sobota, 24 maja 2014

The Roots- …And Then You Shoot Your Cousin [May 19, 2014]



Tak naprawdę to pierdolę wstęp. Tak naprawdę jestem tak awangardowym twórcą, że obejdę się bez niego. Tak naprawdę zaliczyłem taką KHURWA EHWOLUCJĘ, że takowe zabiegi są dla mnie zbyt trywialne. Tak naprawdę to nie potrzebujecie recenzji, jest 2014, jestem tak zaawansowany, że wystarczy niejednoznaczny, niepokojąąąąący obrazek, a będziecie wiedzieć, o co mi chodzi.

Czy ten obrazek nie wystarczy za całą recenzję? Że co, że kiedyś było inaczej, treściwiej, a przede wszystkim kurwa normalnie?
Wypłakać się musicie gdzie indziej, ważny jest progres za wszelką cenę. Tak naprawdę zamierzam tę pierdoloną recenzję pisać jebanymi bukwami, byście zobaczyli, jak bardzo w dupie mam to, co zrobiłem w przeszłości i jak nie zależy mi na własnym dorobku.
Wszystko będzie na białym tle, literki będą różowe i będą się słitaśnie przesuwać z lewa na prawo, będę pisał wierszem klasycznym, a by zwieńczyć me dzieło to na koniec zahasłuję swojego bloga tak, by tylko wybrani mogli na niego wejść. I nikt wtedy nie powie, że stoję w miejscu.



Widzicie, że się zmieniam? WIDZICIE? WIDZICIE?????!!!!!!!!!!!



Jedną z wielu rzeczy, jakie mnie ostatnio wewnętrznie szturchają przy okazji jakiejś głębszej zadumy jest to, że za stary jestem już, by umrzeć za młodo. Nie dołączę do "Klubu 27", a "Klub 65" nie brzmi jakoś zbyt ekscytująco dla młodych ludzi...
Niezbyt podoba mi się też to, że tak gęsto komentujecie każdy wpis, bo to oznacza, że nie zostanę odkryty za 100 lat jako niezrozumiany geniusz, wyprzedzający swą epokę o kilka rzędów wielkości jeśli chodzi o intensywność wymiany między synapsami.
Mimo tego cieszę się, że mam jakąś tam swoją markę, jestem z czymś kojarzony, mam nadzieję, że ludzie słuchający rapu zza oceanu w jakiś sposób mają mnie w swojej świadomości, że udało mi się wpoić młodym ludziom jakieś nawyki, np. te dotyczące gloryfikacji mainstreamu, dolara i sukcesu, bo tak naprawdę zwycięzcy piszą historię, dlatego dziś np. uczycie się o LL Cool J'u, a nie Kool Moe Dee, niech jego "kariera" i nieziemskie okulary lekkimi mu będą. Fajnie jest wiedzieć, że pewnie w wyborach większość zagłosowała by na jakiegoś nudziarza z popkillera, ale sieah zaznaczył by swoją obecność jak... tak, może właśnie jak Korwin-Mikke.
Nie oszukujmy się bowiem- formuła tego bloga nie zmieniła się jakoś drastycznie, ja udaję, że się znam, wy udajecie, że doceniacie to i nawet czasem ze smutkiem przyjmujecie okresy przestoju. Jestem w internecie i raczej nieprędko z niego zniknę... możecie być też pewni, że nie zacznę nagle recenzować black metalu, nie zacznę wrzucać tu wierszy ani, o zgrozo, własnych utworów rap (które to istnieją, ponoć nawet niezłe wg postronnych). Rapbzdury to przyjazne miejsce, w którym lekko podstarzały już pan będzie wam mówił, który murzyn jest aktualnie najbardziej wartościowy i dlaczego jest nim właśnie Jay-Z.
Znacie mnie już, wiecie, na co mnie stać.
Dokładnie takie same odczucia miałem wobec ekipy The Roots, która, owszem, dziwaczała nam ostatnio coraz bardziej, a "Undun" bywało hmmm... trudne, ale każdy dobry chłopak polak fan Sulina wiedział mniej więcej, że to ekipa pozytywnie zakręconych, hip hopowych wszechstronnisiów, którzy w każdym bez wyjątku wzbudzali szacunek swoją ciężką pracą, dopracowywaniem własnego, unikalnego już i tak brzmienia.
Co mi przychodzi na myśl jak w głowie pojawia się nazwa The Roots?
To oczywiste- hip hop "organiczny", potem od razu "Unplugged" z Hovą, następnie oczywiście fenomenalny Black Thought, który to jest rok starszy od bliskiego mu stylistycznie Commona, ale z racji mniejszej chęci na kompromisy nie osiągnął nawet połowy jego rozgłosu. Black Thought, który to chyba umrze drugim raperem członkiem grupy bez wyczekiwanej przez miliony fanów solówki, za Wiecie-Kim-3 Patyki.

Zajrzałem przy okazji pisania tego do recenzji pisanej 4 lata temu (swoją drogą, tekst zebrał całe 6 komentarzy, w tym jeden od Kool G Funka, stare dobre czasy), do tekstu o "How I Got Over". Napisałem tam, cytuję:

"Szkoda w sumie, że Black nie postanowił nas czymś tu zaskoczyć, można było wrzucić jakiś storytelling, jakiś szalony koncept gdzieś pomiędzy te rozkminiackie songi.
W dalszym ciągu jest to jednak baardzo wysoki poziom, wspomagany wspaniałym mocnym głosem tego rapera, nie ma szans, byś się tu nawet chwilę nudził
."

