Po raz kolejny przychodzi mi zmierzyć się z pupilkiem tej części słuchaczy, których nienawidzę najszczerzej. Serca owych paziów zdobył koniunkturalnymi akcjami typu nagrywanie, jeszcze w zamierzchłej przeszłości, tracków o tytule "Every Record Label Sucks Dick".
Nikogo nie powinno więc dziwić, a zwłaszcza jego samego, że teraz, zamiast robić hiciory, jest kolegą z wytwórni takich asów wystawnego życia, jak Hell Razah czy Termanology. Koleżka ten, poza swagiem pana Zenka z Centrala (oni to dopiero mają kartoniady, niech się Kamp Nołu schowa), nie ma wielkich osiągnięć w swojej karierze. O dziwo, jak na gościa totalnie spłukanego i gwiazdę jednego gościnnego występu, R.A. The Rugged Man ma zadziwiająco wiele do powiedzenia na temat mediów, rapgry i polityki wielkich wytwórni. Zazwyczaj takie wynurzenia to festiwal populizmów i komunałów, którymi podniecać się mogą wyznawcy rozmaitych internetowych bożków i 16-latki przekonane, że banknot to zło, ale na szczęście Rugged Man, choć nie cieszy swym imydżem niedomytego kloszarda, ma do zaoferowania nieco więcej niż tylko ciągłe wspominanie o tym, jak to go kiedyś oglądali Neptunes. Trzeba przyznać, że trudno znaleźć drugiego równie oryginalnego brudasa w puli, nie tylko białych, raperów.
Spytacie- co bym mu powiedział, jakbym go spotkał? O co zapytał? Może o to, czy kocha robić rap, co sądzi o "Lollipop", albo o podobnie epicką, znaną z wywiadów popkillera, rzecz?
Otóż nie, najpierw przede wszystkim bym się spytał, czy te 2zł to na pewno kurwa na bułkę (bo mam podejrzenia), potem natomiast przytoczyłbym cytat Biggiego drwiący z jego osoby i, by zadowolić popkillerowców, dodał "czy kocha Biggiego" z pytajnikiem na końcu, temat ten bowiem wydaje się go mocno irytować.
Jakbyśmy już tak sobie pogadułkowali, rozmowa zeszłaby na nowy album, to na pewno padłoby mordercze- facet, ale to już 2013, wiesz?
... a on pewnie by odpowiedział- Wiem, ale chciałem, by "Legends Never Die" właśnie tak brzmiało. Ten swoisty obskurantyzm jest zapewne logiczny dla wiernych fanów undergroundowych wyziewów z lat słusznie minionych. Bycie opozycją dla obowiązujących trendów oznacza odhaczenie kolejnych plusów w Notepadzie ludzi lubujących się w przeszłości, w koncepcji rapu robionego w garażu dla garstki fanów, żyjących dalej w epoce pamiętnego Rawkusa, którego upadek owych fanów zapewne swego czasu boleśnie ubódł (UBÓDŁ- sam odmieniałem bez pomocy google). W 2013 roku rynek jest bezwzględny- omawiany tutaj album znalazł do tej pory zaledwie 3,500 nabywców, co, poza smutkiem, rodzi też wniosek, że z fetyszyzowania niesprzedajności się wyrasta.
"Legendy nie umierają nigdy"- piękne hasło (podobne do "bóg wybacza, ja nie" Rossa, które złośliwi zdążyli przemianować już na "bóg wybacza, Reebok nigdy"), ale jeśli miałoby owo hasło dotyczyć naszego łachmyty, to pozostaje tylko dodać, że może i nigdy nie umierają, ale w swojej pięknej nieśmiertelności okupują, przez nikogo niechciane, półki sklepów z płytami.
No, ale wracając do meritum, to starzy wyjadacze pamiętający jeszcze wszystkie trzy woljumy "Soundbombing" doskonale wiedzą, że udział w ich tworzeniu miał także Rugged Man. Musiała być zapewne katorgą dla brudasa tak ciężka praca, jaką było nagrywanie nowych kawałków co 2, 3 lata, wszyscy w końcu wiemy, że poprzednia solówka wyszła 9 lat temu. Na szczęście Rawkus dostał zadyszki i bestialstwo się skończyło...
Konia z rzędem temu, kto byłby w stanie wskazać przykłady aktywności Rugged Mana w ostatnich 5 latach. Fanatycy zapewne zaraz zasypią mnie linkami do filmów na youtube, w których raper komentuje popularność Lil Wayne'a, zmaga się z argumentami o globalnym ociepleniu, albo doradza, w czym prać firanki. Bankowo faktem jest to jednak, że muzycznego kontentu w tym wszystkim niewiele, dwa featuringi u Vinniego, z czego jeden zresztą słaby, wiosny nie czynią.
Zastanawiam się, w świetle tych wywodów, czy surowość (rugged- surowy, dla nieświadomych) nowej płyty wynika z motywowanej szlachetnymi pobudkami chęci utrzymania prawdziwego chib chobu w pionie, a nie, bardziej odpowiadającemu jego aktualnemu stanowi, pełzającym poziomie, czy to efekt, nomen omen, legendarnego lenistwa rapera. Wiecie, jak zmienimy jedną literkę w "rugged" i powstanie z tego "ragged" (niechlujny, obdarty, niedopracowany), oba określenia wrzucimy do jednego kotła, dodamy coś tam kurwa z kolekcji przypraw "Prymat", które z takim pietyzmem lokuje w swoich programach Magda Gessler, to możemy dostać wiarygodny pogląd na to, co sobą zarówno "Legends Never Die", jak i R.A. The Rugged Man, reprezentują.
"Legendy nie umierają nigdy"- piękne hasło (podobne do "bóg wybacza, ja nie" Rossa, które złośliwi zdążyli przemianować już na "bóg wybacza, Reebok nigdy"), ale jeśli miałoby owo hasło dotyczyć naszego łachmyty, to pozostaje tylko dodać, że może i nigdy nie umierają, ale w swojej pięknej nieśmiertelności okupują, przez nikogo niechciane, półki sklepów z płytami.
No, ale wracając do meritum, to starzy wyjadacze pamiętający jeszcze wszystkie trzy woljumy "Soundbombing" doskonale wiedzą, że udział w ich tworzeniu miał także Rugged Man. Musiała być zapewne katorgą dla brudasa tak ciężka praca, jaką było nagrywanie nowych kawałków co 2, 3 lata, wszyscy w końcu wiemy, że poprzednia solówka wyszła 9 lat temu. Na szczęście Rawkus dostał zadyszki i bestialstwo się skończyło...
Konia z rzędem temu, kto byłby w stanie wskazać przykłady aktywności Rugged Mana w ostatnich 5 latach. Fanatycy zapewne zaraz zasypią mnie linkami do filmów na youtube, w których raper komentuje popularność Lil Wayne'a, zmaga się z argumentami o globalnym ociepleniu, albo doradza, w czym prać firanki. Bankowo faktem jest to jednak, że muzycznego kontentu w tym wszystkim niewiele, dwa featuringi u Vinniego, z czego jeden zresztą słaby, wiosny nie czynią.
Zastanawiam się, w świetle tych wywodów, czy surowość (rugged- surowy, dla nieświadomych) nowej płyty wynika z motywowanej szlachetnymi pobudkami chęci utrzymania prawdziwego chib chobu w pionie, a nie, bardziej odpowiadającemu jego aktualnemu stanowi, pełzającym poziomie, czy to efekt, nomen omen, legendarnego lenistwa rapera. Wiecie, jak zmienimy jedną literkę w "rugged" i powstanie z tego "ragged" (niechlujny, obdarty, niedopracowany), oba określenia wrzucimy do jednego kotła, dodamy coś tam kurwa z kolekcji przypraw "Prymat", które z takim pietyzmem lokuje w swoich programach Magda Gessler, to możemy dostać wiarygodny pogląd na to, co sobą zarówno "Legends Never Die", jak i R.A. The Rugged Man, reprezentują.
Chwalił go Biggie...
Ludzi żyjącym do tej pory w nieświadomości spieszę z małym info- R.A. to nie tylko wizerunkowy obdartus. Nikt tak naprawdę nie wie, co mu w głowie siedzi, nawet Dżeni z dawno zapomnianej już ballady, tak samo zapomnianej Edzi B. Nikt też nie wie, co uleje mu się z pyska podczas sesji nagraniowej w studiu.
Mogą to być zarówno niespecjalnie ekscytujące, zbyt przyziemne panczlajny w "The People's Champ", maszynowo wystrzeliwane, techniczne popisy szybkiego flow w "Definition of a Rap Flow" i "Holla-Loo-Yuh", jak i tradycyjne już, celowe autodissy w "Shoot Me In The Head":
I'm hated, got liberals begging for the death penalty
And conservatives wishing my mother aborted her pregnacy
I wish my father just put his dick in my mother's mouth
And instead of getting pregnant she choked on me and spit me out
Mogą to być zarówno niespecjalnie ekscytujące, zbyt przyziemne panczlajny w "The People's Champ", maszynowo wystrzeliwane, techniczne popisy szybkiego flow w "Definition of a Rap Flow" i "Holla-Loo-Yuh", jak i tradycyjne już, celowe autodissy w "Shoot Me In The Head":
I'm hated, got liberals begging for the death penalty
And conservatives wishing my mother aborted her pregnacy
I wish my father just put his dick in my mother's mouth
And instead of getting pregnant she choked on me and spit me out
Fani policzkowania rajskiej Ewy, ludzie znający to bardziej perfidne znacznie wyrażenia "toss the salad" czy filozofowie zastanawiający się nad szansami na to, że Farrakhan będzie dymał białą blondynkę odnajdą się na płycie dość szybko:
I'm like, bitch, I'm an artist, call me Vincent Van Gogh
I get Louis Farrakhan dating a platinum blonde
I get skinheads bowing to Mecca and praying to Islam
I can't afford Dre, Swizz Beatz, or a Timbaland track
But I can rip any rapper with just a kick and a handclap
I punch fans, I punch kids, I punch females, I punch cops
I spit punchlines, I don't need to punch clocks
Hip hop, I'm the verbal resurrection
Nie ma wątpliwości, chłopak ma talent do składania wersów, i to nie tylko prześmiewczo-obrazoburczych jak powyżej, ale także takich daleko mroczniejszych, jakie możemy usłyszeć na stylowo pojechanym "Sam Pecknpah", z Pazienzą na gościnnym występie.
Szkoda więc w takim rozrachunku, że nie zawsze decyduje się, by z owego talentu robić użytek.
Na "Media Midgets" R.A. uderza w zdarte już nieco tony, i raczy nas stekiem komunałów o szatańskich włodarzach mediów, a na "Make You Famous" czyni praktycznie to samo, wystrzeliwując też topornie zawoalowane pociski w stronę Eminema, operując na argumentach i tezach, których nikt, nawet sam zainteresowany tym niby kserowaniem, nie próbuje już przytaczać.
Dziwi mnie też, o czym już wspomniałem na wstępie, że człowiek tak koncertowo olewany przez wielki biznes tak dużo tym biznesie opowiada.
Hmm, so you wanna get your ugly face on TV?
Wanna be a superstar, wanna be a top celebrity
Too short to be a ball player, too ugly to be an actor
Too dumb to sell drugs and now you're trying to be a rapper
Now all you gotta do is shake hands with the devil
Maybe lick a little, uh, penis, I'm for real on the level
If you take a dick you could make a hit
Bun B, co Ty na to?
O matko Rugged, serio to takie proste?
To dlaczego nie pokazałeś im, jak się robi karierę bez ściskania ręki i lizania kutasa (albo odwrotnie) diabłu?
