Są kobiety pistolety, są raperzy kanonierzy- jak raczyła nam zaśpiewać pewna wyjątkowo podła, stara i odpychająca flądra.
Peszek?
Skąd. Szczęście dopisuje raperom od niepamiętnych już czasów, a muzyczny biznes przymyka oko na wpadki, bo na owych raperach żeruje. Zero wpadek- zero młyna, prosta kalkulacja. Są jednak raperzy uświęceni, niemalże męczennicy. Prawdziwym Polakom powinno być blisko do ideałów umartwionego bełkotu.
Stara prawda jest taka, że zwykle te najbardziej święte krowy najgorzej znoszą krytykę, a jako że jestem wielkim fanem negatywnych wibracji, to nie mogłem się oprzeć.
W końcu psioczenie i krytykowanie jest najprzyjemniejsze.
Przecenieni raperzy to swoją drogą ciekawa, i obszerna kategoria, w której może się znaleźć każdy.
Są hejterzy, którzy nawet do kategorii "Najbardziej biały raper-neonazista" dopasują Lil Wayne'a, ale tutaj hejtujemy merytorycznie.
Na początek należy sobie powiedzieć, co czyni rapera wielkim, co powoduje, że zostaje zapamiętany, że wchodzi do kronik, annałów, historii.
Wyodrębnijmy osobne kategorie:
Kod 2: Długowieczność
Kod 3: Wpływ na rapgrę
Kod 4: Faktyczne rapowe skille
Kod 5: Rozpoznawalność
Pozostaje zatem przejść do meritum, żadnych dowcipów tym razem.
Choć może...
Przychodzi Chada do lekarza...
Nie, to nie może się udać.
Warto chyba jednak zaznaczyć, że na końcu znajdzie się małe FAQ dla wszystkich czytających.
Ocena: 4/5
Ocena: 5/5
Ocena: 0/5
Ocena 3,5/5
Ocena 2/5
Ok, Masta Ace to zręczny storyteller, "A Long Hot Summer" to świetna płyta, a "Disposable Arts" niewiele gorsza, w karierze w zasadzie jakieś tam pojedyncze wpadki (żałosna płyta z Edo G choćby), ale... co czyni Mastera godnym top 10 wszech czasów? Nie miał on specjalnie porywających tekstów, nie przecierał nowych szlaków, nie wypromował ani żadnego stylu, ani żadnego nowego kota, a Kool G Rap i Big Daddy Kane w latach 90-tych w porównaniu do jego nursery rhmesów jawili się jako prawdziwi bogowie (choć, w sumie nimi byli). Dajcie 5 argumentów na to, że Masta Ace jest lepszy od Nasa, Jaya, Paca, Biggiego, Chucka, Ice Cube'a czy wyżej wymienionych kolegów z Juice Crew.
G Rap czy Kane stworzyli tak wiele, mafioso rap, wielokrotne, Jaya, Nasa, Mobb Deep, Raekwona, Notoriousa... Masta Ace stworzył legion zaślinionych internetowych gimbusów.
Jeśli natomiast twierdzisz, ze to po prostu zacny MC, bez wynoszenia go pod niebiosa, to masz moje błogosławieństwo.
Ocena: 2,5/5
Ocena: 3,5/5
Ocena: 0/5
Ocena 2/5
Ocena 1/5
Wiele podejść robiłem do Evidence'a, za każdym razem odrzucony jego nijakim flow, wkurzającym głosem który przypomina skrzyżowanie Chady, Bilona i Korasa, i marniutką materią tekstów.
Ktoś solidnie nas nabrał, mianując tego człowieka legendą podziemia.
Nie znalazłem u niego niczego ciekawego, intrygującego, czegoś, co ma Canibus, K-Rino, Vakill, Del, Gift Of Gab, Brother Ali czy Apathy. Nawet Necro i Vinnie Paz, których fanem jestem bardzo umiarkowanym, oferują więcej rozrywki niż frontman Dilated Peoples.
Jakieś pomysły na odpowiedź na pytanie, czemu aż tak Ev jest wielbiony?
Podpowiem, 99% raperów z podziemia ma dobrą technikę, stylowo jedzie, dobiera sobie dobrze bity. Ale co wyróżnia akurat jego?
Ocena: 0,5/5
Ocena: 5/5
Ocena: 0/5
Ocena 4,5/5
Ocena 3/5
Zawsze zastanawiało mnie, co ludzie widzą w tym szalonym człeku, że go tak wielbią, i zaraz sam sobie odpowiadałem- R.A. jest, w odróżnieniu od Evidence'a, bardzo utalentowany, charakterystyczny, każdy aspekt rapowego warsztatu ma praktycznie opanowany. Ale potem widzę posty, które mówią, że w rankingu białasów Rugged Man plasuje się wyżej niż Eminem. Z jakiej racji?
