niedziela, 31 stycznia 2010

La Coka Nostra- A Brand You Can Trust [July 14, 2009]



Ocena 3,5/5


Superkolektyw raperów noszący miano La Coka Nostra, czyli Everlast, DJ Lethal, Danny Boy, Ill Bill oraz Slaine, wiele nadziei narobił swoją nadchodzącą płytą. Po wysłuchaniu mixtape’u, zapowiedziach gościnnych występów znanych mainstreamowych twarzy, wreszcie po wycieku sporej części płyty do internetu, recenzenci, jak zwykle zresztą podzielili się na obozy sceptyczne i te nadające z klęczącej pozycji. Nie ukrywam że znajduję się w tej pierwszej. Także jeśli oczekujesz peanów na cześć „A Brand You Can Trust” tylko dlatego, że jest tam Ill Bill, to zamknij od razu tę stronę.

Nie zamierzam jednak mieszać tego albumu z błotem, bo nie ma powodu.
Płyta ma swoje mocne strony, o których oczywiście powiem, ale ma i swoje wady. Nasuwa się od razu pytanie- Slaughterhouse czy La Coka Nostra? Moim zdaniem SH wygrywa, i to zdecydowanie, pod względem jakości tekstów, nie ma się co oszukiwać, przy będącym na fali Ortizie czy Royce’ie nawet agresywne wersy Billa są proste.
Chętnie za to widziałbym niektóre podkłady z LCN na płycie kolektywu z Jersey-Cali-NYC-Detroit, bo nie ma się co oszukiwać, bity są bardzo dobre. Szkoda, że nie wszystkie w podobnym metalowo-gitarkowym klimacie, bo np. „Choose Your Side”, będące bardzo mocną pozycją na trackliście, traci trochę przez to, że nie ma tak świetnego podkładu jak choćby „The Stain”.
„The Stain” gromko okrzyknięte najlepszym trackiem z albumu, jest istotnie bardzo dobry. Cieszy to, że nietypowo pojechał i Bill, i Slaine. Tematyka jest rodzinna, konkretnie mowa o córkach, na szczęście na inne kopyto niż to, do czego przyzwyczaił brat Necra.
Bardzo mocno uderza też intro będące pełnoprawnym kawałkiem, czyli „Bloody Sunday”, mocne gitarowe brzmienia i świetny refren Sen Doga z Cypress Hill. Tekstowo jest już standardowo:
„Bloody Sunday, Black Sabbath
The pope’s a pedophile with a drug habit
We’re all clinically depressed, they got us all manic
We keep swallowing their pills so we don’t fucking panic”

I jest to wers Everlasta, który bez problemu zjada ten od Ill Billa. I nie jest to jednostkowy przypadek, tak jak pojedynczy nie będzie fakt, że Slaine odstaje od wymienionych dwóch.
Tak jest w „Get You By”, gdzie Slaine ma nawet zacne linijki, ale wypluwa je jakoś tak bezpłciowo. Dodać do tego trochę słabszy bit, i mamy niesłuchalną całą część kawałka.
Inny przykład to „Hardcore Chemicals”, Ev i Bill znowu na poziomie, Slaine słabo.
Trzeba przyznać, że Slaine to zdecydowanie najsłabsze ogniwo LCN, nie nadąża ani za obdarzonym unikatowym glosem Everlastem, ani za bezkompromisowym Ill Billem.

W innych aspektach też nie zawsze jest dobrze, zdarzają się momenty, w których w zasadzie nie wiadomo, o czym jest dany kawałek, ot, choćby „Soldier’s Story” Ill Bill daje nam ładną historyjkę w swoim tradycyjnym krwawym tonie, a w drugiej zwrotce Sick Jacken wyskakuje jak Filip z konopii i zamiast kontynuować rozpoczętą historię, opowiada nam o życiu na ulicy...
Nie ma co udawać, że oczekiwano tutaj przełomu lirycznego, bo go nie ma. Owszem, kilka razy zwrotki są dobre i z sensem, widać, że chłopaki mają także coś do powiedzenia w sprawach społeczno-politycznym, jak choćby na "I’m an American” czy „Nuclear Medicinemen” (gdzie nawet Immortal Technique dał słabsze wersy od Billa i Q-Unique’a).
Potem jednak nadchodzą kawałki, o których nie da się powiedzieć inaczej, niż wypełniacze, tzn. wypełniacze w stylu Psycho-logical, czyli cokolwiek byle by było ostro, gangstersko i podlane horrorkorowym sosem.
Przykłady? Płyta spokojnie mogłaby wyjść bez „Fuck Tony Montana”, „That’s Coke” czy „Gun In Your Mouth”.
Szkoda, podziemny rap daje swobodę w dobieraniu konceptów, można było zrobić coś ciekawszego niż oklepane już do bólu krwawe wersy.
Nie wiadomo chyba było, o czym ma być ta płyta, nie jest ona ani gangsterska, ani horrrorkorowa, ani nawet traktująca o przejmowaniu przez chłopaków z LCN całej rapgry.


