niedziela, 15 sierpnia 2010

Tha Dogg Pound- 100 Wayz [August 17, 2010]


Ocena:



Duuet DPG, czyli Dogg Pound Gangstaz, czyli panowie Daz Dilligner i Kurupt Young Gotti (też nie wiem czemu ci murzyńcy tak pragną być z gangsterami kojarzeni, co innego O.S.T.R.), to, jak wiemy, dość znani przedstawiciele wybrzeża zachodniego, które radośnie i po cichu dogorywa od tragicznego zejścia TuPaca Shakura.
Wsławili się kserowaniem Tego Typa Mesa i (niby)robieniem g-funku, czyli nurtu, który dał nam kilka naprawdę świetnych klasyków. Ich debiut, "Dogg Food", także należy do najczęściej wymienianych petard związanych z L.A. Od tego czasu minęło jednak 15 lat, W tym czasie Daz i Kurupt zdążyli się dissować, pogodzić, wydać parę nieimponujących płyt jako grupa i kilka niezłych (Kuruption!) płyt solowo. Teraz dają nam kolejny swój projekt.


Na wstępie od razu powiem, nie ma tu praktycznie niczego ciekawego. Wysłuchałem ten album w całości, i tylko na jednym kawałku (Dogg Pound Gangstaz) zachciało mi się zrobić repeat.
Tak niespójnego, poskładanego z niepasujących do siebie klocków albumu dawno nie słyszałem.
Otóż wyobraźcie sobie, że płyta zaczyna się w tradycyjny dla chłopaków sposób, czyli od gangsterskiego "All You", na którym zwłaszcza Daz zabłysnął. Potem mamy świetne wspomniane "Dogg Pound Gangstaz", nawiązujące do najlepszych lat panów z Psiego Schroniska (?).
Potem jednak nie wiedzieć czemu, zaczynają się wypełniacze. Wiem, że teraz są one wszędzie, ale tutaj z nimi przesadzono chyba. Na 17 tracków mamy ich chyba z 6 (Gotta Let You Know, Cheatn Ass Lover, Good Pussy, Fly Azz Fucc, Do U Drank, Spread Tha Luv), co jest liczbą zdecydowanie za dużą. Na tych songach Daz i Kurupt w otoczeniu mniej (Snoop) lub bardziej (RBX, Lady Of Rage) udanych guest apirensów śpiewają albo rapują o rzeczach absolutnie zbędnych i nieistotnych.
Ktoś powie, że taki jest g-funk, ale zastanowi się ten ktoś lepiej, czy można ten cd nazwać g-funkowym?
Bo piszczałkowo-talkboxowych akcentów jest tu jak na lekarstwo, i to takie mini-lekarstwo, że nawet nie musisz się konsultować z lekarzem i farmaceutą.
Niektóre bity są wyjęte żywcem z horroru (Anotha Clip, Crazy N Tha Club), niektóre średnie (Skyz Tha Limit, Good Pussy, Smell N Like Brand New Money, Fly Azz Fucc), ale g-funku w nich praktycznie zero. Mamy tu jakieś dziwaczne bangery, jakiś koszmarny eksperyment z pseudo-bangerskim głównym motywem wzbogaconym o cuty i skrecze (!) niczym z któregoś cd Gang Starr ("Crazy N Tha Club" się to "cudo nazywa"), potem jakieś minimalistyczne hiciory, chyba najgorszy track tego roku czyli "Good Pussy" brzmiący jak odrzut z "808's & Heartbreak" (w interpretacji Tiesto). Nie ma tu żadnej magii, żadnego przyciągania, żadnego luzu, chillu, poza nielicznymi wyjątkami które jednak toną w zalewie przeciętności i katorgi dla uszu i umysłu.
No serio ziomy, "Dogg Food" czy "Kuruption" były tak zacne, że mogły z powodzeniem służyć nawet za wytłumaczenie przemocy Mela Gibsona wobec Oksany, a nawet za wymówkę solidną, jakby cię zastali w łóżku z posłanką Kempą. Po prostu miały jakość, luz, charakterystyczność, iskrę.
"100 Wayz" ma tyle co wdzięku co gruba baba w bikini na basenie i tyle naturalności co uśmiech Jarosława Kaczyńskiego. Na palcach ręki sapera dotkniętego autyzmem da się tu policzyć momenty, w których produkcja skłania do naciśnięcia "repeat" (w Winampie, bo kupować tego nie zamierzam, sorry).
Raz bangier, potem pościelówa, potem g-funk, potem minimalistyczny bangier, potem skrecze i cuty, by zakończyć nie wiadomo czym.
Za produkcję pewnie dałbym 1,5/5, jakby cząstkowo oceniał.
Może warstwa liryczna uratuje ten cedek? Jakież to ciekawe myśli przemyca tym razem zbiorczo Durupt (Daz+Kurupt, beka co)?
Może jakiś ciekawy storytell, może jakieś mocne, najeżona panczami bragga, albo chociaż coś, co przypomni stare dobry czasy i 1995 rok? Albo chociaż kurwa może raczą powiedzieć, czy wg nich krzyż na Krakowskim powinien pozostać?
Nie, nic z tego. Mamy tu mix paru całkiem dobrych tekstowo songów (I Fears No One, I Dont Care, Otha Side Of Town, All You, Dogg Pound Gangstaz) z trackami, które obok średnich nawet nie leżały. Mamy masakryczne śpiewanie w "Good Pussy", mamy rozlazłe pościelówy (Spread Tha Luv), mamy ghostwritowane chyba przez Wacka Flockę "Smell N Like Brand New Money" i nagrywane pod okiem Basshuntera "Crazy N Tha Club".
Nie tędy droga panowie, jakoś Dre czy Snoop, czy nawet wasze młodsze wersje nie przemycały wielkich życiowych prawd, ale wasze flow, wasza charyzma pozwalała o tym zapomnieć.
Tutaj poza nielicznymi wyjątkami od Kurupta (Anotha Clip, I Dont Care, All You) rap jest zupełnie prosty, zwyczajny, wypadający drugim uchem.
Jakie zalety ma ta płyta? Argumentowanie w tej kwestii zostawię psychofanom zachodu, czyli tym durniom, którzy wierzą, że jakiś tam Bishop Lamont czy inny Crooked I przywróci L.A. blask z lat 90-tych. Może coś znajdziecie.
Ok, ale obiektywnie

