środa, 19 stycznia 2011

Top 10 wszechczasów...

... zrodzone w wielkich bólach, z wieloma ciężkimi decyzjami. Parę niespodziewanych dla mnie samego przetasowań (o tym później).
A trzeba wam wiedzieć, że moje top 10 było mniej więcej takie samo od początku mojej przygody z rapem (czyli od 2004 roku).
Taki mam state of mind w roku 2011. Może się to oczywiście zmienić.
Niemniej po głębszym namyśle, tak to wygląda.
Only god can judge me now, provided he exists after all.




Najlepsi z najlepszych, ikony, bez których nie byłoby dzisiejszego rapu. Godni pomnika.

#1


Kool G Rap

Kool G Rapem jarałem się już na samym początku słuchania rapsów. Imponowały mi jego umiejętności techniczne, fajerwerki, genialne flow, potężny głos, realistyczne historie, często przetykane trackami z lekkim przymrużeniem oka ("Operation CB"). Dziś dochodzę do wniosku, że ten człowiek to istotnie "Your favorite rapper's favorite rapper", a sposób, w jaki składał rymy, był nie tylko najlepszy w jego czasach, ale także dziś 90% grajków zastawiłoby swoje rodziny, byle tylko mieć połowę jego skillsów. Prawdziwy God of Emceeing.

Bez niego nie byłoby:
- wielokrotnych w rapie
- i wszystkich raperów, którzy wplatają w swoje teksty wielokrotne
- nurtu "mafioso rap" oraz w ogóle gangsta rapu na wschodzie
- Illmatica, Only Built 4 Cuban Linx, Ready To Die, Reasonable Doubt


#2


Chuck D

Bez tego człowieka zapewne nie było niczego, nad czym dziś spuszczają się truskule. Rapu zaangażowanego, poruszającego tematy polityczno-społeczne, buntowniczego. Public Enemy to prawdopodobnie grupa z najlepszą dyskografią w historii, a przynajmniej z największą ilością klasyków pod rząd. Dodać należy, że wielokrotne rymy także Chuckowi nie były obce, jak i luźniejsze tematy. Człowiek orkiestra. Jedna z ważniejszych person w historii tej muzyki, i z czymś inteligentnym do powiedzenia, wasz ulubiony raper to potrafi?

Bez niego nie byłoby:
- prawdopodobnie wszystkich podziemnych raperów, którzy swą reputację budują na buncie wobec show businessu (np. Immortal Technique)
- politycznego rapu
- przekonania czarnuchów, że ich słowo sprzeciwu ma znaczenie
- wszystkich tych wynalazków jak np. dead prez, Talib Kweli


#3


Scarface

""Scarface" the movie did more than Scarface the rapper to me"- stwierdził Jay-Z na "Ignorant Shit". Hova, sam będący legendą, mógł sobie tak powiedzieć. Jednak jakikolwiek raper wywodzący się spod linii Masona-Dixona takim stwierdzeniem postawiłby swoją osobę w mocno komicznym świetle. Potężny, dramatycznie momentami płaczliwy głos, krwawe historie i przemyślenia nieprzejednanego czarnucha z getta to już nieodzowny element każdej głębszej refleksji nad rapem z południa. Face począwszy od momentu, w którym pojawił się w Geto Boys, i od momentu, w którym rozpoczął karierę solową, cementuje swoją, i swojego wybrzeża, miejsce w historii tej muzyki. NIE BYŁOBY CAŁEGO WYBRZEŻA BEZ NIEGO, pomyślcie sami, całkiem niezłe osiągnięcie. Poznajcie człowieka, którego psychofanem był nawet 2Pac.

Bez niego nie byłoby:
- dirty southu (pamiętam o UGK oczywiście)
- gangsta rapu na południu
- a i w horrorcore swój wkład miał


POZA PODIUM

Raperzy, którzy nie dostali się do pierwszej trójki, bo sieah kurwą jest. Niektóre pozycje z tych, które się tu pojawią, mogą być dziwne, ale większych kontrowersji chyba nie znajdziecie tu. Aha, to, że nie są w top 3, nie znaczy nic, pamiętajcie, że top 10 wszechczasów, tu nie ma słabych, są tylko legendarniejsi.