Nadajesz dziś z rynsztoka, jesteś klientem opieki społecznej, nikt nie chce cię zapraszać na żadne imprezy, nie jesteś nominowany do żadnej nagrody i nie będziesz. Społeczeństwo cię nie słucha, bo tak naprawdę nie masz zbyt wiele do przekazania, gdy jesteś poważny.
Boleśnie obnaża to "Learn Truth", w którym skory do społeczno-politycznych rozkmin Talib Kweli wkracza na swoje tereny, kradnie show całe i rozjeżdża niewiarygodnego na takich falach Ruggeda, jak tak jak walec.
Niesamowicie zaprezentował się też na "Dangerous Three" Brother Ali, zostawiając zdziwionego chyba takim obrotem spraw gospodarza i smęcącego coś pod nosem emeryta Masta Ace'a daleko w tyle. Skoro na wersy albinosa odpowiedzią ma być:
I get stupid, dookie, doo-doo, def, dumb, retarded
to Houston, mamy problem, ja może i nazywam się komandor Shepard, ale broń boże nie jest to mój ulubiony wers na Cytadeli.
Nienaturalnie prezentuje się też nasz bohater na trackach z założenia smutniejszych, "Legends Never Die (Daddy’s Halo)" skłoniło mnie do szukania ukrytego przekazu (może backmasking?), który naprowadzi mnie na właściwe Ruggedowi tory szczania, nie mycia się i pierdolenia wszystkich, zakonnic, dzieci, polityków i oczywiście konwenansów. Potem do mnie dotarło, że to naprawdę dla zmarłego ojca... Tak samo nie uwierzyłem, że chce mnie motywować na "Still Get Through The Day", znowu złapałem się na próbach wyłuskania, w jaki sposób upośledzona siostra może przekuć się na niesmaczny żart na samym końcu kawałka. Niczego takiego nie znalazłem, co mnie nawet ucieszyło i skłoniło do przypomnienia sobie, kiedy siostrunia kochana ma urodziny (25 lipca! tak. Albo 26. No, między 20 a 30 bankowo, JES!).
Radość ma trwała krótko, nastał bowiem "Luv to Fuck" i niebo przesłoniły chmury czarne niezmiernie.
Ok, dopuszczam do siebie myśl, że utwór w założeniach miał być parodią, należy przymrużyć tutaj oko i się wyluzować. Oko zmrużone, [parody mode=on], a utwór dalej jest katastrofą. Coś te podziemniaki problem mają z parodiowaniem, pamiętne "Lil Young" Masta Ace'a i Edo G to powód do kpin nawet dla ich najwierniejszych fanów, "Luv To Fuck" będzie mogło służyć w tych samych celach dla wielbicieli talentu Ruggeda. Bezsensowne rymy, zero jakiegokolwiek (seksualnego, humorystycznego) wajbu. Wiecie, tracki o płci pięknej to zazwyczaj najbardziej tanie wypełniacze na wszystkich płytach, robione przez raperów raczej na siłę, gdyż kobiety to w USA potężna siła nabywcza płyt z muzyką. Nie zrobi taki jeden z drugim rapier songa o ulubionym tamponie, nie zrobi o ulubionym płynie do mycia naczyń, więc musi się komunikować z lepszą częścią ludzkości za pomocą utworów kokietujących ją seksualnie. Niestety, nawet do nagrania wypełniacza jak widać potrzeba odrobiny talentu. R.A. The Rugged takiego nie ma.
Z perspektywy całej płyty wyłonił się obraz rapera mocno nierównego, przeplatającego świetne momenty tragicznymi, to dalej ten sam autoironiczny i autodestrukcyjny MC, z tym samym charakternym sepleniącym głosem przypominającym trochę tembr Maćka z Klanu, z wykształconym pod okiem mistrzów fachu flow, któremu jednak zapewne nie chciało się przysiąść i napisać czegoś odrobinę bardziej spójnego. Sądzę jednak, że to właśnie w fajerwerkach techniczno-tekstowych rapera należałoby szukać głównych zalet płyty.
Ludzie wsłuchujący się w teksty nie powinni się przy "Legends Never Die" nudzić, choć czeka ich parę nieuchronnych skipów. Płyta jest w każdym razie "pojechana" perfekcyjnie, prędzej dam się zgwałcić autobusowi brazylijskich modelek niż pozwolę obrażać umiejętności Ruggeda na majku. Zaraz, zaraz...
...oglądali Neptunesi...
Warstwa muzyczna na "Legends Never Die" jest... brzydka, niepostępowa, ba, spóźniona nawet o ładnych parę lat i epokę Waki, A$APA i Ricka Rossa. Wydawałoby się, że skoro nawet Nas skusił się na "Summer On Smash", to za jego przykładem pójdą inni opóźnieni. Nic z tego, R.A. The Rugged Man zdecydował się pozostać w poprzednim tysiącleciu i dlatego na liście producentów zobaczymy nie tylko bożka wszystkich big-l-owych masturbatorów, Buckwilda, ale też takie odrażające ksywy jak Marco Polo, Ayatollah czy Apathy (któremu znacznie lepiej idzie na majku). Taki roster miał zadbać, by brzmienie płyty zostało w odpowiedni sposób... spatynowane i dostosowane do wymogów stawianych podziemnym płytom z roku 2002. Czy truskule będą zadowolone? Zapewne, w końcu na płycie jest gościnnie Masta Ace, a to dodaje od razu 2 do końcowej oceny.
A takie małe, szare żuczki jak ja? Niespecjalnie, szczerze mówiąc. Jasne, lubię posłuchać klasycznie zrobionych płyt, takich jak choćby tegoroczny Czarface, ale nawet najwięksi entuzjaści lat 90-tych muszą przyznać- nie wystarczy zasiąść za Akai MPC60, by od razu stać się Dj'em Premierem. Na pewno nie jest nim dziś już Buckwild, który popełnił "Media Midgets", nijak mający się swoim brakiem duszy i iskry do tematu, który chce poruszyć raper. Ok, kobiece wokale są spoko, ale jak słyszy się trzeci track na tym podobnym patencie (po "The Peoples Champ" i "Shoot Me In The Head"), to człowieczyna dobra może się odrobinę zapętlić.
Nawet Buckwildem nie jest niejaki Jussi Jaakola (co ciekawe, producent ten zrobił całkiem znośny bit na mikstejp Young Bucka), którego "Bang Boogie" powinno się znaleźć na jakiejś dawno zapomnianej już, zakurzonej 12" Duck Down Records, albowiem reprezentuje wszystko to, co może w nudnej, zadusznej atmosferce hip hopowego Nowego Jorku wkurzać.
Nie porwał mnie też, mimo pogodnego brzmienia, "Still Get Through The Day", może to być zasługą mdłego doboru instrumentów i leniwego rytmu, a może faktu zupełnego sonicznego niedopasowania do tego, co Rugged prezentuje na mikrofonie.
Jakkolwiek nie prezentowałby się na tym majku, to nawet on nie uratowałby za to "Luv To Fuck", które jest utworem tak absurdalnym, że aż niemożliwym i kilka razy zastanawiałem się, czy to czasem nie aby jakiś wstydliwy bonus, ekskluzywnie dla Korei Północnej czy Iranu. Jeśli szukałeś przykładu do poparcia definicji słowa "paździerz", to cóż, nie szukaj dalej. Wiem, że miał być "klimacik", odrobinę przejaskrawiony i humorystyczny, ale znowu- nie pasuje to do Ruggeda to raz, jest wykonane po amatorsku to dwa. Ksywka Shuko skądś mi się kojarzy, jednak nie mogę dopasować wspomnień do jakiegoś konkretnego projektu. Tak czy siak, chłopak (ekipa?) się tu nie sprawił. By narzekania zakończyć, muszę wspomnieć o "Sam Pecknpah"", będącym uosobieniem tego, czego nienawidzę w robieniu bitów na modłę całej wesołej ekipy Army Of The Pharaohs. Denerwujące pianinko, puste bezduszne bębny, mroczne przyspieszenie i kanoniczne skrecze/cuty w refrenie przypomniały mi, jak męczyłem się przy "Unholy Terror". Odrobinę energii życiowej kosztowało mnie też "Learn Truth", doprawiające wszechobecne na płycie pianino (czyżby doradzał mu syn Bogdana?) uduchowionymi jękami jakiejś niewiasty, oraz bynajmniej nie powodujące radości swoją ekscentryczną, komiczną odmiennością "Laugh, Clown, Laugh".
To co tam Nas, dajemy "LND" 5/5 za produkcje?
A takie małe, szare żuczki jak ja? Niespecjalnie, szczerze mówiąc. Jasne, lubię posłuchać klasycznie zrobionych płyt, takich jak choćby tegoroczny Czarface, ale nawet najwięksi entuzjaści lat 90-tych muszą przyznać- nie wystarczy zasiąść za Akai MPC60, by od razu stać się Dj'em Premierem. Na pewno nie jest nim dziś już Buckwild, który popełnił "Media Midgets", nijak mający się swoim brakiem duszy i iskry do tematu, który chce poruszyć raper. Ok, kobiece wokale są spoko, ale jak słyszy się trzeci track na tym podobnym patencie (po "The Peoples Champ" i "Shoot Me In The Head"), to człowieczyna dobra może się odrobinę zapętlić.
Nawet Buckwildem nie jest niejaki Jussi Jaakola (co ciekawe, producent ten zrobił całkiem znośny bit na mikstejp Young Bucka), którego "Bang Boogie" powinno się znaleźć na jakiejś dawno zapomnianej już, zakurzonej 12" Duck Down Records, albowiem reprezentuje wszystko to, co może w nudnej, zadusznej atmosferce hip hopowego Nowego Jorku wkurzać.
Nie porwał mnie też, mimo pogodnego brzmienia, "Still Get Through The Day", może to być zasługą mdłego doboru instrumentów i leniwego rytmu, a może faktu zupełnego sonicznego niedopasowania do tego, co Rugged prezentuje na mikrofonie.
Jakkolwiek nie prezentowałby się na tym majku, to nawet on nie uratowałby za to "Luv To Fuck", które jest utworem tak absurdalnym, że aż niemożliwym i kilka razy zastanawiałem się, czy to czasem nie aby jakiś wstydliwy bonus, ekskluzywnie dla Korei Północnej czy Iranu. Jeśli szukałeś przykładu do poparcia definicji słowa "paździerz", to cóż, nie szukaj dalej. Wiem, że miał być "klimacik", odrobinę przejaskrawiony i humorystyczny, ale znowu- nie pasuje to do Ruggeda to raz, jest wykonane po amatorsku to dwa. Ksywka Shuko skądś mi się kojarzy, jednak nie mogę dopasować wspomnień do jakiegoś konkretnego projektu. Tak czy siak, chłopak (ekipa?) się tu nie sprawił. By narzekania zakończyć, muszę wspomnieć o "Sam Pecknpah"", będącym uosobieniem tego, czego nienawidzę w robieniu bitów na modłę całej wesołej ekipy Army Of The Pharaohs. Denerwujące pianinko, puste bezduszne bębny, mroczne przyspieszenie i kanoniczne skrecze/cuty w refrenie przypomniały mi, jak męczyłem się przy "Unholy Terror". Odrobinę energii życiowej kosztowało mnie też "Learn Truth", doprawiające wszechobecne na płycie pianino (czyżby doradzał mu syn Bogdana?) uduchowionymi jękami jakiejś niewiasty, oraz bynajmniej nie powodujące radości swoją ekscentryczną, komiczną odmiennością "Laugh, Clown, Laugh".
To co tam Nas, dajemy "LND" 5/5 za produkcje?
No dobra dobra, po co ten bulwers...
Na szczęście dla całego projektu są też momenty chwały, nawet tutaj. Nie potrafię sobie wyobrazić kogoś, komu nie podobałoby się "Definition Of A Rap Flow", oldskulowy, żwawy hołd dla faktycznie klasycznej już szkoły robienia bitów na początku lat 90-tych. Fajnie wyszło "Holla-Loo-Yuh" oraz "The Dangerous Three", mocą i dynamizmem dostrojone do mniej lub bardziej wybuchowej mieszanki Mc's, jaka zebrała się w studiu. Mało jednak tego, mało...
