środa, 27 czerwca 2012

Trip Lee- The Good Life [April 10, 2012]



Ocena:


Deklaracji religijności wśród raperów nigdy nie brakowało, i pewnie nigdy nie zabraknie. Częściej jest to jednak szukanie odkupienia, niż krzewienie i popularyzowanie słowa tego, czy innego Pana, bardziej prośby o miłosierdzie niż konsekwentne podążanie za kodeksem spisanym przez przeszłych proroków (i nieważne, co palili). Grillowa wiara mogłaby być powodem do wstydu, gdyby nie była ona tak wygodna dla wielu z nas. Miliony ludzi w Polsce cały tydzień doją wódę, tłuką żonę i wykorzystują seksualnie córki, by potem w niedzielę w wypastowanych lakierkach zasiąść w najbliższym kościele i przekazywać sobie znaki pokoju. Jakkolwiek na religię nie patrzeć, chrześcijański hip hop w USA ma się całkiem nieźle, a raperzy tacy jak Trip Lee potrafią iść łeb w łeb w rankingach cyfrowych sprzedaży z Drake'iem czy Eminemem. Był na blogu horrorcore (Brotha Lynch), był hedonizm (Rick Ross), czas spojrzeć na świat z zupełnie innej perspektywy. I choć Trip nie ma szans, by zmienić mnie w bożegochłopczyka, to warto przyjrzeć się jego przemyśleniom.

niedziela, 24 czerwca 2012

Raper raperowi wilkiem {cz. 1]



Rap to specyficzny rodzaj muzyczny, pod co najmniej jednym względem wyjątkowy. Nie, nie dlatego, że murzyni gadają tu do sampli, nie dlatego, że brudny włochaty kolega nie przygrywa na gitarce do wspaniałych metalowych baśni o Tolkienie. Nawet nie dlatego, że śpiewają bezkarnie o laskach i kasie. 
Elementem wyróżniającym akurat rap jest to, że wszelkie przechwałki przekazywane na trackach mogą zostać w każdym momencie zweryfikowane. Oznacza to, że nie zawsze opłaca się zgrywać gangstera, świrować maczosa i hustlera. Za rogiem może czekać przecież jakiś jeszcze bardziej charakterny człowieczyna... Są sytuacje, w których jedynie rękoczyny mogą rozwiązać dany problem. Że przemoc jest zła? Możliwe, ale ta seria na blogu pokaże, jak owa przemoc pomagała raperom kończyć konflikty, lub wręcz (dosłownie i w przenośni) je zaczynać. Dlaczego Big Pun rozbił butelkę na Jayu-Z? Czy Ja Rule faktycznie gonił 50 Centa z bejzbolem przez Queens, a Ghostface złamał szczękę Mase'owi? Te, i inne zagadki niedługo będą wyjaśnione. 
W tym wpisie jednak cofniemy się dużo, dużo dalej...

sobota, 16 czerwca 2012

Waka Flocka- Triple F [June 12, 2012]


Ocena:



Trudno nie zacząć recenzji najnowszej płyty (której tytuł musiałem skrócić, sorry) wariata z Atlanty od któregoś z jego legendarnych już ad-libów, ale, za przeproszeniem, POW! to nie jest powszechnie przyjęty środek wyrazu, przynajmniej w moich, coraz bardziej ocierających się "ą, ę bułka przez bibułkę neseserek mankiety" środowiskach. 
Choć z obietnic Waki w kwestii jego odejścia od rapu i podjęcia pracy w Wal-Mart pewnie nic nie wyjdzie, w inne jego zapewnienie uwierzyłem. Dla niego, zgodnie z podtytułem płyty, ważni są fani, rodzina i przyjaciele. 
Można mu zaufać- urodził się przecież w kojarzonej z realnessem dzielnicy Queens- w tym samym rejonie, co Pharoahe Monch, Canibus (tak, widziałem to) czy dwóch krzykaczy z Onyx. Czy gwiazdor tego wpisu ma tyle samo do powiedzenia co wyżej wymienieni, to osobna kwestia. Ja chyba jednak dalej wolę podrygującą w kusej spódniczce Shakirę z jej wersją Waki. 

sobota, 2 czerwca 2012

[What Went Wrong?] Część 1- Niesława








Nagrać klasyka, stawianego w jednym rzędzie z "Ready To Die", "Reasonable Doubt", "Enter The Wu-Tang" i "Illmatic", pozostać w rapgrze, nachapać się, a przy najbliższej okazji zaserwować coś kojarzącego się z opus magnum, by fani się nabrali. Tak? 
Nie, nie tak. 
"Infamy" otwiera nowy cykl na blogu, największych rozczarowań i nieporozumień w historii tego gatunku. Omówimy raczej wpadki utalentowanych niż stały poziom ułomnych, więc na Lil B czy Wakę nie liczcie. Szkoda, że otwiera go tak zasłużony dla brzmienia Nowego Jorku duet. Ale litości być nie może. 
Jak będziesz wskazywać na 50 Centa jako głównego sprawcę upadku marki Mobb Deep, to wspomnij "Infamy", wróć myślami do 2001 i zastanów się głęboko.