Nie można jednak nie wspomnieć o jasnych tekstowo i klimatycznie stronach płyty- „Hardcore Chemical”, wspomniane „Bloody Sunday” i „The Stain”, głębsze i zorientowane na własną świadomość i uczucia „Cousin Of Death”, „Get You By” czy „Once Upon A Time”- dobrze się tego słucha, chłopaki są energiczni, głodni rapu i bezkompromisowi.

W miarę jasno świeci Ill Bill, nie jest może lirycznym dominatorem, lecz parę dobrych linijek mu się zdarzyło:
“The fine line between insanity and genius
Murder you, I give your reality a remix”

albo
“It’s Ill Bill homie, I split atoms and spit anthems”

Everlast trochę śmiesznie brzmi jak wypluwa gangsterskie linijki, wszystko dlatego, że pamiętam jego czułe ballady z gitarą dla dziewczyny. Ale, jak powiedziałem, daje on radę na tej płycie.
You can’t burn my kingdom if it’s made of fire
You was born from a bitch, so you was born a liar


Slaine niestety słabo, nie znalazłem żadnego godnego zaprezentowanie cytatu na potrzeby tej recenzji.

Jak tu ocenić tę płytę?

Z jednej strony:
-świetne bity
-parę dobrych zwrotek, Everlast i Bill w formie
-udane featy (B-Real, Bun, Sen Dog na refrenie),
-zasługujące na pochwałę próby zróżnicowania tematycznego płyty

z drugiej:
-jakość tych prób nie zawsze udana
-kilka niepotrzebnych wypełniaczy
-Slaine
-przydługawe i denerwujące niektóre refreny
-brak ciekawszych konceptów
-featy mniej udane (Sick Jacken, Immortal Technique niestety, Snoop Dogg na refrenie)


Nie udźwignęli wydaje mi się ciężaru oczekiwań, to nie jest w żaden sposób przełomowa płyta, na pewno pod względem tekstowym, a i płyty z domieszkami metalowymi fanom rapu już się prezentowały wcześniej.
Muszę wystawić płycie ocenę 3,5/5, ta ½ i tak na zachętę. Jeśli jednak jesteś fanem klimatów okołoNecrowych, śmiało możesz dodać do oceny 1,5. Obiektywnie patrząc debiut LCN nie zasługuję na więcej niż to, co mu dałem. Wg mojego rankingu oznacza to, że dany wykonawca rokuje na przyszłość, i tu zapewne każdy się zgodzi. LCN może nagrać teraz tylko coś lepszego.

PS: Zapytałem też forumowiczów hip-hop.pl, jak by ocenili tę płytę (używając mojego systemu ocen). Wyszło po zaokrągleniu 3,3, czyli blisko mojego werdyktu

6 komentarzy:

  1. słaba płyta, ocena zdecydowanie zawyżona, do tego skandal ze "spasowaniem" sampli wykorzystanych już przez Just Blaze'a, który wykorzystał je do maximum i nie należy ich już wykorzystywać właśnie dlatego, żeby nie zajebać takiego bubla jak ten na "A Brand You Can Trust". Szczerze powiedziawszy liczyłem na solidniejszą krytykę podlaną ostrym hejterskim sosem.

    OdpowiedzUsuń
  2. niektóre sample są jeszcze bardziej zmęczone, a i tak da się z nich wycisnąć dalej sporo. skandalem bym tego nie nazwał freshu.

    OdpowiedzUsuń
  3. dla tych sampli jest to opus magnum ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. bernard leczypytą19 lutego 2010 00:33

    Grzybica penisa jest chorobą wstydliwą, często występującą u mężczyzn. Do zarażenia tym rodzajem grzybicy dochodzi najczęściej drogą płciową lub przez kontakt z bakteriami i grzybami w publicznych toaletach. Inne źródła zakażenia: niski poziom higieny osobistej, stosowanie niektórych leków, uczulenie na lateks lub środki bakteriobójcze zawarte w prezerwatywie, upławy partnerki. Pomimo, iż penis jest mniej wrażliwy na tego typu infekcje niż np. pachwiny lub fałdy skórne to zarażenie grzybami może być bardzo uciążliwe i nieprzyjemne z powodu uczucia swędzenia.
    Należy także pamiętać, że niektóre grzyby i drożdżaki mogą znajdować się bezpośrednio na penisie oraz w jego okolicach, nie dając przy tym wyraźnych, jednoznacznych objawów.
    Początkowe objawy to czerwone, swędzące plamki, a następnie biały nalot o nieprzyjemnym zapachu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Slayne bezpłciowo? Niepotrzebnie? Kurwa z takimi zwrotkami;

    I'm raw as sushi
    Belushi's spirit probably is with me
    I'm Rick James bitch, ask Bobby and Whitney
    In the hood where the maniacs will rob you to get me
    Gettin' blown by Paris, Nicole, Lindsey, and Brittney
    You shittin' me?

    Generalnie, technicznie to nie jest jakiś rozpierdol, ale przecież ja byłem rozjebany słuchając tego.

    OdpowiedzUsuń
  6. ale że to są dobre wersy niby?

    OdpowiedzUsuń