czwartek, 17 października 2013

Danny Brown- Old [08.10.2013]



Myślicie sobie- łatwo być recenzentem, krytykiem, mądrzyć się na blogu albo innym Glamrapie, przecież każdy tak może!!! A was nie ma tam, wśród ulubionych i cenionych redaktorów, tylko dlatego, że celowo nie dopuszczają niepokornych, bajecznie zabawnych ludzi z wyłącznie własnym zdaniem takich jak wy. Zresztą nie chce wam się, macie wyjebane, jesteście zbyt dużymi luzakami, by się produkować, przeczytają was w końcu tylko gimbusy, a wy, poważni ludzie, z takim gremium zadawać się nie chcecie. Spróbujcie jednak czasem, dla siebie, napisać recenzję takiej płyty jak "Old", może zrozumiecie, że nie zawsze w tym zawodzie bywa łatwo.
Każdy w Polszy zna się na polityce, medycynie, rapie no i oczywiście na piłce nożnej. Kto z trójki Piotr Gliński-Adam Nawałka-Dick Advocaat zostanie selekcjonerem dowiemy się już zapewne niedługo, z tydzień po nieuniknionym oklepie na Wembley, natomiast kto z trójki internetowych bożków Danny Brown-Lil B-Joey Bada$$ zostanie ulubionym raperem sieaha- to info, potwierdzone of kors, dostaniecie już dziś. 

 


Niestety, nie będę podtrzymywał napięcia niczym zacny thriller- Lil B to upośledzony pedał, słuchanie Bada$$a jest emocjonalnie porównywalne z relacjonowaniem przez Bohdana Tomaszewskiego procesu schnięcia farby, odpowiedź dostajecie więc szybko- Danny Brown to jedyny internetowy fenomen, który wydaje mi się znośny, a i to nie zawsze, no, ale to może później.
Chcecie małe info na temat rapera tytułem wstępu? Chcecie.
Daniel Dewan Sewell jest, co ciekawe, podstarzałym już wariatem (rocznik 1981, dla porównania, rówieśnikiem Browna jest Beyonce, Pitbull, Alicia Keys, Jessica Alba, Paris Hilton czy Frodo Baggins) z traumatycznymi przejściami z okresu dzieciństwa i młodości. Zamiast ślęczeć nad matematyką czy Oscarem Wilde'em chłopak sprzedawał narkotyki na zasadzie "rozdawajmy dzieło Pana wszystkim", ciężarnych kobiet, jak wspomina w "Greatest Rapper Ever" z "Hybrid", jako klientów nie dyskryminował (propsy od Kazi Szczuki lecą zapewne, samcza dominacja w dziedzinie narkotyków jest tak samo groźna jak dżentelmeńskie otwieranie drzwi przed damami). Wesoły żywot skończył się odsiadką (krótką), w czasie której Brown ponoć głównie pisał rymy. Rymy te zaniósł potem m.in. do 50 Centa, z którym ustawił go jego ówczesny znajomy Tony Yayo. Curtis wyczuł hipsterstwo nosem i pogonił Browna, ten jednakże nie poddawał się i poprzez innego znanego murzaja, Q-tipa dostał deal w Fool's Gold i od tamtego czasu wydaje się, że życie sobie kolega ułożył. Ze świetnego materiału w "Complex" dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy, które rzucają światło na image Danny'ego, na jego muzykę i mogą nam jakoś tam powiedzieć, co się będzie z nim działo w przyszłości. Na pewno kilka zdań z rozmaitych materiałów dostępnych w sieci utkwiło mi w pamięci i potem je przytoczę, ale zwłaszcza jedno, dotyczące muzyki, dalej mam przed oczyma.


W którymś momencie, nie pamiętam już czy w "Complex", Danny stwierdza, że "XXX", jego materiał z 2011, który mnie niespecjalnie urzekł, zrobił nie po to, by stać się Mesjaszem 5 Elementów, nie po to, by hip hop ożył, nie po to, by kanonizowany Guru z góry razem z Magikiem kiwali z uznaniem głową, nie dla kasy i kobiet nawet, ale po to, by dogodzić krytykom. Dziwna sprawa ogólnie, dziwna motywacja, na szczęście krytycy byli zadowoleni, bo inaczej mogłoby się skończyć smutno jak w przypadku Mac Millera.
Dlaczego o tym wspominam? "Old" wydaje się zbudowany na podstawie tej samej ideologii, dostajemy bowiem praktycznie ... "XXX", tyle, że tym razem pierwszą część płyty, nazwaną tu "Old" okupuje poważny, przygnębiający wręcz czasem Danny, zmieniający się na drugiej, zwanej "Dope Song" w szaleńca, który imprezuje, by zapomnieć o burzliwym i smutnym okresie życia wspomnianego na początku recenzji. Nie jest takie rozdwojenie jaźni w rapie czymś specjalnie nowym, że przypomnę tylko "T.I. vs. T.I.P.", ale nie jest też typowe i sztampowe, więc już za to plus dla Browna leci. Koncept też niezwykle chytrze usprawiedliwia drugą część płyty, na której często usłyszymy teksty na poziomie 2 Chainza, i czyni z niego cwane logiczne wytłumaczenie bezmózgich, imprezowych rapsów. Aż dziwne, że Plies, Chainz czy Chief Keef jeszcze na ten patent nie wpadli, no, ale wszystko przed nimi.
Jak już wspomniałem, płyta ma dwa oblicza, niczym Jekyll i Hyde albo Jarek Kaczyński przed i po zdradzieckich prochach Kluzikowej. Pierwsze oblicze, zadumane, odrobinę smutne to prezent dla wszystkich tych, którzy chcieli "starego" Browna. Browna, który nie da się hejterom, nie pozwoli się zaszufladkować, mimo aparycji Lafayette'a z "True Blood", jako cienias i mięczak, i który na "The Return" jako wyjście awaryjne na wypadek fiaska przygody z rapem rozważa powrót do sprzedawania towaru. Towaru, który oczywiście nieubłaganie musi pojawić się w rozmaitych rozkminach prezentowanych na "Old".
"25 Bucks" zawiera przejmujący obraz niezrealizowanego amerykańskiego snu w postaci niedożywionej, patologicznej rodziny, którą zostawił ojciec i w której na wszystko musi zarobić matka, wspomagana intensywnie przez syna dilera. Dla takich ludzi nawet przejście z amerykańskiego fast foodu na chińskie jest poprawą stanu, coś, co specjalista od żywienia 2 Chainz na pewno zbyłby nieaprobującym potrząśnięciem grzywą.
Styl życia z tamtego okresu świetnie opisuje dziwaczne, szalone "Wonderbread", na którym to Danny wyjątkowo angażuje swoją Adderallową osobowość do opowiedzenia całkiem prawdopodobnej wycieczki młodego chłopaka do sklepu po chleb. Co wydaje się nieprawdopodobne, to spokój i przyzwyczajenie nastolatka do widoku ćpunek-prostytutek, sposób w jaki ją traktuje wydaje się nieludzki, ale jednocześnie w jakiś sposób straszny:

Block later up: What do I find?
A junkie ho, I laughed at her cryin'
Flaggin' up cars, gettin' her bread
Guess what I seen on the way to get bread