Można powiedzieć, że niejako pewne rzeczy wykrakałem... o ile bowiem "Undun" było mocno niekonwencjonalnym albumem, którego geniuszu wielu (w tym ja, dałem 4/5) nie zrozumiało, to "…And Then You Shoot Your Cousin" to już faktycznie jest zaskoczenie, odpływ maksymalny w stronę, której nie rozumiem ani ja, ani wielu, jak widać po reakcjach, ludzi dotychczas przychylnie nastawionych do ekipy.
Obsesja Rootsów na punkcie progresu, ciągłej ewolucji spowodowała, że chyba tylko oni mogą z przyjemnością słuchać nowej płyty z niewymuszoną przyjemnością, tej wymuszonej, prezentowanej przez muzyczne media nie liczę, bo one niejako z automatu obwołują klasykiem wszystko wydane przez swoich bożków (już czekam na te recenzje nowych Coldplayów).
Wiele rzeczy mam do zarzucenia tej płycie, wszystkie zarzuty wam pokrótce przedstawię.


Ekhem, otóż, dawno temu, pewien osobnik imieniem Gustav Freytag zażyczył sobie, by struktura dzieła, w jego myśli dramatycznego, miała pewne komponenty które były dla jej istnienia konieczne:

Ekspozycja lub Wprowadzenie
Rozwój akcji
Punkt kulminacyjny
Rozwiązanie akcji
Dénouement (szczęśliwe zakończenie lub katastrofa)


Od tego czasu 99% książek, filmów, sztuk teatralnych idzie tą drogą i wszyscy są zadowoleni. Szedł tą drogą Stanley Kubrick, kroczył Salman Rushdie, nie bali się też sprawdzonych rozwiązań murzyni gadający do sampli. Najpierw dostajemy intro, potem coś na rozgrzewkę, jakiś mocny featuring, coś o seksie, imprezie, na koniec obowiązkowo jakiś żenująco smutny/rozliczeniowy track o tym, jak to jest źle i jak to może być ostatni kawałek danego rapera w życiu/ewentualnie jakiś track o mamie.
Sztampa? Jasne, ale podobnie jak z demokracją, nikt nie wymyślił niczego mniej opresyjnego dla gejów, feministek, kobiet chcących głosować, mniejszości narodowych i innych roszczeniowych i hałaśliwych grup społecznych. By wyłamać się ze standardu, nie dać się zaszufladkować, wyjść z szafy... hmmm, no, może to ostatnie pomińmy, w każdym razie- by zostać pionierem nowych rozwiązań, nie wystarczy chcieć, trzeba mieć pomysł, wizję, odrobinę szaleństwa, skłonność do ryzyka.
Najgorszym z tej całej sytuacji jest to, że The Roots wszystko to posiadali, wszystko to można odnaleźć na nowym albumie, niestety, niewiele dobrego z tego wyszło.
Bawiliście się kiedyś w "zbieranego"? Właśnie, po lekturze tej płyty czułem się, jak bym to ja miał za zadanie pozbierania kart z ziemi, za plecami mając pogardliwe śmieszki ludzi, którzy są mądrzejsi ode mnie i doskonale wiedzą, o co Black Thoughtowi i spółce (dość zasobnej w dusze) chodziło. A ja nie lubię, jak ktoś okazuje się mądrzejszy...
Ok, całość otwiera Nina Simone na całkiem klimatycznym "Theme From The Middle Of The Night", powiedzmy, że wyśpiewane introdukcje to nic nowego, nie ma się co tutaj dłużej zatrzymywać.
Problem zaczyna się w momencie pozostałych hmmm, nierapowych przerywników, bowiem co tak naprawdę zapowiada "The Coming" wyjęczane przez Mercedes Martinez, która nawet nie potrafi przebić popularnością swojej zapaśniczej odpowiedniczki?
Do której warstwy struktury zaproponowanej przez Freytaga ją dopasować? Co konkretnie daje płycie "Tomorrow" w wykonaniu Raheema? Albo "The Devil"?
Himalajami absurdu bez wątpienia jest "Dies Irae", chaotyczne, idiotyczne, denerwujące, brzmiące jak dzieło pijanego, codziennie gwałcącego żonę i dzieci, drwala. Płyta ma zaledwie 11 tracków, na przerywniki tracimy aż 4 pozycje, zdecydowanie za dużo. Nie wiem tak do końca, czemu te przerywniki służą (albo komu?!??!?!?! powstają tu zapytania, ZAPYTANIA, na które może odpowiedzieć tylko komisja ekspertów od klejonych modeli samolocików, posła wiadomego), nie kreują one bowiem historii, nie są cliffhangerami, nie budują napięcia.
Wiecie, kiedyś, za młodu, oglądało się serial "Dynastia" z niezapomnianymi kreacjami Forsythe'a i Collins. Wśród wielu absurdów, które tam można było znaleźć było, obok komicznego ataku wojska na ślub w pałacyku, porwanie jednej z bohaterek przez ... UFO (spróbujcie sobie wyobrazić to powiązanie, "Dynastia" i porwanie przez obcych). Wspomnienie tamtego nonsensu przypomniało mi się w czasie obcowania z "…And Then You Shoot Your Cousin". Mamy bowiem niby jakąś historię, tym razem, w odróżnieniu od "Undun", ponoć więcej niż jednego człowieka, mamy więc dobre wprowadzenie w klimat w "Never", jakoś tam powiązane z tym wszystkim, uduchowione a mimo wszystko luźne "Understand" i popuszczające już wodze humorowi chłopaków "When The People Cheer". Wszystko to, pamiętajmy, przerywane boleśnie zbędnymi interludami, nagle kończy się w "The Unraveling", przygnębiającym, opisującym daremną śmierć któregoś z bohaterów (którego? o co chodzi?), nie mającego nadziei na życie po śmierci, powoli odpływającego w nicość.