#4


Jay-Z

"Everybody wanna be Hov and Hov's still alive"- to w zasadzie zamyka temat. Człowiek, który po śmierci Paca i Biggiego określał kierunek, w którym kroczył rap. Wielki Sternik jest do dziś idolem wielu raperów, którzy w rapgrę dopiero wkraczają. Słyszysz jakąś cwaną linijkę o dillowaniu ukrytą pod postacią jakiegoś pancza/metafory? Jay-Z dostał pewnie za to tantiemy. Bogata, bardzo dobra dyskografia, co najmniej 3 płyty zasługujące na 5 majków, promowanie nowych talentów, ziomków, i całej kultury na świecie. Twój ulubiony raper nie pije kawki z Warrenem Buffetem. Bez Hovy nie było mainstreamowego rapu w takiej postaci, jaka jest obecnie, dalej bylibyśmy w żałobie po Shakurze.



#5


Nas

Nagrywając swój debiutancki album w 1994, Nas zapewne nie wiedział, że tworzy platformę think tanku, na której będą się wzorować wszyscy uliczni raperzy , którzy mają za mało charyzmy, by udawać Jaya-Z. Sposób, w jaki Escobar przemycał swoje świetne linijki, doskonałe bity, które zapewnili najlepsi nowojorscy producenci- była to jedna z najmocniejszych kolaboracji w całej historii tej muzyki, i ostateczne rozstanie ze stylem rapowania ze Złotej Ery. Tworzyła się historia zupełnie nowych prądów i trendów w całej muzyce, i prawdopodobnie szczyt tego, do czego mógł się wznieść, nie zjadając własnego ogona, uliczny rap.

#6


Rakim

Przed Rakimem rapowanie w większości było niespecjalne technicznie (oczywiście pamiętamy o Run-D.M.C.) i często rapowane z niespecjalnym flow. Kiedy pojawił się God MC, raperzy zobaczyli, że można ten wers zarapować inaczej, te słowa inaczej ułożyć, a uzyskany w ten sposób tekst wyartykułować w całkowicie inny sposób. Spokojne, wyraźne, dosadne rapsy Rakima zbudowały karierę m.in. Nasa. Wielu uważa Rakima za najlepszego rapera w historii. Cóż, jego najlepsze wersy już trochę przykryły się kurzem, nowa płyta słaba, a Nas zasadniczo już go wyprzedził, niemniej top 10 bez jednego z pionierów technicznych rapów jest niepoważne. Bez niego nie było niczego, serio.


#7


Eminem

Eminem wkraczając do rapgry, musiał udowodnić wiele rzeczy, z których większość oscylowała wokół jego koloru skóry. Czy biały może rapować? Czy biały da radę coś sprzedać? Czy biały może mówić "nigga"? Czy biały może dissować czarnego? Eminem na wszystkie te pytania odpowiedział w najlepszy z możliwych sposobów- dyskografią. Piękna kariera, przeplatana skandalami, ale przede wszystkim muzycznymi arcydziełami, które zapisały się w annałach. Wielu czarnuchów może się od Shady'ego uczyć techniki i flow. Jego pojawienie się może nie spowodowało wysypu białasów w mainstreamie, ale każdą dyskusję o podziemnym białym raperze można dziś rozpocząć od pytania- ile mu brakuje jeszcze do Eminema?

#8


Ice Cube

Zachodni rap jest w odwrocie, ale w latach 90-tych to na serio był jeden z najważniejszych ośrodków hip hopu. Boom na muzykę z LA zaczął się od N.W.A.- grupy, którą współtworzył właśnie Ice Cube. Cube był jej najbardziej utalentowanym rapersko członkiem. Początki jego dyskografii to w zasadzie już klasyka gatunku. Można sobie mówić, że Ice-T był pierwszy, ale to Ice Cube spopularyzował bycie łotrem w Kaliforni. Warto pamiętać, że często nagrywał też kawałki skierowane do szerszej społeczności, społeczno-polityczne (efekt spotkania Chucka D). Wybitnie utalentowany raper, z charakterystycznym głosem i niemałym wpływem na kształ zachodniej sceny, także po okresie 2Paca.

#9


Big Daddy Kane

BDK czarował stylem i techniką na przełomie lat 80-tych i 90-tych. Miało się wrażenie, że nie można lepiej jechać niż Duży Tata. Wielokrotne, pancze, genialne flow, świetny, wyraźny głos, no i styl, styl, styl. Flat top, markowy garnitur, złoty kajdan, cygaro, Kane był ideałem swaggeru, zanim jeszcze swagger wymyślono. Trochę go kobiety i blichtr zgubiły i popsuły, niemniej do samego końca kariery był to wielki raper, i jeden z prekursorów wielokrotnych rymów.