Innej reakcji spodziewać się można od wrażliwego młodzieńca, czyż nie? No właśnie, to dlatego "Old", mimo swoich wad, o których później, jest miejscami pasjonującą wycieczką do umysłu niedojrzałego jeszcze człowieka, którego środowisko zmusiło do szybkiej dorosłości, i nie chodzi nawet o kolejny świetny cytat z "Complex", w którym to Brown opowiada, jak to w wieku 14 lat przeruchał całą szkołę tylko dlatego, że nie bał się obsługiwać oralnie kobiece strefy intymne, czyli, po ludzku się wyrażając, lizać bobra. Ech, żebym to ja wiedział takie rzeczy te 15 lat temu... Tłumaczyłoby to też obsesję Browna na punkcie seksu, coś wszechobecne na "XXX" na "Old" zostało ograniczone, jeden z powodów, dla których ocena nowego albumu wyższa w moim notatniku.
Zapamiętałem też obracające się w podobnej tematyce "Dope Fiend Rental", w którym to obok zwyczajowych schizek Danny wspomina, jak to po podzieleniu żyletką porcji siuwaksu używał jej do chlastania się oraz, z "Torture", klasyczny przykład klepania bidy, niewesołego dorastania w rytm strzelanin i dowód na to, że nie powinieneś ignorować hałasów za ścianą:

Unc beating on my auntie
Gunshots outside was sorta like fireworks
We know they ain't fireworks, its december 21'st
Cold winter with a kerosene heater on the couch so cold
Can't take off your sneakers

Szczerość tych tracków, szczerość relacji z zaiste traumatycznego dojrzewania, perspektywa wylądowania na bruku (Clean Up), tęsknota za córką połączona ze świadomością, że widok zniszczonego przez życie ojca mogłaby ją odrzucić:

Hotel rooms crushing pills and menus
Daughter sending me messages saying "Daddy, I miss you"
But in this condition I don't think she need to see me
Ain't slept in four days, and I'm smelling like seaweed
Problems in my past haunt my future and the present

to wszystko stanowi o niewątpliwej mocy pierwszych 10 kawałków na "Old". Jest płyta tym bardziej intrygująca, że w odróżnieniu od etatowych kokainistów rapgry, Ricka Rossa, Pushy, Jaya i im podobnych Danny Brown nie jest bynajmniej dumny z tego, że sprzedawał narkotyki, wstydzi się wręcz tego, chce zapomnieć, wyprzeć ze świadomości wspomnienie.
Świetnym podsumowaniem może być zdanie z "Complex":
"White people can do certain shit and maintain they life. White people do drugs to party; we do drugs out of depression.”
Mają te słowa moc. "Old" to jakby spowiedź zniszczonego człowieka, świadomego swoich grzechów, próbującego szaleństwem wyleczyć skołatane sumienie.

Niestety, druga część, jakkolwiek logicznie nie byłaby usprawiedliwiona jest tym, czym jest. Zatraceniem się w imprezie, próbą wyrzucenia z siebie wspomnień o narkusowej przeszłości, przejściem z jednego stanu świadomości do innego, niekoniecznie zdrowszego dla ciała i umysłu.
Problemem dla mnie jest to, że tych kawałków jest aż 8, Danny rapuje na nich swoim adderallowym głosem i są one nierzadko wątpliwej jakości lirycznej. Konwencja jest oczywiście dobrą wymówką...

Ghetto nigga on high end
My theory is low end
My tribe on a quest, put that money in motion
So bitch, we smoking and drink
Drinking and smoke
My ho got tats on her face
Sell me them cookies from Oakland

ukrzyżujecie mnie, jak powiem, że to jest wspomniany poziom 2 Chainza? A jak powiem, że, piskliwy, skrzeczący adderallowy głos mnie niezmiennie od 2 lat wkurwia? Pewnie tak, ale co tam.
Faktem jest, że tak naprawdę nie ma specjalnie czego cytować z "Side B", Danny skrzeczy tam na mało istotne i szybko zapominane tematy do akompaniamentu szalejących, naładowanych tym samym, co sprzedawał ciężarnym, bitów. Jeśli interesują was klimaty narkotyczno-imprezowe, jeśli brakuje wam panczów o seksie i wyjebce na cały świat, to może coś tam dla siebie znajdziecie.
Do mnie średnio to przemawia i nie przekonają mnie żadne, nawet najszczersze posty o koncepcie płyty. Taka tematyka powinna zamknąć się w 2, góra 3 kawałkach. "Stary" Danny jest dla mnie bardziej ciekawszy, takie "Handstand", będące oczywistym hołdem do naładowanego tego typu tematyką "XXX" rani moje uszy i niszczy delikatną psychikę wysypem bezsensownego seksualnego bełkotu.
Szkoda trochę, że po uświadomieniu nas, że poparł w swoim życiu aborcję, i to nie raz, dowiadujemy się, że jakaś bliżej nieokreślona panienka może sprezentować mu swoją cipkę w ramach obiadu. Nie jest to oczywiście zły temat na rap i tu pozdrawiam Too $horta, ale jednak spodziewałem się czegoś więcej po Brownie, wydaje się, że na drugiej połowie poluzował wszelkie hamulce i rymował to, co mu do łba pod wpływem Adderallu wpadło. Jest to może i krejzolskie, ale w jakiś sposób niesmaczne.
Ja wiem, rozumiem, to jest awangardowe, to jest modne, jaracie się tym, że aż dwa razy Danny wymienia tu nazwę firmy produkującej obcisłe, męskie spodnie, to jest progres, tak się dziś robi rap, Archie powie, że to kolejny przykład świetnego ignant rapu i że Danny jako pierwszy zakładał stringi pod skinny jeansy- ale wiecie, jak to ze mną bywa, chuj mnie to obchodzi.
Musicie mi jednak przyznać, że się przemogłem, już samą fizjonomią Danny zachęca mnie do agresji, nie mówiąc o ubiorze, dla mnie to wszyscy raperzy mogliby rapować w garniturach, nie w tych łachach, trukfitach i innych takich, które musimy oglądać na teledyskach.
Być może chodzi o też to, że takie skrzeki na wyśrubowanych do granic abstrakcji podkładach nie są dla mnie, może stałem się już zbytnim konserwatystą, ale z drugiej strony również romansujące z elektroniką "Run The Jewels" nie sprawiło mi problemu, ba, jaram się mocno do dziś.


Za ową elektronikę na "Old" odpowiedzialne jest cały zastęp nołnejmów, z wyjątkiem Rustiego, aquacrunkowca ze Szkocji, odpowiedzialnego za "Side B (Dope Song)" i oczywiście Oh No, który ma najlepsze imię i nazwisko, jakie sobie tylko można wkraczając do muzyki wyobrazić (sprawdźcie).
Oh No zrobił "Gremlins", klasycznego, nowojorskiego tłuściocha który z powodzeniem mógłby skończyć na jakiejś kompilacji Wu-Tangowskiej i który to nawet stroniącego raczej od ulicznej tematyki Browna skłonił do nagrania paru linijek w tych klimatach. Absurdalne, wzbogacone o riff gitarowy i komiczne, podobnie jak sam kawałek, jest "Wonderbread" zrobione przez Paula White'a, którego na "Old" najwięcej, pogodne za to, proste acz przyjemne w kontrastujący sposób jest "Lonely". W innych momentach jest baaaardzo duszno ("Dope Fiend Rental"), by potem zaraz nastrój, dostrojony do tego, co można usłyszeć choćby na płytach Currensy'ego, sprzyjał narkotycznym wynurzeniom A$AP Rocky'ego albo cieszyć ucho żywotnością, wspomaganą świetnie gadającym w tle talkboxem, konkretnie w "Clean Up".
Tam, gdzie kończy się Paul White, zaczyna się ostra jazda, bowiem wszystko to, co następuje po części "starej" jest tak samo poza kontrolą jak liryka. Większość stanowią szybkie, pulsujące, imprezowe niemalże wariacje na temat mniej lub bardziej szalonej, chaotycznej elektroniki. Trzeba przyznać, że raper czuje się w tych klimatach jak ryba w wodzie, są wręcz stworzone do jego adderallowego przekazu, nie mam więc tu większych zarzutów, tym bardziej, że ta kakofonia ma często w sobie metodę. Takie "Dip" jest tak samo nieoswojone jak Danny i mogłoby bez problemu opisać większość jego psychicznych problemów siedzącemu obok na kanapce szrinkowi.
Nie ukrywam, że sporo z tych kompozycji to nie do końca moje klimaty, ale jakoś wysiedziałem.
Czekam jednak na moment, w którym Brown zarapuje na podkładach innego rodzaju, chciałbym by nagrał coś w podobnym stylu, co "Dr. Lecter" Bronsona- konkretne, potężne, epickie, klasyczne kompozycje, które postawiłyby do pionu jego roztrzepaną osobowość i kazały się skupić na jasnym, równym i klarownym przekazie. Co do "Old" to ciężko powiedzieć, by produkcja była spójna, ale niemożliwym jest jednocześnie stwierdzenie, że jest to owej płyty wada. Szalony Brown słabo brzmiałby na wolniejszych klasykach z początku, Poważny Brown pogubiłby się na cyfrowych rollercoasterach z części drugiej.
Raperem jest Danny nietypowym, to i wizja muzyki na jego płycie nietypową być musi.


