Od 2000 na całym świecie wydarzyło się całkiem sporo, WTC padły, Saddama powieszono, murzyn został 44 prezydentem USA, Leszek spadł pod Smoleńskiem, Piesiewicz naćpany paradował w sukience, Lepper był wicepremierem rządu, Korwin-Mikke proponował zlikwidowanie tramwajów a Antoni Macierewicz szukał poparcia u amerykańskich kongresmanów.
W osobistym życiu sporo zmian, znaleziona kobieta życia, ukończone studia, kupiony dom, samochód, pochowani seniorzy rodu, rozstanie z młodzieńczymi marzeniami.
10 lat zdecydowanie bogatych we wrażenia.
Warto więc chyba zrobić także muzyczne podsumowanie minionej dekady, najlepiej chyba będzie wyglądać, jak wymienię top 5 każdej kategorii. Wpis niestety długi
Kategorie będą następujące:
1. Płyta dekady
2. Postać/Raper dekady
3. Zespół dekady
4. Producent dekady
5. Wytwórnia dekady
6. Debiutant dekady
7. Wydarzenie dekady (pozytywne)
8. Wydarzenie dekady (negatywne)
9. Największa żenada/beka dekady
10. Rozczarowanie dekady (muzyczne)
Ok, do konkretów.
Jay-Z- Blueprint (2001)
2. Canibus- Rip The Jacker (2003)
3. Deltron 3030- Deltron 3030 (2000)
4. Scarface- The Fix (2002)
5. Eminem- The Eminem Show (2002)
Dlaczego:
Tu chyba bez zaskoczeń większych, ciężko było, ale tylko z miejscami od "2" w dół.
"Blueprint" to jest "Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band" hip hopu. Płyta na nowo zdefiniowała sposób robienia rapu w mainstreamie, jeszcze bardziej ukazała geniusz Jaya w kwestii składania linijek i prezentowanie zróżnicowanego, niedoścignionego flow, wypromowała dwóch genialnych producentów, zawierała jeden z najlepszych dissów w historii, wyszła tego samego dnia, w którym wieże World Trade Center runęły. Widać więc, że ten album po prostu urodził się, by być wielkim. I takim pozostaje do dziś. Nie masz na półce- przegrywasz.
Jay-Z
2. Eminem
3. K-Rino
4. Ghostface Killah
5. Nas
Dlaczego:
To była pracowita dekada dla Jaya. Przede wszystkim wydal kilka świetnych płyt, kontynuował promocję swoich ziomków, pomógł budować potęgę Dipset, szefował Def Jamowi- najistotniejszej wytwórni rapowej w rapie, zorganizował jedną z najlepszych tras koncertowych w historii tej muzyki, uczestniczył w najważniejszym beefie dekady, zadziwiał publikę na wszystkich występach na żywo, wreszcie- pozwolił zaistnieć Kanye Westowi i Just Blaze'owi. Do tego sprzedawał ogromne ilości płyt i niszczył wszystkie praktycznie występy gościnne, a było ich multum. Znasz kogoś, kto dokonał więcej w czasie tych 10 lat? Wymieniaj śmiało.
The Roots
2. Outkast
3. UGK
4. Cunninlynguists
5. Blackalicious
Dlaczego:
Spore wahania były, bo zasadniczo każda z grup z pozycji 1-4 spokojnie mogłaby okupować pierwsze miejsce. The Roots jednak zaprezentowali w tej dekadzie więcej niż Dre-Boi, przez co nieznaczną przewagą wygrali. Kapitalne, zróżnicowane muzycznie klimaty okraszone niezwykłymi skillsami frontmana, Black Thoughta. Godnie prezentują to, co w latach 90-tych było najlepsze, ale nie nudzą i nie smęcą o tym, jak za tymi czasami tęsknią, przez co mają szansę trafić do szerszego targetu. Każda, wydana po 2000 roku, płyta tej formacji jest znakomita. Czapki z głów.
Kanye West
2. J. Dilla
3. Madlib
4. Dr. Dre
5. Kno
Dlaczego:
Wiadomo, że Dj Premier to G.O.A.T. producentów, niemniej jego dokonania w tej dekadzie są znacznie mniej imponujące (do top 10 by się załapał jednak). Najjaśniej świeci gwiazda Kanye Westa. Z nieznanego nikomu grajka wyrósł na jedną z ważniejszych postaci rapgry. Niezliczona ilość pięknych podkładów, producencki udział w paru klasycznych projektach, wskrzeszenie kariery Commona, znakomita solowa dyskografia, charakterystyczny, ciągle poprawiany styl. Nie ma mocnych.
Def Jam Recordings
2. Shady/Aftermath/Interscope
3. Babygrande
4. Duck Down
5. Rap-A-Lot
Dlaczego:
Def Jam to po prostu najbogatsza i największa stricte hip hopowa wytwórnia. Od 1985 utrzymuje się na szczycie, i ciągle jej mało. To tu debiutowało wiele legend (choćby LL Cool J, Beastie Boys czy Public Enemy). Promuje także nowe talenty, ale i nie zapomina o weteranach (choć ci czasem oczywiście stękają, że mają za małą promocję).