#10


2Pac

Last, but not least, 2Pac. Najsłynniejszy zapewne raper na świecie, człowiek, którego płyty w dalszym ciągu sprzedają się doskonale, a raperzy/fani kłócą się, co by Shakur o tym i tamtym powiedział. Prawdopodobnie najbardziej charyzmatyczny raper w historii, a na pewno jeden z bardziej kontrowersyjnych. Robił muzykę, którą może się jarać każdy, nawet 50-latek. Do dziś ma wierne, wielomilionowe (miliardowe?) grono fanów, którzy podtrzymują przy życiu to, co Pac głosił- że każdy, nawet najbardziej pokrzywdzony przez los, ma szansę się wybić. Do dziś budzi spory, a nie żyje od 15 lat. Prawdziwa legenda.



Tak to wygląda, nie planuję w najbliższym czasie jakichś zmian w tej konfiguracji, jest to konfig optymalny. Parę zacnych postaci z listy wyleciało (m.in. KRS-One), trochę się miejsc pozamieniało z innymi (Cube trochę spadł), i utworzyła się złota dziesiątka wspaniałych.
Zobaczymy, jak to w 2012 będzie.

37 komentarzy:

  1. Kogo jeszcze rozważałeś bo jestem ciekawy ?

    Ogólnie dobry ranking ale brakuje OSTRa i Magika.

    OdpowiedzUsuń
  2. O jak szybko komentarz. Rozważałem oczywiste oczywistości- Notoriousa, Black Thoughta, Redmana, LL'a, Moncha, Andre 3000, Commona, Ghosta, Prodigy'ego, Parisa, GZA i kilku innych.
    Biggie był najbliżej top 10.

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie miałem się bulwersować dlaczego nie ma Notoriousa. Aż sobę odpalę "Ten Crack Commandments".

    OdpowiedzUsuń
  4. sieah planujesz zrobić zestawienie top 10 bangerów wszechczasów, albo chociaż top 10 bangerów z 2010?

    OdpowiedzUsuń
  5. Robienie list bangerów się nigdy nie sprawdziło. Taka nieoficjalna lista to: Aston Martin Music (Rick Ross), My Bitch Bad (Ludacris), Ten Toes Down (Ball & MJG), Tangerine (Big Boi), Right Above It (Lil Wayne), All I Know (Chingy), Amazing (T.I.), Scaling The Building (Ski Beatz), Fix it Up (Jon Young J Cash), I Just Wanna Party (Yelawolf)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki, ciekawe zestawienie, ale brak "B.M.F." i "Beamer, Benz, Or Bentley" jest zaskakujący. Jak dla mnie singiel Banksa jest bangerem roku. "Start It Up" też sympatyczne. Poza tym obstawiałem, że na złość truskulom, tak żeby na samą myśl ich ciarki obleciały rzuciłbyś gdzieś "Hard in da Paint". Niech kwiczą z bólu. Bez wątpienia dodałbym remix "Hello Good Morning" z T.I. i Minaj, ale Ty hejtujesz nowy album Diddy'ego, to w sumie nie dziwię się, że nie pojawił się na liście.

    OdpowiedzUsuń
  7. A i o Bobbym Rayu zapomniałem napisać. Dziwię się, że go nie dodałeś skoro pochlebną recenzję mu napisałeś, a jak wiadomo B.o.B. to ma dobre hity na albumie. "Magic", "Bet I" nie mówiąc już o "Airplanes". U mnie definitywnie Wiz Khalifa by się pojawił z "Black & Yellow".