Taki inny wniosek, może już bardziej ogólny, nasunął mi się- sam Danny jest często ciekawszy niż jego rap.
Jakoś przyjemniej mi się czasem czytało jego historie o tym, jak stracił ząb, jak to by bez Dizzy'ego Rascala umarł czy jak to rodzice próbowali go ochronić przed zgubnym otoczeniem zapewniając mu dobre warunki i najlepsze konsole do gier niż słuchało go, zwłaszcza na tej balangowej części. Sądzę, że Danny powinien się zdecydować, albo Adderall, albo powaga- nie da się siedzieć okrakiem do końca życia. Ja osobiście wolałbym go z normalnym głosem (no, 2-3 kawałki na skrzeku przeboleję, również dla dodania pikanterii i różnorodności, bo skrzeczący Brown to wariat i świntuch), ale wiem, że fani wolą właśnie tego mniej normalnego Browna i zdaję sobie sprawę, że jestem w mniejszości. Jednego jestem pewien, nie powinien już rozkminiać reakcji krytyków na jego muzykę i próbować dogodzić każdemu- niech robi swoje a historia i, oczywiście, sieah, ocenią resztę.
Może powinien też zastanowić się na przyszłość nad featuringami, Schoolboy poległ (z wyjątkowo paskudnym jak na swój talent panczem o moście brooklyńskim), Ab-Soul poległ w absolutnie nie swojej niszy, A$AP Rocky nie zaczarował, jedynie Gangsta Gibbs tradycyjnie dostarczył wysokiej jakości 16-ki. Da to jednak optymistyczny akcent na koniec- Danny chociaż nie dał się przyćmić żadnemu gościowi.



123 komentarze:

  1. Dobra recenzja jak zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Propsy za ciśnięcie Kendricka na SLG, ale to co się dzieje na SLG to jeszcze nic, na zagranicznych forach jest grupa ludzi, którzy czczą go niemalże jak boga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie na zagranicznych szczęśliwie są ludzie, którzy nie należą do kultu, na SLG jeszcze nikogo takiego nie zauważyłem.

      Usuń
    2. Ale sieah po co chcesz obalać fenomen? Hip Hop potrzebuje drugiego 2Pac'a.

      Usuń
    3. Nie sądzę, hip hop potrzebuje kolejnych Jayów i Nasów- hustlerów/biznesmenów i świetnych tekściarzy, potrafiących, jak Hov, zapewnić sobie swoją wszechstronnością długowieczność.
      Łobuzów takich jak Pac mamy już i tak wystarczająco.

      Usuń
  3. Czujesz ten hipsterski aspekt tego bloga? W czasie gdy w Polsce trwa boom na hip-hop i jest on prawdopodobnie najpopularniejszym gatunkiem, 90% słuchaczy skupia się na polskim rapie a większość z tego 10% i tak słucha tylko czołówki mainstreamu z USA to ty tutaj piszesz o jakiejś płycie, która przez pierwszy tydzień rozeszła się w 15 tysiącach egzemplarzy czyli porównywalne do polskich grajków z tym, że w Polsce prawie nikt nie kojarzy takiej ksywki jak Danny Brown :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hipsterstwo pojawiało się na blogu wcześniej- był Lil B, Tyler.
      Już mi się trochę te definicje mylą- hipsterzy pojawiają się przy Lil B, przy Gucci Mane, przy Brownie i przy Aesop Rocku, czyli postaciach z różnych wymiarów. Musi być jeszcze jakiś podział na koterie i stronnictwa wśród hipsterów, o którym nie wiem.

      Usuń
    2. Sprzedaż tego albumu dla mnie dużym rozczarowaniem, z drugiej strony chyba żaden "niezależny" raper nie sprzedał więcej w tym roku.

      Usuń
    3. 15k to, patrząc po innych, nie najgorszy wynik- znacznie więcej niż Schoolboy, Ab-Soul, Jay Rock i o jeden tysiąc więcej niż pan i władca niezależności- Aesop Rock.
      Mac Miller w sumie też wydał płytę lepiej sprzedającą się, ale on ma przewagę w dystrybucji, więc nie wiem, czy można go liczyć.

      Usuń
    4. Mam wrażenie, że w USA naprawdę ciężko się wybić do szerszego grona odbiorców, w Polsce byle grajek potrafi się ostatnio wbić do mainstreamu..

      Usuń
    5. Wydaje mi się, że jednak w USA wszystko jest łatwiejsze, choć schemat może być podobny, patrząc chociażby po Traviscie Scott, o którym mowa trochę niżej- chłopak nie ma niczego poza poparcie Kanyego i to już jest wystarczające. W Polsce na pewno potraficie też wskazać nołnejmów, którzy dzięki poparciu jakiejś dużej wytwórni robią karierę, choć skillsowo są kilometry za podziemiem.

      Usuń
    6. Różnica jest taka, że w Polsce sprzedaż 15k płyt to "wielki sukces", a w USA to nic. Dalej.. W Polsce na więcej nie ma co liczyć, a USA jak się wybije, zrobi reklamę itd. to można i do miliona dobić.

      Usuń
    7. Dlatego USA to USA, a biedaki robaki cebulaki to Polska.
      Nie przemawia do mnie kwestia liczby ludności bo w Polsce (38 mln ludzi) i Norwegii (5 mln) liczba sprzedanych płyt koniecznych do uzyskania złotej/platynowej certyfikacji jest taka sama.
      Idąc tropem zaludnienia to Polska powinna mieć ZNACZNIE większe wymagania.

      Usuń
  4. Nie tyle co hipsterski, ale to chyba jedyny blog na ktorym mozna poczytac o dobrej zagranicznej muzyce, nie zamykajac sie wlasnie na czolowke USA tylko na mniej znane projekty, ale nie az na tyle niszowe ze trzeba grzebac pol dnia w internecie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie i tu mam pytanie- czy mam w ogóle jakąś konkurencję? Są inne polskie blogi o murzynach z USA?

      Usuń
    2. Jest sporo polskich blogów ogólnie o hh ale nie kojarzę żadnego docelowo ustawionego tylko na scenę w USA.

      Usuń
    3. A które są najlepsze w takim razie o polskim rapie? Podajcie parę linków.