Free at last!, free at last! A different me at last
Scattered like an ash, or history that's past
Came from nowhere, disappear just as fast
A life out of balance, a touch out of grasp
A timetraveler headed to a night catches us
The final stop on the line for all passengers...

Potem tylko jeszcze jeden track z wyciem i koniec... Tak, nie ma nic więcej, nie ma ukrytych tracków po 60-sekundowej ciszy ("Illest Motherfucer Alive" wiesz za co cię nienawidzę?), nie wiemy tak naprawdę, o co chodzi, kto się poświęcił, czy to może komercyjna muzyka umarła? A może to właśnie ta prawdziwa, opuszczana właśnie w trumnie pośród złowieszczego, nieludzkiego rechotu Ricka R, Waki F. F. i A$APA R.?
Czekam na wasze sugestie.

Jedynym trackiem, który naprawdę mi się podobał, był "The Dark (Trinity)", na którym to panowie (Thought, Dice, Porn) wcielają się naprawdę udanie w różne odmiany raperów, z bezapelacyjnie kradnącą show kreacją Dice'a jako agresywnego, ulicznego zbira. Jeżeli ekipa choć w połowie tak udanie wcieliła by się w samych siebie z pierwszej połowy XXI wieku, to naprawdę mogło by się to wszystko udać. Mam już trochę dość bowiem smutnego, dołującego klimatu na płytach Korzennych i o ile intencją chłopaków nie jest kolejne Jonestown, to liczę na to, że kolejny album będzie już tętniącym hip hopowością, pozytywną energią i odnowioną zajawką multiinstrumentalną rewelacją.
Na "…And Then You Shoot Your Cousin" także, nie będę zaprzeczał, słychać muzyczny kunszt ?uestlove'a, słychać żywe instrumenty, czasem nawet można zatrzymać się przy jakimś podkładzie na dłużej (The Dark (Trinity), Tomorrow), głównie dzięki wyrafinowaniu wykonawczemu i autentycznemu, dusznemu klimatowi, ale wszystkiego tego jest tu za mało.
Za mało jest zwrotek Black Thoughta, a jak już są, to nieraz tak żałośnie krótkie jak w "Black Rock" czy "The Unraveling", że nie ma co nawet ich wspominać. Nie rozumiem szczerze mówiąc tej oszczędności artystycznej i gwałtu na sprawdzonych koncepcjach, kiedyś to był jakiś żywotny podkład, dograna szybka partia od Kapitana Douglasa i kilka gwałtownych uderzeń w talerze od ?uestlove'a jako tło na perfekcyjnie złożonych zwrotek jednego z najlepszych MC's pod Słońcem. Komu to przeszkadzało?
Dziś jest jakiś niezrozumiały, ahrthystyczny bełkot, który pewnie sami sobie mamy interpretować, a potem przy martini z lodem kontemplować patrząc z zadumą w tlący się płomień w kominku. Nie wiem doprawdy, dlaczego Rootsi robią z siebie Herostratesów i chcą dokonać wielkiej zbrodni na swojej marce, byle tylko zostać zapamiętanymi jako grupa niekonwencjonalna, ciągle szukającego swojej niszy.
Czy Kendrick robiąc swój koncept silił się na absurdalne i karykaturalne woale, ukryte znaczenia? Nie pamiętam. W hip hopie zasady są proste- jak ktoś jest popierdolonym, grubym pedofilem to nie powiesz mu, że jest amatorem kwaśnych jabłek, zaletą tej muzyki jest właśnie bezpośredniość. Ten swojski klimat, który pozwala, by u Scarface'a "hood" brzmiało identycznie jak "blood", choć wymawia się je przecież inaczej. Wysilanie się na ambicję, na wymyślanie koła na nowo zabija zajawkę, wszechstronność i uniwersalność tego gatunku.