Ja przez hip hopowy powrót do klasyki rozumiem wykorzystywanie nowoczesnych rozwiązań w celu stworzenia jak najlepszego hołdu dla tamtych czasów. Tworzenie hymnu do "Illmatica" i lawirowanie między wykorzystanymi na nim konwencjami, niekoniecznie zaś pudrowanie jego trupa i przedstawianie go jako zupełnie nową jakość.
R.A. The Rugged Man chce mnie przekonać, że w dalszym ciągu mamy 2000 rok, że za rogiem czają się wilcze oczy Mastera P, dlatego trzeba koniecznie tworzyć rzeczy jak najmniej skażone komercyjnym brzmieniem. Komercyjnym, czyli w tym wypadku czymkolwiek, co czyniłoby podkład słuchalnym, nowoczesnym, puszczającym oko do kogokolwiek poza hip hopowym fanbejsem, któremu zawsze jest za mało hardkorowo i za sprzedajnie.
Niestety, siłą "Illmatica" było m.in. to, że potrafił obronić się swoim wykonaniem na tle daleko bardziej komercyjnego g-funku, spokojnie wytrzymywał porównania nie tylko z "The Chronic", ale także z płytami z własnego podwórka.
"Legends Never Die" brak tej cechy, i nie chodzi już nawet o to, że w NYC rządzą teraz (w młodym pokoleniu)) takie asy jak A$AP Rocky czy Nicki Minaj, bo od nich to wiadomo, że wartością rozrywkową płyta musi odstawać.
Chodzi o to, że Ghostface zrobił w 2013 klasyczny album i słucha się go świetnie, o recenzowanym tu cedeku powiedzieć tego nie można. Głupio tak trochę buntować się przeciw komercji mając świadomość, że nawet w swojej niszy jesteś średniakiem.
...dziś zbiera kartony i aluminium
Rugged Man to taki hip hopowy Papkin, nie do końca zrównoważony psychicznie, odrobinę wiekowy już szaleniec, który nie chciał, albo nie mógł, zrobić kariery. Zamiast papkinowskiej angielskiej gitary i kolekcji motyli jako swój majątek wymienia wspomnienia starych, dobrych czasów, kiedy to tak zachwycali się nim wielcy tego muzycznego padołu. Nikogo już raczej, o ile zna się dyskografię takich ludzi jak Immortal Technique, nie zaskoczy i nie zszokuje dissowanie wytwórni i mediów, ciskanie w mainstreamowych raperów i deklaracje niezależności na całe życie. Czasem pewnie zastanawiacie się, dlaczego wyśmiewam takowe. Wiecie, jak jest, byś mógł się sprzedać, najpierw ktoś musi cię chcieć kupić, a obawiam się, że żadna poważna instytucja finansowo-rozrywkowa nie byłaby w stanie wyłożyć złamanego centa na Ruggeda. Z takiego właśnie rozumowania pochodzi moja sceptyczna postawa wobec większości takich apeli i przysiąg.
Nie uważam jednak czasu spędzonego z "Legends Never Die" za całkowicie stracony. Jasne, mógłbym oddać się pożyteczniejszym zajęciom, niemniej R.A. coś w sobie ma. Jest to zapewne wypadkowa charakterystycznego, niezmiennego stylu i ostentacyjnej abnegacji własnej kariery.
Ów tumiwisizm na pewno mógłby wydać się atrakcyjny dla hipsterów, gdyby tylko nie tak byli zapatrzeni w podkolanówki Tylera Wibratora. Wszystkim wahającym się mogę od razu w każdym razie powiedzieć- R.A. jest dużo bardziej w swym fachu utalentowany od Wibratora (wiem, że to dziwnie brzmi), ale do jego płyty, jakby mnie ktoś do powrotów zmuszał, wróciłbym mniej chętnie niż do "Wolf", co już samo w sobie jest dla mnie zaskoczeniem. Rzeczywistość dzisiejszego rynku muzycznego trochę zgwałciła Ruggeda i zostawiła z ręką w nocniku, i choć jemu na pewno takie harce nieobce i niekoniecznie ujmujące honoru, to chyba czas zastanowić się, ile jeszcze można fejmu zgarnąć na tanim ubieraniu się i byciu wyznawanym przez marudnych nowojorczyków.
Nie uważam jednak czasu spędzonego z "Legends Never Die" za całkowicie stracony. Jasne, mógłbym oddać się pożyteczniejszym zajęciom, niemniej R.A. coś w sobie ma. Jest to zapewne wypadkowa charakterystycznego, niezmiennego stylu i ostentacyjnej abnegacji własnej kariery.
Ów tumiwisizm na pewno mógłby wydać się atrakcyjny dla hipsterów, gdyby tylko nie tak byli zapatrzeni w podkolanówki Tylera Wibratora. Wszystkim wahającym się mogę od razu w każdym razie powiedzieć- R.A. jest dużo bardziej w swym fachu utalentowany od Wibratora (wiem, że to dziwnie brzmi), ale do jego płyty, jakby mnie ktoś do powrotów zmuszał, wróciłbym mniej chętnie niż do "Wolf", co już samo w sobie jest dla mnie zaskoczeniem. Rzeczywistość dzisiejszego rynku muzycznego trochę zgwałciła Ruggeda i zostawiła z ręką w nocniku, i choć jemu na pewno takie harce nieobce i niekoniecznie ujmujące honoru, to chyba czas zastanowić się, ile jeszcze można fejmu zgarnąć na tanim ubieraniu się i byciu wyznawanym przez marudnych nowojorczyków.
Przybliżysz sytuacja z Biggim? Prawdę mówiąc nie chce mi się szukać o co chodzi. Poza tym miała być recenzja polskiej płyty, czyżbyś nie przetrwał odsłuchu ? :(
OdpowiedzUsuńDowiesz się z recenzji.
UsuńPostanowiłem najpierw sprawdzić coś, co polecili mi znajomi z reala (mam takich, nawet ja), znużyła mnie ogólna drętwota tego wydawnictwa i chwilowo mam dość polskiegp rapu. Ale pewnie wrócę do sprawy.
A co polecili ci znajomi z reala jeśli można wiedzieć ?
UsuńMałpę, którego płytę miałem właśnie wątpliwą przyjemność sprawdzić, jeszcze polecili Sobotę, Medium, Te-Trisa i Słonia, choć obawiam się, że to ostatnie to prowo.
UsuńTo jak to jest, że nie przekonałeś ich do rapu zza oceanu, przecież taki Lamar wciąga wszystkich tych pseudotruskulowych grajków dupą. Czyżby nie rozumieli angielskiego?
UsuńA dlaczego miałbym ich niby przekonywać? 10 lat temu może bym faktycznie próbował, teraz najczęściej chcę mieć już święty spokój, prowadzenie tych samych dyskusji, w których padają takie epickie cytaty jak "słuchasz tego a nie jesteś przecież murzynem" zostawiam młodszym, bardziej chętnym.
UsuńNie sądzę, by któryś z moich znajomych tak odpowiedział, poza tym oni słuchają też zagranicznego, paru przynajmniej, więc nie wszystkich musiałbym nawracać- ale nie chce mi się poruszać tematu.
Do tego musiałoby mi się chcieć prowadzić misję, a daleko mi do Hirka Wrony.
Mam wyjebane na to, czy przybędą nowi słuchacze rapu z USA, rap wyżywi się sam #dżordż urban.
haha no to nie dziwię się, że ochota na recenzję polskiej płyty Ci przeszła. Nie wiem czy bym teraz był w stanie cała płytę Małpy przesłuchać, skoro nudziła mnie nawet w 2009, a wtedy jednak wciąż miałem w serduszku miejsce dla smutnego truskulu.
UsuńZ tych poleconych tylko Tetris, czytelnicy bloga lepiej ci radzili. Dając Tedego czy Zeusa
UsuńJeśli Małpa jest dla ciebie monotematyczny to Tedego też możesz sobie spokojnie odpuścić.
UsuńHahahaha, osoba od polecania Małpy zrobiła piękne prowo. POZDRO ZIOMIE LUB DOBRA DUPECZKO.
UsuńTo musiało być prowo...
Poza tym nie ściemniaj, bo "Lot2011" Te-Trisa to już kiedyś sprawdzałeś. Obadaj Winiego i teraz nie żartuję. Mój ulubiony utracjusz. Dawno tak pojebebanych i szczerych płyt nie słuchałem. Idę o zakład, że nie znasz, żadnego innego rapera, który na własnym klipie jest przebrany za papieża, na infule (tym spiczastym papieskim nakryciu głowy) ma rękę z wysuniętym środkowym palcem, a przed jego orszakiem małe dziewczynki rozrzucają koks. Tu jest recenzja od samego Winicjusza.
@Archie: Śmiej się z rapsów Małpy. Jako coś lepszego polecaj Winiego.
UsuńMe boki zostały zerwane.
Nielegal Małpy jest dla mnie ARCYNUDNY. Props dla Małpy za to, że z nowym singlem spróbował pójść w inną stronę zamiast odcinać kupony od truskulowej płyty, która pokryła się złotem. Polecanie sieahowi (orędownikowi brudnego południa) płyty z klasycznym brzmieniem to raczej słaba opcja. Winicjusz ma za to coś czego 99% sceny nie ma. Co to takiego? Osobowość i pełna akceptacja swojej natury. On się nie wstydzi, on tym epatuje i jest najbardziej barwną postacią na rodzimej scenie. Sam podchodziłem bardzo niechętnie do jego twórczości, ale przemogłem się, dałem szansę i dobrze zrobiłem. Autentyczność od niego kipi, a ja lubię słuchać takich ludzi. Gość jest nieobliczalny i w środku utworu potrafi ot tak zmienić flow na zupełnie inne, przyśpieszyć, nagle zacząć drzeć się, albo po prostu gadać zamiast nawinąć ostatnią zwrotkę. Nawet momenty w których on się wypierdala są tam zamieszczone z pełną premedytacją. Gość ma po prostu wyjebane i podąża za emocjami przez co nie wiadomo co może się stać w danym utworze. Dodatkowo płyty zawierają różne smaczki muzyczne, ale całości trzeba słuchać od początku do końca bo inaczej nie załapie się tej fazy. Nie podoba się to idź za radą Winiego i bierz się za słuchanie Eldoki i Ostrego.
UsuńJeśli twoi znajomi skończyli 13 lat i na poważnie słuchają Słonia, to lepiej zerwij z nimi kontakt zanim zaczną polecać ci takich lirycznych morderców jak Chada, Bonus i Firma. Ale nie bardzo w to wierzę więc pewnie to zamach na twój słuch z ich strony.
OdpowiedzUsuńpłytka zamówiona, leci z usa razem z brzydką koszulką do promowania wydawnictwa na polskich ulicach.
OdpowiedzUsuńZwaha na ruchy przy okazji manifestacji patriotów, spojrzą na koszulkę, wezmą cię za squatowca i zbutują z braku pedałów, żydów czy innych lewaków w pobliżu.
UsuńTeż zamówiłem album, ale bez żadnych koszulek i innych głupot, wart tego hajsu, zdecydowanie niespodzianka na plus, przy kawałku o starym Ruggeda prawie łezkę uroniłem
Usuńw Poznaniu na starym rynku anarchiści otworzyli melinę, to będę mógł wpadać bez przypału, że na bogato czy kapitalizm
Usuńhttps://fbcdn-sphotos-c-a.akamaihd.net/hphotos-ak-prn1/946557_10151660233051803_1324552518_n.jpg
OdpowiedzUsuńokładka nowego Mac MIller'a ( bowdown )
PS. ( jak podrywać laski, sieah zdradź swoją tajemnicę )
Cóż... może to znaczy przynajmniej, że wróci wyluzowany Mac, nie taki jak na "Macadelic", które to do dziś prześladuje mnie w koszmarach.