      Usuń
    4. Zaglądam i czytam tak naprawdę tylko Ciebie więc ciężko powiedzieć mi który jest najlepszy o pl rapie, wiem tylko tyle, że istnieją. Kojarze http://politolognarapie.pl/ http://kaaban.blogspot.com/ no a więcej znajdziesz tutaj: http://slizg.eu/viewtopic.php?f=8&t=22149&p=607526&hilit=blog+o+rapie#p607526

      Usuń
  5. http://www.hiphopdx.com/index/news/id.25832/title.travi-scott-criticizes-his-bet-cypher-verse Travis Scott mówi, że jego chujowa zwrotka na cypherze to wina bitu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie wyczytał to przygłup z tej posadzki, którą tak namiętnie obserwował. Coś tam stękał pod nosem, z tego co usłyszałem to nawet średnie rymy to nie były i jeszcze zwala to na klasyczny, esencjonalny sampel z ojca hip hopu.

      PS: Lil Kim jaka brzydota o ja, ta pierwsza laska w ogóle chyba występ #2 zaraz po Bronsonie, który zrobił to tak, jak należy takie wersy ciskać- z luzem, jakby od niechcenia, z wyrazem twarzy "ja jestem tu wśród gwiazd, a ty nie"

      Usuń
  6. Hah, Snoop znowu się ochrzcił na nowo i jako Snoopzilla nagrywa funki :D http://www.stonesthrow.com/news/2013/10/7-days-of-funk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To taka poważna, kolejna metamorfoza, czy tylko zmiana ksywki na ten jeden projekt?

      Usuń
  7. Propsy za reckę, liczę na Pushe niedługo bo mimo mega dobrego pierwszego wrażenia nie wracam jakoś szczególnie chętnie chociaż według mnie i tak czołówka roku póki co(wiadomo, że Eminem rozjebie). No i oddzielny props za zdjęciu u góry one love dla królowej <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no wiadomo że Emin3m rozjebie, God Rap <3 Jeden kawałek, w którym robote robi tylko bit Rubina, w drugiej zwrotce w ogóle Em łapie więcej skurczy twarzy niż nawija, w drugim kawałku czyli Survival mamy typowy ostatnio dla Ema kawałek, nic nowego i świetnego, a w 3cim kawałku mamy tylko pokaz kozackiego flow, coś, z czego Ema znamy najbardziej. A do tego cieżkie do zrozumienia linijki, które i tak nie powalają i na pewno nie dorównują tym z pierwszych albumów, a bit jest mocno średni. Ale EM ROZJEBIE <33333

      Usuń
    2. 3 kawałki które do tej pory wyciekły są na bardzo dobrym poziomie, choć jak ktoś nie jest fanem Eminema to wiadomo, że będzie szukał wad, które jest w stanie swojemu ulubieńcowi wybaczyć.
      Jak linijki z "Rap God" są ciężkie do zrozumienia, to może zobacz, czy czegoś nowego Borixon nie nagrał?

      Usuń
    3. Ogólnie to nie pisałem 100% serio. Pokładam w tym projekcie największe nadzieje. Prawdę mówiąc to nawet się obawiam bo Survival tak jak napisałeś średnio\dobre, o Rap God już dużo było powiedziane tutaj ale od siebie dodam, że bit to mega paździerz i niczym się nie różni od tych z singli Iggy np. za to Berzerk jest bardzo dobrym singlem i będę go bronił. Jakbyś zapytał na początku roku jakie obstawiam top 2013 znając późniejsze zapowiedzi zapewne odpowiedziałbym Jay Z, Tech N9ne, Weezy, Killer Mike, J cole(albo inny świeżak jak Wale, B.O.B, Ace Hood czy Q) no i właśnie Em. Jak widać ostatnia nadzieja na klasyka w Shady'm (no i Bobby'm, ale o niego też się i jeszcze nie te warunki)

      Usuń
    4. Musicie się przeboleć z tymi bitami, nie macie innego wyboru, nie pasują wam, to skupcie się na Eminemie.

      Usuń
    5. Spokojnie o te bity, Rubin i Dre dadzą raczej dobre, oby nie brał ich za dużo Em od tych DJów nołnejmów. Chciałbym bardzo od Rubina prostych i efektownych bitów jak niegdyś dla Jaya robił np. 99 Problems.

      Usuń
    6. Wiadomo on zawsze nadrobi, mimo to mając do wyboru każdego i zapewne wcale nie drogo dobiera sobie takie gówno. Przecież to nawet nie stało obok Berzerka czy Survival, jeden bit przeboleje ale jeśli reszta będzie podobna to będzie biedna strasznie ta płyta. Podejrzewam, że większość uznanych producentów dała by mu swoje najlepsze bity za pół darmo, no poza tymi celebrytami może. Chyba, że sobie takie dobiera z kilku które mu prezentują albo bierze je z litości. Z psychofana zmieniłem się w hejtera ale tak to wygląda według mnie.

      Usuń
    7. Ja bym wolał, by Eminem pozostał Eminemem, nie widzi mi się Eminem na trapach ft. Miley Cyrus, nie widzi mi się Eminem na cloudach ani na chimerycznych klasykach od Oh No, Alchemista lub innego Apollo Browna.
      Tak już jak widać musi być- Shady rapuje na takich bitach, jakie lubi, nie sądzę, by ktoś mu je na siłę wciskał i kazał je wykorzystać. Mi tam one jakoś specjalnie nie przeszkadzają, "Rap God" arcydziełem na pewno nie jest, ale żeby takie hejty? A jakbym pewnie zrobił research w sieci, to okazałoby się, że połowa z was chwaliła produkcję na "Goblin".

      Usuń
    8. Eminem na pewno może sobie pozwolić na bity od dowolnego producenta ale trzeba je jeszcze wybrać a to wcale nie jest takie łatwe jak widać :)

      Usuń
    9. A ciekawe jakby wypadła potencjalna współpraca Kanyego Westa i Eminema, raczej ciężko by im się było dogadać biorąc pod uwagę ich charaktery ale efekty mogłyby być genialne :)

      Usuń
    10. Ostatnie zdanie to jakbyś jechał po matce, nie tknąłem tego gówna po obejrzeniu teledysku, przymierzałem się do ostatniej płyty ale jednak gość na singlach jest tak nudny, że szkoda mi czasu. Przecież to nie są marne hejty sam napisałem, że rozjebie bo zwykle to robi, jednak ten 1 podkład pozostawia niesmak i oby był najsłabszym na albumie. Wiadomo, że Eminem da radę w każdej konwencji ale chyba nikt nie chce go na trapach i cloudach. Chodzi o poziom ogólny, dla mnie właśnie bit wydaje się taki na siłę newschoolowy i tandetny jak wyżej pisałem pasuje do Iggy nie Eminema. Nie zmienia to oczywiście faktu, że jest to techniczny rozpierdol i kawałek w miarę obiektywnie zasługuje na 4/6 właśnie -2 za tą kakofonie na bicie. Na recovery według mnie nie było słabszej produkcji. Zresztą nie ma co prowadzić krucjaty bo jako tako się zgadzamy , poczekamy zobaczymy. Mam jednak nadzieję, że pójdzie w stronę Berzerka czyli takie odświeżone MMLP, ostatecznie zrobi Recovery 2 co zwiastuje Survival (mimo że to najsłabszy singiel z tych 3) a nie takie pseudy newschoolowe pierdy których, jeśli będą takie przez całą płytę, nawet God Mc nie wynagrodzi..

      PS. Pierwszy raz zdarza mi się coś tak hejtować w internecie i to jeszcze bit jedno z ulubionych raperów :(

      Usuń
    11. Co do Kanyego i Ema to może by z tego wyszło tyle, że Eminem zacząłby rapować na takich bitach, jakie były na "Yeezus"- wyobrażam go sobie w takiej konwencji.