Bycie geniuszem nie zawsze bywa wygodne, taki Thomas Edison stał się celebrytą i symbolem nauki, a znacznie bardziej uzdolniony Nikola Tesla znany jest dziś głównie z filmów z Frankensteinem. Zastanawiam się, jak to będzie z The Roots, którym nie jest już wygodnie z etykietą hip hopowego bandu i pragną stać w jednym rzędzie z The Doors, nie jakimiś Mobb Deep czy Stetsasonic. Nie zamierzam wrzucać tu jakichś suchych tekstów o niewielkich różnicach między eksperymentem a ekskrementem, ale nie ukrywam, że ze strachem oczekuję na kolejny projekt ekipy. To, że jednak dalej oczekuję powinno wam uzmysłowić, że fanem pozostaję, mimo, że na kolejnej płycie jako wyraz awangardy pewnie pojawi się Conchita Wurst.
Ktoś tam, jakiś typowy Janusz, powie- sieah ma zamknięty łeb!
Po prostu dla mnie progres nie powinien być celem samym w sobie, obroty 180-stopniowe wykonywane zbyt często potrafią przyprawić o zawrót głowy i właśnie z takim zawrotem głowy przy okazji "…And Then You Shoot Your Cousin" mamy do czynienia.
Czasami dobrze pozostać przy sprawdzonych rozwiązaniach, ja pozostaję w gronie fanów hip hopu i na hip hop się, w odróżnieniu od The Roots, nie obraziłem.
Gwałtowne obroty zostawmy Chuckowi Norrisowi i murzynowi z teledysku Ricka Astleya.
Gdzieś tam usłyszałem, że płyta była pomyślana jako satyryczne spojrzenie na dzisiejszy hip hop, na jego blichtr, przepych i głupotę. Cóż, po przesłuchaniu miejscami łajdacko bezsensownej całości mogę tylko powiedzieć, że pancerz blichtru, przepychu i głupoty pozostał niewzruszony.
Chief Keef, teraz twoja kolej.

2/5

77 komentarzy:

  1. piszesz recenzję yeezusa?

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyczuwam koncept

    OdpowiedzUsuń
  3. Skomentuj to i ocen zachowania Tiaja http://bleacherreport.com/articles/2074985-floyd-mayweather-reportedly-involved-in-altercation-with-rapper-ti-in-las-vegas

    IMO props dla krola poludnia

    OdpowiedzUsuń
  4. No i Korwin wszedł do europarlamentu z 7.2% poparciem stając się czwartą siłą polityczną w Polsce. Zdziwiony??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie największa niespodzianka wyborów. Zobaczymy, czy będzie KNP czymś więcej, niż kolejną Samoobroną albo LPR, partiami, które trochę pokrzyczały, ale potem zdechły marnie.

      Usuń
    2. Sukces KNP zależy od wyborów parlamentarnych w Polsce, przecież pewnie zdajesz sobie sprawę, że parlament europejski nie ma prawie żadnych uprawnień, to takie luźne kółko dyskusyjne.

      Usuń
    3. Dlatego dziwiłem się, że JKM startuje. Startował on zresztą w różnych dziwnych wyborach, widać było, że brakuje mu sukcesu.
      Zastanawia mnie fakt, że prawie 20% wyborców Palikota zagłosowało na KNP, również zastanawia mnie to, że te wszystkie upudrowane mordy z TV, tak gorliwie wciskające demokrację Ukraińcom nie potrafią uszanować demokratycznej decyzji ludzi, którzy oddali głos na Korwina. Odświeżającym będzie oglądanie go mówiącego prosto w twarz ugrzecznionym dziennikarzom i politykom na antenach ogólnopolskich telewizji, np. to, że ubekom nie powinni odbierać części emerytur, z czym się w 100% zgadzam. Powinien natomiast trochę ograniczyć gadki o wsadzaniu do więzień, bo to już przerabialiśmy z Lepperem, nikt nie poszedł siedzieć, a jak skończył Andrew wszyscy wiemy.
      Z tego co widzę to jednak KNP nie jest czwartą siłą, PSL przed nimi.
      Beka natomiast z wyniku Ruchu Narodowego. Na kogo zagłosowali kibole? Miał przecież Keanu Bosak takie plany, taki merytoryczny i kochany był...

      Usuń
    4. No te 1.4% to chyba właśnie Ci kibole, wbrew pozorom wcale nie ma ich tak dużo bo bycie kibolem i dresiarzem szczyt popularności miało już jakieś 7-8 lat temu. Mam nadzieję, że Ruch Narodowy się rozpadnie a najsensowniejsze osoby z niego (Winnicki, Bosak) dołączą do KNP.

      Wierzę głęboko w Korwina, że teraz wybije się jeszcze bardziej na fali popularności to te 7% będzie także realne w wyborach parlamentarnych.

      Usuń
    5. http://www.msz.gov.pl/pl/aktualnosci/wiadomosci/prawie_30_tys__polakow_glosowalo_w_eurowyborach_zagranica Za granicą 15% dostał Korwin (w UK 50%!) więc wiadomo czyje będzie jednak 4 miejsce :)

      Usuń
  5. Sieah, jakie to uczucie być jedynym oryginalnym recenzentem kiedy wszyscy polscy "rzetelni" dziennikarze muzyczni piszą "SPOKO BITY, DOBRA NAWIJKA, GOŚCIE DALI RADĘ 4+/5". Jesteś ewenementem na skalę Polski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż tak źle jest? Nie ma dobrych recenzentów w Polsce?

      Usuń
    2. Nie ma, jesteś Kanye Westem polskich recenzji. Wyznaczasz trendy i spora część pismaków to kopiuje (oczywiście nieudolnie), dlatego wchodzę tutaj codziennie aby zobaczyć "CO SIEAH MYŚLI O XXX"

      Usuń
  6. Flint, pomimo że zgadzam się z co dziesiątą jego recenzją. Poza tym zero. Chyba że utracjuszy z popkilera chcieć rozpatrywac

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na popkillerze chyba żadnej dobrej recenzji nie czytałem. Nie przeglądałem wszystkich jednak.

