Ocena:
Muzyka
Klimat
KRS-One?? Naahhh...I don't like KRS no more 'cause he just think he's too dope.
He let his ego take over his shit and that's what brings him down. When he was like that (shouts "Blow it to yourself"), when he was like that, then he was a ten but now, 'I am Hip Hop'!!!
Eat a dick nigga. Eat a muthaphukkin' dick!
Fragment klasycznego wywiadu udzielonego przez Notoriousa B.I.G. dawno, dawno temu jest najlepszym wstępem, jaki można sobie wyobrazić recenzując najnowszy album samozwańczego Nauczyciela z Bronxu, weterana hip hopu KRS-One'a. Człowieka, który kiedyś był głosem pokolenia, jednym z ważniejszych przedstawicieli tzw. "świadomego rapu", stawiany w jednym rzędzie z Public Enemy, The X-Clan czy Brand Nubian.
Jak mawiał kolejny klasyk- co było a nie jest, nie pisze się w rejestr.
Od dobrych 10 lat KRS-One to klasyczny przykład szwendającego się bez celu tetryka, zagubionego wśród nowych trendów i w żaden sposób nierozwijającego starych.
Biorąc pod uwagę fakt, że wielki Kris nie zamierza bynajmniej odkładać majka na wieszak i zająć się oglądaniem telenowel, możecie się spodziewać, że będzie częstym gościem łamów tego akurat bloga.
Bo ten blog cieszy się z porażek innych, takie to w końcu polskie.
No, ale mieliśmy o starości i bezużyteczności...
"The BDP Album" to męcząca i nudna wycieczka w prze-hip-hopowy świat KRS'a, w którym to on sam jest królem mikrofonu na imprezach, a inni MC's uciekają przed nim w popłochu. Wszystko to podane na stół po staremu, technika Teachera jest mocno przeterminowana, a przekaz i morały płynące z kawałków banalne i tandetne jak piwo ze ś.p. Leader Price'a.
Braggadocio jest drętwe, technika nieistniejąca, nawet panczy nie próbował stworzyć by się choć trochę poratować.
Tak się zastanawiam, czy KRS nagra jeszcze kiedyś album tak niejednoznaczny i stawiający pytania jak te, które nagrywał w latach 90-tych. Czy już zawsze skazani będziemy na słuchanie tych samych, dosłownie tych samych konceptów bez ani krzty dawnej iskry i zaciętości.
Jeden track na wszystkie 14 przedstawia tekstowo jakąś dodatnią wartość, jest to "2012" (w ciekawy sposób rozkminiający daty, Azteków, Majów, przypadkowość (Lub nie?) takich i takich akurat dni, lat, epok) na dodatek znajdujący się na samiuśkim końcu płyty. A tu trzeba przebrnąć przez resztę...
Patrząc wstecz mamy to, co zwykle-
1. KRS tu jest od dawna
2. KRS z pogardą patrzy na nowych
3. KRS czasem nie patrzy z pogardą, jak radzi ci byś się wziął w garść
4. KRS na koncertach i pojedynkach niszczy wszystkich
5. KRS rozkręca imprezy
Zastanawiacie się pewnie jakie imprezy mógłby rozkręcać KRS poza tymi w Domach Spokojnej Starości... Też nie wiem.
KRS-One stracił już praktycznie wszystko w każdej sferze, w braggadocio zjadają go już nawet mainstreamowcy (Wale, Saigon), a w kategorii rapu myślącego nie ma szans z takimi markami jak Immortal Technique czy Pharoahe Monch.
Tym bardziej, że w odróżnieniu od tych wyżej KRS zalicza regres za regresem także w kwestii doboru podkładów.
Producent (DJ) Kenny Parker, członek Boogie Down Productions od chwili tragicznego zejścia Dj'a Scotta La Rocka, prywatnie brat KRS'a, postarał się wybitnie, aby na nowej płycie legendy rapu nie znalazł się żaden profesjonalnie brzmiący podkład.
Wystarczy powiedzieć, że najlepszy klimat oferują... Intro i Outro.
Mocny lirycznie "2012" jest rapowany na tak paskudnym, podłym i złośliwie chyba niedorobionym paździerzu, że Owsiak musiałby zbierać dla niego 20 lat. "Forever" wkurza człowieka kakofonią, a cała reszta zrobiona jest na odwal się, po amatorsku, bez krzty charakteru, który bił przecież jakoś z bitów Freddiego Foxxxa czy True Mastera na płytach z 2011.
Całość jest nudna, płytka i zniechęcająca do powrotu. I nie chodzi tu o to, że jest za bardzo staro szkolna, albo nowojorska, albo truskulowa. Wspomniany Monch, J-Live, Zion I, M.E.D., nawet Statik Selektah pokazali, że tak pomyślane płyty mogą oferować bardzo, bardzo przyzwoitą warstwę muzyczną. W przypadku "The BDP Album" masz dość po dwóch pierwszych sekundach każdego bitu.
Jeszcze ma czelność Kenny stwierdzać, że "Całość została przypilnowana przez Scotta La Rocka". Jestem pewny, że ten ostatni teraz przewraca się w grobie, albo przesypuje w urnie...
Emerytura na Florydzie:
+ eee... "2012" to dobry tekstowo track
Demencja w hospicjum:
- nudny, zagubiony KRS
- FATALNE PODKŁADY
- zero klimatu
- wyraźnie gorsza od poprzedniczek, które też przecież opus magnum nie były
Przykry, doprawdy przykry jest upadek KRS-One'a.
Raper nie prezentuje dziś sobą już praktycznie niczego. Wszystko już robił wcześniej, robił lepiej i ciekawiej.
Jeśli ktoś koniecznie chce jednak dać Teacherowi jeszcze szansę, może niech poczeka do premiery płyty, którą zapowiedział w duecie z Dj'em Premierem. Jak z nim się nie uda, to nie uda mu się już z nikim. Nigdy.