      A co do 4/6 to ja bym pewnie taką samą ocenę dał.

      Usuń
  8. Przecież sam pisałeś pod wcześniejszym wpisem, że nie byłeś w stanie go rozszyfrować bez tekstu. Zaraz pewnie napiszesz, że już po dwóch odsłuchach miałeś tekst spisany. Jestem fanem Ema, nie szukam wad, szukam zalet. Fajny bit w Berzerku, piękne flow w Rap God i średni kawałek Survival.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałem, że chodzi ci o to, że nie rozumiesz linijek nawet teraz. Szybkie rapy są trudne do zrozumienia, pewnie nawet po polsku, nie wiń się za to.

      Usuń
  9. A ty się winisz? Czym ma mi jeszcze Em zaimponować oprócz szybkiego nawijania średnich linijek na słabych bitach? Powrotem rodem z Beastie Boys? Czy kawałkiem prosto z ostatniego albumu? To ma być to wielkie MMLP2?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Linijki bynajmniej nie są średnie, bity są dobre, a imponować ci niczym nie musi, możesz w ogóle się zatracić w "Infinite" i żałować, że nie ma już starego Eminema.
      Eminem w ogóle ma wyjątkowo analitycznych hejterów, ciekawe, czy Nasa tak rozliczasz.

      Usuń
    2. Marne hejty, Em rozjebie na pewno ten rok zwłaszcza przy średnim Jayu i tylko dobrym Kanye.

      Usuń
    3. Nie ładnie tak hejtować Eminema w dzień jego urodzin :S Swoją drogą 15 lat temu w życiu nie myślałem, że Eminem będzie po 40 wciąż rapować i tak rozpierdalać :)

      Usuń
    4. Haha, marne hety. Em rozjebie na pewno <3333 tak jak Jay miał rozjebać, tak jak Kanye miał rozjebać. Jaka będzie pogoda w weekend? Bo jadę w odwiedziny, nie wiem jakie ubrania sobie przygotować, a widzę że potraficie patrzeć w przyszłość. Czy to po prostu ślepe zapatrzenie się w swojego idola, gdzie żaden konkretny argument nie dociera? Bardzo fajny bit Rubina, jedna zwrotka fajna, w reszcie niepotrzebne rzucanie jakimiś dziwnymi dźwiękami. Fajnie że "Rap God" ma świetne flow i pokazuje że jest królem techniki, ale w połowie odechciewa mi się tego słuchać, bo nie ma nic ciekawego tam do powiedzenia. Zresztą słyszałem to już tysiące razy od niego. Ciągle te same kawały, nieśmieszne się już to robi. A "Survival"? Co tam rozjebało? To są marne hejty, tylko dlatego że potrafię lekko krytycznym okiem spojrzeć na sytuacje? Miał być wielki MMLP2, a póki co nie jest tak genialnie. Ale oczywiście, to są marne hejty, za to wielcy fani oraz osoby które potrafią uargumentować swoje odpowiedzi rzucają "Marne hejty" i wszystko jasne. Przypominam, Jay też miał rozjebać, a skończyło się na straaaasznie średnim albumie. A Kanye? Inaczej, ale dobrze.

      Usuń
    5. No widzisz, tobie się w połowie odechciewa słuchać Rap God a ja katuje ten utwór po kilkanaście razy dziennie :)

      Usuń
    6. Może po prostu za duże masz oczekiwania, Eminem robi swoje, żongluje stylami, nie stoi w miejscu pod żadnym względem, trzy nowe kawałki są znacznie bardziej bitewne niż wszystko to, co było na "Recovery" czy "Relapse" więc nie zgodziłbym się, że to "tysięczny raz to samo".
      Ty byś pewnie chciał dokładną kalkę "MMLP", tak samo, jak od Nasa chcesz ciągle kolejnego "Illmatic" a Jayowi dalej nie możesz wybaczyć "Vol. 1".
      Zmartwię cię, ta płyta dokładnie taka będzie, nie będzie niczego "starego, dobrego", także jeżeli emocjonalnie podchodzisz do rapu i premier to zaopatrz się w zapas Valium.

      Usuń
    7. Tylko, że po Jayu było od dłuższego czasu widać, że nie jest swojej szczytowej formie a Eminem rozpierdala technicznie i lirycznie wszystkim co wypuszcza. :) Kanye natomiast jest od zawsze średnim raperem i tekściarzem.

      Usuń
    8. Skądże znowu sieah;) Po prostu troszkę jestem troszeczkę zawiedziony, oczekiwałem czego innego. Nie czekam na drugiego Illmatica, ostatnie rzeczy Nasa są naprawdę dobre, projekt z Marleyem czy Life's Good - prawdopodobnie lepsze rzeczy z jego dyskografii, remix na J Cole'a, Nas jest jak wino. Jayowi nie mogę wypaczyc Magna Carty, płyta była - jak pisałem - strasznie średnia, mocno poniżej tego czego oczekiwałem. I nie chodzi o czekanie na drugi debiut, BP czy TBA, po prostu mógłby się bardziej postarać. Oczywiście czekam na Ema, premiera każdej jego płyty jest ważna, tak ważna jak on na scenie. No i te komentarze typowo glamrapowskie na Twoim blogu - marny hejter, nie znasz się!! em rozjebie na pewno! - troszkę też dolewają oliwy do ognia ;)

      Usuń
    9. Rzadko są tu takie glamrapowe komenty :)
      Jak na moje to wyszły z tej płyty 3 kawałki- świetne "Berzerk", dobre "Rap God" i niezłe tylko "Survival". Co ważniejsze- single te są tak daleko różne od tego, co prezentują raperzy w ostatnich latach, nie traktują o kurwach, hustlerce czy podrzucaniu extasy do szampana nieświadomej dzierlatki, samo to ma w sobie wartość. Eminem odnowił ducha battle rapu w mainstreamie, jest pierwszorzędnym przewijaczem i nie widzę nikogo, kto by był w stanie dotrzymać mu kroku występując gościnnie.

      Usuń
    10. Sieah na Boga, ty wierzysz w to co piszesz? "Co ważniejsze- single te są tak daleko różne od tego, co prezentują raperzy w ostatnich latach, nie traktują o kurwach, hustlerce czy podrzucaniu extasy do szampana nieświadomej dzierlatki"; za to traktują o zupełnie nieobecnym w ostatnich latach temacie "jebać wszystkich innych, bo jestem najlepszym raperem". Wierzę, że nie to chciałeś przekazać.

      Usuń
    11. Och doprawdy, no powiedzmy, że mam chwilowy atak demencji- wymień JEDEN tak nawinięty track w ciągu ostatnich 5 lat w mainstreamie, z taką techniką składania i takim flow.

      Usuń
    12. Czekaj, czekaj cwaniaku, nie poruszaliśmy tematu flow i składania, tylko temat utworu.

      Usuń
    13. Fakt, ok, podaj jeden track z tyloma nawiązaniami do swojej kariery, tyloma ksywkami, taką agresją i złością i takimi zmianami nastroju, takie połączenie typowych zasadniczo tylko dla Ema akcentów kiczowo-komediowych i braggadocio..
      3 giga długie wersy, podczas których nie nudzisz się i nie myślisz o następnym tracku- takie też możesz podać.
      Jest to wbrew pozorom track bardzo oldskulowy w swoim brzmieniu, przynajmniej tym rapowanym, więc chętnie usłyszę, kto jeszcze takie rzeczy robił ostatnio.

