czwartek, 8 kwietnia 2010

Ganxsta N.I.P.- Psych' Swag: Da Horror Movie


ocena sieaha 2,5/5
ocena gravediggera 4/5




Ganxsta N.I.P, Ganksta N.I.P., Gangsta N.I.P. czy może Ganxta N.I.P.? Kto by go tam wiedział... Ważne, że fonetycznie brzmi tak samo. A jak brzmi, to w głowie przeciętnego fana rapu powinno coś się kojarzyć, jakieś elementy wychodzić na front. Tak, to ten pan jest pionierem psycho stylu (niestety, to nie Magik), o czym zresztą nie omieszka on, nawet na niniejszym recenzowanym albumie, wspomnieć czasem.

On chciał powiedzieć, że N.I.P. nie jest typem, którego chciałbyś mieć za sąsiada, chłopczyku. Dobrze wiesz, czego po nim oczekiwać, chciałeś może bólu dorastania i łez nad pierwszą miłością? Nie ma tu też autotune'a i jakiegoś techno z Miami. Sam szczery rap


Wiecie jakie miałem oczekiwanie po tej płycie? Oczyma wyobraźni, znając już tytuł cedeka, widziałem N.I.P.'a realizującego jakiś szalony projekt, koncept interaktywnego filmu, oczywiście krwawego (braains!), już nawet wymyślałem sobie drogi, w którą może Ganksta/Gangsta/Ganxta/Ganxsta pójść, a to zaciskając łańcuch na cudnej szyjce jakiegoś Jamesa Deana, a to gwałcąc brutalnie Kathleen Turner, a to pokazując Hitchcockowi, że napięcie można budować także prowadząc napięcie z gniazdka do organizmu nadzianego na hak reżysera.
Bez przesady, (krew krew krew), N.I.P. nigdy nie był jakimś tam pomysłowym tekściarzem, który czymś tam zaskakiwał, nawet na swojej najlepszej płycie. Prezentuje on raczej dość wyrównany poziom, poniżej którego wg mnie nigdy nie schodził

Niestety, widać Ganksta/Gangsta/Ganxta/Ganxsta (beka co seba) uznał, że nie ma sensu bawić w takie niuanse, i zrobił płytę dość standardową. W szkole rapowej dostałby za to pewnie tróję, ot, zwyczajny szary uczeń, czasem może się tam tnie czy wyrywa skrzydełka muchom, ale poza tym to dobry chłopak i zawsze się kłania.
Nie dokonał na tym albumie Ganksta/Gangsta/Ganxta/Ganxsta (no dobra juz nie będę) niczego, czego już nie pokazał na poprzednich wydawnictwach. Mamy więc i trochę horroru, smażenia móżgów, ranienia, cięć i przemocy, parę ciekawych nawet konceptów, i niezupełnie nieobecną niestety grupkę tracków miernych.
....