    OdpowiedzUsuń
  8. Co do Banksa to trochę mnie jego cd zawiódł, nie recenzowałem tu, ale może ze 3/5 bym dał. B.o.B i samoloty (wersja z Eminemem) pewnie by były w top 10 tracków mainstreamowych roku 2010, ale jak prosiłeś o bangery to myślałem, że takie bardziej imprezowe klimaty cię interesują. Małe nieporozumienie. Top tracków 2010 roku a najlepsze bangery inaczej u mnie wyglądają. Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeśli chodzi o Lloyda to też się zawiodłem, ale wymienione przeze mnie numery uważam za najlepsze. U mnie pojęcie "banger" jest takie jak w Urban Dictionary. Wiadomo "Airplanes" nie pasuje zbytnio do imprezki, wspomniałem tylko o tamtych numerach Raya w kontekście tego, że gość ma hitowy potencjał i można go gdzieś na listę wcisnąć. Ja pewnie wrzuciłbym "Magic" i możliwe, że "So High" ze Slim Thugiem. Z "Trill O.G." numer z Guccim, albo Jeezym by się pojawił. A co do tego ostatniego to i zapewne "My Tool". Ale w sumie to nie wiem, nie zastanawiałem się jakoś poważnie nad swoją listą. Ciężko mi takie zestawienia wychodzą jak mam przypisać numerki i między innymi z ciekawości spytałem się o twoją listę skoro szarpnąłeś się na takie poważne top 10. Liczę, że w tym roku będzie obficie, ale boję się, że Cash Money zbytnio zdominuje. Mam nadzieję, że Yelawolf i Young Jeezy zaatakują. Pozdro.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja bym w ogóle zaszalał i dał coś z Pliesa, Paula Walla albo Waka Flocki. Dobry rok dla rapsów był ten 2010, zarówno dla podziemia, jak i mainstreamu.

    OdpowiedzUsuń
  11. Hehehe. Pilesa to nie sprawdzałem, ale Paul Wall wydał dobry album. Na początku mi nie podszedł, ale za jakiś czas wróciłem i jest dobrze. "Stay Iced Up", "Ain't a Thang", "Not My Friend", "Still On" i "Heart of a Hustler". Podoba mi się takie brzmienie Expensive Taste i cieszyłbym się jakby coś nowego nagrali. Beanz N Kornbread mogliby przestać wrzucać to swoje wejście, bo już irytuje mnie to niemiłosiernie. Co do Waki to obadałem kilka/kilkanaście sekund każdego numeru i czuję, że sprawdzenie tego albumu będzie poważnym wyzwaniem. Poza tym za dużo tam Lexa Lugera, ciężki ma styl chłopak, oj ciężki.

    OdpowiedzUsuń
  12. "Magic" to najgorszy kawałek na płycie Raya, nie mogę tego słuchać...

    OdpowiedzUsuń
  13. Lex jeszcze się wyrobi pewnie, zazwyczaj daje poprawne produkcje, choć "H.A.M" dla Jaya i Westa wg mnie dość mierne.

    OdpowiedzUsuń
  14. W SUMIE TO BYM SIE PODPISAL POD TYM RANKINGIEM ALE JAKBY BYL BIGGIE NO I ANDRE TRZYTYSIĄCE. ALE ŁADNE I TAK :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Biggie niestety nagrał tylko 2 albumy, trochę za mało. Za mało materiału porównawczego z innymi legendami z tej listy. Oczywiście to nie jego wina, że go odstrzelili, ale na słowo honoru nie mogę przyjąć, że jakby żył, to nagrywałby same klasyki.

    OdpowiedzUsuń
  16. pewnie jakby biggie żył to miałby refreny na autotunie, w klipach z dj'em khaledem rzucałby dolarami z płynącej tyłem motorówki i większość obecnych fanów by go za to hejtowała. nieważne w sumie, top 10 bardzo ok, tylko nie wiem czemu nie ma tu reno

    OdpowiedzUsuń
  17. Wszyscy murzyni z listy śpiewają o laskach i kasie, a Reno śpiewa z przekazem dlatego ma #0 po czasy wsze.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja myślę, że jakby Biggie żył, to siedziałby na jakimś tronie, palił cygara i liczył hajs.

    OdpowiedzUsuń
  19. Zadziwiające, jak zbieżne są nasze listy. U mnie jednak BIG jest.

    OdpowiedzUsuń
  20. BARDZO DOBRA LISTA, TYLKO ŻE
    A) K-RINO UMIEJĘTNOŚCIAMI STRICTE RAPOWYMI WPIERDALA ICH WSZYSTKICH (POZA FLOW, OK) I OGÓLNIE POWINIEN BYĆ CO NAJMNIEJ 1
    B) KOGO INTERESUJE WKŁAD W KULTURĘ I INNE TEGO TYPU BZDURY? NIE ZMIENIA TO NICZEGO JEŚLI CHODZI O SKILLSY RAPERÓW
    C) ALE I TAK ZOSTAWIŁBYM JAY'A, G RAPA, FACE'A, EMINEMA, KIEDYŚ NASA, PACA I KANE'A, WIĘC DUŻE PROPSY
    D) BIGGIE > PAC

    OdpowiedzUsuń
  21. K-Rino niestety ma za mały wkład w rapggrę, który to dla mnie jest istotny, tak jak nie byłoby filozofii bez Greków, tak nie byłoby rapu bez pionierów pewnych stylów. W ogóle nie wiem, czy to nie najważniejszy element przy układaniu przeze mnie tej listy. Raperów z potencjałem było/jest/będą tysiące, Mojżeszów emceeingu może być może ze 20.