      Usuń
    14. Ależ proszę: WTT - Niggas in Paris, WTT - H.A.M., Lil Wayne - 6 Foot, 7 Foot, Lil Wayne - Megaman. Każdy z tych utwór jest nawinięty w świetnym stylu i zawiera wymienione przez ciebie elementy. Co do akcentów kiczowo-komediowych, to nie naliczyłem ich za wielu (po chuj jest w tym tekście ta wstawka z Ray J'em i Fabolousem?). Poza tym powiedz mi czy wersy: "How could I not blow? All I do is drop F-bombs", "Rappers are having a rough time period, here's a maxipad" nie kojarzą ci się typowo z innym raperem?
      Nie wiem, kurwa, ten tekst może ma długie zwrotki, nawiązania, zmiany nastroju i tak dalej, ale tylko przypomnę, że to nie teksty wyszukanego tekściarza Nasa są rozkminiane, tylko nagrywki Jaya o "hajsie i dziwkach". Wydaje mi się, że tu już w grę wchodzą nasze gusta; uważam, że Eminema stać na dużo bardziej ambitny tekst; ok, dał dobry battle rap w "Rap god", ale w porównaniu do wymienionych przeze mnie wcześniej utworów, każdy z nich jest jakby w typowym stylu Wayne'a czy Jaya; jak słucham "rap god" to wydaje mi się, że Eminem słuchał o czym rapują inni i uznał "O też nagram kawałek w tym stylu i powiem, że jestem zajebisty".

      Usuń
    15. Haha nie no wiecie, że lubię zarówno WTT jak i Wayne'a, ale w żaden sposób wymienione utwory nie są podobne, ani nie ma tam agresji, ani zmian nastroju, u Wayne'a faktycznie znajdą się akcenty humorystyczne, ale z innej trochę bajki. Z f-bombami to przecież typowy dla Ema pancz, nie wiem, co cię tak tutaj mierzi.
      Zmartwię cię- Eminem nie nagrywa aż tak wielu ambitnych tracków, owszem trafiają się takie "Mosh" czy "25 To Life", ale to nie jest większość, a na single trafiały tracki nie zawsze "ambitne". Ile masz ambitnych singli w 2013? Możesz wymienić 3?
      "Rap God" w swojej wyjątkowości na tle innych w mainstreamie jest zdecydowanie wyróżniającym się singlem, więc nie musi tak naprawdę być ambitne, tekst nie wskazuje na to, by Shady chciał tym kawałkiem zadziwić nas konceptem, chciał pokazać, że jest potworem na mikrofonie. Jak dla mnie to musisz zrewidować trochę swoje oczekiwania.

      Usuń
  10. http://www.eminem.com/preorder 300$ za edycje limitowaną :D Chyba biorę z koszulką, zawsze lepiej mieć z wersje deluxe bo 5 bonusowych tracków..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 300 dolców za płytę, nawet podpisaną, wariactwo.

      Usuń
    2. Nipsey liczył sobie 100$ to taki Eminem weźmie mniej? Wystawiłby limitowaną edycję nawet za tysiaka i zeszłoby.

      Usuń
    3. No i nawet Jay-Z pewnie nie musiałby kupować 1/10 nakładu jak u Nipseya.

      Usuń
  11. I tak nic nie pobije białych, najzwyklejszych, niepodpisanych koszulek Kanye Westa za 120$ :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Które, oczywiście bo jakże by inaczej, zeszły się w piorunującym tempie i już teraz nowej nie kupisz.

      Usuń
  12. mógłbyś zmienić szablon na coś kolorowego, różowego, ciepłego i wesołego? Nie jestem w stanie przeczytać tej czarnej recenji, płakać się chce nad nią w ten jesienny dół. Proponuję palmy i plaże, na głównej, jakieś jachty i panie w bikini. Brakuje w necie takich stron, uwierz mi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już były takie prośby, problem w tym, że ja chcę, by blog miał prosty design i był czytelny, nie chcę żadnych ozdobników. Serio wam ten kontrast tak przeszkadza (białe literki na czarnym tle?)

      Usuń
    2. nie, jest dobrze, staraj się tylko nie przesadzać z wysokością obrazka :)

      Usuń
    3. A to nie może być w innej kolorystyce i wyglądzie zachowujac prosty design? Poobserwuj sobie inne blogi, nie wrzucam żadnych linków bo nie chce robić nikomu reklamy, ale można zachować prostote i mieć przyjemny wygląd

      Usuń
    4. Doszedłem do wniosku, że mi ten design nie przeszkadza, więc się nie zmieni.

      Usuń
  13. Hmmm, źle się to czyta? Mógłbyś zasięgnąć jakiejś rady o szczegóły edytorskie, ale gpsa nie potrzebuje, swobodnie przeskakuje mi się po literkach. Ale może wprowadź jakiś element koloru? np. tęcze przez prawą krawędź xDD, żeby nie było tak ponuracko, jak jeszcze jesień atakuje dokoła, tylko wesoło jak na ostatnim posiedzeniu Macierewicza. Też akurat wole czytać tak jak jest u ciebie, niż taki kwadrat jak na blogach zapodanych u góry

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawiam się, czy szare tło w kolorze, jakim są wstępniaki do recenzji i białe literki na to byłby bardziej znośny.

      Usuń
  14. Sieahu, co sądzisz o twórczości dawnego protegowanego Dr Dre, Bishopa Lamonta?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pamiętam już szczerze mówiąc niczego od niego, ciężko się wypowiedzieć.

      Usuń
  15. Bishop wydał śwetny mixtape "Nigger Noize". Jaram się do dziś ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzałem, widzę track "Bitches On Myspace", dziś już nikt takiego nie zrobi. Ciekawe, czy Tom z Myspace to podobny przegraniec co Bishop.

      Usuń
  16. A tak na marginesie i w związku z polskim rapem- wyskoczyło mi to w wynikach wyszukiwania na rapgeniusie- to prowo czy na serio?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znając poziom polskiego podziemia- to jest jak najbardziej na serio :)

      Usuń
    2. Chyba ani prowo ani na serio :)

      Usuń
    3. Takich osiedlowych "raperów" w Polsce są tysiące, polecam na ślizgu temat "Beka Z Lokalnych Raperów" http://slizg.eu/viewtopic.php?f=8&t=8195

      Usuń
    4. Znając poziom polskiego podziemia, to nie wiem co Cię tak kurwa dziwi. Ot zwyczajny kawałek

      Usuń
    5. Elegancko więc, czekam na jakieś kawałki ReasonableDoubta i Low End Theora.

      Usuń
  17. Hahahaha, ja pierdole, Sieah o co do chuja chodzi z tą walką Canibusa gdzie czyta rymy z kartki? Mógłbyś mi przedstawić jakieś zaplecze historyczno-społeczne tego wydarzenia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wystawili Canibusa w walce fristajlowej typu pay per view przeciwko Dizasterowi. Obaj zarapowali, po czym werdykt zarówno widowni, jak i nawet samego Canibusa brzmiał, że ten przegrał walkę. Bis zaapelował do widowni jednak, że chce rapować dalej i że na wolnych majkach nigdy to nie kończy się, po czym wyjął zeszyt rymów i zaczął z kartki cisnąć Dizasterowi. Część rymów pochodziła z "Second Round KO" zresztą. Został wybuczany przez publikę i skompromitowany w efekcie całego zdarzenia, jak widać ludzie, którzy zapłacili, by zobaczyć dwóch poważnych raperów obrzucających się pomysłowymi linijkami z głowy nie byli chętni na kibicowanie Bisowi i jego notatnikowi.
      Najpiękniejsze jednak było wypuszczone potem wytłumaczenie, które można sobie przeczytać tutaj.