UsuńBądź sobą, patrz jej w oczy i zainteresuj się tym, czym ona się interesuje.
No i wiadomo, posłuchaj wiadomego kawałka TRUSKAWY.
http://www.hiphopdx.com/index/news/id.23869/title.chief-keef-officially-joins-gucci-mane-s-brick-squad-forms-1017-glo-gang
OdpowiedzUsuńChief Keef w labelu Gucciego, czyli ciągnie przygłup do przygłupa
No ale co on tam będzie robił?, przecież ma jeszcze deal z Interscope?
UsuńPewnie został tylko dodany do ekipy w miejsce Waki.
A Iovine nie załatwił sobie od niego tylko jednej płyty przypadkiem? Sprzedaż Finally Rich też była chyba mocno poniżej oczekiwań więc nawet mimo korzystnego dla nich kontraktu Interscope chyba zachwycone współpracą z Keefem nie jest
OdpowiedzUsuńNie, kontrakt był oparty o mgliste założenie, że Keef ma sprzedać 250k solówki, w przeciwnym wypadku zostanie pogoniony. Póki co wikipedia mówi, że poszło 150k. Nie bardzo widzę na czym mógłby te brakujące 100 zrobić...
UsuńPrzyczepiając się do ogona Gucciego może się po prostu ubezpieczył na wypadek szybkiej eksmisji.
Sieah jako wpływowa osoba możesz zachęcić swoich czytelników do kupna płyty i wspierania młodego talentu, w końcu kto lepiej niż on zabije prawdziwy hip hop? Jeśli Keef przepadnie, nie znajdziesz drugiego takiego trapowego przygłupa.(chyba, że serio ma jakąś formę autyzmu)
UsuńSądzę, że są ciekawsi mordercy esencjonalnego hip hopu, a Keef to setna woda po kisielu.
UsuńGłupio by też było apelować o kupowanie w sytuacji, gdy sam nie kupiłem...
Prafdziwy truskulowy hib hob to już prawie mgliste wspomnienie. Nas wbił mu jeden z ostatnich gwoździ do trumny zapraszając Rossa na swój album. Nie mówiąc już o tym, że sama płyta nie odniosła spektakularnego sukcesu i została szybko zapomniana. To 2 Chainz ma złoto, a nie on. Nawet na SLG nie ma walki truskulu z nowszym brzmieniem. A te niedobitki co się czasem pojawią potwierdzają tylko regułę.
UsuńJak dla mnie ostatni gwóźdź wbił człowiek który sam siebie nazywa hip hopem, nagrywając z Nelly'm w. Ok Jay i Nas też się pogodzili, ale nie cisnęli sobie w taki sposób od popowych grajków itp. Tutaj nie dość, że zaczął beef którym już stracił na wizerunku to jeszcze lata po świetności Nelliego nagrywa z nim numer. Poza tym jak dla mnie nie tyle przegrał co zachował sięmniej dojrzale niż przeciwnik.
UsuńNikt już od jakiegoś czasu nie bierze na poważnie czynów Krisa.
UsuńKiedyś KRS zaatakował MC Shana i zabieg okazał się skuteczny, wygrał najbardziej prestiżowy beef lat 80-tych, wtedy się udało. W Nelly'ego uderzył tak samo bezsensownie, ale chyba zapomniał, że młodzi ludzie instynktownie odrzucają jego image surowego mentora i wolą identyfikować się z kimś bliższym im psychologicznie, wtedy akurat padło na baaaardzo popularnego wówczas Nelly'ego.
Najsmutniejszym momentem był dla niego na pewno efekt apelu wyrażonego w "Ova Here", by nikt nie kupował "Nellyville", by wszyscy pokazali temu "house nigga", że wolą klasyczny rap na samplach, niesprzedajny. Prawdziwe chib chobowe ewidensowo-eldokowe głowy pewnie posłuchały, niestety, 6,5 mln innych ludzi (w tym 700.000 w pierwszym tygodniu) zdecydowało się na przeciwny wybór.
Nie jestem mimo wszystko przeciwnikiem takich pojednawczych tracków po latach.
Czekam na coś w stylu 50 Cent ft. Fat Joe & The LOX.
Wracając do Nasa, to śmiem przypuszczać, że "LiG" zgubił słabo dobór singli.
Usuń"The Don" i "Nasty" to nie były kawałki, które mogły pociągnąć sprzedaż. To były tracki kierowane do hardkorowego fanbejsu Nasira, który jednak nigdzie sobie nie poszedł i posłusznie zakupił nowy album swojego idola, trochę bezsensownym było wypuszczanie singli adorujących akurat tę część słuchaczy, było to jak wyważanie otwartych drzwi. "Daughters" powinno iść pierwsze, albo "Cherry Wine". Jakbyśmy koniecznie chcieli to złoto Nasowi uciułać, to niestety trzeba by zapewne zrobić singiel z "Summer On Smash".
Zawiodła trochę chyba polityka promocyjna, z "Untitled" pierwszym (oficjalnym) singlem był track z Keri Hilson, drugim mocno komercyjny "Make the World Go Round".
Sądzę, że "Life Is Good" zasługuje na złoto jednakże, i czekam, aż takowy status osiągnie.
Jak już jesteśmy przy Nellym, jak to się stało, że Drake za łączenie rnb z rapem jest wszędzie propsowany a Nelly, z tego samego powodu często stawiany obok takich gwiazd jak Florida czy Pitbull? Osobiście nie trawie kanadyjczyka , za to bardziej podchodzi mi muzyka tego drugiego, który według mnie ma większe umiejętności, ma(miał) pomysł na siebie ,jest(był) oryginalny i bardziej charyzmatyczny. Jedynie lirycznie może przegrać z Drakiem. Wiadomo, że się zjebał a nowy singiel to Florida wannabe, ale wcześniej reprezentował według mnie coś świeżego i nowego jak na tamte a nawet obecne czasy. Nie to żebym był wielkim fanem, po prostu dziwi mnie nastawienie ludzi, zapewne to wina trueschoolowej mentalności murzajów w tamtym czasie, potem było tylko powtarzanie tej opinii. Co o tym sądzisz?
UsuńCo do beefu z KRS'em to Nelly dobrze to rozegrał, teacher wyszedł na sfrustrowanego, przebrzmiałego dziadka chcącego rozgłosu za wszelką cenę, dobrze oddaje to "#1", a to nawoływanie do nie kupowania płyty było żałosne nawet jak na niego.
Bo niektórym wolno więcej. Widać to już było przy aferze z wersami Rossa o tabletkach gwałtu.
UsuńW dawnych już czasach ludzie zadawali sobie to samo pytanie, co ty, drogi kolego, tyle że wtedy chodziło o to, czemu 50 Centowi wolno śpiewać, a Ja Rule'owi nie. Lata minęły, problem ten sam, tylko ksywki się zmieniły.
Patrząc po metacritic, to "Nellyville" jest baaaardzo blisko "Take Care" w oczach recenzentów, więc nie jest tak źle.
Jest też druga strona medalu- nie wiem jak u ciebie ze śledzeniem amerykańskiego internetu, ale Drake ma OGROMNĄ rzeszę hejterów, więc możesz być spokojny bardziej. Taką samą rzeszę nienawistników ma Macklemore, dopiero od niedawna z deka odbrązowiony, widząc wpisy podobno czarnoskórych internautów (sugeruje to używanie "honkey" czy "cracker") można faktycznie nastawić swój światopogląd na realizm.
Nelly z kolei zazwyczaj opisywany jest w pochlebny sposób.
Warto też zauważyć, że dwie jego pierwsze płyty poszły w sumie w ilości 15 baniek, debiut w imponującej ilości 9 milionów, liczba ta miażdży i usuwa w cień wszystko to, co wydał do tej pory Drake.
Czas Nelly'ego się po prostu skończył, kto miał go docenić, ten docenił. Nikt zwyczajny nie dobija przecież prawie do diamentu.
Poza tym Nelly to pozytywny i rozrywkowy typ lubiący przywdziać garnitur i zabawić się w kasynie. On luźno nawinie o grillu, zrobi zabawny kawałek o zdeptanych Jordanach, a do tego poromansuje z country i bardziej popowym brzmieniem (takim full radio friendly). Jego muzyka to w większości rozrywka. Drake z drugiej strony ma image smutnego playboya lekko przytłoczonego sukcesem. Typ nawet cieszy się w taki trochę smutny sposób. Porównaj radosne i kipiące kolorami klipy Nelly'ego (np. "Country Grammar (Hot...)", "Ride Wit Me") i te od Drake'a. Dlatego biorą Nelly'ego za bardziej komercyjnego, a poza tym on już nie wróci w chwale, bo jego czas minął. Swoją rolę odegrał i nawet Jay Z o nim wspomniał w "A Star Is Born" gdzie przedstawia zestawienie mainstreamowych All-Stars. W amerykańskim rapie (nie licząc wyjątków) na topie jesteś ok. 5-6 lat. Teraz era Cole'a, Drake'a, Macklemore'a, Kendricka i Nicki Minaj.
Usuń"W amerykańskim rapie (nie licząc wyjątków) na topie jesteś ok. 5-6 lat. "
UsuńA potem się mnie pytają, dlaczego Jay-Z jest tak dla tego gatunku istotny.
Co do hejtujących niggerów to wiadomo, że street credit Drake waha się w okolicach 0, większość fanów to sweet 13stki. Chodziło mi o różne portale hip hopowe, gdzie take care jest niekiedy nazywane klasykiem, a to już przesada. U Nelliego sytuacja wyglądała inaczej, może jego wizerunek był ostrzejszy i jakiś tam szacunek miał, przez co może być cieplej wspominany przez przeciętnego słuchacza ale nie był traktowany jak odkrywca nowego podgatunku. Średnia TC nie jest jakaś wielka ale rozstrzał ocen jest ogromny, prawdziwe "hate it or love it". Za to recnezje takiego Nellyville były bardziej jednogłośne zazwyczaj przeciętne/dobre. Dziwi mnie robienie z albumu Drake nowej jakości, kiedy 10 lat wstecz rap z rnb nie wzbudzał przesadnych zachwytów wśród amerykańskich krytyków, a jak na tamte czasy to Nelly był o wiele bardzie świeży niż Drake dzisiaj i faktycznie to było coś nowego. Zapewne chodzi o troszeczkę inną tematykę ,klimat no i wizerunek tak jak pisał Archie.
UsuńJak pierwszy raz słuchałem "A Star Is Born" to zdziwiłem się, że Jay skrytykował kilku innych raperów a Nelliego w sumie pochwalił. Wiadomo, że raczej już nie wskoczy na szczyt, "it was just a dream" to zapewne jego ostatnie tchnienie i większy hit, mimo tego, że nadal próbuje zaistnieć, jego czas minął bezpowrotnie.
Dlatego w stosunku do portali obowiązuje zasada ograniczonego zaufania, w końcu to portale chcą mi wmówić, że Ka i Roc Marciano to objawienia i należałoby ich słuchać, by nie zostawać w tyle za wartościowym rapem.
UsuńKiedyś (wspominki nudne, więc przewińcie) wczuwałem się w opinie rzekomych fachowców, aż nadszedł ten link i wystawiona jednej z piękniejszych płyt roku 1996 ocena, by nadeszło otrzeźwienie i konstatacja, że coś tu nie tak... od tamtej daty na zawsze hwdp w dupę recenzjom.
Drake faktycznie większość pieniędzy zarobił dzięki białym nastolatkom, nie widzę opcji, by zdrowy heteroseksualny fan rapu jarał się "Take Care", tymczasem Nelly ma wiele dobrych momentów, na dodatek operując niedostępnym dla Drejka flow.