Plusy
+ ...
+ ...
+ parę linijek Kurupta
+ ze 4 znośne a nawet fajne songi w sumie są
+ nieźle nawet goście wypadli

Minusy
- WYPEŁNIACZE
- NIESPÓJNOŚĆ
- zero jakiegokolwiek replay value
- praktycznie zero jakiegolwiek zachodniego vibe'u
- fatalna w większości produkcja
- leniwy Daz, zagubiony Kurupt
- paskudna okładka
- zabrało mi cenny czas, który mogłem przeznaczyć na lepsze płyty.

Nie wiem naprawdę, komu ten album polecić? Może głuchym? Nie, okładka też nieładna.
Może głuchym i ślepym? Nie, płyta pewnie będzie kosztować +50zł. Może więc ślepym, głuchym którzy znaleźli 50 zł w kieszeni? Nie, lepsze inwestycje muzyczne mogę sobie wyobrazić...
Cóż...
Polecam ten album zatem Dazowi i Kuruptowi, ażeby go sobie wsadzili w dupsko, i docisnęli ogromem rozczarowania fanów, jak gładko nie będzie wchodzić.

PS: Miejmy nadzieję, że Ice Cube nie zawiedzie.

6 komentarzy:

  1. Dałem radę wysłuchać do połowy. Bezczeszczenie legendy z 1995 roku trwa w najlepsze.

    OdpowiedzUsuń
  2. PRZECIEŻ DAZ I KURUPT TO MARNE ŚPIEWAKI DO OK. 2000 ROKU.

    OdpowiedzUsuń
  3. W sumie płyta Kurupta chyba gorsza niż to "dzieło". Tyle samo bym chyba wystawiła.

    OdpowiedzUsuń
  4. nawet śmiesznie napisane, nie chce mi się tego albumu nawet ściągać (tak samo jak ostatniego solo kurupta oraz duetu z bratem, o solówkach daza nie wspominając). Ciekawe, że wymieniasz KURUPTION! jako jedną z najlepszych płyt, kiedy Streetz Iz a Mutha wydaje się być znacznie lepszą, chociaż tylko westową, płytą.

    OdpowiedzUsuń
  5. po ile wy macie lat leszcze zeby cokolwiek mowic o d.p.g. i zeby w ogole ich oceniac, jestescie zerami wy debile, a ten kretyn porownuje ostr do dogg pound czy wypisuje bzdury ze sie wzorowali na tentypmes, ty kurwa masz cos z deklem, gowno wiesz o west coast dzieciaku!!! sluchaj sobie dalej tego smieciarskiego polskiego gowna i nie waz sie oceniac takich artystow jak daz czy kurupt,bo gdy oni rap tworzyli to ciebie pewnie nie bylo na swiecie!!! ja pierdole co za debile !!!

    OdpowiedzUsuń
  6. ^ i tak wiem, że to któryś z was bekę kręci. nie ze mną te numery

    OdpowiedzUsuń