że BDK był zamieszany w coś takiego.

    OdpowiedzUsuń
  7. Będzie recka Life Is Good? Jak oceniasz ten nowy singiel z Rossem?

    OdpowiedzUsuń
  8. 1. oczywiście.
    2. nie słyszałem, tylko ich kollabo na Self Made 2. Nadrobię.

    OdpowiedzUsuń
  9. CoCieToObchodzi25 czerwca 2012 20:16

    To może ja ocenię nowy singiel z Rossem - zajebisty.
    Swoją drogą to chciałbym zobaczyć top egomaniaków rapu.
    No i album 50 Centa niedługo, będziesz miał co recenzować.

    ... Jakiś dziwny ten post wyszedł, jakiś taki bez rąk i nóg, dupy i cycków....

    OdpowiedzUsuń
  10. To dobrze, nie będę musiał wymyślać kolejnych zapychaczy jak ten, tylko będę recenzował.

    OdpowiedzUsuń
  11. O konfliktach np. tych w/w czyli Pun'a i Jiggi itd bedzie jakoś na czasie, czy za pół roku?
    Na kogo oprócz MGK i Nasa w tym roku czekasz?
    i czy bedzie recka MGK?

    OdpowiedzUsuń
  12. 1. będzie jak będzie.
    2. na Rick Rossa, T.I., 50 Centa, płytę GOOD Music, Slaughterhouse, Kendrcka, Chino XL (jak zwykle), Brothera Ali, Khalifę, ciekawi mnie podwójny cd Scarface'a i Sigela, mimo wszystko DMX'a też sprawdzę chętnie.
    3. jak wyjdzie, to na 99,9% tak.

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie prawda, Lil Wayne i Birdman w latach 90-tych już występowali

    OdpowiedzUsuń