Ogólnie to jebać Drejka, no, chyba że daje takie zwrotki jak u A$APA.
Jak wcześniej w jakimś stopniu uznawałem te recenzje to teraz całkowicie zwątpiłem, wcześniej nie wchodziłem na tą stronę. Drake(wiadomo),Mc Hammer> 2pac. American Ganster, Late Registration, Mama Said Knock You Out, Marshal Mathers LP- Pop Rap, a to tylko 4 płyty z 1 strony. Sprawdź oceny płyt LL to jest dopiero beka.
Usuń"Take Care" to płyta spokojna o rozterkach bogatego playboya, a to co robił Nelly to zupełnie inna bajka mimo, że też łączył R&B z rapem. Ta sama fuzja, ale obaj prezentują dwie różnorodne stylistyki z odmiennym klimatem. Nelly może błysnąć jeszcze jakimś singlem w topowych zestawieniach (talent do hitów ma i w Stanach teraz w dużym stopniu zarabia się na singlach), ale nie ma co liczyć, że nagle wyskoczy z mega sprzedażą albumu. Byłoby fajnie (o ile nagra dobry album), ale bądźmy realistami. Zrobił swoje, zarobił hajs, spokojnie odpoczywa na emeryturce i od czasu do czasu swoją działalnością muzyczną pokazuje, że żyje. Po tym co ostatnio zaprezentował to można się spodziewać pójścia w stronę Flo Ridy, ale muzycznie on zawsze podążał z prądem rynku także nie ma się co dziwić. Wolałbym żeby zrobił mocną fuzję z country.
UsuńAle Jay nikomu nie ciśnie w "A Star is Born" tylko wszystkich propsuje. DMX-a (podczas ich bitwy fristajlowej była taka gęsta atmosfera, że niektórzy machali pistoletami), Diddy'ego, Wayne'a, 50 Centa (mimo, że mięli konflikt), Young Jeezy'ego, T.I., Nasa, Kanye'go, Eminema, Wu Tang Clan, Ludacrisa, Outkast, Nelly'ego, Snoopa, Geto Boys, Ja Rule'a, Drake'a. Nawet Mob Deep jest tam wymieniony i Hova bardzo dyplomatycznie wypowiada się o 1/2 duetu ("Prodigy took it a lil' too far") biorąc pod uwagę ich beef. Oczywiście Jay postawił się na samym końcu nad nimi coby się za bardzo nie cieszyli, że o nich rapuje, hehe.
Pocisnął niejako 50 Centowi.
UsuńŻe przyszedł jak huragan, narobił szumu i szybko zniknął? Ale przecież to sama prawda. W kolejnej linijce Hova przyznaje się do nieudanego zamachu na jego karierę ("I thought I'd finish his ass at Summer Jam too"). Jay-Z poległ i otwarcie o tym mówi? Łoooo. To już Prodigy powinien się obrazić o tą linijkę.
Usuń50 cent, Prodigy i trochę docina dla DMX'a. Chociaż to pewnie dlatego, że z każdym z nim miał większy lub mniejszy konflikt.
UsuńPójście w stronę Flo Ridy to będzie dla niego koniec, ostatni singiel wiele nie zwojował i wątpię w sukces kolejnych. Bardziej opłaciło by mu się skumać z T.I, Waynem, Jeezym albo Rossem, dzięki czemu mógłby zyskać drugą młodość jak 2 chainz. Zresztą 2 pierwszych to chyba jego dobre ziomki więc nie powinien mieć z tym problemu. Patrząc po wynikach 2 chainza, Meek Mill czy Tygi, wystarczy obracać się w dobrym towarzystwie aby sprzedać przyzwoitą ilość płyt. Do wybicia się wyżej trzeba być już bardziej oryginalnym z czym Nelly nie ma raczej problemu, ale wiadomo nie spodziewam się już po nim cudów.
Sama sugestia, że myślał, że 50 jest tak cienki, że wystarczy ten sam zabieg, który udał się przy Mobb Deep, jest obraźliwa, podnoszenie do rangi wielkiego wydarzenia tamtego pocisku świadczy o tym, że Hov wysoko sobie ceni tamten diss. Nie jest to jednak jakiś wielki pocisk, nie taki był cel tego tracka.
UsuńSieah, jaki tegoroczny album wywarł na Tobie najlepsze wrażenie? Wiem że, jeszcze czeka nas kilka niezłych produkcji ale do tej pory który album utkwił Ci w pamięci?
OdpowiedzUsuńps. czyżby Sieah zostawi R.A. sempom tak jak Papoosa?
Było już parę godnych uwagi propozycji:
UsuńA$AP Rocky
Classified
Czarface
Brotha Lynch Hung
Ill Bill
Sadistik
+
Yonas
Curren$y & Harry Fraud
J.Cole
Chamillionaire
MC Eiht
Big K.R.I.T.
Yelawolf
ale 4,5 postawiłbym tylko Classowi, reszta wymienionych to 4/5.
2012 chyba był pod tym względem lepszy.
PS. No i Ghostface, jeszcze się zastanawiam, jaką ocenę mu wystawić.
OdpowiedzUsuńSieah przesłuchałeś już Prisoner Of Conscious?
OdpowiedzUsuńMiałem dziś słuchać, ale ostatecznie dziś poleciała tylko nowa płyta Havoca i "Urban Legend" od T.I.
UsuńAle jest w kolejce Talib, bo ciekaw jestem, co tam wymyślił.
Jak przesluchasz to napisz w odpowiedzi jak oceniasz tą płyte, jestem ciekaw twojej opini.
UsuńKto wygrał beef 50 Cent czy The Game? Czy Guerilla Unit miało by wciąż prawo bytu gdyby nie odszedł od niego Game ?
OdpowiedzUsuńTak, wydaje mi się, że ekipa wytrwałaby jeszcze kilka lat, gdyby Game się nie pokłócił z kolegami.
UsuńA beefu nie wygrał nikt, bo ciężko wskazać tak naprawdę przegranego. Przegrała reszta ekipy G-Unit, te wszystkie dobre mordeczki, które być może pamiętacie, jak Olivia, Hot Rod czy Spider Loc.
http://www47.zippyshare.com/v/78966629/file.html
OdpowiedzUsuńDzieje się widzę.
Usuń808 Mafia czyści jak Lobo to raz.
Pierwszy track po wyjściu z paki i od razu kozak od Gucia, to dwa.
A trzy to fakt, że na takich bitach "Life Is Good" miałoby to złoto.
http://www.youtube.com/watch?v=xT6mtouyLiY
OdpowiedzUsuńE niezłe to, bez kitu.
Usuńhttp://www.youtube.com/watch?v=hzVE9M2ATb0
OdpowiedzUsuńSzanse na podbicie Billboardu oceniam na bardzo wysokie
Bit fajny, ale to naprawdę słychać, że angielski nie jest jego ojczystym językiem.
UsuńZastanawiam się: po co?
http://www.youtube.com/watch?v=5FgZfD63Un4 Co sądzisz? Sam French to średni, niewyróżniający się raper i każdy go zjadł. Trzeba jednak mu przyznać, że do tej pory rzucił dobre/mocne single. Do tej pory nie zamierzałem sprawdzać ale możliwe, że będzie pozytywne zaskoczenie. Największą przeszkodą będzie on sam, nie wiadomo czy udźwignie ciężar albumu.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, Frenchy to naprawdę zakręcony pozytywnie gość, z tymi swoimi śpiewami zwłaszcza, ale to już kolejny piękny singiel po Oczo Sinko, które z tego co widzę będzie na deluksie. Ten z Nicki tak samo mocny, spodziewałem się zupełnie innego, bardziej euro-dance'owego bitu, a tu takie zaskoczenie.
UsuńCzekam na album, może być dobry materiał.
Ach ten piękny sampel, Just Blaze i tak go najlepiej wykorzystał.
UsuńBędzie na podstawce jako 6 track.
UsuńCo z mikstejpem Hustle Gangu? Jak oceniasz singiel Memories Back Then. Pytałem pod Papoose'm, ale odpowiedzi nie otrzymałem.
OdpowiedzUsuńNie słuchałem.
UsuńPamiętam któryś dawny wpis na temat Mastera P, w którym fajnie go opisałeś i całą otoczkę dookoła niego. Spodobał mnie się ten post, a ostatnio sprawdzam całą dyskografię Scarface'a i w związku z tym mam pytanko. Czy myślałeś(jako zdeklarowany psychofan), żeby jebnąć taką notkę z ciekawostkami nieznanymi szerokiemu gremium nt. Brada?
OdpowiedzUsuńWielu ludzi zasługuje na takowy wpis. Scarface też. Ale wiesz jak z cyklami na tym blogu jest, jedna kontynuacja na rok, bo inaczej się rozbisurmanicie.
UsuńPrzereklamowani raperzy czekają już 2 lata, jest jakaś realna szansa na kontynuację? Jak dla mnie to był najlepszy cykl a póki co ma status Detoxu.
UsuńGdzieś w czeluściach mego umysłu tworzą się zręby takowego wpisu.
Usuńhttps://fbcdn-sphotos-d-a.akamaihd.net/hphotos-ak-ash3/946997_10152841731645515_1861234921_n.jpg
OdpowiedzUsuńZgadzasz się z tym, że Kendrick to najlepszy młody raper? Jest teraz na niego ogromny hype i często można przeczytać takie opinie. Jeśli nie, jaki jest twój typ/typy? Wiadomo, że nie można jednoznacznie stwierdzić ale jeśli miałbyś wybierać to na kogo byś postawił? Chodzi mi bardziej o umiejętności, teksty itp niż o dyskografie bo wiadomo, że gkmc to zapewne przyszły klasyk i chyba żaden świeżak nie nagrał nic lepszego.
OdpowiedzUsuńKendrick to młody raper z najlepszą płytą, niekoniecznie zaś świeżak z największymi skillami.
UsuńA kto nim jest? Nie wiem, dużo dobrych mc's do wyboru.
Dużo dobrych, ale ani jednego pretendującego do godnego zastąpienia najlepszych. Nie chcę marudzić, ale jakby większości tych nowych MC (nawet MGK czy McLemura) nie było, to rap specjalnie by nie stracił. Nie mówiąc o jakichś Action Bronsonach czy innych pajacach z tymi spierdolonymi dwuczłonowymi ksywkami, które sprawiają wrażenie, że taki patałach siedział na chacie i rozkmniał ze starą jak tu się nazwać
UsuńJak dla mnie OBECNIE to Kendrick>Nas, wiadomo, że Esco dawno stracił formę, ale ostatni rok potwierdził, że ma godnego następce z west coastu.
UsuńNaprawdę nie znoszę takich nierówności.
UsuńJakie jest Twoje zdanie na temat De La Soul? Czytam Twojego bloga dość długo ale nie zauważyłem abyś coś o nich wspomniał. Nie jara Cię ich twórczość?
OdpowiedzUsuń#7 na mojej liście grup wszechczasów, więc raczej doceniam.
Usuńna szycie pewnie Slum Village(hohoho)
UsuńNa szczycie oczywiście niezmiennie Public Enemy.
UsuńSlum Village nie widzę nigdzie na swojej liście.
a pozostałe miejsca?
Usuńw sumie był wpis top 10 raperów może top 10 grup?
Będzie, będzie. Niedługo (czyli w 2015).
UsuńA co myślisz o tym, że Public Enemy robiło ostatnio zrzutę wśród fanów na wydanie nowego albumu?
OdpowiedzUsuńJak na grupę, której gwiazda dawno już wyblakła, to zebranie od fanów 75 kafli to spore osiągnięcie. A że sama płyta mi się nie podobała... cóż, wybór swój motywowałbym raczej okresem od 1987 do 1994, kiedy PE było absolutnie kultową ekipą.