Nie ma praktycznie ani jednego roku, w którym DJ Rec. nie wydałaby na światło dzienne jakiegoś klasyka. Dlatego jest bezkonkurencyjna, w każdym normalnym rankingu.
Kanye West
2. 50 Cent
3. T.I.
4. Chamillionaire
5. Lupe Fiasco
Dlaczego:
Ponownie Kanye, cóż, wiele zostało powiedziane już w ustępie o Producencie Dekady, niemniej można dodać, że styl rapu, flow, teksty= to wszystko u Kanyego ewoluowało.
Przy tym był taki koleżeńsko szczery i nieraz bezczelny, przez co korzystniej wypadał na tle kontynuującego tradycję raperów-alfonsów 50 Centa. Każda płyta Kanyego była inna, niekiedy może aż nazbyt (808s). Narodziła się legenda, którą można śmiało stawiać obok Dr. Dre. Zaraz zaraz, Kanye sam sobie pisze teksty, i sam robi bity. No, ale nie uciekajmy się do pochopnych konkluzji.
Zakopany topór wojenny
2. Południe wybijające się na szczyt
3. Powrót soulu i rnb do podkładów mainstreamowych
4. Raperzy pomagający finansowo ofiarom kataklizmów
5. Obama słuchający rapu
Dlaczego:
Bez wątpienie epokowe wydarzenie, dwóch rywali, wrogów nawet, na jednej scenie, dających świetny koncert. Rap to muzyka twardzieli, nie ma tu miejsca na litość ani czułostki. Dwie legendy pokazały, że konflikt dwóch wielkich raperów nie musi się kończyć którymś z nich, albo oboma, 6 stóp pod ziemią. "R.I.P. Pac & B.I.G."- nie mogli lepiej tego wyrazić, niż podając sobie rękę.
Jam Master Jay zastrzelony
2. Makabryczne ostatnie dni życia Guru
3. Przykry, poniżający upadek DMX'a
4. Kondycja mainstramowego zachodu (jeden istotny debiutant!)
5. Spadek sprzedaży płyt od roku 2006
Dlaczego:
And when they walked into the studio I prayed they didn't spray
Cause I miss that scratch from Jam Master Jay
Wyclef Jean, "Industry"
To mówi wszystko. Szkoda, że wskutek bezsensownej przemocy musieliśmy stracić kolejną ikonę naszej muzyki, człowieka, bez którego pewnie nie byłoby dziś normalnego rapu. Raperzy często wspominają, jak to JMJ urządza imprezy w niebie z Pac'iem, Notoriousem i Big Punem.
Ja bym wolał, by wrócił i stanął za gramofonem, choćby ten jeden, ostatni raz.
Detox
2. Spięci nowojorczycy wściekli na dominację południa
3. Ludacris, Kanye i Raekwon na feacie u Biebera
4. Canibus wskrzeszający beef z Eminemem żenującym dissem
5. Videoblog Joe Buddena (i wszystko, co z nim związane)
Dlaczego:
Co prawda "Detox" jest już zapowiedziany na ten rok, niemniej przez większą część ubiegłej dekady był zapowiadany co roku na rok następny. Od poprzedniej płyty Doktorka minęło już tyle czasu, że nie jestem pewny, czy uda mu się nagrać coś, co spełni wymagania fanów. Ile czasu można siedzieć nad jedną produkcją? 2Pac nagrał klasyka (7th Day Theory) w 7 dni. Czemu Doktor nie może? "Detox" jest już tworem wręcz mitycznym, niczym "Duke Nukem Forever" (też zresztą zapowiedziany na rok 2011) i płyta The 4 Horsemen.
Canibus- C True Hollywood Stories
2. O.C.- Bon Appetit
3. Raekwon, Ghost, Meth- Wu Massacre
4. Prodigy - H.N.I.C. 2
5. Guru – Guru 8.0 Lost And Found
Dlaczego:
(z wiki):
"He said that Bon Appetit was a main force in bringing the soul and funk samples back into hip-hop, which (according to Credle) inspired Jay-Z to record his hailed album The Blueprint."
...
Wybitne.
"Bon Appetit" było wyjątkowo traumatycznym przeżyciem, niemniej palmę pierwszeństwa w marności dzierży pewnie Canibus. Fatalne podkłady, zerowa spójność niby konceptualnej płyty, słabe, jak na niego, teksty, naprawdę ciężko znaleźć tu jakąkolwiek zaletę. Ciężko znieść tak charakterystycznego rapera jak Canibus na takich brzdąkaniach, jakie mu tu dali producenci. Ciężko sobie wyobrazić, że braggadocio od Jermaine'a Propane'a może być bezjajeczne i słabe. A jednak. Ciężko to, ciężko tamto, tych "ciężko" jest zbyt wiele.
Murowany kandydat do tytułu najgorszej płyty hip hopowej w historii. Gorzej się już chyba nie da.
------------------------------------------------------------------------------------
Tyle, jeśli idzie o podsumowanie.
PS: Pierwszy prezent dla lil sieaha to będzie Lil Wayne- Carter 3.