      Usuń
    2. Gościu który prowadził RAPort kiedyś a teraz prowadzi goodkid pisze bardzo fajne recenzje. Aktualnie pisze ich bardzo mało ale zawsze dobrze mi się to czytało.

      Usuń
    3. bartos czy jak mu tam było, pamiętam, kiedyś chciał ode mnie krótkie recenzje do swojego podsumowania.

      Usuń
  7. Ej sieahu, będzie coś o Freshmanach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zeby potem nie bylo - 'ale nie ma sensu, bo to dawno bylo' :(

      Usuń
    2. A jak nie będzie, to co? Tragedia?

      Usuń
  8. http://www.popkiller.pl/2014-04-18,klasyk-wszechczasow-nas-illmatic Wolę twoją notkę w "Jak oni śpiewali"

    OdpowiedzUsuń
  9. sieah a jakie masz zdanie o raperze o którym mowa tu http://youtu.be/ZXLleiPKGRg?t=17m1s

    i do 18 minuty mowa, bo za dużo o nim nie pisałeś nigdy, a dobry chyba jest :)

    mam też pytanie jak ważne uważasz, że są podwójne, porównania, panche itd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Childish Gambino? Jest dobry, ale nie stałem się jakimś jego megafanem.
      Pancz, nad którym tak się spuszcza VNM to tzw. double entendre, nie wiem dlaczego dla niego to taki szok, taka nowość i czemu wg niego ktokolwiek z bladym nawet pojęciem o języku Szekspira mógł by to przegapić. Królem tych zabiegów jest Jay-Z, tak na marginesie.

      Usuń
    2. Prędzej zrobisz bio Birdmana czy Solange wyda książkę o Hovie?

      Usuń
    3. Nie no bio Birdmana mam już w połowie napisane, a tamta kurew to jednak liczę, że nie zrealizuje swojego pomysłu.

      Usuń
    4. Nie przesadzaj z tym, że Jay jest królem double entendre; tym bardziej, że triple mu nie wyszło, nawet nie pytaj mnie jak. Wiem, że do głowy najpierw wpadł ci Weezy, ale bardziej lubisz Jaya, więc to napisałeś. Wybaczam.

      Usuń
    5. Doprawdy?
      A zrobili o kimś innym, może o Waynie, taki materiał?
      Jak wpiszesz w google "rap double entendre" to kto ci wyskakuje na 2 pierwszych miejscach?

      Usuń
    6. Sieah na jakiej podstawie oceniasz Solange jako kurew? Znasz ich prywatne życie i relacje Jaya z Beyonce? Ja coś czuje, że na tej całej sytuacji Jay może zostać wyruchany podwójnie, no chyba, że to robota brukowych mediów, że cały balonik afery został tak napompowany tak aby mieli o czym pisać. PS. Nas > Jay

      Usuń
    7. Wg mnie głupia picz nachlała się, coś sobie ubzdurała i zaczęła wyładowywać agresję na Hovie. Czasem w tych kobiecych głowach dzieją się takie rzeczy, że Wielka Czerwona Plama przy nich to letni wietrzyk.

      Usuń
    8. sieah umówiłbyś się z nastolatką jakby była głupiczka,ultra katolicka ale ładna jak Maria Sokołowska
      http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/pogromczyni-tuska-o-zydach-rozpijali-polakow-zdradzili-polske-sami-siebie-ladowali-do-piecow,434274.html

      Usuń
    9. Takie pytania to chyba 16-latkowie sobie na ask.fm zadają.

      Usuń
  10. Co sadzisz o napierdalance Tiaja z Floydem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zawsze niedobrze, gdy dwóch dorosłych typów musi się uciekać do rękoczynów, ciekaw jestem, ilu waszych ulubionych raperów miało by odwagę wyskoczyć do FM Jr.
      Nie widziałem żadnego materiału, tylko jakiś wkurwiający wycinek z TMZ, nie wiem, czy w ogóle była napierdalanka i czy nie ograniczyła się ona do jakiegoś biednego, ciężko pracującego na chleb ochroniarza który dostał gonga od Floyda.

      Usuń
  11. SIEAH SEASON APPROACHING, FUCK WHAT, FUCK WHATEVER Y'ALL BEEN READING

    OdpowiedzUsuń
  12. Garść pytań i info dla sieah'a

    1. Zmarła legenda http://www.popkiller.pl/2014-05-29,dj-father-shaheed-nie-zyje

    2. Studiujesz historię rapu już od wielu lat, pewnie pamiętasz więcej niż ja i czy uważasz, że bycie Żydem w przypadku raperów pozwala na znaczny rozwój kariery i przebicie dzięki temu? Mówił o tym znany aktywista rapowy Charlemange tha God, Kanye West etc

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. ilość komentarzy pod newsem świadczy o legendarności owego człowieka.
      2. Raper-Żyd niekoniecznie oznacza od razu wielki sukces. Jasne byli BB, jest Mac, ale jude raczej stoją w cieniu i pociągają za sznurki. Jerry Heller, Jimmy Iovine, Lyor Cohen i cała masa innych właścicieli dużych wytwórni, których nazwisk nie znam.
      Chętnie bym zobaczył, komu ostatnio żydowskie korzenie pomogły w rapie osiągnąć sukces, poza MM.