Usuńhttp://www.hiphopdx.com/index/singles/id.24375/title.Raekwon-Son+Of+Sam
OdpowiedzUsuńSingielek od Rae. Dziadki z Wu w formie, bardzo dobry album od Ghosta, a po singlu mocny album od Chefa się zapowiada. Miałem obawy, że Rae trochę zdziadział po wyjątkowo leniwej zwrotce u Yeli, ale widocznie niesłusznie.
Podoba się?
Piękne, jakby żywcem z 1995 roku.
UsuńJest jeszcze fota Rae z Jayem z dopiskiem "Hov x chef!!! #coming soon!!!!". Na fb wypatrzone.
UsuńHmmm trochę się kłócą ich style, no, ale wiadomo, że Jay-Z na płycie= +1 do oceny, więc czekam, co z tego wyjdzie.
UsuńDziękuję za komentarz u mnie.
OdpowiedzUsuńOczywiście wiem, że Manson występował z Eminemem. Tak naprawdę to Marilyn występował z wieloma osobami, które bardzo lubię takimi jak Taylor Momsen, Rammstein, Johnny Depp. Na moim blogu namuzowani.blog.onet.pl pisałam trochę więcej recenzji rapu.
Pozdrawiam, True-Villain.blog.pl
http://www.youtube.com/watch?v=GF8aaTu2kg0
OdpowiedzUsuńLeszcz rozjebał teledyskiem?
Najgorszy kawałek na płycie, nawet nie będę tego oglądał. Ten refren, i ten z "Real", prześladują mnie w koszmarach.
UsuńJakość wydania tego albumu Rugged Mana to 1.5/5, arcychujowy digipak bez książeczki i czegokolwiek ciekawego
OdpowiedzUsuńWidzisz, było lepiej na bronksy wydać, dziewczynie coś kupić.
UsuńBo prawdziwy hibohob nosi się w sercu, a nie w pudełku
UsuńKochaj ten chibchob a nie tą kasę.
UsuńNie cytować mi Ostrego, Eldoki albo jakiejś kurwa Peji.
UsuńTo tylko pokazanie że, na tym blogu polski chibchob jest nielubiany(delikatnie mówiąc).
Usuńhttps://soundcloud.com/rockotreez/schoolboy-q-man-of-the-year#play Nowy singiel Schoolboy'a, jak płyta będzie na takim poziomie jak 2 single to będziemy mieli kolejnego członka tde na szczycie tegorocznych zestawień, mam tylko nadzieję,że nie będzie za długa lub zbyt nudna jak to było przy poprzedniej mimo wszystko mocnej pozycji. Życzę mu sprzedaży na poziomie Kendricka i takiego wbicia w mainstream bo na prawdę na to zasługuje.
OdpowiedzUsuńChryste, to już dwa mocarne single od Q a sieah milczy na ten temat. Nadstawiaj tyłek panie recenzencie i to nie do upustu rozkoszy lecz lania pasem, no bo jak można nie napisać o tym, co ?
OdpowiedzUsuńNie recenzuję singli przecież.
OdpowiedzUsuńSieah byłeś na jakimś polskim koncercie rapowym? Wiadomo, że u nas jest cienko z występami z zagranicy, chociaż ostatnio jest coraz lepiej. Nigdy nie chciałeś pójść na koncert takiego Pelsona i porozmawiać z nim o esencji prafdziwego najbardziej prawilnego i nie sprzedajnego, wolnego od komercji, wielbłądów w teledyskach i ciasnych spodni w którym najważniejszy jest przekaz i sztuka życia pobierana od 40 letniego mentalnego gimba?
OdpowiedzUsuńOczywiście, że bywałem na polskich koncertach. Chodziłem kiedyś (jakie to staroświeckie wyrażenie swoją drogą) z dziewczyną, która ciągnęła mnie na koncerty Pezeta, nawet poza województwem, parę razy musiałem wytrzymać support polskich śpiewaków przed właściwym występem zagranicznej gwiazdy.
UsuńA o hip hopie z polskimi raperami gadałem nie raz, ze znanymi i nieznanymi. Nie zawsze było to stracony czas.
Może pochwalisz się z kim gadałeś ? Z którymi raperami nie straciłeś czasu? Poza tym jak oceniasz polskie koncerty które tak naprawdę nie zależą w dużym stopniu od jakości muzyki?
UsuńZawsze dziwiła mnie dzieciarnia na polskich koncertach, tak oceniam mniej więcej. Parę lat temu na występie Kida Koali byłem ja i może z 15 innych typów + trzy chyba zabłąkane dupeczki, które liczyły może, że Kid Koala to alter ego popularnego wówczas Lerka. Na polskich koncertach ciężko się przepchać przez gimnazjum. Polscy raperzy mogliby faktycznie zacząć robić show na swoich występach, wiem, że Pelson tego nie pochwala, ale ja się na nich nudzę. Wolałbym iść na Black Eyed Peas i popatrzeć na te słonie i fajerwerki, niż widzieć spoconego Pelsona dyszącego coś do mikrofonu, potrzebującego natychmiastowej resuscytacji od dzielnie sekundującego mu hypemana.
UsuńA byłeś na jakimś koncercie Hovy? Oglądając występny z różnych okresów jego kariery odnoszę wrażenie, że wiek jednak daje mu się we znaki. Te starsze z czasu np. black album, uwiecznione na filmie to czystym rozpierdol, niby te z trasy z Kanye też są b.dobre ale sporą robotę robią tam różnego rodzaju efekty, mimo wszystko Jay dobrze sobie radził. Na ostatnie płycie live wyglądał jakby rapowanie sprawiało mu sporą trudność, głos się jakby załamywał i ogólnie wydawał się mocno zmęczony. Mimo to podobało mi się to wydawnictwo ale starsze koncerty były bardziej energiczne. Możliwe, że to zasługa tego, że w krótkim czasie grał 13 koncertów, nie wiem. Nie byłem jeszcze na żadnym jego koncercie i moje przemyślenia wynikają tylko z oglądania nagrań które możliwe, że nie odzwierciedlą rzeczywistości. Zobaczenie Jaya na żywo to jeden z moim celów na przyszłość(Hov to mój zdecydowany #1 raper) mam nadzieję, że do tego czasu nie wypadnie z formy. Jeśli byłeś na jakimś jego koncercie, podziel się wrażeniami.
UsuńPrzecież Jay tylko tak udaje. On jest nieśmiertelny, bo podpisał umowę z szatanem. Sprawdzone info.
UsuńByłem w sumie na 4 koncertach Jaya, w tym jednym w USA, ani razu się nie zawiodłem.
UsuńGranie bisów, bez hypemanów (przynajmniej na moich), świetny kontakt z publiką bez żadnych szczeniackich stage dive'ów, wykonywanie starszych kawałków na prośbę publiki, punktualność co do sekundy- klasa sama w sobie.
Być może, że człowiek traci już wytrzymałość, w końcu nie należy do nastolatków, tej ep-ki live czy co to tam było nie słuchałem. Kiedyś w końcu trzeba będzie oswoić się z myślą, że Hov odchodzi na emeryturę.
Mam nadzieję Archie, że wklejasz to jako, nomen omen, stare, bo w USA latało to już tydzień temu.
UsuńJay to raczej spory chłop więc nie spodziewałbym się po nich dive'ów, chociaż jeśli Bronson może to każdy da rade. Mam nadzieję jednak na ten pakt z szatanem, żeby moje przyszłe dzieci mogły zobaczyć króla rapu na żywo.
UsuńCo sieah sądzisz o Angel Haze, Snow tha Product, Azealia Banks i Iggy Azalea?? czyli moje ulubienice jeśli chodzi o Rap w wykonaniu płci pięknej.
OdpowiedzUsuńO Angel pisałem we Freshmanach 2013, o Iggy w tych z 2012.
UsuńAzealia Banks- nie słuchałem żadnego większego projektu.
Snow Tha Product- kojarzę tylko ksywkę.
http://www.youtube.com/watch?v=OrVZGdT88NA&feature=youtu.be
OdpowiedzUsuńNa ślizgu zbiera propsy jako znakomity letniak, a syn marnotrawny ślizgu co powie?
Dobry kawałek w linku, ale legal z 2012 ma u mnie 2/5, a ja zazwyczaj łagodny w ocenach jestem.
UsuńPisałem o nim we freshmenach 2012.
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=jkHI1hGvWRY
OdpowiedzUsuńJaka opinia na temat tego kawałka ?
Ciekawi mnie czy Twoja będzie się bardzo różniła od tego zacn-ego gula Grabiszcz-ego :
" French Montana jest upośledzony, Rocky to pedał, od Trinidada lepiej rapuje Pikej, a Schoolboy dostosował się poziomem do reszty. W sumie to najbardziej podobają mi się tu przyspieszenia Ferga. Tak, jest aż tak źle. "
Bez podjarki większej ten track, jakoś mnie nudzi...
UsuńCo do Montany to tutaj grabiszczy ma rację, co do Jamesa tak samo, niemniej Rocky i Schoolboy wypadli na pewno dobrze i ciskanie w ich stronę to wyraz bezsilnej złości grabiszczego wobec obecnych trendów w nowojorskim rapie.
"ja może i nazywam się komandor Shepard, ale broń boże nie jest to mój ulubiony wers na Cytadeli."
OdpowiedzUsuńI see what you did there. :)
Dobry patent z gifami.
Że recka miodzio to już chyba mówić nie muszę?
Propsy za kolejną dobrą reckei czekam na kolejny wpis, tylko o co chodzi z:
OdpowiedzUsuń"ja może i nazywam się komandor Shepard, ale broń boże nie jest to mój ulubiony wers na Cytadeli." -Nie grałem w ME i nie rozumiem.
Poza tym nie zrozumiałem tego fragmenty:
"Tak samo nie uwierzyłem, że chce mnie motywować na "Still Get Through The Day", znowu złapałem się na próbach wyłuskania, w jaki sposób upośledzona siostra może przekuć się na niesmaczny żart na samym końcu kawałka. Niczego takiego nie znalazłem, co mnie nawet ucieszyło i skłoniło do przypomnienia sobie, kiedy siostrunia kochana ma urodziny (25 lipca! tak. Albo 26. No, między 20 a 30 bankowo, JES!)." - nie słuchałem jeszcze płyty i nie bardzo łapie sens tego wycinka.
No i nie powiedziałeś o co chodziło z Biggim i Neptunesami.
Dobra recenzja i ocena trafna, chociaż mi się właśnie "Still Get Through The Day" podoba. Kawałki w tym stylu nabierają dużo siły, kiedy są nagrywane przez takie osoby jak Rugged Man
OdpowiedzUsuńCo do Słonia może niekoniecznie prowo, parę mi znanych osób znających się trochę na rapie (i ze Stanów, i z Polski) go docenia, choć jego flow fakt jest nieco kwadratowe, ale myślę że jakbyś posłuchał "Demonologii" (jak dla Ciebie to myślę reszty nie warto, choć "Chore Melodie" nawet solidne jak dla mnie, WSRH nie tykaj), to mogłoby być ciekawe i zdałbyś relację czy rzeczywiście podpierdala pancze z amerykańskich rapsów, a takie zarzuty gdzieś tam przeczytałem. Co prawda nie wiem na ile siedzisz w horrorcorze, ale na pewno ogarniasz więcej niż Kool Keith i Necro (tak btw, co byś mi polecił z tegoż subgatunku?). A od siebie do recenzji proponuję Cirę - Plastikowy Kosmos, ewentualnie Bisza i Zeusa, jeśli chodzi o skilsy i teksty to raczej tylko oni potrafiliby Ci ew. przypaść do gustu, a jeśli nawet oni nie, to zostaw pl rap na wieczność :) Ale czekam na tę reckę polskiej płyty.
