wtorek, 29 lipca 2014

[Skromny Hołd #2] Birdman, Slim, Cash Money


Bryan "Birdman" Williams, gdy zostanie wzięty na tapetę, zazwyczaj budzi duże emocje. Jest to jedna z tych postaci, której nienawidzą praktycznie wszyscy, za wszystko. Bo nie umie rapować, bo promuje marny rap, bo wstrzymuje premiery płyt pokaźnej ilości MC's z jego stajni, bo nie płaci ludziom, którzy mu pomogli, w ostateczności dlatego, że siedzi na górze dolarów, podczas gdy twój ulubiony raper musi grać 500 koncertów rocznie, by być na zero. Możecie jednak być spokojni, wasz hejting Birdman też ma wkalkulowany i odjęty od przychodu przez jego najbardziej zdolnego i najbardziej hebrajskiego księgowego.
Paradoksem może być, biorąc to wszystko pod uwagę, fakt, że wielka kariera braci Williams (bo jest jeszcze milczący przecie Slim) rozpoczęła się od wyraźnego "nie" rzuconemu w twarz 2 przedstawicielom dużych, bogatych wytwórni, którzy chcieli chłopaków uwiązać marniutkim kontraktem. Tasujecie się, jak robi to Macklemore, potasujcie się w takim razie pod podobny wszak czyn Birdmana, nie identyczny jednak, gdyż Cash Money wyszło na tym wszystkim znacznie, znacznie lepiej niż sympatyczny Irlandczyk. Dziś jego (Birdmana, nie Irlandczyka niezmiennie sympatycznego) nazwisko warte jest 170 milionów dolarów, jeździ Bugatti za 5 milionów i nosi biżuterię za 10 i nic nie wskazuje, by jego marsz miał ktokolwiek zatrzymać. A przecież zaczynało się od typowych, szarych i smutnych blokowisk...
No, ale po kolei. Oto przed wami ukochany hip hopowiec, umiłowany filantrop, troskliwy "ojciec" (może czasem aż za bardzo?) i drzazga w dupie wszystkich truskulowców. Prześledźmy jego drogę do fortuny, od samego początku. Oczywiście przyjrzymy się też historii jego wytwórni.
UWIE W TO! (no, nie wyszło)



poniedziałek, 7 lipca 2014

Cakes Da Killa- Hunger Pangs [June 18, 2014]




Tak się ostatnio zastanawiałem, czego na rapbzdurach jeszcze nie było, jakiego nurtu jeszcze nie dotknąłem. Jak dobrze wiecie sieah żadnego tematu się nie boi, był otóż Trip Lee ze swoim chrześcijańskim światopoglądem, pojawiali się nie do końca poważni gracze jak Lil B, były legendy, był Sage Francis, były pierdoły i nieudacznicy jak Papoose, był też kilkakrotnie K-Rino i jego monumentalne historie.
Wiecie, czego jeszcze brakuje? Czegoś na tyle kontrowersyjnego, by podzielić 2 siedzących przy stole cebulaków z Polski na 3 obozy opinii. Rapu pro-aborcyjnego póki co jeszcze nie ma, ale rapera geja pełnoprawnego już mamy. Rapera który reprezentuje raczej agresywny homoseksualizm, więc nie będzie, idąc za radą dobrych chłopaków z polskich ulic, siedział ze swoim zboczeniem w domu z dala od normalnych ludzi. Frank Ocean owszem zrobił pewien wyłom, ale pełnokrwisty raper bardziej przemawia do wyobraźni.
Jeżeli masz jakieś kompleksy na punkcie gejów, to twoja ostatnia szansa by odwrócić wzrok i spierdalać w podskokach. Gej to ponoć najlepszy przyjaciel kobiet, a czy zostanie najlepszym przyjacielem blogera? Zobaczymy.