Solówka Rugged Mana była solidna, nic więcej. Jest niewolnikiem zwrotki na "Uncommon Valor", zapętlił się lirycznie, w co drugim songu opowiada, jak to kiedyś wszyscy go chcieli, jak go Neptunes oglądali, jak był w studiu z gwiazdami, i jak teraz się odmieniło i żyje ubogo. Przyjmij to na klatę białasie, Biggie wcale cię nie lubił, co zresztą wyszło przy okazji słynnego wywiadu, a z biznesu wypadają ci, którzy są na takie zabawy za słabi.
Nie neguję skillsów Ruggeda (co zresztą widać w ocenie), po prostu współczynnik dickriding/osiągnięcia jest zbyt bliski zeru.
Ocena: 0/5
Ocena: 1/5
Ocena: 0/5
Ocena 0,5/5
Ocena 4/5
O Tylerze powiedziałem już wiele przy okazji recenzji jego tegorocznego """dzieła""" (zauważ potrójny cudzysłów) "Goblin", i zdania nie zmieniłem.
Z rozbawieniem obserwuję hype na tego człowieczka, porównania do Neptunes, Eminema czy Wu-Tang Clan (że niby to przedszkole OFCKJCJDCSDWDEADEW ich przypomina).
Twórczość tego człowieka jest delikatnie mówiąc nieciekawa, nieświeża, cuchnąca tandetą i sztampowością na kilometr, mimo usilnych starań fanów by jakoś uzasadnić argument o ich świeżości.
Doprawdy, jestem w kropce jeszcze bardziej niż w przypadku Eva, który chociaż potrafi nie wkurwiać i pozwala przebrnąć całą płytę.
Czasem daję szansę płytom, którym dałem niską ocenę, i sprawdzam je jeszcze raz. W przypadku "Goblin" nie mam ochoty.
Ocena: 2/5
Ocena: 1/5
Ocena: 3/5
Ocena 5/5
Ocena 4/5
Big L to zapewne najbardziej kontrowersyjna postać na tej liście.
Widzicie ocenę przy "faktycznych rapowych skillach"? Innej oceny Lamontowi dać nie można (tak, wiem, że długowieczność nie może być wysoka nie z jego winy, no, ale jak obiektywnie...), bo faktycznie chłopak ten potencjał miał genialny.
Z drugiej strony nagrał jedną płytę, która, co ciekawe, nie zoatała wcale przez prasę branżową obwołana klasykiem na starcie. "The Source" dało 4/5, a to były czasy, gdy ten magazyn był wiarygodny. Wydał tylko jeden cd, i nie ma szans się mierzyć z raperami, których dyskografia przekroczyła albo oscyluje wokół 10.
A tu ludzie stawiają go obok legend, które w rapgrze są już prawie 2 dekady.
Nie tędy droga. Sam potencjał nie kwalifikuje cię do grona najlepszych.
Ja też mogę sobie gdybać, o jakby Waka Flocka teraz się zastrzelił, to za 5 lat mógłby zmądrzeć i nagrywać klasyki, wrzucajcie go do top 10.
-----------------------------------------------------------------------------
Tak to się prezentuje.
Pozostaje jeszcze zawrzeć obiecany FAQ-
1. Hej, nienawidzę Lil Wayne'a, Jaya-Z i Wiza Khalifę. Dlaczego nie ma ich w zestawieniu?
Zapewne ośle dlatego, że to moje zestawienie, dlatego, że ten wpis mówi o raperach mniej popularnych, i dlatego, że wyżej wymienieni mają wystarczająco dużo hejterów, żeby stwierdzić, że nie są przecenieni. Przecenione mogą być tylko święte krowy, i tylko o nich będę pisał.
2. Dlaczego nie ma tu rapera XX?
Raz, raper XX nie istnieje (miał być dowcip).
Dwa, to moje zestawienie.
Trzy, zapewne znalazłbym 100 powodów, dla których XX nie jest przeceniony tylko po to, by cię zgasić.
3. Dlaczego jest tu raper XX?
Raz, to moje zes... (ech, z jakimi durniami człowiekowi przychodzi obcować)
Dwa, patrz #3 pytanie wyżej, i odpowiednio przekształć.
4. Dlaczego oceniasz raperów przez cyferki? A gdzie miłość do muzyki?
Bo tylko liczby nie kłamią.
5. Dlaczego tylko 5?
Cóż, przyznam się, ciężko mi było znaleźć więcej przykładów.
6. Dlaczego Korwin-Mikke przepada w każdych wyborach?
Bo głosują ludzie, którzy już zeszli z utrzymania mamusi.
7. Kiedy Korwin wygra?
Jak regulamin Miss Polonia dopuści posiadanie wąsów.
8. Dlaczego tak nienawidzisz polaków patriotów katolików smoleńskich?
Kogoś trzeba.
-----------------------------------------------------------------------------
Część pierwsza zakończona. Wrócimy niebawem, z częścią dotyczącą tych bardziej mainstreamowi przyjaznych ksywek.