OdpowiedzUsuńCo do Winiego to właśnie ostatnio się zastanawiałem czy jest na polskiej scenie ktoś o charakterystyce bliskiej retardów typu Lil B i Waka Flocka, jedyne co mi przyszło na myśl to właśnie Wini, też niby dziwak i brak skilsów czysto rapowych, tyle ze w tekstach pod maską głupoty skrywa zaskakujące treści i ci co ogarniają jego twórczość doskonale wiedzą o co cho.
A co do poleceń-prowokacji to lepiej uważaj na tych co polecają ci Laikike1 ;)
Dzięki. Ostatnio kazali mi posłuchać Medium- Graal, czyli taki ubogi Killah Priest dla cebulaków.
UsuńSzukam teraz czegoś innowacyjnego z polskiego rapu, czegoś, czego nie zerżnęliśmy od Amerykanów, bo widzę, że cymbały już ciskają na autotune, silą się na przyśpiewki drejkowsko-cole'owskie i nawet trapy się pojawiły, beka z ograniczonych polaczków.
Innowacyjność w PL rapie skończyła się na K44, po prostu nie znajdziesz, więc nie marnuj czasu
UsuńPolski rap nie wytworzył nic innowacyjnego. "Innowacyjność" polega tu na próbach implementacji zachodnich trendów których inne cebulaki nie zdążyły jeszcze naśladować. I w ten sposób Mes ma się za pioniera bo w 2005 wprowadził do polski g-funk, który kurwa nawet w 5% g-funkiem nie był. Beka a kółkach.
UsuńChyba tylko ten Bisz nieszczęsny zostaje. Mimo śmiesznie chujowych hashtagów jako jedyny z tej bandy nie jest kwadratowy i ma jakiś dryg do składania zwrotek. Cała reszta z Zeusem włącznie nie wytrzymuje porównania do murzyńców czarnych onych.
Właściwie to żaden hashtag na płycie Bisza nie jest przypałowy, każdy jest wstawiony dobrze. Swoją drogą to nie wiem czy się śmiać czy płakać jak czytam, że Zeus nie wytrzymuje porównania z murzynami, bo akurat w USA jest na świeczniku wielu raperów, którzy składają gorzej rymy, gorzej dają sobie radę na bicie i ich teksty mają mniej spójności i ogólnego sensu; patrz Tyga, ASAP Rocky czy Tyler Creator.
UsuńPoza tym trudno żeby polaczki wyznaczali trendy w rapie. Wyobraź sobie, że ktoś nagrywa w Polsce kawałek jak wchodzi do lumpeksu i kupuje sobie futra za 50zł. Fala hejtu jaka by się rozlała na forach byłaby malownicza; no ale Macklemore może.
Sam jestem fanem przede wszystkm bambusów zza oceanu, ale wasza beka jest nieuzasadniona. Jak nasi rapują, że są z bloków i siedzą na ławce przy browarze, to "chujowe, ile można rapować o tym samym", a jak WC wydaje 3 płytę o tym, że jest z LA i chodzi sobie po South Central w bandanie, to " wybitny, stary dobry WC". Naprawdę myślicie że można obiektywnie porównać jedno z drugim?
1. A dlaczego Bisz w ogóle używa hashtagów, skoro jest taki innowacyjny i genialny?
Usuń2. Masz trochę cebulacką, polaczkowatą manierę porównywania siebie i innych do gorszych, nie lepszych. Nie obwiniam cię, lata słuchania Eldoki czy innego tam gówna robią swoje.
Ale już by być bardziej uprzejmym- jak Bisz to taki geniusz słowa rymowanego, to porównaj go do Eminema, Jaya, Nasa, albo świeżaków- Kendricka, J.Cole'a, Logica, MGK- czyli ludzi, którzy rymy składają świetnie.
Wiesz, wiem, że w liceum to przejdzie, ale zuchwałe szczerzenie mordy po stwierdzeniu, że Bisz > Waka Flocka niekoniecznie musi znaleźć posłuch u ludzi siedzących odrobinę głębiej.
3. Podaj mi polskich uliczników składających tak technicznie i z takim flow jak Dub C, to możemy porozmawiać. Oczywiście bądźmy obiektywni i zażądajmy od ciebie takich, którzy podobnie jak 1/3 Westside Connection są na scenie więcej niż 15 lat.
a?
Miło było, wpadnij jeszcze kiedyś.
1.Nie napisałem, że jest innowacyjny i genialny. Swoją drogą jeśli wkurwia cię, że używa hashtagów, to czemu nie razi cię jak 3/4 amerykańców jedzie na hashtagach, skoro zaczęło się to od jednego rapera? Czy dobre wzorce to złe wzorce?
Usuń2.Nie Sieahu, to miało być tylko w kwestii udowodnienia, że część z naszych składaczy rymów nie wypadłaby aż tak blado na tle amerykańskiej sceny. Możemy porównywać do lepszych, myślę, że jego (jeśli nieszczęśnie uczepimy się Bisza) utwory spokojnie się bronią, jeśli chodzi o świeżaków. Naprawdę chcesz porównywać go z Jayem czy Nasem? Debiutanta z dinozaurem? I proszę nie posądzaj mnie o porównanie Bisz> Waka Flocka, specjalnie wybrałem MCs, którzy nie są powszechnie postrzegani za liryczne zera.
3. Pisząc o obiektywności miałem właśnie na myśli, że NIE można porównać jednej i drugiej sceny obiektywnie, powodów jest krocie. Pisząc o WC i naszych prawilniakach chciałem tylko pokazać, że w odbiorze rapu amerykańskiego i polskiego zawsze będziemy stosować podwójne standardy. WC wydając płytę ma ludzi na całym świecie, którzy ją przesłuchają; polski dresiarz ma posłuch na terenach jedynie Polski.
1. Eee no bo przecież to logiczne, że amerykańce ściągają od amerykańców, jest to dla mnie całkowicie naturalne, to jak sąsiad podpatrujący klatkę obok technikę cięcia żywopłotu.
UsuńInne rzecz mnie nurtuje, dlaczego ludzie z innego kontynentu kserują zagrywki, które nawet w USA nie są specjalnie lubiane?
Dlaczego nie wymyślą własnych?
W USA masz/miałeś miami bass, g-funk, crunk, masz hyphy, snap, cloud, masz autotune (którego oczywiście nie należy łączyć TYLKO z hip hopem), masz ad-liby, hashtagi- jaka całkowicie polska zagrywka tekściarsko-muzyczna może zostać naprzeciw im wystawiona do boju?
Dobre wzorce to oczywiście zacna sprawa, no ale czasem wypadałoby jednak samemu coś wymyślić, nawet Angole mają to grime całe swoje, co mają Polacy?
2. Jeżeli jest tak samo dobry jak Kendrick Lamar, Macklemore czy J.Cole to dobrze dla niego. Nie wiem, nie słuchałem niczego póki co.
3. Nie można porównać jednej i drugiej sceny obiektywnie, a parę literek temu raczyłeś stwierdzić, że Bisz jest lepszy od A$APA, Tygi czy Tylera...
To można czy nie można?
By była jasność, dla mnie WC jest co najmniej bogiem w porównaniu do Pelsona, Włodiego, Peji, Wilka, Bilona, Jędkera czy Korasa.
3. Dawno nie słyszałeś Włodiego (to nie zarzut w sumie), jeśli ot tak zestawiasz go z Pelsonem, Wilkiem czy Korasem. Wiadomo, że flow nadal słabe, ale teksty ma obecnie dobre.
UsuńPolacy mają słowiańskie bity Donatana :P
Usuń1. Słuchałem też niedawno czegoś i dalej drewno.
Usuń2. Dobre i to. Po ilu latach od wykształcenia sceny?
I czy jesteś pewny, że to była pierwsza taka płyta w słowiańskiej części Europy?
http://www.youtube.com/watch?v=AQ8Jcg48MLo Nie słyszałem nic podobnego ze "słowiańskiej" części Europy :P
UsuńA ilu raperów możesz wymienić ze słowiańskiej części Europy?
Usuń"1. Słuchałem też niedawno czegoś i dalej drewno."
Usuńno mówię, że flow nadal słabe, drewniane, warsztat liryczny naprawdę zdecydowanie poprawił, celne, stylowe wersy
Lubię Mesa, ale fakt, zawsze się śmieję i dziwię na te jaranko płytami 2cztery7 i ich 'g-funkiem', nigdy tego nie rozumiałem. Rzeczywiście, z takim podejściem, ze "szukamy czegoś innowacyjnego" to w Polsce ciężko o to, jedyne co mi przychodzi teraz na szybko na myśl to bity ś.p. Zjawina i producencka "Wszystko Jedno", bo nawet u Czarnego z HIFI, choć wydał świetną płytę, widać wiele inspiracji z muzyki elektronicznej szeroko pojętej - zawsze to będzie rozwinięcie jakichś prądów, czerpanie z osiągów kogoś "przed", aczkolwiek sam nie widzę w tym nic złego, bo czy każda kolejna płyta musi być jakimś kamieniem milowym w dziejach muzyki? Niby sam się trochę śmieję, jak ktoś w PL mówi, że "teraz nagrywa płytę na trapach" i że "to będzie świeże", a jednak dla mnie robienie czegoś w obrębie jakiegoś nurtu nie zawsze musi oznaczać kserowania. Z podejściem takim że non stop porównujemy do murzyńców czarnych onych też raczej nie ma czego szukać w polskich rapsach - inny język, inne realia, inne geny i albo to się rozumie, albo daje z tym spokój. :) A co do Mediuma - rap jak rap, rozumiem, ale serio nawet bity Ci się tam nie podobają?
OdpowiedzUsuńPod względem bitów nie tracimy wiele w stosunku do USA, i chyba już szczęśliwie wyszliśmy z uwielbienia dla Dj'a Premiera. Ale dalej nie mogę znaleźć nikogo charyzmatycznego.
UsuńW Polsce nie wiedzieć czemu truskul tylko dobrze się sprzedaje, z drugiej strony nikt nie robi furory na nowoczesnych bitach.
UsuńMoże ma to związek z tym, że większość Polaków to obyczajowi konserwatyści?
UsuńOczywiście zgadzam się, przekraczanie barier w Polsce jest niemożliwe. Może za kilka(naście) lat się to zmieni.
UsuńNo to skoro Rugged dostał spanking lekki to co teraz bierzesz na warsztat? Może ta polska płyta? Nie oczekuj od polskiego rapu innowacyjności, w końcu cały ten gatunek muzyczny u nas to podpierdalanie pomysłów murzynów z USA, zamiast tego weź coś co Cię nie będzie odrzucało (czyli trzymaj się z dala od polecanego wyżej Słonia, który jest piątą wodą po spłukaniu kibla użytego przez młodszego Braunsteina) i zrecenzuj.
OdpowiedzUsuńNie wiem jeszcze, co będzie. Polska recenzja póki co nie, bo nie znalazłem niczego ciekawego, sprawdzanie w toku. W niedzielę może coś wpadnie. Albo nie.
UsuńPisałeś ostatnio ,że Tyler na nowym albumie wypadł lepiej niż na Goblinie, więc może lider Odd Future?
UsuńTyler to chyba najbardziej pozytywne zaskoczenie 2013 roku. Byłem w szoku, że nagrał słuchalną płytę.
UsuńOsobiście chętnie przeczytałbym recenzję Ghostface'a, skoro już go przytoczyłeś w tejże recenzji.
UsuńA słuchałeś może Chance the Rapper "Acid Rap"? bardzo ciekawy newcomer z Chicago, który nie jest ani gejraperem, ani kontynuatorem "dzieła" Chief Keefa
Widziałem właśnie pochlebny dla Chance'a review na hhdx, poleci dziś albo jutro i ocenimy.
UsuńJaką ocenę Tylerowi postawiłeś za Wolfa? Czwórka poszła?