      Usuń
  13. http://www.cgm.pl/aktualnosci,36200,evidence_jay_z_jest_byc_moze_lepszy_od_nasa,news.html

    Twój ,,ulubiony'' raper na temat Dżeja i Nasira. Zgadzasz się z nim??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już pisałem na FB o tym. Zawsze uważałem, że Jay > Nas, więc trudno mi się z nimi nie zgodzić.

      Usuń
  14. Słuchałeś coś z nowych Onyxów? Energia w nich jest dalej...
    Sticky jeden z moich ulubionych raperów, jego kończąca zwrotka zazwyczaj najbardziej poj*bana.
    Jak to jest Twoim zdaniem: czy Stick zjadł Ema na Remember Me, czy odwrotnie? Eminemowi zajęło 2 miechy poprawienie zwroty żeby sprostać Stickiemu i zakończyć kawałek, Blacktrash swoją sieknął w jeden dzień. https://www.youtube.com/watch?v=EI3BKhGHgZ8

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetna zwrotka Sticky'ego, być może najlepsza w jego karierze. Eminem jednak też dał radę, nie wiem, tak z rana nie powiem ci, kto wygrał.
      Co do pisania na nowo to Obie Trice też kiedyś mówił, że Shady słysząc jego linijki musiał robić swoje na nowo. Jak widać Em nie chce być nigdy gorszy. Nowych Onyxów jeszcze nie słyszałem, ale dziś posłucham.

      Usuń
  15. Reaktywacja G-Unit. Czyżby 50 w końcu poszedł po rozum do głowy i zaczął, może nie ratować, ale chociaż trochę poprawiać swoją pozycję w światku muzycznym? Jak go usłyszałem, że szykuje się na słabą sprzedaż nowej płyty, to aż mi się go żal zrobiło (nie że zbiednieje, ale gdzie ten dawny 50, który nawet jak wydawał Curtis, to mówili o tym wszędzie, a ostatnimi laty o jego albumach coraz ciszej).

    Kurde marzy mi się, żeby wziął ten hajs co uzbierał, opłacił topowych producentów, zebrał szanowanych gości i dał nową płytę z G-Unit, gdzie można było by liczyć na Bucka i Banksa w dobrej formie, i na mało przeszkadzającego Yayo. Boję się, że 50 na to nigdy nie wpadnie, ale po tym nowym kawałku co wypuścili, wszystko może zmierzać w dobrą stronę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wydaje mi się, by wskrzeszone G-Unit z topowymi producentami wystrzeliło w kosmos jak w okresie 2003-2005, kiedy to praktycznie co 2 news z rap-świata dotyczył 50 i kolegów (no i jednej, zapomnianej już koleżanki). Było by pewnie fajnie, jak by twoje marzenie się spełniło, brakuje w ogóle w rapowym mainstreamie takich klasycznych grup wydających wspólne płyty, poza Slaughterhouse nie ma nikogo.

      Usuń
  16. 50 rozjebał summer jam. http://www.youtube.com/watch?v=TqhsGtOJavk Szkoda, ze ta publicznosc takie tepe smiecie, pewnie czekali az Nicki Minaj zaspiewa starships. G-Unit chyba wróciło http://www.hiphopdx.com/index/singles/id.27568/title.G-Unit-Fuck+You+Talkin+Bout
    Game jest mad i atakuje na instagramie.http://instagram.com/p/ovy1IGmolx/#

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komentarze na instragramie Game'a mówią wszystko.
      Ładnie 50 to zorganizował, najpierw zgoda z Jadakissem, Fat Joe, teraz z (prawie) G-Unit i jeszcze występ z Nasem. Wschód chyba zaczyna rozumieć, co jest siłą południa- sojusz.
      Nie będzie chyba za to zgody z Ja Rule'em, skoro "I Smell Pussy" zostało zagrane.

      Usuń
    2. Czyli reunion dla hajsu? 50 Cent to chyba na tym nie zyska, jako o biedakach mówiło się raczej o Banksie, Yayo i Buck'u który zresztą nieraz był w puszce.

      Usuń
    3. Tu chodzi raczej o prestiż. Rossowi nie jest do niczego potrzebny jakiś kurwa Omarją, po prostu żołnierze uwiarygodniają generała.
      Banks, Buck, Yayo jako wierni przyboczni Cenciaka przywołują miłe, dolarowe skojarzenia nie tylko samych raperów (Buck w końcu to bankrut) ale i ludzi na wschodzie USA, w 2004/2005 Nowy Jork jeszcze rządził rapowym światem. To zawsze lepiej, kiedy ludzie z naszego osiedla hołubieni są w telewizji.

