sobota, 24 stycznia 2015

Lupe Fiasco- Tetsuo & Youth [January 20, 2015]




Nikt, nawet wasz ulubiony recenzent, nie wierzył chyba w 2010, na samiuśkim początku zabaw w krytykę muzyczną, że spotkamy się w tym samym miejscu 5 lat później, a popularność rapbzdur będzie na naprawdę zadowalającym poziomie. Wszystkim fanom, krytykom konstruktywnym i destruktywnym, czyli po prostu frustratom muszę jakoś chyba podziękować. Dzięki więc, chopy. Szczególne podziękowania dla tych, którzy byli ze mną od Dnia Zero, czyli, nie ukrywajmy, dość komicznej z dzisiejszej perspektywy recenzji "Blueprint 3" króla.
Niezmiernie miło mi jest zatem otworzyć ten 5 rok funkcjonowania bloga recenzją płyty wyjątkowej.
Lupe Fiasco nie pierwszy raz jest bohaterem moich literek, była recenzja dla glamrap, była krótka apologetyczna notka na blogu, która z racji zamieszania diakrytycznego może mieć dość niefortunny tytuł. Jako wiernego fana cieszy mnie więc niezmiernie, że Lupe wrócił. Z długiej podróży, poobijany, bogatszy o wiele kopów w zad, ale jednak zwycięski. Wielki. Totalny. Ktoś postawił fajną tezę, że "Tetsuo & Youth" to takie "MBDTF" dla Lupego, co mi pozostaje innego niż podpisanie się obiema rękami?