Usuń4/5 to może by była przesada, jako, że Tyler ma dalej braki w warsztacie, zwłaszcza flow, ale 3,5/5? Czemu nie. Spory awans z 1,5/5, które dałem za "Goblin".
UsuńTyler nagrał lepszą płytę bo to ja mu założyłem temat na SLG. Musiał sprostać wyzwaniu. Sprawdzone info.
UsuńZ polskich raperów warto sprawdzić Sobotę http://www.youtube.com/watch?v=iMy6YozUNHU
OdpowiedzUsuńA może Kweliego nowego byś zrecenzował? Gutter Rainbows chyba olałeś, więc ostatni raz nad Kwelim pastwiłeś się 3 lata temu. Albo Tylera zrecenzuj jednak, bo zaskoczył mocno i ja bym mu dał nawet 4/5
OdpowiedzUsuńNie zachwyca nowy Kweli, chyba poczekam, aż wyjdzie coś bardzo dobrego, bo ostatnio słabe oceny w moich reckach.
UsuńPapkin to mój ulubiony bohater Zemsty, jakby nagrał płytkę to chętnie bym posłuchał, a już wogóle jakby to była rap płytka, a tego nie posłucham. Nietrafione było to porównanie.
OdpowiedzUsuńPapkin to taki lil wayne tylko, że lepszy, zresztą papkin miał genialne teksty, bardzo charyzmatyczne.. Przykro mi ale na prawdziwego papkina rap będzie musiał jeszcze poczekać :P
Ciężko, by ktoś inny był ulubionym bohaterem z "Zemsty".
UsuńJak już miałby być idealny Papkin to pewnie Riff Raff by nim był.
No to może Young Sinatra: Welcome to Forever od Logica?
OdpowiedzUsuńWow zakładka track na dziś . Będę robił listę z sieahowych tracków na dziś
OdpowiedzUsuńMusiałem wrzucić, bo ankiety cuś się pierdzieliły, tzn. ubywało głosów.
UsuńSieah przesłuchałeś nowy album cool jaya? Dziadek dał radę według Ciebie?
OdpowiedzUsuńSpodziewałem się czegoś innego po tytule... Chciał dogodzić chyba zbyt dużej części publiczności i wyszło coś o spójności "Greatest Hits".
UsuńKto jest w chwili obecnej królem mainstreamu/najgorętszym gównem, dookoła którego latają wszystkie muchy ( czyt inni raperzy )? Taką jedną jedyną personą, w jednej osobie jak kiedyś 50, później Young Mula Baby/
OdpowiedzUsuńKról jest tylko jeden, dobrze wiecie, kto.
UsuńKsiążętami aktualnie są Lil Wayne i Drake, których okazyjnie, jak mu się zechce wrócić z jakimś materiałem, rozsmaruje po podłodze Eminem.
T.I. król
Usuńhttp://www.youtube.com/watch?v=RC-e5vs6NeY Taki typowy suburban rap, ale ma w sobie coś ciekawego. Dużo podśpiewuje i niektóre wersy brzmią, jakby zawinął je Wayne'owi. Ogólnie koleś dość zabawny (Przynajmniej jak dla mnie, może kiedyś będę dorosły) i w sam raz do posłuchania żeby się uśmiechnąć i powrócić ponownie za pół roku.
OdpowiedzUsuńHehehehe dobre dobre, ksywka mistrzowska a skillsy jak widzę już bez zarzutu. Podobny do Rugged Mana trochę.
UsuńJak jest temat bekowych rapsów to nie można nie wspomnieć o tym typku:
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=Wto94-qWH1w
Plus arcyklasyki:
https://www.youtube.com/watch?v=xC03hmS1Brk
https://www.youtube.com/watch?v=qqXi8WmQ_WM
Sieah, słuchałeś album Rittza? HipHopdx przyznał dość niezłą notę.
UsuńSłuchałem, ale bez podjarki specjalnej w efekcie końcowym.
UsuńAle jednak solidna pozycja, warto przesłuchać.
Usuńsieah idziesz na beyonce? ponoć gay-z ma się też pojawić
OdpowiedzUsuńOczywiście, że idę.
UsuńJak Beyonce to czyta, to mam wiadomość dla niej- JESTEM ŁATWY I ROBIĘ TO NA PIERWSZEJ RANDCE.
a na jakie miejsce masz bilet? ja mam na płytę więc średniofajnie
UsuńJa jako że udało mi się wkręcić to firmę, w której pracuję, dostałem bilety VIP, więc będę u góry po lewej od ciebie.
UsuńCo sądzisz o Hollywood Undead? Wiem, że to dość nowoczesny rapcore ale mimo wszystko mogłeś o nich usłyszeć. Według mnie mają tam co najmniej 2 dobrych raperów. Niedawno wydali płytę, byłoby to coś nowego na blogu jakbyś napisał do niej recenzję. Ogólnie to lubisz/słuchasz tego podgatunku?
OdpowiedzUsuńNic nie sądzę ani o HU ani o podgatunku, za mało styczności miałem.
UsuńJESUS. CHRIST. NOWY. ALBUM. YEZUSA. ZATYTUŁOWANY. YEEZUS. WJECHAŁ. Z PREORDEREM >
OdpowiedzUsuń( BOWDOWN x HAJP NA ŚLIZGU x SPUST x NIESKOŃCZONOŚĆ ).
ARTWORK NAJLEPSZEGO ALBUMU W HISTORII NIE RAPU, LECZ MUZYKI - CO JA PLOTĘ- MUZYKI? TO COŚ WIĘCEJ NIŻ MUZYKA ( BOWDOWN, BOWDOWN , BOWDOWN )
KLIKNIJ ŻEBY SE ZOBACZYĆ TO CO NIEDŁUGO BĘDZIE BRAMĄ DO NIEBIOS jak otworzysz se w domu pudełko z płytą to tam wejdziesz, nie?
I na co komu sukienki Drejków czy Cash Money na promocję innych tran$apów. Yeezus w ciągu dwóch dni poinformował cały świat o tym, jak znowu zmieni kierunek rapgry.
http://muzyka.onet.pl/newsy/hip-hop/kanye-west-wyswietlil-swoj-nowy-teledysk-w-66-mias,1,5520101,wiadomosc.html
Mają rozmach, skie$wysyny, tak się wygrywa życie.
18 JUNE!!!
No to 2013 pozamiatany.
UsuńKurwa zaczynam wierzyć, że on znowu zamknie grę, a myślałem, że od MBDTF NIE DA SIĘ po prostu nic lepszego nagrać. Coraz bardziej myślę, że mogłem być w błędzie i Kanye West po prostu zmiecie wszystko kolejny raz, a wszystkim zabraknie języków w gębach i liter w klawiaturach (poza autorem bloga)
UsuńNie może tego spierdolić.
UsuńA pojawi się recenzja nowego Ghostface'a??
OdpowiedzUsuńTak.
UsuńSieah, posiadasz wszystkie albumy Yeezego i Hovy?
OdpowiedzUsuńWiesz, odwrócę to trochę- a będąc fanem rapu można NIE MIEĆ wszystkich ich płyt?
UsuńMożna
OdpowiedzUsuńTo w takim razie wszystkich takowych proszę o opuszczenie tego bloga i zaniechanie powrotu nań po wsze czasy.
UsuńNiekoniecznie muszę je mieć w oryginale
UsuńMusisz mieć w oryginale.
UsuńNie mieć wszystkich płyt Hovy i Yeezusa, ale słuchać ich z internetu to jak jeździć resorakami.
UsuńMieć wszystkie płyty Yeezusa i Hovy w oryginale i słuchać ich, to jak jeździć Ferrari. Kropka.
Zawsze da się nadrobić
OdpowiedzUsuńCo do tego/tych Shuko to chyba na "Season Of The Assassin" Vinnie Paza coś wysmażył/li, może stamtąd go/ich kojarzysz. ;)
OdpowiedzUsuńMożliwe, nie pierwszy raz ksywkę widzę, a nie chciało mi się guglić.
Usuńsieah znasz jakiś indie raperów wartych polecenia?
OdpowiedzUsuńNie jestem raczej dobrym źródłem jeśli chodzi o mocno podziemną scenę.
Usuńhttp://www.youtube.com/watch?v=h6o7CE3aNfU Podoba się?
OdpowiedzUsuńJest dobrze, choć pewnie nie mieli pokaźnego budżetu na ten teledysk.
UsuńSIEAH co myślisz na temat T-Pain? Czy uważasz, że projekt T-Wayne powinien ujrzeć światło dzienne?
OdpowiedzUsuńT-Pain miał parę udanych refrenów, ogólnie jednak staram się trzymać z dala od typa, tak samo jak od Future'a.
UsuńA "T-Wayne" jest zupełnie zbędne.
http://travisscott.com/
OdpowiedzUsuńTravis w końcu wypuścił jakiś materiał.
Co tam sieah, podoba ci się piękna twarz bogini Beyonce na puszcze Pepsi?.
OdpowiedzUsuńNie pijam już takich specyfików, tym bardziej w puszkach, więc nie widziałem.
UsuńDobrze sieah' tylko supple pij na przemian z zieloną herbatką i przerzucaj gruz
UsuńBeka.
UsuńA tak na serio to nie zamierzam was tu pouczać ale w pewnym wieku odstawicie te chemikalia na rzecz porządnych napojów, takich jak sok ze świeżo zrolowanej pomarańczy, przebija te wszystkie Fanty i Mirindy pod każdym względem.
Ostatnio zresztą 5 kg przytyłem niespodziewanie więc musiałem się wziąć za robotę i przeprosić się z treningami 3x dziennie.
http://www.youtube.com/watch?v=WaV4Bc31OPA Jak oceniasz? Dla mnie to świetny duet.
OdpowiedzUsuńBardzo mocny kawałek, dobrze, że panowie się ze sobą nie kłócą, coś ostatnio dużo tych konfliktów na kochanym południu, a to przecież nowojorskie pokraki się zazwyczaj ze sobą żarły.
UsuńZawsze bardzo się jarałem wizją współpracy Wayne'a i TIPa. Ale jakoś tak stricte tylko we dwójkę rzadko się zgrywali. Aż tu ostatnio Ball, teraz Wit Me, wspólny tour. Słyszałeś, że Wu-Tang na Coke'u?
UsuńCo sądzisz o Twiztid? To samo co klowni(dla mnie wacki) czy może poziom wyżej? Często czytałem opinie typu "ICP to gówno ale Twiztid to dobrzy raperzy i lubię czasem posłuchać". Nie sprawdzałem niczego od nich, polecasz coś czy może jednak odradzasz?
OdpowiedzUsuńICP też można posłuchać, są tandetni ale parę kawałków fajnych mają.
UsuńTwiztid słuchałem dawno temu, nie powiem ci zbyt wiele ciekawego.
Sieah jakie masz odczucia po tym jak po wydaniu " LiveLoveA$AP " Rocky dostał tytuł najlepszego nowego flow od czasu Doggystyle i jak odnosisz się do tego całego hajpu który jest w tej chwili, jak dla mnie to A$AP to tylko chwilowa zajawka która zacznie gasnąć już niedługo w drugiej połowie roku pod napływem lepszego materiału pzdr
OdpowiedzUsuńA kto go tak określił? Pamiętam tylko, że jakiś cymbał na ślizgu twierdził, że "LiveLoveA$AP" jest lepsze od "Doggystyle", a z tym flow to nie słyszałem.
UsuńA$AP chyba zrobił swoje, zbudował duży hype, poległ co prawda jeśli idzie o listy sprzedaży, ale z drugiej strony 99% nowojorskich raperów ginie na nich tak samo od wielu już lat.
Sądzę, że coś jeszcze namiesza, ale wątpię, by była to osobowość na udaną karierę przez 10+ lat.