      Usuń
    2. A samą końcówkę całego zajścia tutaj.

      Usuń
    3. Dzięki mordo. Beka zawsze z tego grana

      Usuń
  18. Nie chce mi się przeszukiwać ale pisałeś coś tam o sprawie sądowej za morderstwo przeciw któremuś z członków Wu, mógłbyś rozwinąć temat?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewne chodzi o RZA- który w 1991 miał zarzut morderstwa, i stawił się na rozprawie bez żadnego adwokata. Został uznany za niewinnego z powodu niewystarczających dowodów. Nie trzeba chyba mieć specjalnie kreatywnej wyobraźni, by przewidzieć, co by się stało z "Enter The 36 Chambers" jakby go posadzili.
      W ogóle Wu-Tang sporo kryminalnej przeszłości ma w kartotekach.

      Usuń
    2. Wow, pewnie odstrzelił jakiegoś murzyna w ghettcie czy coś, dzięki sędziemu za karierę Wu. Ogólnie to skąd bierzesz takie ciekawostki? Jakaś konkretna strona czy przewija się w internecie po prostu ? Przy okazji to chyba pora na nowy "odcinek" ostatniego wznowionego cyklu.

      Usuń
    3. nie wyszedłby jeden z najlepszych albumów w historii rapu, do tego solowe projekty, które spokojnie można zaliczyć do TOP20 albumów. nie wyobrażam sobie takiego przebiegu wydarzeń. a wu-tang szalało, ghostface na sesji do okładki pojawił się w masce, bo podobno był poszukiwany listem gończym, a fbi miało na odb ładną kartotekę. jest coś jeszcze ciekawego w ich kryminalnej historii?

      Usuń
    4. 1, To akurat na wutang-corp wyczytałem kiedyś, zapamiętało się jakoś.
      2. Miało FBI na nich oko, polecam zajrzeć na tę stronę i sprawdzić, co też federalni wiedzieli o WTC w 1999.
      A przeciętny Polaczyna pewnie myśli, że WTC w wolnym czasie wrzucali graffiti albo wykręcali bredgens ku chwal prawdziwego chib chobó.


      ODB to oczywiście inny wymiar patologii.

      Co do innych historii, które trudniej znaleźć ot tak w necie, to najciekawsza była sytuacja, w której jeden z członków WTC (źródła różne mówią, że był to Deck) bawił się w Los Angeles w klubie 662, będącym własnością Suge Knighta.
      Podczas zabawy dostał jednak kilka razów w cymbał od nieznanych murzynów i, co dla rapera najgorsze, zabrali mu łańcuch.
      Kajdan pomógł odzyskać nie kto inny, jak niejaki Tupac Shakur, który wskazał sprawców, ale zażądał od Wu-Tangowców, by nie załatwiali sprawy krwawo. Łańcuch został odzyskany, sprawa zapomniana.

      Usuń
    5. Nie spodziewałem się po nich pozerstwa ale żeby aż tacy gangsterzy z nich byli to też nie. Może teraz zamiast następnego króla rapu zrobisz jakiś parlament albo rade czterystu właśnie z WTC? Podejrzewam, że tego typu historii jest masa i na pewno sporo osób by się zainteresowało, poza tym mini recenzje ich płyt też byłyby fajne. Ogólnie to żałuje że ich czas minął w mainstreamie, zagranicznego jakoś mega długo nie słucham więc nie przeżywałem każdej ich premiery, mimo tego bardzo ich polubiłem. No i nie mogę pojąć jak Method Man spadł ze szczytu tak szybko, patrząc na jego zdolności do nagrywania hitów i start jaki dał mu "Tical", powinien być co najmniej poziom nad Nasem.

      Usuń
    6. Nikt z WTC jakiejś oszałamiającej kariery mainstreamowej nie zrobił, Method Man był tego najbliżej, 2 solowe platyny i 1 złoto, 1 platyna z Redmanem, kultowy film w branży + kilka filmów i gościnnych udziałów w serialach, jakoś się to u niego kręciło. Nie przetrwał po prostu, mainstream to ma do siebie, że nie wszyscy są w stanie utrzymać się na wodzie.
      Zrobił sobie po debiucie 4 lata przerwy, podczas których w rapie działo się naprawdę dużo, w tym czasie wykrystalizowały się kariery Nasa, Jaya, DMX'a, Biggiego, 2Paca, na szerokie wody wkroczyły No Limit i Cash Money.
      Zdystansował się od dirty southu, na które to był (drugi) boom od ok. 2004, zobacz na jego featuringi z ostatnich 10 lat, ja naliczyłem całe 4 gościnne występy, które mogły o jego osobie przypomnieć albo uświadomić jego istnienie młodym (i to już dawno temu), praktycznie same prawilne hardkorowe rapsy, na które moda skończyła się jeszcze w latach 90-tych.
      Jeśli chciałby mainstreamowego sukcesu, to musiałbym próbować trafiać do innego targetu, znając wu-tangersów pewnie tego nie chciał, trzeba szanować taką decyzję. Sądzę, że to jego świadomy wybór, ostatnia solówka nie miała żadnego hitu, nie ma go na żadnym komercyjnym featuringu, nie dissuje się z nikim, nie ma twitterowych e-beefów, nie zaliczył Rihanny i nie ma zdania na temat "Rap God".

      Usuń
  19. Jak myślisz sieah, kto jest/był wariatem z WTC z największą kartoteką? Według mnie był nim ODB RIP.
    Swego czasu, chyba każdy gliniarz na Brooklynie go znał.

    OdpowiedzUsuń
  20. Cześć sieah. Pisze to tutej bo ostatnio ogladałem wywiad z Preemo w którym twierdził że Nas rozstanie sie z labelem Simmonsa po kolejnym albumie. Wiesz coś na ten temat? Bo z tego co pamiętam to Life.. miało być ostatnim krążkiem dla Defu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. polecam jakieś kursy angielskiego. premier mówi w tym wywiadzie, że właśnie "Life.." było ostatnim albumem Nasa w Def i teraz ten ma wolną rękę.

      Usuń
    2. Ja je tobie również polecam, bo w wywiadzie, który właśnie przed chwilą obejrzałem, Preemo wyraźnie mówi "has", nie "had", co oznacza, że Nas ma jeszcze jeden album do nagrania w Def Jam.
      Zapowiedział już zresztą jakiś czas temu jego nagrywanie, nie sądzę, by to robił niezależnie, Ill Will Records nie żyje, więc Def Jam raz jeszcze.
      Def Jam jeszcze nam wisi "Lost Tapes 2" i "Lost Tapes 3", niestety, w przypadku dwójki kierownictwo wytwórni (sprawa działa się w 2010 roku, więc L.A. Reid) uznało, że Nas dostanie na to 200 tysiaków, co ten uznał za potwarz i odłożył projekt do szuflady, więc nie czekałbym na niego z zapartym tchem.

      Usuń
  21. http://glamrap.pl/1/17467-polski-raper-pozwie-eminema Łooo, co to się dzieje, polscy rapperzy pozywają amerykańskich XD

    OdpowiedzUsuń
  22. Działasz prężnie, przydałoby się "jak oni śpiewali vol.2" Mówiłeś, że coś z Nasem już rozmyślałeś, Eminem też by się przydał w związku z tą nową płytą, chociaż z tą pewnie będzie zlecenie recenzji na glamrap, może tak vol. 2 z Emem i recka w jednym czasie, to by było boom.
    Jaki/e tracki Ty byś wymienił z "taką techniką składania i takim flow" jak Em w Rap God, które wyszły przed wypuszczeniem Rap God ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eminem (MMLP2) z racji popularności pewnie pójdzie na GR, pracuję aktualnie nad recenzją Pushy oraz "jak oni śpiewali" Nasa, powinienem do końca miesiąca się wyrobić, jak się uda to "j.o.ś" dla Ema też wpadnie.