      Usuń
    4. Hmm... czyli podobna sytuacja z żołnierzami, którzy uwiarygadniają generała możemy odniesc do wiekszosci przydupasow w składach np. Taylor Gang , YMCMB ? Znasz jeszcze jakieś ciekawe zagrywki marketingowe raperów ? Wiesz odkąd dowiedziałem się, że Ross, Tyga i Game są fejkami , zniknęła część mojego dzieciństwa, ale teraz chcę brutalnej prawdy, więc jak masz jakiś raperów którzy sa decoded to jakbys mógł to coś zarzuć :)

      Usuń
    5. Ps. czy uważasz, że na slg jest koło wzajemnej adoracji i co uważasz o otwarciu forum przez Popkiller

      Usuń
    6. Oczywiście, normalny człowiek jest w stanie z pamięci wymienić może 5 ludzi YM. A cała reszta też jakoś tam musi egzystować, taki Torion Sellers np., który miał wydać płytę w 2012, teraz musi skakać po browce dla Wayne'a by ten pozwolił mu odejść z wytwórni. Podobny problem maja W3 the Future- ludzie anonimowi dla większości i właśnie zupełnie zbędni dla Mack Maine'a czy Wayne'a.
      Dla mnie te coming outy fejków są szczerze mówiąc obojętne, to jest zazwyczaj problem ich, ich kolegów, ich osiedli, dla mnie cebulaka z Polski nic nie znaczą puste deklaracje murzynów z USA.

      Usuń
    7. co do "Ps." to
      1. tak
      2. nic nie uważam o otwarciu forum przez Popkiller.

      Usuń
    8. Pod jakim względem Game jest fejkiem?

      Usuń
    9. Pojawił się w amerykańskiej " Randce w ciemno " , zabójstwo dla prawdziwości kogoś kto jest z Compton. Jak bardzo nie lubimy polskiego rapu, tak musimy przyznać, że w Polsce to takiego delikwenta czekała by niesława i jednak tutaj prawdziwość liczy się bardziej.

      Usuń
    10. Tedzik zagrał psa w jakieś tam gównianej operze mydlanej i pamiętam, że w czasie beefu ciągle mu to wypominali.

      Jeżeli chcesz mnie przekonywać, że polscy raperzy są prawdziwsi od amerykańskich, to może czas już, byś przestał zaglądać tutaj.

      Usuń
  17. I heard one freestyle where you noted you felt you had the best verse on The Marshall Mathers LP.
    Sticky Fingaz: Definitely, and the public said that. First Eminem told me, he was like yo dude, it took me like two months to write a verse to come after that verse. I was like yeah right, get outta here, stop tryin to gas me up, nigga. I figured he was just talking shit because he's a big joker. Then Dre came behind like maybe two weeks later like yo Sticky, you know it took Em two months to write that verse, right? That's when I believed him. I was like word? It's all good. I heard one time Eminem was saying that I was his favorite rapper. He's definitely one of my favorite rappers.

    Z Onyxami by się znalazło trochę wzmianek czy historii c'nie? Podrąbanie pomysłu przez ODB, strzelanie itp. Przypominasz sobie coś jeszcze z Blacktrasha: autobiography of Kirk Jones? Jak oceniasz, album na patencie, a już ze 3 filmy all-rapowane nakręcone, dalej w planach jakiś musical do teatru ze wsparciem Russela.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Onyx faktycznie charakterne chłopaki, choć chodziły kiedyś ploty, że przed JMJ panowie byli zwykłymi pierdołami, jakich wiele na świecie.
      Nie słuchałem już dłuuugo solówki Fingaza, ale jest to jeden z najzacniejszych konceptów w historii rapu, na pewno w top 5.

      Usuń
  18. Sieah. czemu tak bardzo hejtujesz nieudaczników zamiast im chociaż trochę współczuć, że nic im nie wychodzi pomimo, że się starają? Z czego wynika twój brak empatii?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejt na jakiegoś konkretnego nieudacznika masz na myśli? Bo przypuszczam, że całkiem sporo takowych już tu poniżałem.

      Usuń
    2. Np Papoose ktorego zrownales z ziemia jako papuza

      Usuń
    3. Cała kariera "1,5 million dollar Mana" to była jedna wielka galeria niemądrych posunięć i gra niepewnymi kartami, recenzja ostatniej płyty, ba, jej sprzedaż, to było z kolei ostateczne powiedzenie "sprawdzam". Nie wyszło ono na dobre Papuzowi, on akurat nieudacznikiem już być nie przestanie.

      Usuń
  19. Gdyby udało Ci się kiedyś skleić jakąś notkę o tym albumie byłoby great, jak już sam napisałeś np. w czymś o koncept albumach. Wszystko jest git, tylko niech ktoś mi powie OCB z tym zdjęciem Stickiego !?! http://2.bp.blogspot.com/_u3--I1q8j8Y/SjbVA1A-JfI/AAAAAAAAMkI/wGHyj8jJo-g/s1600-h/charles.jpg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zepsułeś mi dzień, więc na złość tobie żadna takowa notka się nie pojawi.

      Usuń
    2. Haha, no przepraszam...

      Usuń
  20. Jaka jest Twoja ulubiona płyta OutKast? Może uporządkowałbyś wszystkie w kolejności od najlepszej do najgorszej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ATLiens
      Aquemini
      Speakerboxxx/Love Below
      Southernplayalisticadillacmuzik
      Stankonia
      Idlewild

      Usuń
  21. Warto sprawdzic dysko Sigela? Znam tylko ten album z 2012 i Feel It In The Air

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "The B. Coming" na pewno warto. Reszty nie musisz.

