Ocena 1,5/5
Hip hopowi zawodnicy wagi ciężkiej Method Man, Raekwon i Ghostface nie raz udowadniali nam, jak wspaniała i niezawodna potrafi być marka Wu-Tang. Fani mogli być zasadniczo spokojni o poziom albumów wydawanych przez tych raperów. Zdarzały się i wpadki (Tical 0, Bulletproof Wallets czy Immobilarity), ale jak mała to kropla w morzu płyt ich autorstwa, to każdy Wu-Maniak zapewne wie. Czy może być coś piękniejszego niż zapowiedź ich wspólnej płyty? Szalony ulicznik Ghost, stonowany ale niebezpieczny Rae i wiecznie spalony Method Man, w myślach podkłady smaży RZA i Mathematics, szykuje się klasyk, prawda?
Tymczasem pierwszy kontakt z albumem rodzi pytanie- KTO DO KURWY NĘDZY PUŚCIŁ W OBIEG TAK NĘDZNE PODKŁADY? Czy panowie nie mają może słuchu, nie słyszą, jak paskudne jest "Our Dreams" albo "Miranda"? Jak średnio-mierne jest "Gunshowers"? A za produkcję nie są odpowiedzialni wcale Lesio i Czesio ze Skwierzyny, mamy tu m.in. RZA, Mathematicsa, Scram Jonesa.
Zdarzają się jaśniejsze światełka w tunelu, "Criminology 2.0" nawet ujdzie, "Dangerous" jest całkiem fajne, "Pimpin Chipp" dałoby radę może na jakimś bootlegu. W to, że RZA, który na ostatnią solówkę Chefa zrobił "Black Mozarta" wyprodukował "Our Dreams" z tym paskudnym refrenem w wykonaniu Michaela, do tej pory nie mogę uwierzyć.
Za produkcję należy się 0/5
Zara, zara!!!- zakrzykną truskulowcy, przecież rap to przekaz, mądrość i prawdziwość z tekstów płynąca.
Zerknijmy zaterm na zawartość liryczną płyty. Ciekawych patentów- zero. Fajnych storytellingów- jeden taki w miarę w miarę od Ghosta niby (Pimpin' Chipp), dwie absolutnie żenujące traktujące o kobietach piosenki, jedna w konwencji love song (Our Dreams), druga w konwencji porno (Miranda), cała masa średniawych ulicznych przechwałek i historyjek, które każdy z nas już gdzieś tam słyszał, a to na 'Supreme Clientele", a to na "OBFCL" , może na "Blackout"? Nie można odmówić żywotności obrazom, które maluje Ghost we wspomnianym "Pimpin' Chipp", ale czy Metha na "Criminology 2.0" naprawdę tylko na tyle było stać? Nie brzmi to najlepiej. Skąd się wzięli też goście to nie wiem, Deck jak zawsze spoko, ale reszta brzmi jak przypadkowa zbieranina, która nagrywała wersy 2000 km od studia, zupełnie bez wczucia się w klimat.
Zabrali też w ten sposób to, co mogłoby być mocną stroną tej płyty- jedność trójki wielkich raperów. Ile naliczyliście piosenek, w których wszyscy trzej są razem? ... No właśnie.
Po co robić 12 kawałków i nie dawać tam wersów wszystkich artystów razem? Nie lepiej było w tej konwencji nawet, jak się podoba, zrobić 24?
I jeszcze żeby było śmieszniej/żalośniej, 2 z tych 12 to skity, bardzo ale to bardzo zabawne, łohoho, ironia zabawna, nie skity, dla jasności.
No dobrze, ale czy płyta ma jakieś zalety? Możliwe. Parę kawałków daje radę (Dangerous, wspomniany storytell Ghosta, Smooth Sailing Remix może się wkrecić), no i...
Nie no kurde, coś musi na korzyść przemawiać jeszcze.... w końcu to Wu, Meth, Ghost, Rae...
Sorry, ale poza okładką to takowych rzeczy nie ma.
Dziękujemy ci S.C. Johnson! Eeee to nie tak chyba szło...
Dziękuję trzem panom za zniszczenie marzeń o pięknej hardkorowej płycie która podtrzymałaby udaną ostatnio passę członków Wu-Tang Clan.
Recenzja krótka, bez wgłębiania się w wersy (bo nie ma za bardzo w co się wgłębiać, z powodów opisanych w akapicie dotyczącym liryki), nie chcę się już znęcać nad tym gniotem.
Proponuję o opisywanej pozycji szybko zapmnieć, najlepiej może udawać, że nie wyszła w ogóle.