      Nie wiem, dlatego pytałem kolegę eksperta. Jedyne co mi się kojarzy to... "Not Afraid".

      Usuń
  23. http://www.hublot.com/en_US/news/detail/4025/hublot-jay-z-unveil-the-classic-fusion-shawn-carter-by-hublot

    Kupisz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne.
      Zarabiam nieźle, ale nie na tyle dobrze, by wydawać kilkadziesiąt tysięcy złotych na zegarek.

      Usuń
    2. I ty się nazywasz prawdziwym psychofanem hovy? Pff.

      Usuń
    3. Jeszcze większym psychofanem byłbym, jakby mi podrzucał raz na miesiąc na konto tantiemy jakieś. A tak to mam poważniejsze wydatki niż jakieś zegarki.

      Usuń
  24. sieah, widziałeś cyphery tegoroczne? Jak oceniasz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałem Slaughterhouse, cypher Bronsona i reszty oraz TDE. Najlepiej rzeźnicy, tde też klasa, z cyphera Bronsona dobry był tylko on.

      Usuń
  25. Jaki jest według ciebie sieah, rapowy hymn Południowej Kalifornii w XXI wieku? dla mnie, jest nim "Hood Gone Love It". Słyszałem też, że gracze GTA 5 utożsamiają ten kawałek z Franklin'em i Południowym LA. Strzał w dziesiątkę Rockstara.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem, Thurz- Los Angeles to prawdziwy majstersztyk, bit poza kontrolą całkowicie, do dziś mi w głowie siedzi no i on, w odróżnieniu od "Hood Gone love it" faktycznie opowiada o L.A., choć kawałek Jay Rocka na pewno bardziej buja, dobry wybór z twojej strony.
      Ja mianowałbym jednak ten, dwuletni track, też związany przecie z GTA.

      Usuń
  26. http://www.youtube.com/watch?v=PeQWPRtxn-s&list=LLlM3cvtgRJkcL3BCDatyU8A&feature=mh_lolz
    Nowy Hopsin, w ost zwrotce zwała z Kanye, karła Kendricka i standardowo Lil Wayne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A w tym cypherze, co tam go Hop szturmuje to nie obrywa od niego czasem typ ucharakteryzowany na Tylera?
      Ogólnie mocny kawałek, czekam.

      Usuń
  27. http://oi41.tinypic.com/xf0nbp.jpg W necie zaczęły pojawiać się dziesiątki "wycieków" Eminema i każdy na jaki trafiłem to fejk.. Widać, że hype na tą płytę przebija na jakąkolwiek inną w tym roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już mam taką zasadę, że płyty kradnę jedynie z boxden, nie naciągam się więc na takie "wycieki". Nie będzie jednak wielkim nostradamusowaniem stwierdzenie, że wyciek realny powinien się pojawić niedługo, nie słyszałem bowiem, by wprowadził takie obostrzenia jak Jay i Kanye przy "WTT" które, o dziwo, nie wyciekło przed premierą.

      Usuń
  28. Pokazałbyś swoją kolekcje płyt? Bardzo mnie to ciekawi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobry pomysł na nowy wpis.

      Usuń
    2. Również dokładam swoje 3 grosze, to dobry pomysł.

      Usuń
    3. Ciekawe, że nagle tak się tym tematem zainteresowaliście.

      Usuń
  29. Faktycznie dobry, też mnie to interesuje.

    OdpowiedzUsuń
  30. http://glamrap.pl/2/17514-jezus-na-koncercie-kanye-westa-video
    mimo tego że sieah jest ateistą i ma awersję do cebulaków, chyba zgodzi sie że to żenada?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze- taki zabieg zrobił już wcześniej Game.
      Po drugie- w obu przypadkach Jezus jest... biały. Myślałem, że w filozofii czarnych anty-rasistów Jezus był murzynem, black jesus etc.?
      Po trzecie- jeśli pytasz, czy mnie to oburza, to odpowiem, że nie. Jezus, Maryja i ich nienazwany opiekun są mi całkowicie obojętni. Chciał w ten sposób urozmaicić koncert, rozumiem go. W USA inaczej trochę czczą syna bożego- nie łzawymi historyjkami, cierpiętniczymi, niemiłosiernie nudnymi mszami i pobożnym, pokutniczo-posępnym szacunkiem, tam w kościołach się śpiewa, bawi. Nie sądzę, by ktokolwiek się strasznie oburzył z powodu wprowadzenia na scenę Jezusa. Wolę takie akcje niż polskich raperów, którzy jedyne co robią to podrygują na scenie ze swoimi hypemenami.
      Dla mnie koncert to show na takim samym poziomie jak sztuka teatralna, nie przychodzę tam, by słuchać kawałków ze znanej już mi kolekcji czy by przekonać się, o ile gorzej mój ulubiony kawałek z płyty brzmi na żywo.
      Jak płacę to chcę kurwa show, Jezus, Allah, fajerwerki, striptizerki- dawać to wszystko.

      Usuń
  31. Sieah, co sądzisz o Sharaya J? http://www.youtube.com/watch?v=zwkbQleKThI i http://www.youtube.com/watch?v=360qsKTZLPg 2 numery pierdolnęła i powiem Ci, że szykuje się mocna konkurentka dla chwalonej przez Ciebie Angel Haze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe, zwłaszcza drugi kawałek, świetny bit i dasefiksowa maniera rapowania, te dwa kawałki jednak nie sugerują, by mogła równać się z Angel Haze pod względem liryki. Gdzie ją znalazłeś?

      Usuń
    2. A tak chciałem się dowiedzieć, co porabia Missy Elliott i wujek Google mi pokazał tylko numer J. Cole'a, który pierwszy raz (!) na uszy słyszałem (swoją drogą bardzo zajebisty, nie znam więcej numerów J. Cole'a ani Drake'a - nie jara mnie to) no i tak klikałem i pyk - Sharaya J - łooo bardzo dobre numery
      No i pojawia się pytanie : co porabia Missy Elliott?

      Usuń
    3. Zakładałem temat na ślizgu o jej płycie nowej, ale ani widu, ani słychu od tego czasu.

      Usuń
  32. "mogłoby się skończyć smutno jak w przypadku Mac Millera"
    Milionami na koncie, HEHE.


    PS
    A-Trak nołnejmem? Widać, że recenzja pisana po spożyciu MDMA.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Millerem to chodziło raczej o to.

      A-Trak swoje zrobił ale nie jest to wg mnie jakieś powszechnie znane nazwisko.

      Usuń
  33. Odpowiedzi
    1. Ja go szczerze mówiąc pamiętam tylko z tego, więc dla mnie raczej pozostanie nołnejmem, choć oczywiście o jego wkładzie w płyty Kanyego warto pamiętać.

      Usuń
    2. To musisz znać, a A-Trak to 1/2 tego duetu. Tantiemy za "Ray Ban Vison" też pewnie zgarnął niemałe. Poza tym Fool's Gold jest jego.

      Usuń
  34. Całkiem niedawno wziąłem się za odsłuch Old. Bardzo schematyczne dzieło. I, z wyjątkiem Float On, zwyczajnie nudne.

    Za każdym razem, gdy odwiedzam rapbzdury nie mogę wyjść z podziwu jakim zajebiście charyzmatycznym językiem operujesz.

    OdpowiedzUsuń