      Usuń
  22. Aaaa sieah dawaj jakiś tekst bo czekamy

    OdpowiedzUsuń
  23. Duży props za Scientifik'a, duży talent z niego był, szkoda że chłopak tak skończył, polecam też "The Most Blunted", jak oczywiście ci się "Criminal" spodobał. Tak na zachętę.
    https://www.youtube.com/watch?v=SZ8XvBXtdSQ&list=PLE04E0706E50F72A0&index=6
    za każdym razem ta perkusja wgniata mnie w kanapę.
    https://www.youtube.com/watch?v=wuDXUfrsgC8&list=PLRBu2o2gHu1_WxT7unv_1OJBrqUx3fbhw&index=9

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli to prawda, że najpierw zastrzelił swoją dziewczynę, a potem siebie, są prawdziwe, to wg mnie wcale nie szkoda, jeżeli istnieje piekło to mam nadzieję, że śmieć tam gnije.
      Fajnie się go słucha, dobra, uliczna podziemna płyta z czasów, kiedy robienie takich płyt miało sens.

      Usuń
  24. http://mobile.natemat.pl/105597,it-arystokracja

    Sieah jakis artykuł o Twojeje grupie zawodowej sie ukazal , nie znam zadnego informatyka osobiscie a tu mam okazje zapytac z pierwszej reki czy to prawda czy wymysly pismakow ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wg mnie artykuł mówi o wysokiej klasy specjalistach, zwłaszcza z dziedziny tworzenia oprogramowania, sporo tam gwiazd jest, kilka poznałem, ale żadnej na takim poziomie gwiazdorzenia. Wysokiej klasy specjaliści mogą sobie żądać nawet nocy z żoną rekrutującego, jeśli mają taki kaprys, zazwyczaj mogą swobodnie wybierać w ofertach, ich prawo, jak się rekrutującemu nie podoba albo jak aktualny pracodawca kręci nosem, to może szukać tańszych zamienników. Szukanie Władimirów z Ukrainy to raczej niezbyt przyszłościowy pomysł.
      Moja gałąź informatyki to raczej domena smutnych panów wpatrzonych w 3 giga-monitory, czasem przerywający patrzenie na wytłumaczenie Pani Krysi, że irfanview nie jest tak do końca darmowy i nie może go sobie instalować albo nierówną walką z biznesem na dodatkowe środki bezpieczeństwa.

      Usuń
  25. Choć nienawidzę smutnej muzyki,to płyta nie zasługuje na 2/5. Jest zrobiona, ze smakiem i wrażliwością, na pewno są ludzi, którzy to lubią, a to, że rootsi nie chcą dolarów, chwała im za to, bo ja też nie myślę non stop o kasie, jak co poniektórzy pustacy z rap gry. Da się, tego słuchać w kwestii produkcji jak najbardziej, i nie ma zgnłych jaj pod ty względem. Co do niezrozumiałych przekazów? Ma to swoje plusy. Mocą hiphopu jest bezpośredniość, ok. ale i hiphop ma wiele twarzy, nie muszą wszyscy być bezpośredni bo jak nie to to już nie jest hip hop. Rootsi nagrali płytę inną jak dziecko z upośledzeniem, dajesz taki dzieciom 2/5? i spośród setek płyt wydwanych rok w rok w hip hopie, jeśli którąś będe miał ochotę zarzucić za wiele lat, to może właśnią tą, z czegoś zapamiętaną, bo to taka płyta najgorsza. A nie tych, którzy od np. Jay'a kopiują sprawdzone rozwiązania i liczą na choć niezły wynik w sprzedaży. PS. słuchałem tylko never i understand. Całego hip hopu nie trzeba wymyślać, na nowo, ale atrakcyjnie jest posłuchać nieudolnych prob.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Da się tego słuchać" to bardzo dobry fragment recenzji płyty, która zasługuje na 2/5.
      "Rootsi nagrali płytę inną jak dziecko z upośledzeniem, dajesz taki dzieciom 2/5"- serio? Jak by mi ktoś wmawiał, że takowy dzieciak nagrał klasyk i jeszcze żądał za to realnych pieniędzy to bym się nie patyczkował. To nie Fundacja Sieaha "Nie jesteś sam z downem swym" tylko recenzje najbardziej materialistycznego gatunku muzyki.

      Problemem jest wg mnie to, że teraz Rootsów się słucha, bo trzeba. Nie podchodzi się do tego z przyjemnością, nie ma się nadziei na nie wiadomo co, po prostu mus, to mus, z racji przeszłości ekipy i tego, że wypada błysnąć czasem znajomością ambitnej muzyki. Cała radość ze słuchania gdzieś uleciała, jak nie mogłem zdjąć "The Tipping Point" z głośników tak "ATYSYC" zagubiłem gdzieś pomiędzy folderami i nie chce mi się nawet tego kontrolefować.
      Tak, to oznacza, że płyty nie kupię. Po raz pierwszy w historii mojej znajomości z twórczością zespołu.

      Usuń
    2. Sieah moze sie jeszcze przekonasz bo Yeezus i ta plyta maja wspólny mianownik niezrozumienia

      Usuń
    3. Eeee... jesteś pewny, że płyta Rootsów będzie w topkach wszelakich rankingów na koniec roku, jak "Yeezus"? Bo ja jakoś tego nie widzę.

      Usuń