1. Horror
Fani tego odłamu nie będą może jakoś specjalnie ucieszenie, ale znalazło się parę kawałków, które ich mogą jakoś tam usatysfakcjonować... dobra dobra, wyjdź, nie jesteś specem od tej dziedziny. Jako fan Necro i Q-unique'a, Lynch Hunga czy ICP wiem, że na tej płycie znajdziesz akurat tyle krwi i przemocy, ile trzeba. Jest tu odkopywanie grobów, wnętrzności, smażenie ich na patelni, jest nawet wers o zabawie z dziećmi w parku który chyba tylko South Park Mexican albo inny Polański mógłby odpowiednio zinterpretować. W zasadzie "Back From Da Grave", "N.I.P. Is Coming" i ogólnie początek płyty powinien przypaść do gustu każdemu fanowi takich rapów
Ale żeby to jakiś przytłaczający klimatem element płyty, to nie mogę powiedzieć. Nie jest to na pewno najlepszy horrorkorowy album w historii. Tracki horrorowe są beznadziejnie rozrzucone po trackliście, bez związku ze sobą.
2. Koncepty
Nie jest źle przyznam, zarówno motyw gadających nabojów (If Da Bullets Could Talk) czy też dialog z Szatanem (Da Reaper Is Back) daje wrażenie, że trochę czasu N.I.P. spędził nad tekstami, niektórymi przynajmniej. Interesujący jest też nawet track z jego spojrzeniem na gospodarkę i społeczeństwo (Mail Man (Recession)) (choć rewelacji jakichś i drugiego Locke'a czy Jellinka się nie spodziewajcie oczywiście). Ciekawy lirycznie też jest "Don’t Be Scared" czyli mix braggadocio z latającymi tu i tam duchami zmarłych, pojawia się nawet Dj Screw, a propsy dla Pimpa C czy A.C. Chilla także polecą.
Ale Michael'a propsować to już przesada, wolałbym by mu pocisnął jak bracia Braunstein
3. Tracki mierne blasphemy!
Zupełnie nie rozumiem sensu niektórych songów. Czemu służą "Rick Ross's" czy "Hustle Man"? Są to dość nieudane tracki traktujące o hustlerce, przechwałki o łańcucach i innych przymiotach prawdziwego kajdaniarza z Miami, a nie horrorkorowca z Houston (to chyba nie słuchałeś zbyt uważnie poprzednich albumów Rowdy'ego) (Kogo? hahahhahuhu!!!1111oneoneone). Nie są to też tracki przesadnie dobrze wyprodukowane, jakiś raper-hustler z prawdziwego zdarzenia (Jeezy, Rick Ross czy Gucci, Tiesto i Kali & Remi) raczej by nie wziął tak niecykających bitów na swój album. Najsłabszych punktem płyty jest zdecydowanie "Strip Club" który udaje bangera, a nie spowodowałby poruszenia i radości nawet w wirującym pokoju pełnym naćpanych 25-latków którzy dopiero co wygrali 6-kę w totka. Nie ma się co oszukiwać, "Fuck You Haters" także dobre nie jest, ot, garść narzekań na fałszywych ludzi którzy zazdroszczą N.I.P.'owi sukcesu (czego?). Nie podobają mi się też niektóre refreny (Psych Swag, Keep It Ganxsta), które są zrobione jakby na odwal się.
Strip Club może rzeczywiście niezbyt udany jest, ale z pozostałymi zarzutami się nie zgadzam. Tracki hustlerskie mają swój klimat, są takie lokalne, dostosowane do warunków w jakich żyje Rowdy, trochę na uboczu klubów, w ciemnej alejce, z której możesz już nie wyjść. "Fuck You Haters" ma dobry bit i po prostu trochę spostrzeżeń na temat ludzi, wolę to niż jakieś smuty polityczno-gospodarcze na tym "Mail Man"


A jak z produkcją? Nienajlepiej. Słychać, że to dość budżetowa produkcja, nie znalazłem tu nawet jednego klimatycznego skurwysyna, jakiegoś takiego krwistego kozaka który by komponował się idealnie z mrocznym tekstem, a te bangery z dupy są żenujące. Nie znaczy to, że nie da się tego słuchać, bity po prostu na tej płycie są, nie odgrywają głównej roli.

Bo nie miały tego robić, bity są ok. I są dobrym tłem do tekstów
Jakiś przykład dobrego bitu z tej płyty?
A choćby Da Reaper Is Back czy Keep it Ganxsta
To nie są dobre bity, po prostu nie są tak złe jak reszta.
Nie wiem, czemu tak się uczepiłeś bitów. Sam mówiłeś, że Back From Da Grave ładnie się komponuje


Wymienione zarzuty niestety nie pozwalają mi wystawić oceny wyższej niż ta pod okładką.
Nie jest to ani najlepszy album N.I.P'a ani nawet jakaś jasna pozycja na nieboskłonie rapu w 2010 roku.
Odejdzie szybko w zapomnienie.
Jeśli lubisz psycho klimaty, trochę krwi, horrorkoru doprawione życiem ulicznym, to jest to płyta dla ciebie. Po prostu wsłuchaj się w treść a nie oczekuj fajerwerków za miliony dolarów. Sprawdźcie tę płytę zanim ją skreślicie.

PS: To ostatni taki wpis, grave twoje poglądy są nie do przyjęcia na moim blogu.
:(

2 komentarze:

  1. Kto to ten Grave? Alter ego?

    OdpowiedzUsuń
  2. nie no jeszcze nie jestem w takim stanie, żebym gadał sam ze sobą. gravedigger to mój ziomek z tarnowa z którym o rapach żeśmy sporo godzin na gg gadali. a gust ma o 180 stopni inny. może dam mu jeszcze szansę się kiedyś dopisać.

    OdpowiedzUsuń