    OdpowiedzUsuń
  22. DOBRA LISTA W SUMIE, SIEAH. ZAWARŁEŚ CHYBA WIĘKSZOŚĆ MOICH PROPOZYCJI.
    ALE BRAKUJE BIGA
    YOŁ
    HAUKA MIUZIK

    OdpowiedzUsuń
  23. a gdzie jest max B??
    swietna lista, ale tylko w polaczeniu z ta lista raperow ktorych takze brales pod uwage
    pozdro pozdro
    to jak juz dajesz rozne zestawienia, to daj 10 najlepszych truskuli z 2010

    OdpowiedzUsuń
  24. A GDZIE 50 CENT ???

    CERAMIK

    OdpowiedzUsuń
  25. "a gdzie jest max B??"
    nie znam tego zespołu :(

    "daj 10 najlepszych truskuli z 2010"
    ale debiutujących w 2010 czy listę top 10 wszechczasów stan na rok 2010?

    "A GDZIE 50 CENT ???"
    No właśnie dobre pytanie, kiedy nowa płyta.

    "ALE BRAKUJE BIGA"
    Miałem dylemat, ale jednak wcisnąłem 2Paczka, nawet nie dlatego że nagrał kochane "Changes" :* ale z innych powodów, które wymieniłem w opisie.

    OdpowiedzUsuń
  26. A Guru, który nagrał w chuj dobrych płyt i od niego zaczął się jazzo rap na poważnie ? On powinien być w tej 10 zamiast Eminema

    OdpowiedzUsuń
  27. A Juvenile, który nagrał w chuj dobrych płyt i od niego zaczął się bounce na poważnie? On powinien być w tej 10 zamiast Eminema.

    OdpowiedzUsuń
  28. Juvie top 10 dirty southu, raczej nie wszechczasów.

    OdpowiedzUsuń
  29. SŁABA LISTA - NIE MA GUCCI MANE'A

    OdpowiedzUsuń
  30. a gdzie jest skrzypek? co to ma kurwa być, przeciez wiadomo kto stworzył rap i hip hop.

    OdpowiedzUsuń
  31. Ładnie, moja recka "Apollo Kids" na 4 stronie w googlach, Reflection Eternal- Revolutions Per Minute na trzeciej, Bun B- Trill O.G. na drugiej, a Canibus- Melatonin Magik na pierwszej. Elegancko.

    OdpowiedzUsuń
  32. JAkim skurwysynem Sieah nie ma Notoriousa? Nagrał 2 albumy, ale tak naprawdę to od Bad Boy records, a nie od Jaya zaczął się znaczny rozwój maistreemu. To BIG odważył się robić bangery pod radio, będąc hardcorowym artystom. I przy okazji nie stracił szacunku na ulicach. Do tego jego wpływ na raperów był/jest ogromny. Radzę sprawdzić listy g.o.a.t zachodnich artystów.Kurwa liczę na odpowiedź

    OdpowiedzUsuń
  33. Trochę się zagalopowałeś z tym mainstreamem i kawałkami pod radio.
    1) LL Cool J istniał wcześniej
    2) Biggie nie "odważał się" wcale, Method Man kiedyś opowiadał, jak Biggie mu się skarżył na Puff Daddy'ego, że go zmusza do rapu na mainstreamowskich bitach. Raczej sądzę, że był niejako zmuszony. Podobno jak po raz pierwszy usłyszał bit do "Juicy", to chciał wyjść. Biggie raczej poszedł na brudne kompromisy niż samodzielnie zdecydował się na taki imydż.

    OdpowiedzUsuń
  34. Mobb Deep to gdzie jest? -.-

    OdpowiedzUsuń
  35. jesteś głupi, czy udajesz?

    OdpowiedzUsuń